prof. Andrzej Frydrychowski: izby lekarskie to organizacje przestępcze
1. PL1tv: prof. Andrzej Frydrychowski: izby lekarskie to organizacje przestępcze
https://pl1.tv/title/prof-andrzej-frydrychowski-izby-to-organizacja-przestepcza/
2. J. Karwelis – Wytyczają nowe drogi starym narracjom
Wersja audio
Oglądałem sobie wczoraj jakiś stand up na Youtubie i nagle kadr przewinął się po publiczności. Wszyscy w przezroczystych przyłbicach. Nagle w głowie mi się otworzyło – aha, to pewnie jakiś 2020-2021 rok. Po pierwsze instynktownie od razu zlokalizowałem czasowo zdarzenie. Widać to będzie tak, to już zostanie w naszym odbiorze, że maseczki były dosłownym znakiem czasu, zwłaszcza po tym, jak pan Pinkas kiedyś stwierdził, że nie mają żadnych efektów pandemicznych, tylko psychologiczne. A więc widać z tych archiwów, że mamy już na wieki oznaczoną epokę.
No właśnie – przyłbice. Myślę, że teraz to trudno znaleźć kogoś, kto utrzymywałby, że to miało sens, nawet na logikę. Były powszechnym zamiennikiem masek, choć z punktu widzenia ograniczenia transmisji wirusa to przecież absurd. Zorientowałem się – nawet sam w takiej wystąpiłem w TVP, bo to był warunek wejścia do studia, a miałem sprawę – czemu to w telewizji były przezroczyste przyłbice. Chodziło o to, żeby w przypadku mówiących jednak można było zrozumieć o co chodzi, zaś w przypadku np. takich widzów stand upu, by widzieć emocje, znaczy, że się śmieją, czyli spektakl dobry. Czyli taki kompromis pomiędzy Pinaksowymi „znakami pandemicznymi” a realiami emocjonalnymi mediów.
Ale naszła mnie refleksja, nad którą kombinowałem już wcześniej. Jak te kuriozalne czasy i nasze zachowania ocenią przyszłe pokolenia i my sami? To rozróżnienie jest ważne. Po pierwsze, jak my, którzyśmy się dali zapędzić w ten bezsensowny kierat, będziemy się na siebie patrzeć, „siebie z tamtych lat”? Czy będziemy się patrzyli na samych siebie jako na zniewolonych, przymuszonych, czy kompromisowych, a nawet konformistycznych? Czy odwrotnie – będziemy kiwali głowami: tak, takie były czasy, ratowaliśmy się, czyli czy będziemy wypierać to, żeśmy się dali? Nietrudno założyć, że te dwie grupy dzielą się dziś wedle podziałów szczepiennych. A więc dla tej pierwszej grupy te „znaki pandemii”, czyli DDM (dystans, dezynfekcja, maseczki) to był jakiś akt kompromisu z rzeczywistością, ale w przypadku kiedy doszło do decyzji szczepiennych, była to nieprzekraczalna granica, mimo, że jej przekroczenie wymuszała wymuszana dobrowolność.
Druga grupa, która takie kadry z niedawnej przeszłości ogląda jako zapis czasów koniecznych to moim zdaniem ludzie, którzy pojechali dalej i z maseczek przesiedli się na wyobrażone tarcze szczepionkowe. Co teraz o tym myślą? No, wydaje mi się, że mamy tu do czynienia ze sporym przełomem. Większość zaszczepionych odpadła bowiem po drodze. To znaczy zawierzyli, a potem zwątpili. Na temat tego, dlaczego tak się stało trwają jednostronne boje. Jednostronne, bo tylko ci, co to tłumaczą na jeden sposób mają dostęp do oficjalnej narracji w oficjalnych mediach. Ci uważają, że to smutny sukces szurów nieszczepiennych, zaś ci oskarżeni, że to efekt samoblamażu sanitarystów, którzy tak nakręcili, że najwierniejsi kowidianie spadli do poziomu góra 10% (na tyle oceniam zaktualizowanych boosterem szczepionkowców).
Drugim oceniającym będą powoli ci, co tego świadomie nie przeżywali. Przyszłe pokolenia. Jak oni się będą patrzyli na kadry dziadków w przyłbicach? Pary małżeńskie w maseczkach na spacerze w lesie, baseny przedzielone pleksi czy pływaków w maseczkach. Czy dla nich będzie to wybryk czasów, czy odwrotnie – będą żyli w jeszcze bardziej zniewolonej rzeczywistości? Tak zniewolonej, że nasze maseczkowe czasy będą dla nich tylko skromnym etapem na drodze do nowego świata, ba – wspominane jako „stare dobre czasy”.
Dlaczego o tym pisze dzisiaj? Nadchodzi bowiem okres podsumowań, ważny, bo zamykane są oficjalnie stare narracje, analizuje się posunięcia władz i jej efekty. I robi się to na przyszłość, po to, by te podsumowania zostały już na stałe. A więc istotne jest to, by ten ważny moment nie został przegapiony. Bo później zostanie on na stałe w świadomości większości jako obiektywna ocena czasów minionych, propozycja bajeczki dla większości, która nie tylko usprawiedliwi decyzje władz, ale i konformizm konformistycznej frakcji pandemicznej kolaboracji. Będzie to więc towar poszukiwany. I jak to już pójdzie w świat, to będzie to ciężko odkręcić.
Ja się zamierzyłem by pośledzić ten proces domykania pandemii. Domykania w intencji, by już do tych decyzji i jej rezultatów ludzie i historia nie wracali. A pojawiają się już takie jaskółki. Każdą taką będę chciał z Państwem złapać do klatki, zanim pofrunie. Aby ją sobie obejrzeć, wyrwać parę przegniłych piórek i wypuścić z powrotem. I zobaczyć czy po takim zabiegu… w ogóle pofrunie. Ja wiem, że wielu na nie czeka, ale poszukiwanie prawdy każe – bez względu na jej demokratyczną popularność – oddać jej hołd.
Domykają sprawy. Sprzedajni medycy sądzą swoich niesprzedajnych kolegów. Tak, by reszta zobaczyła co się dzieje, kiedy Hipokrates zadziera z Big Farmą. Zobaczyła i sobie zapamiętała. Raporty, które już się przyznają do 250.000 ponadnormatywnych zgonów są cynicznie tłumaczone na wszelkie sposoby, byleby nie wspomnieć o decyzjach władz, które je spowodowały, ze szczególnym uwzględnieniem ciszy nad szczepiennym skandalem. Pojawiają się inne raporty tłumaczące wprost, już nie tyle konieczność decyzji władz, ale zgubne efekty ich zbytniego… umiarkowania.
Będziemy mieli teraz wysyp takich fałszywych świadectw, ocen i podsumowań. Dlatego trzeba śledzić i urealniać ten proces. Skoro winni zamykają tę trumnę, to nie może być nad nią cicho. Bo tylko dlatego ogół będzie miał w ogóle szansę zobaczyć, że to trumna. A co z tym zrobi, to już jego sprawa. Nie można go tylko zostawić w sytuacji, w której może się później tłumaczyć, że nie miał wyboru, bo nie miał alternatywy. Tyle jestem mu winien. Tyle jestem też winien własnemu sumieniu.
Odgłosy wojny zagłuszają ten proces, zabijania gwoździami kłamstwa tej trumny. Zaraz zakopie się ją w dole wyparcia, przysypie ziemią kłamstw, przyklepie łopatami mediów. I wtedy będziemy mieli grób, pomnik z lastryko zapomnienia, na którym można już wyryć dowolne przesłanie dla przyszłych pokoleń, które i tak nie będą się zapuszczały w tę część cmentarza minionego świata.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
https://dziennikzarazy.pl/7-02-wytyczaja-nowe-drogi-starym-narracjom/
3. Andromeda: Igor Girkin polemizuje z rosyjskim dziennikarzem Muchinem na temat patriotyzmu. Debata piwniczna
https://www.youtube.com/watch?v=za9JCGH1LjI
4. WM: Pozwali UE ws. tajnych wiadomości Pfizera i Von der Leyen
Wiadomości z telefonu komórkowego mogą rzucić światło na transakcje dotyczące zakupu wartych miliardy euro surowic przeciwko COVID-19.
Gazeta „New York Times” zmierzy się z unijnymi prawnikami w sądzie najwyższym, argumentując, że Komisja Europejska ma prawny obowiązek publikowania wiadomości, które mogą zawierać informacje o transakcjach zakupu dawek wartych miliardy euro. Sprawa została złożona 25 stycznia i opublikowana w poniedziałek w rejestrze publicznym Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, ale żadne szczegóły nie są jeszcze dostępne online.
Sprawa ta jest następstwem dochodzenia przeprowadzonego w styczniu 2022 roku przez Europejską Rzecznik Praw Obywatelskich Emily O’Reilly, która stwierdziła „niewłaściwe postępowanie” podczas podejmowanych przez Komisję prób wstępnego odzyskania wiadomości tekstowych, w następstwie wniosku o dostęp publiczny złożonego przez dziennikarza netzpolitik.org Alexandra Fantę. W wyniku dochodzenia Rzecznika Praw Obywatelskich stwierdzono, że Komisja nie zwróciła się jednoznacznie do personalnego biura prezydenta o przeszukanie wiadomości tekstowych.
W odpowiedzi Věra Jourová, komisarz UE ds. wartości i przejrzystości, stwierdziła, że wiadomości tekstowe prawdopodobnie zostały usunięte ze względu na ich „efemeryczny i krótkotrwały charakter”.
Na podstawie: Politico.eu
Źródło: BabylonianEmpire.wordpress.com
https://wolnemedia.net/new-york-times-pozywa-ue-ws-utajnionych-wiadomosci-pfizera-i-von-der-leyen/