1. Jerzy Zięba: Debata po debacie; 2. Phil Konieczny: Koniec wolności Polaków rząd chce zabrać Ci wszystko!; 3. Wolski o Wojnie: Mobilizacja w Rosji. Czy jest czego się bać? +KP: Rosjanie w ODWROCIE! Gen. Skrzypczak + Sasza: Mobilizacja. Rozmawiam ze znajomymi z Rosji; 4. wPolityce: Marek Budzisz – Geostrategiczna sytuacja w Europie już się zmieniła. Środek ciężkości przesunął się znacznie na Wschód

Mobilizacja w Rosji. Czy jest czego się bać? Nie!

1. Jerzy Zięba: Debata po debacie

https://www.facebook.com/ukryteterapie/videos/803177921102851

2. Phil Konieczny: Koniec wolności Polaków rząd chce zabrać Ci wszystko!

https://www.youtube.com/watch?v=lr2wMOi01NE

3. Wolski o Wojnie: Mobilizacja w Rosji. Czy jest czego się bać? Nie!

https://www.youtube.com/watch?v=a2EtsDKpz7Q

KP: Rosjanie w ODWROCIE! Gen. Skrzypczak

https://www.youtube.com/watch?v=pWibmz-_wRg

Sasza: Mobilizacja. Rozmawiam ze znajomymi z Rosji

https://www.youtube.com/watch?v=QGPVK1NaDXY

https://www.youtube.com/watch?v=QGPVK1NaDXY

4. wPolityce: Marek Budzisz – Geostrategiczna sytuacja w Europie już się zmieniła. Środek ciężkości przesunął się znacznie na Wschód

Amerykańskie rozczarowanie niemiecką opieszałością

W zeszłym roku, właśnie z tego powodu ekipa Bidena, lansowała tezę iż Niemcy są głównymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych w Europie, przede wszystkim z tego względu, że mając największą gospodarkę mogłyby od razu wziąć znaczną część tych ciężarów na własne ramiona. W takim duchu przyjęto deklaracje kanclerza Scholza, który zapowiedział politykę Zeitenwende i chodziło nie tylko o podniesienie niemieckiego budżetu wojskowego ale również przeznaczenie 100 mld euro na modernizacje sprzętową. Tylko, że od tych zapowiedzi niemieckiego kanclerza minęło już sporo czasu i w Ameryce można zauważyć narastające rozczarowanie niemiecką opieszałością, niechęcią do zmian dotychczasowej, ostrożnej linii, i niezdecydowaniem. Michta, który pracuje w Bawarii i z bliska obserwuje tamtejsze debaty. Jego wystąpienie trzeba, jak sądzę, traktować zarówno w kategoriach opisu sytuacji jak i również formy presji na władze w Berlinie. Pisze on, że „dozbrojenie państw flankowych NATO i ich niezłomne zaangażowanie we współpracę ze Stanami Zjednoczonymi stwarza warunki, które z każdym mijającym rokiem zmniejszą relatywne obciążenie Stanów Zjednoczonych obroną Europy, co pozwoli nam wzmocnić naszą projekcję siły w Azji po to aby powstrzymać Chiny. W rzeczywistości zdecydowany opór Ukrainy wobec Rosji likwiduje pułapkę strategiczną wojny na dwa fronty – jednej w Europie, drugiej na Indo-Pacyfiku – którą Rosja i Chiny od dawna miały nadzieję zastawić na Stany Zjednoczone.” Michta jest też zdania, iż jakiekolwiek zamrożenie wojny na Ukrainie nie jest rozwiązaniem, z perspektywy Stanów Zjednoczonych, tej potencjalnej pułapki strategicznej jaką może stać się wojna na dwóch frontach – jednym w Azji, drugim w Europie Środkowej. A zatem, argumentuje, jeśli rzeczywiście Ameryka ma się przygotowywać do ewentualnego konfliktu w Azji, to musi wojnę w Europie wygrać, bo Putin i jego następcy, nie zrezygnują z prób zdominowania Ukrainy i doprowadzenia do zmian w układzie sił. Z tego wypływa oczywisty wniosek, choć Michta go nie formułuje, iż biorąc pod uwagę dążenie do utrzymania amerykańskiej globalnej hegemonii nie można zamrażać wojny na Ukrainie, a zatem każdy kto lansuje odmienną linię w gruncie rzeczy długofalowo działa na szkodę interesów strategicznych Stanów Zjednoczonych.

Sytuacja geopolityczna Europy

Sytuacji geostrategicznej w jakiej znalazła się Europa artykuł opublikowany w politico.eu poświęcił John R. Deni, profesor studiów strategicznych w US War College. Jego zdaniem ostatnia decyzja Wladimira Putina o częściowej mobilizacji odczytana winna zostać w kategoriach posunięcia zdecydowanie eskalacyjnego. Nawet jeśliby przyjąć, że zamysłem Moskali jest wysłanie na ukraiński front tylko 300 tys. pospiesznie zmobilizowanych i słabo wyszkolonych rekrutów, to i tak oczywistym jest, w opinii amerykańskiego profesora strategii, że chcąc zrównoważyć wzrastającą presję Rosji Ukraina musi otrzymać od zachodnich sojuszników większą, zarówno jeśli chodzi o parametry liczebne, jak i lepszą technicznie, pomoc wojskową. I tu pojawia się problem, którym Deni zajmuje się w dalszej części artykułu, Niemiec i Francji, państw, które nie angażują się w wojskowe wsparcie Kijowa. Tego rodzaju sytuacja skłania zaś do postawienia fundamentalnego pytania, a mianowicie, czy Paryż i Berlin, są nadal w stanie odgrywać rolę „europejskiego silnika” w kwestiach bezpieczeństwa? „Francusko-niemiecki silnik napędza Unię Europejską od ponad 70 lat. – argumentuje John R. Deni – Dziś jednak ten silnik stanął i to w obliczu największego wyzwania stojącego przed europejskim bezpieczeństwem od zakończenia II wojny światowej. Najpotężniejsza gospodarka kontynentu i najpotężniejsza armia nie stają na wysokości zadania w tej ważnej chwili. I, niestety, szanse, że zmienią kurs w czasie niezbędnym, by pomóc Kijowowi osiągnąć swoje cele, są niewielkie.” W gruncie rzeczy w podobnym duchu wypowiadał się niedawno premier Morawiecki, zastanawiając się czy Niemcy, ale przecież też i Francja, bo Paryż wspiera Ukrainę w jeszcze mniejszym stopniu niż Berlin, są nadal wiarygodnym sojusznikiem. Zbliżone tony brzmiały również w niedawnym wywiadzie prezydenta Zełenskiego dla dziennika Bild, kiedy mówił on, zwracając się do Niemców, że jeśli nie chcenie to nie przysyłajcie nam swoich czołgów, poradzimy sobie bez nich. W opinii Johna Deni, obecna polityka Berlina i Paryża jest tym bardziej zastanawiająca, że na początku inwazji kręgi rządzące w obydwu stolicach prawidłowo odczytały sytuację. Scholz mówił o tym, że „Putin zniszczył europejski system bezpieczeństwa” a Macron apelował aby Zachód „nie okazał słabości” w swej militarnej, ekonomicznej i politycznej odpowiedzi na rosyjską agresję. Jeśli zatem diagnoza sytuacji, dokonana w Paryżu i w Berlinie już kilka miesięcy temu, była prawidłowa, to co spowodowało niezdecydowanie, opieszałość i uciekanie od większego zaangażowania obydwu stolic? Przyczyny, w opinii Johna R. Deni są odmienne. Jeśli chodzi o Berlin, to w jego opinii, głównym powodem jest konserwatyzm, niechęć do rewizji wieloletniego kursu, który w minionych latach się sprawdzał, pewna ociężałość niemieckiej machiny politycznej, siła ugruntowanych przekonań. Niemcy potrzebują po prostu więcej czasu, ale być może w dłuższej perspektywie, wybiorą słuszną opcję. Z zupełnie inną sytuacją mamy do czynienia w przypadku Francji. Zacytujmy w całości stosowny fragment. Pisze on, że „Rezydualne iluzje francuskiej wielkości (grandeur) leżą u podstaw wysiłków Macrona, aby wytyczyć i trzymać się linii między Zachodem a Rosją. Na dużej części kontynentu wiodąca rola Francji w dążeniu do europejskiej „strategicznej autonomii” w ostatnich latach była postrzegana jako słabo zawoalowana próba reanimacji francuskiej wielkości i promowania interesów własnego kraju. Jednak próbując pozycjonować Francję jako praktycznie myślącego, neutralnego arbitra między Ukrainą a Rosją, Macron podkopał reputację Paryża jako obrońcy zachodnich wartości i interesów.” To co napisał amerykański profesor strategii jest bardzo poważnym oskarżeniem Paryża. Jeśli bowiem linia polityczna Macrona oznacza chęć zachowania równego dystansu między Rosją a blokiem państw wspierających w obecnej wojnie Ukrainę, to o jakim sojuszu z Francją jest mowa? Arbiter sytuuje się gdzieś pomiędzy, musi być bezstronnym, ma tez zupełnie odmienne od zaangażowanych stron, własne spojrzenie na sytuację i tym bardziej własne interesy. Zwróćmy też uwagę, że Deni opisując politykę Francji podkreśla, iż już mamy do czynienia z „podkopaniem reputacji” Paryża. A zatem spadek politycznego znaczenia Macrona w Europie, jest już faktem, który trudno będzie odwrócić. Może dlatego niemal bez echa przebiegła niedawna prezydencja Francji w UE.

Ostatnie decyzje Putina

Ostatnie decyzje Putina oznaczają, w opinii Johan R. Denii, że wojna Ukrainy z Rosją przeciągnie się. Jest też oczywistym, iż Kijów aby wytrwać w oporze będzie potrzebował większych dostaw. Amerykański ekspert pisze, że do tej pory Stany Zjednoczone, Polska, Wielka Brytania i inni sojusznicy dostarczali gros pomocy wojskowej, nie tylko w postaci sprzętu, ale również szkoląc ukraińskich żołnierzy, doradzając dowódcom i udostępniając dane wywiadowcze. Mamy zatem do czynienia z aktywnymi sojusznikami Kijowa. A co z państwami tworzącymi europejski „silnik”? John R. Deni konkluduje swoje wystąpienia zdaniem w którym pisze, że „w odpowiedzi na mobilizację Putina, zarówno Francja, jak i Niemcy również mają na to szansę (aby dołączyć do wspierających Kijów – MB) – ale czy i kiedy wykorzystają swój potencjał, dopiero się okaże.” Kwestia ta pozostawiona jest zatem bez odpowiedzi, ale już samo przeciwstawienie, a to przecież czyni John R. Deni, państw wspierających Kijów niezdecydowanym Francji i Niemcom jest wymowne. Mogą one „dołączyć” do działającej koalicji. Tylko, że to oznacza, iż nie Berlin i z pewnością nie Paryż, będą wyznaczały kierunki, skalę i zasady współdziałania. Formuła dołączenia oznacza właśnie to o czym napisał Andrew Michta, iż zmieniła się geostrategiczna sytuacja na kontynencie europejskim. Do tej pory dominujące państwa – Niemcy i Francja, mogą jeszcze swe spóźnienie starać się nadrobić, jednak już ich aspiracje aby stanąć na czele nie spotkają się z uznaniem innych a straty polityczne będą niemałe. Zresztą im dłużej będą zwlekać, tym ich koszty wzrosną. Na tym również polega dynamika sytuacji politycznej w obozie państw Zachodu.

źródło: https://wpolityce.pl/swiat/615803-geostrategiczna-sytuacja-w-europie-juz-sie-zmienila

Podziel się!