Jakiś czas temu Kuba Demiańczuk, postać bardzo dobrze znana wszystkim miłośnikom komiksów, a także dobrych filmów i gier komputerowych, zbadał sprawę upływu czasu oraz geografii w cyklu powieści o Baltazarze Gąbce. Wnioski i konkluzje autora są bardzo ciekawe.
Abduction of Baltazar SpongeStory of the Krakow’s famous Wawel Castle Dragon (Smok Wawelski), who is on mission to the „Land of the Raincoats” to rescue professor Baltazar Sponge (Baltazar Gąbka). In this dangerous journey, the dragon is accompanied by the cook and friend Bartłomiej Bartolini. Our friends are followed by Don Pedro, a spy from the „Land of the Raincoats”. 13 short animated films originally made for Polish television recommended for Polish language training for children.
Director: Wladysław Nehrebecki (1), Alfred Ledwig (2), Edward Wątor (3,5,8), Józef Byrdy (4,11), Bronisław Zeman (6), Wacław Wajser (7,12), Stanisław Dülz (9,10,13) |
Na DVD w Anglii za jedyne 9 i pół funta = 45 PLN
Jednym z ważniejszych odkryć Kuby Demiańczuka jest to, że podczas wyprawy związanej z porwaniem profesora nasi bohaterowie; Sam Profesor Gąbka, Smok Wawelski, kucharz Bartolini Bartłomiej i Doktor Kojot gdzieś przepadli na cały miesiąc – o czym w powieści w ogóle nie ma mowy. Tak jest rzeczywiście. Kuba skrupulatnie wyliczył czas wyprawy, która powinna się zakończyć w połowie lipca. Jednakże de facto bohaterowie dotarli do Grodu Kraka dopiero w połowie sierpnia.
Tę niesamowitą zagadkę wyjaśni powstający aktualnie CZWARTY TOM przygód przesympatycznej bandy podróżników. Otrzymałem właśnie zgodę całej rodziny na napisanie kolejnych trzech tomów Nowych Przygód Baltazara Gąbki.
Chciałbym więc póki co uspokoić wszystkich wielbicieli sympatycznej czwórki z Grodu Kraka i Deszczowca Don Pedro – autor wiedział o tym, że bohaterowie wymknęli się gdzieś na miesiąc przez „dziurę w czasie”. A gdzie się wymknęli i co w tym czasie porabiali dowiecie się wkrótce .
Czesław Białczyński
„Nowe Przygody Baltazara Gąbki i Spółki – tom IV: Profesor Gąbka na tropie Czarnej Dziury”
♦
Kuba Demiańczuk
copyright © by Jakub Demiańczuk
Geografia w Porwaniu Baltazara Gąbki
Smok Wawelski i jego nieodłączni towarzysze: Bartłomiej Bartolini, Doktor Koyot, Baltazar Gąbka i Król Krak to postaci, których rola we współczesnym świecie popkultury wygasła, całkowicie niesłusznie zresztą. Tym tekstem zamierzam choćby w minimalnym stopniu przywrócić tym bohaterom należne im miejsce pośród milionów innych postaci literatury.
Wielu czytelników opowieści o Smoku nie zwraca prawdopodobnie uwagi na świat w jakim dzieją się przygody naszych bohaterów. Oto próba nakreślenia mapy świata (a właściwie jego części) w czasach Króla Kraka.
Dla postaci z „Porwania…” podstawową skarbnicą wiedzy o ich świecie jest dzieło Georgiusa Simonidesa „Opisanie krain dziwacznych y wielce ciekawych na krańcach świata naszego znaydujących się”. Jest to zaiste opracowanie arcyciekawe, ale przestarzałe. Pełno w nim domysłów i legend, często nie potwierdzonych naukowymi badaniami. Wobec tego nasi podróżnicy skazani są na szczątkową wiedzę, własną intuicję i wskazówki uzyskane od napotkanych w trakcie wędrówki tubylców. Wprawdzie brak solidnego opracowania na temat geografii świata może wydawać się dziwny, gdyż w niemal każdym kraju na trasie podróży istnieją środki masowego przekazu (zwłaszcza prasa i radio).
Jednak o tym jak słaba jest wiedza Smoka i jego towarzyszy o świecie może świadczyć sytuacja z drugiej części ich przygód („Misja profesora Gąbki”), gdy o wyborze drogi decydował rzut monetą!
Pierwszą rzeczą jaka nam się narzuca, to fakt, że Pagaczewski nie wymyślił niczego nowego, jeśli chodzi o kraje umieszczone w tle. O Bartolinim wprost powiedziane jest, że pochodzi z Włoch, co wskazuje na Europę w znanym nam kształcie. Przypuszczenia te potwierdza kłamstwo, którym raczy naszych bohaterów Don Pedro podczas pierwszego spotkania. Twierdzi on bowiem, że pochodzi z „dalekiej Espanioli”, pod tą nazwą zaś kryje się oczywiście Hiszpania.
O tym, że Kraków nazywany jest Grodem Kraka, chyba nawet nie powinienem wspominać. Jak dotąd idzie łatwo, nieprawdaż?
Schody zaczynają się, gdy trzeba zlokalizować takie państwa jak Kraina Psiogłowców, Słonecja, czy Kraina Deszczowców. Do tego jednak dojdziemy w swoim czasie. Prześledźmy wpierw drogę jaką przebyła wyprawa mająca na celu uratowanie Baltazara Gąbki z rąk niegodziwych Deszczowców. Smok, zapytany o długość wyprawy, ocenia ją na kilka tygodni. Trzeba tu uwzględnić możliwość kłopotów z uwolnieniem profesora. Ale także trzeba wziąć poprawkę na fakt, że wyprawa poruszała się samochodem, co prawda domowej produkcji Smoka, ale rozwijającym prędkość do 100 km/h. Problem pojawia się już na samym początku badania trasy podróżników. Wyprawa wyruszyła rankiem 29 maja. Z Krakowa, jadąc na południe, w stronę Zakopanego do dzisiejszej granicy Polski, jest mniej więcej 130 kilometrów. Natomiast tablica, którą mija ekspedycja Smoka, głosi: „Do granicy państwa 150 milionów kocich kroków”. Nawet jeśli przyjmiemy, że w grę wchodzi bardzo mały kot (długość kroku 5 cm), to po przeliczeniach otrzymujemy odległość 7500 kilometrów, czyli blisko 1/5 długości południka Ziemi. Granica Krakostanu wypadałaby więc gdzieś na północnej Saharze. A to trąci megalomanią lub chorobą psychiczną. Oczywiście w grę wchodzi także błąd mierniczych wyznaczonych przez Kraka. Być może znajdowali się oni w stanie permanentnego upojenia alkoholowego i po prostu jeden z nich, kończąc pomiary, stwierdził, że jest gorąco, daleko do domu, a na dodatek okropnie boli go głowa. Tak czy inaczej faktem jest, że podróżni docierają do oberży „Pod Wesołym Karakonem”, leżącej w pobliżu granicy z Krainą Psiogłowców, pod wieczór pierwszego dnia wyprawy. Na dodatek przez dłuższy czas gościli u zbójców Krwawej Kiszki! Wobec tego odległość 150 milionów kocich kroków należy uznać za wypadek przy pracy.
Wspomnianą oberżę wybudowano na Dzikiej Przełęczy, jednej z nielicznych przełęczy gór Dalekiego Południa, stanowiącej obniżenie między Diablakiem a Baranim Wierchem. Jest to krajobraz typowy dla Krakostanu, opisanego jako kraj dziki i górzysty, porośnięty lasami sosnowymi, „pełen kryjówek w postaci jaskiń, wąwozów i kotlin, otoczonych niedostępnymi szczytami”. Przez Dziką Przełęcz wiedzie droga, łącząca Krakostan i Krainę Psiogłowców, natomiast granicę między państwami stanowi rzeka Psinka. Do kraju Psiogłowców podróżni docierają drugiego dnia ekspedycji. Są to ziemie niemal wyludnione, w południowej części z reguły równinne. Ich mieszkańcy są dzicy i nieufni, być może za sprawą przegranej wojny, jaką stoczyli przed laty z Krakostanem. Nasi wędrowcy kierują się natomiast ku południowemu zachodowi, aż do Gór Pieprzowych, siedziby Smoka Mlekopija, który pokieruje wyprawę dalej.
I w tym momencie wszystkie próby naniesienia miejsc opisanych w „Porwaniu…” na mapę świata biorą w łeb. Wyprawa Smoka bowiem musi przemierzyć kolejno Słonecję, Cynamonię i Kraj Gburowatego Hipopotama. Jakakolwiek próba dopasowania tych krain do mapy Europy, Azji i Afryki jest z góry skazana na niepowodzenie. Zajmijmy się więc tylko ich opisem, wzdłuż trasy, którą przemierzyła wyprawa Smoka Wawelskiego. Podróżnicy opuścili Góry Pieprzowe, zmierzając wciąż na Południe, ku Wzgórzom Papuzim i dalej ku gorącej, pustynnej i niegościnnej (a raczej – jak się później okazało – zbyt gościnnej) Słonecji. Stamtąd uciekli przez Cynamonię (której opisu niestety nie otrzymujemy), aż do Krainy Gburowatego Hipopotama. Tu pojawiają się kolejne nieścisłości. Jak twierdzi Smok Mlekopij, Kraina Gburowatego od południa sąsiaduje z Cynamonią. Aby dostać się do Cynamonii wyprawa cały czas jedzie na południe (od Słonecji kierunek mógł zmienić się na południowo zachodni, ale to bez znaczenia). Oznacza to, że ekspedycja nadrobiła kawał drogi, jadąc od południa tam, gdzie można się dostać krótszą drogą od północy. No cóż, wybór drogi należał do Smoka, a może błąd popełnił Mlekopij, kierując wyprawę w złą stronę. Kraj Gburowatego Hipopotama zbliżony jest klimatem i charakterem biosfery do Afryki Równikowej. To tam Smok wraz z towarzyszami budują tratwę z drzewa bo-bo i palm kokosowych, rosnących na brzegu jeziora M’buru. Wypływająca z jeziora rzeka M’zuri prowadzi do Zatoki Błękitnego Wieloryba, a stamtąd podróżnicy wydostają się na ocean. Po kilku dniach żeglugi na północ mijają skalistą wyspę Relaksję. Do przebycia pozostał najtrudniejszy odcinek: Morze Burzliwe, nazwane tak z racji panujących na nim nieustannych, silnych sztormów. Po przepłynięciu morza ekspedycja ląduje u brzegów Krainy Deszczowców. Kraj Deszczowców jest albo dużą wyspą, albo po prostu leży na innym kontynencie. Świadczą o tym plany Największego Deszczowca, mówiące o wyhodowaniu armii latających żab, z pomocą których będzie można podbić Krakostan i sąsiadujące z nim kraje.
Wyprawa Smoka ląduje u południowych wybrzeży Krainy Deszczu, u stóp Skał Czterojajecznych. W okolicy znajduje się też ponura Diabelska Góra i rozciąga się mroczny Las Chudzielców. W głębi lądu leży stolica Deszczowców, owiane złą sławą miasto Kibi-Kibi. Obliczenie odległości stolicy od morza to kolejny problem. Wyprawa dociera do niego w ciągu mniej więcej półtorej godziny (nie licząc przerwy na walkę z siepaczami Największego Deszczowca) jazdy samochodem. Daje to mniej więcej 80 – 100 kilometrów. Tymczasem Salamandrus, dozorca Jeziora Tysiąca Nenufarów, określa odległość do Kibi-Kibi na 30 tysięcy żabich skoków, co daje nam skok długości ok. 3 metrów. Zresztą to nie jedyny błąd jaki popełnił Salamandrus. W pewnym momencie mówi on, że wyprawa za pół godziny znajdzie się w Kibi-Kibi. Tymczasem dopiero po godzinie jazdy Smok i towarzysze „ujrzeli z daleka wieże i dachy stolicy”.
Bohaterowie Pagaczewskiego mają problemy nie tylko z konkretnym obliczeniem długości trasy, ale i z czasem trwania podróży. Wspomniane już było, że ekspedycja wyruszyła 29 maja i planowana była na kilka tygodni. Pod koniec drugiego dnia wyprawy dociera do jaskini Mlekopija. Tam podróżnicy dowiadują się, że droga do Cynamonii przez Słonecję zajmie im dwa dni. Uwzględniając uwięzienie bohaterów przez króla Słonecji, przyjmijmy, że trwało to cztery dni. Następne dwie doby trwa podróż do Krainy Gburowatego Hipopotama, zaś pobyt tam i budowa tratwy kolejne trzy. Można więc założyć, że w rejs tratwą ekspedycja wyrusza dwunastego dnia, czyli 9 czerwca. Dwa dni Smok płynie rzeką M’zuri, po kolejnych dwóch mija Relaksję i wpływa na wody Morza Burzliwego. Wieczorem piątego dnia (czyli mamy już 13 czerwca) wyprawa ląduje u wybrzeży Krainy Deszczu. W Kibi-Kibi bohaterowie nie przebywają dłużej niż trzy dni, do 16 czerwca. I jak sami mówią droga powrotna będzie krótsza, gdyż nie trzeba będzie jechać przez Kraj Gburowatego Hipopotama. Podróż do Krakostanu nie jest opisana, należy przyjąć jednak, że nie trwała dłużej niż trzy tygodnie, najpóźniej więc powinna się szczęśliwie zakończyć około 10 lipca. Tymczasem gdy ekspedycja dociera do Grodu Kraka jest połowa sierpnia! Gdzie podział się cały miesiąc? To pozostanie słodką tajemnicą Smoka i jego towarzyszy…
Kuba Demiańczuk
Opublikowano 2001-05-21