Dziękujemy za wsparcie! Za cenzurą stoi PiS!
źródło: Zrzuta
Ludzie nie pamiętają, że wolność słowa to podstawa wszelkich wolności. Często, by tłumić wolność słowa, mówi się, że trzeba ją ograniczać, bo „słowo zabija”. Jest dokładnie odwrotnie. To brak wolności słowa zabija. Bo zmusza do milczenia w obliczu przestępstw i zbrodni. Pamiętajmy, że blokada wolności słowa jest po to, by coś ukryć. Najczęściej coś strasznego. A przekazywaniu wolnego słowa służą prasa i media. Nic dziwnego, że władza ciągle chce je przejąć. A tych, co się nie dadzą kupić, chce zniszczyć.
W Polsce mamy kilka grup mediów. O zaszeregowaniu do konkretnej grupy decyduje kryterium własnościowe i polityczne.
Po pierwsze: mamy media rządowe i kupione przez rząd, czyli TVP, kupione przez Orlen gazety lokalne, media Tomasza Sakiewicza i braci Karnowskich. Za pieniądze podatnika ci funkcjonariusze gazetowi zrobią wszystko, nadadzą każdy przekaz. To nie są media wolne – jak lubią się nazywać – tylko media kupione.
Po drugie: mamy media amerykańsko-żydowskie: TVN, „Gazeta Wyborcza” i ich pochodne. Realizują agendę właścicielską, dla PiS-u są nie do ruszenia, mimo że są jawną obcą agenturą. Tu decyduje CIA i Mosad.
Po trzecie: mamy media niemieckie: Onet, „Fakt” (choć ostatnio przejęte w dużej części przez kapitał amerykańsko-żydowski), kilka innych wydawnictw. To też głos obcej agentury – BND (której podobno w Polsce nie ma – ha, ha!), dla PiS też nie do ruszenia.
Po czwarte: mamy media kościelne, które są w całości kupione i basują władzy. Niestety.
Po piąte: mamy media niezależne będące w polskim posiadaniu, takie jak „Najwyższy CZAS!”. To ostatni wolny głos w Polsce, niestety słaby ekonomicznie, gdyż ograniczony przez państwowy i agenturalny dumping. Teraz PiS postanowił zaatakować tę ostatnią ostoję wolności.
Co się stanie, jeśli się nie bronimy przez tymi zamordystami? Pozostanie kilku wolnych blogerów piszących z potrzeby serca. Nie łudźmy się jednak. Po nich szef MSZ Mariusz Kamiński też przyjdzie, jeśli mu na to pozwolimy.
Dlatego postanowiłem podjąć walkę z tą dokonującą się na naszych oczach putinizacją polskich mediów i wykorzystać wszystkie możliwości prawne, by się nie tylko obronić przed ciągle trwającym atakiem ABW na nasz portal nczas.com, ale także by pokazać mechanizm korumpowania i niszczenia mediów i wskazać winnych takich działań.
Ci ludzie, często ukryci pod maską z pozoru polskich instytucji państwowych, niszczą to, co w Polsce jest najważniejsze, czyli polską wolność – i maskują swoimi działaniami kłamstwa i zniewolenie. Tych ludzi trzeba pokazać i zatrzymać, bo nie ma nikogo niebezpieczniejszego niż wrogowie wolności. A faktem jest niestety, że właśnie wrogowie wolności przejmują władzę w Polsce.
Tomasz Sommer, redaktor naczelny nczas.com i „Najwyższego Czasu!”
♦
I co? I jak na razie NIC. PISowskie służby specjalne nadal blokują NCzas.com
Co zrobicie PISowscy faszyści po Wyborach? Myślicie, że kupicie Konfederację albo RWL (Demokracja Bezpośrednia=Wolna Polska)? Albo, że kupicie sobie jedno i drugie mydląc oczy DB=WP Instytutem Kukiza, a oczy Konfederatów odblokowaniem NCzas.com???
Gruba pomyłka!
Justyno Socha i Sebastianie Pitoniu – wróćcie do Ruchu Wolnych Ludzi! Do Polska Jest Jedna! Do Demokracji Bezpośredniej! Nie istnieje żadna inna droga do Wolnej Polski do Polski dla Wolnych Polaków!
1. Gadowski tv: Czas podnoszenia głów
https://www.youtube.com/watch?v=q98AwQwYcms
2. J. Karwelis: WHO w cieniu Kremla
Domykają się klamry kowidowe. Można zobaczyć jak to szło na początku, a jak teraz. Dziś ciekawy cytat z niezależnej.pl, artykuł doktora Piotra Balcerowskiego o WHO, a właściwie o jej szefie. Ja gościa już namierzyłem na początku pandemii i wyczułem, że rośnie nam zakulisowy macher na poziomie światowym. O praktycznie nieweryfikowalnym zakresie władzy, nie odpowiadający przed nikim. W dodatku jest to szefo wszystkich szefów, któremu właśnie ONZ funduje za zgodą swych członków jednoosobową władzę ogłaszania pandemii oraz uchylania działania rządów w trakcie jej trwania. Popatrzmy na związki tego pana oraz jego drogę kariery, która go wywindowała na to hiperstanowisko.
„Na początku roku oburzenie Polaków wywołała unijna decyzja o wprowadzeniu produktów żywnościowych z owadów. Stałym widokiem na półkach sklepowych ma być m.in. mąka ze świerszcza. Lewicowa utopia wkracza pod strzechy? Owszem, tylko że głównym promotorem tego typu rozwiązań jest Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Ta sama, która powszechny dostęp do aborcji uznaje za kluczowy element opieki zdrowotnej. Mniej będziemy tym zdziwieni, jeśli przyjrzymy się sylwetce szefa WHO.
Z terrorystycznego ugrupowania na ministerialne salony
Dyrektorem Generalnym WHO jest Etiopczyk dr Tedros Adhanom Ghebreyesus. Ten 58-latek jest pierwszym w historii Dyrektorem Generalnym WHO pochodzącym z Afryki i… pierwszym, który nie jest lekarzem medycyny. Dr Ghebreyesus nie ma wykształcenia lekarskiego – jest mikrobiologiem. Ma za to słuszne politycznie korzenie, czyli od młodości jest związany ze skrajną lewicą.
Swoją karierę Ghebreyesus zawdzięcza protekcji prezydenta Etiopii Melesa Zenawiego, założyciela partii politycznej pod nazwą Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia (TPLF), ugrupowania o leninowsko-marksistowskim rodowodzie politycznym, wywodzącego się ze skrajnie lewicowych bojówek działających w Etiopii w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. TPLF to partia, która przez lata rządziła Etiopią. Co ciekawe, USA TPLF uznały za organizację terrorystyczną.
Obecny szef WHO w latach 2012–2016 był ministrem spraw zagranicznych Etiopii. Wsławił się jako jeden z głównych promotorów chińskich inwestycji, które doprowadziły do uzależnienia ekonomicznego Etiopii od Chin. Etiopia zadłużyła się u chińskich instytucji finansowych na ponad 12 miliardów dolarów. Za te pieniądze Chińczycy zbudowali w kraju 50 tys. km dróg oraz linię kolejową do sąsiedniego państwa Dżibuti. Wcześniej przez siedem lat Ghebreyesus piastował tekę ministra zdrowia. Odpowiada za wprowadzenie aborcji na życzenie, ale również za zlekceważenie trzech epidemii cholery, które nawiedziły ten kraj w latach 2006-2011. Minister uznał je za „wodnistą biegunkę”.
Szef WHO z chińskiej łaski
Wokół wyboru dra Ghebreyesusa na Dyrektora Generalnego WHO narosło wiele kontrowersji. I nie były to zarzuty ze strony środowisk i mediów, które można zakwalifikować jako „prawicowe”. Śledztwa dziennikarskie przeprowadzone przez międzynarodowe media, m.in. The Times, Foreign Policy czy The Washington Post, ustaliły, że za kandydaturą Etiopczyka stał chiński lobbing dyplomatyczny. Dyplomaci z Chińskiej Republiki Ludowej mobilizowali dla niego poparcie w krajach Trzeciego Świata, w tym w szczególności – w Afryce. Dr Ghebreyesus otrzymał m.in. poparcie ze strony Unii Afrykańskiej – był jej wspólnym kandydatem na fotel szefa WHO. Unią Afrykańską kierował wówczas Robert Mugabe, późniejszy niedoszły ambasador dobrej woli WHO ds. walki z chorobami niezakaźnymi w Afryce, bo w takiej roli widział go dr Ghebreyesus.
Warto przypomnieć, że przed Etiopczykiem na czele WHO stała chińska lekarka, dr Margaret Chan. Obecnie dr Chan jest jednym z kluczowych doradców chińskiego rządu.
Słabość do Rosji
Jedną z pierwszym decyzji Ghebreyesusa było mianowanie Rosjanki, Terezy Kasajewej, na dyrektora globalnego programu WHO ds. walki z gruźlicą. W tym okresie Rosja miała najgorsze wyniki walki z gruźlicą na świecie. Pomimo wojny na Ukrainie oraz sankcji Zachodu wobec Rosji, Tereza Kasajewa nadal zajmuje wysokie stanowisko w WHO. Pikanterii nominacji Rosjanki na jedno z kluczowych stanowisk dodaje fakt, że wyboru Kasajewej dokonano w ramach przyspieszonej procedury, w miesiąc po spotkaniu Ghebreyesusa z prezydentem i dyktatorem Rosji, Władimirem Putinem podczas zgromadzenia WHO w Moskwie.
Słabość szefa WHO do Rosji jest aż nadto widoczna. W Moskwie mieściło się Europejskie Biuro WHO ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób Niezakaźnych, którego globalną dyrektorką przez lata była Rosjanka, Swietłana Akselrod, pełniąca również funkcję zastępcy Dyrektora Generalnego WHO. Dopiero 15 maja 2023 r., czyli ponad rok po rosyjskiej agresji na Ukrainę, WHO zadecydowała o przeniesieniu biura z Moskwy do Kopenhagi. A raczej – zostało zmuszone do tej decyzji, na wniosek państw członkowskich WHO. Dyrektor Generalny WHO wojnę Rosji przeciwko Ukrainie na swoim Twitterze określał mianem „międzynarodowego kryzysu humanitarnego”. Unikał terminu „wojna” i nigdy nie potępił rosyjskich zbrodni wobec Ukraińców. Według niego kluczowym problemem po rosyjskiej agresji na Ukrainę była utrata dostępu do podstawowych usług zdrowotnych przez obywateli Ukrainy, w tym m.in. dostępu do środków antykoncepcyjnych dla ukraińskich kobiet.
Krwawy dyktator nie przeszkadza
więcej: https://dziennikzarazy.pl/11-07-who-w-cieniu-kremla/