1. NTV: Forum Pozasystemowych Komitetów Wyborczych – 13.X.2023; 2. Rafał Kopko Orlicki: O demokracji inaczej (całość z cz.4); 3. Wrocławski PJJ w studio NTV- tuż przed ciszą wyborczą

O demokracji inaczej – Demokracja Bezpośrednia, czyli demokracja prawdziwa

Za PÓŹNO I BEZ SENSU!!!! Cóż za żałosne, mocno spóźnione i marginalne, nic nie wnoszące do sprawy spotkanie Antysystemowych Niedobitków Demokracji Bezpośredniej w Krakowie!!! Właśnie dzisiaj – 15 X 2023 zwyciężył w Polsce faszyzm i MATRIX! PJJ 1,2%?

PIS

To wyniki exit poll – więcej niż niepewne! Zmiany wyników mogą być bardzo duże. Nie bez powodu PIS znalazł się na tej grafice „pod kreską”

Jaki będzie prawdziwy wynik wyborów wciąż nie wiemy i długo nie będziemy jeszcze wiedzieć. Jedno jest pewne, jeżeli wynik tzw Trzeciej Drogi i wyniki Referendum się potwierdzą – 15 X 2023 roku to dzień pożegnania Polaków z jakąkolwiek demokracją na długie lata. Polacy wybrali też po raz kolejny rządy Post-Komuny i przy okazji przymusową alokację migrantów. PIS swoim bezprawiem covidowym, banksterską służalczością, medialną toporną propagandą i wszelkimi innymi bezprawnymi manipulacjami tak zdewastował Polskę, że trudno to będzie pozbierać do kupy. Wiara Polaków w to że lekarstwem na to ZŁO jest PO/KO 2050 +Lewica, czyli JESZCZE WIĘKSZE ZŁO TO SKRAJNA NAIWNOŚĆ, za którą wszystkim nam przyjdzie zapłacić wysoką cenę.

Rozbicie Demokracji Bezpośredniej w tych wyborach i jej totalna klęska (1,2% albo nawet i 4,9%!) spowoduje ZACEMENTOWANIE UKŁADU OKRĄGŁEGO STOŁU na co najmniej 4 lata. Młodzi Polacy odrzucili w wyborach religijność i Kościół Katolicki, który w czasach ciężkiej próby lat 2020-2023 kompletnie zawiódł jako autorytet moralny – to jest oczywiste.

Jeżeli potwierdzi się zaś, iż 13% Polaków zagłosowało na Trzecią Drogę czyli Post-Ubecką wydmuszkę stworzoną przez TVN, znaczyć to będzie, że polska młodzież żyje w matrixie zupełnie zmanipulowana  przez banksterskie media i woli rządy Berlina oraz Brukseli w Polsce oraz dominację banksterki światowej niż cokolwiek innego.

Tak czy owak 30% głosów oddanych na ewidentnych faszystów, oszustów, złodziei, manipulatorów i kłamców z PO/KO to całkowita klęska ROZUMU. Szansa na oczyszczenie Polskiej Polityki z brudu jest w tej chwili ZEROWA, a takie Szaleństwo w Sercu Świata jakie dzisiaj obserwujemy bardzo źle rokuje dla przyszłości Matki Ziemi. Co lepsze doprowadził do tego swoją polityką przez 8 lat dewastując Media, Prawo i Sprawiedliwość nie kto inny jak sam PIS.

Głosowało 3/4 uprawnionych Polaków więc wynik wyborów jest wiarygodny i reprezentatywny po raz pierwszy od 1989 roku. Ciekawe jaki będzie ruch USA, które właśnie utraciło sojusznika w Europie Wschodniej. „NOWA SANACJA” CZYLI ręczne sterowanie kondominium i OTWARTY FASZYZM??? A może Marchewka zamiast Kija?!

Pierwsze głosy już przeliczone! SPRAWDŹ, jak wyglądają szczątkowe wyniki wyborów.
Do PKW spływają wyniki z komisji obwodowych. Dane z 6,89 proc. obwodów: PiS z dużą przewagą na KO

W tych ostatnich wynikach z 6,89% obwodów PJJ (1,73%) dogonił praktycznie już Bezpartyjnych Samorządowców (1,75%). Pmiętajmy że w tej chwili spływają wyniki głównie z wielkich miast: Warszawa, Kraków, Poznań itd…

 

 

1. NTV: Forum Pozasystemowych Komitetów Wyborczych 13. X .2023 Kraków

https://www.facebook.com/ntvniezaleznatelewizja/videos/620881433455396

2. Rafał Kopko – Orlicki: O demokracji inaczej – Demokracja Bezpośrednia, czyli demokracja prawdziwa (całość z cz. 4)

 1. Skąd pochodzi słowo demokracja i co oznaczało pierwotnie?

Oficjalnie, to słowo pochodzi z języka greckiego i zapisywane jest współcześnie przez Greków jako ; δημοκρατία a wymawiane jako: dimokratija.

Termin DEMOKRACJA, oznacza dosłownie: władza ludu (z greckiego demos – lud, kratos – władza). Precyzyjnie, oznacza ten termin „ludowładztwo” lub „państwo ludu”, czyli dimokratija. Jednak w takim sensie, że demos – to lud rdzenny nie zaś cały, a kratija/kratos to państwo. Prawidłowo, dimokratija to państwo należące do do rdzennej części ludu, czyli obecnie narodu autochtonicznego. A więc demokracja, to państwo narodu. Grecy nie uznawali za naród  swego całego ludu, w tym niewolników i chłopów, ludzi bez ziemi. Lud w sensie ogółu mieszkańców, to anfropi. Dzisiaj, gdy pod wpływem rządzących Światem korporacji, narody miesza się przymusowo ze sobą, przemieszcza lub eksterminuje, celem ich wynarodowienia aby podzielonymi, rozbitymi, wykorzenionymi ze swojej dawnej historii, łatwiej było zarządzać w ramach globalnie budowanego NWO, nie jest to wyjaśnienie przytaczane z powodu politycznej poprawności.

Co ciekawe, ród jest słowem wymawianym przez Greków jako; rodio/lub/rodwio. To normalne, bo język grecki czyli helleński, funkcjonował tysiące lat obok presłowiańskich plemion scytyjskich, w tym Macedończyków, czerpiąc od nich szereg terminów. W językach słowiańskich, ród, to termin pochodzący wprost od ; rodzenia < ro – dzień, gdzie morfem RO oznacza jak w słowach; ro-śnie, ro-ślina, ro-zwarcie, siłę/moc ukryte w morfemie R zaś otwarcie, wyjście, w O, jak w slowach-owoc, owal, okrąg. Mamy połączenie obu morfemów wyraźnie ujęte w słowach; ROdzina, a ta od ROdzenia – tworzenia potomstwa rodu, przez Moc/R i Otwarcie na świat/O skąd RO. Dodatek rdzenia DZIAĆ pochodnego od dśień/skąd późniejszy dzień/deń, dał wyraz RODZIĆ. Tj. Moc – Otwarta – ku Dzi-ć czyli światłu, to rodzenie, ro-dziać/ro-czynić. Od RODZENIA mamy termin rodzice. Greckie plemiona na obszarze Europy aż po Kretę, w tym staroeuropejskie ludy nie greckie jak i wywodzące się przypuszczalnie od Słowian (jak Pelazgowie), podbili Achajowie a prawidłowo Lachajowie, plemiona scytyjsko-słowiańskie pochodzące znad Dunaju i Donu, ok 2000 lat pne. Z kolebki Słowian, kultury vincza która przerodziła się w kulturę lendzielską. Jak podaje grecki pisarz i historyk Herodot, to one ujednoliciły mowę grecką i pismo, a poprzez ten wyczyn, stworzyły jednolite państwo helleńskie. Jednak, składające się z wielu suwerennych państewek pomniejszych, podporządkowujących się wspólnemu władcy przynajmniej w czasie wojny. To był model wzorowany na państwie scytyjskim, wielkiej Sarmacji i Scytii, na zwyczajach prasłowiańskich plemion i ich wspólnot rodowych.

Z Wiki:

Achajowie (stgr. Ἀχαιοί Achaioí) – ogólne określenie Greków walczących pod Troją, (ORLICKI: Prawidłowo nazywać się ich powinno Lachajowie, jako jedno z plemion scytyjskich znad obszaru Dunaj – Don), używane przez Homera (rzadziej stosowane: Argiwi/Argiwowie i Danajowie) w jego eposach Iliada i Odyseja[1][2].

Według tradycyjnych poglądów historyków było to pierwsze plemię greckie, które przybyło na obszary kontynentalnej Grecji około 2000 lat p.n.e., podbijając Tesalię i miejscowych Pelazgów, jednak teza ta została odrzucona wraz z teorią o trzech inwazjach ludów greckich (achajskiej, jońskiej, doryckiej)[3]. Obecnie uważa się, że do formowania się „Greków”, ich kultury, religii, języka doszło już na obszarze Grecji, gdzie pod koniec III tysiąclecia p.n.e. lub w ciągu II tysiąclecia p.n.e. stopniowo, w następstwie wielu migracji, przybywały ludy mówiące językami indoeuropejskimi i mieszały się z miejscową ludnością[3]. Achajowie utożsamiani są z przedstawicielami cywilizacji mykeńskiej, której najważniejszym ośrodkiem były Mykeny, położone w Argolidzie na Peloponezie[4]. Ok. 1450 r. p.n.e. Achajowie podbili Kretę, którą niepodzielnie władali z pałacu w Knossos[5][6].

(ORLICKI: warto zwrócić uwagę na starsze od mykeńskich budowle kamienne, jednak zgodne z architekturą mykeńską, odkryte na Górze Zyndrama w Polsce.  Według badań haplogrup genetycznych, mykeńczycy posiadali pochodzenie toższame z przeważającą w Polsce haplogrupą R1a. Natomiast dalej wysunięta Kreta, do dzisiaj zachowała dialekt słowiański w jednym z jej obszarów. Podobnie, warte uwagi są teorie, że plemiona lechickie oznaczające dawniej równych sobie wojowników od słowa Lach/Lah (z miękka głoską h oznaczana przez ch), skąd termin sz-lach-ta, przywędrowały znad Dunaju i Donu do krewnych Łużyczan jak i na południe, na Bałkany). L-Achajowie stosowali ciałopalenie, niezwykle szanowali równość w swej armii, niewątpliwie wnieśli do mowy ludów z obszaru Hellady, wiele terminów słowiańskich, jak wspomniany termin „ród”, czy „o-pole/polis”, czy „wiec/laihko”, „rycie/skawo” od naszego sklawo/sławo/słowo. Słowo wyryte w glinie, zapisane jako prawo, co wyjaśnia dobrze etymologię terminu; Słowianie/Sklaweni/Slaweni/Slave, do mający wspólny obyczaj jako prawo zapisane, nie zaś mający mowę jaką miał każdy lud. I inne słowa, głównie o znaczeniu bytowym, organizacyjnym, wojskowym, administracyjnym. Grecy nie zdają sobie zbytnio sprawy, z tego, jak wiele ich łączy historycznie i kulturowo w tym mową, ze Słowianami.  Jednak  ich przewodnicy na Krecie, informuja, że na tej wyspie żyją resztki mieszkańców mówiących jeszcze w dialekcie grecko – słowiańskim pochodzącym z czasów achajskich.)

Chociaż uważa się, że nie ma jednoznacznego wyjaśnienia etymologii terminu „demokracja”, przyjęto używanie go dla określania ustrojów z elementami powszechnego/oddolnego wyłaniania  władzy lub stanowienia prawa, z większym lub mniejszym udziałem ogółu obywateli.

Posiadam nieco odmienne zdanie, na wyjaśnienie pochodzenia pojęcia „demokracja”, niż zwykle przedstawiane w encyklopediach. Tym bardziej, że wszelkie współczesne tłumaczenie dla terminu LUD jest zupełnie inne, jak wspomniane anfropi i też wywodzi się ze starożytności. Dlaczegóż by więc Grecy nie zachowali tej dawnej formy? Podobnie termin władza, ma inne tłumaczenie niż kratos, bo eksosija, władanie to katochi, rządzenie to kanonas, rządy to kiwernisis. Kratos, jest raczej bliższe tworzeniu z łaciny, czyli kreatio, w j.polskim to kreacja.

Demokracja, pochodzi od liczby mnogiej dla słowa „ludowy”, gdy lud to liczba pojedyncza. Dlatego, ludowy to dwimofilis, gdzie niemal zanika bardzo miękka D przechodząc w drugą głoskę W jakby nie zapisane Dimofilis ale dWimofilis. To oddaje tą liczbę mnogą, w liczebniku starosłowiańskim „dwi > dwie/dwa”. W j.greckim, dwa lub dwie to dwijo/δύο, co też jest bardzo podobne. Taka liczba mnoga, w terminie Dimokratija, mogła pierwotnie brzmieć jako dwimokratija, czyli rządy wspólne, bo mnogie.

Moim zdaniem, wpierw, bo już w starożytności, na obszarze Hellady, istniał termin „dwemonas”   oznaczający nie jak dzisiaj demona, tylko  przypuszczalnie jako termin odscytyjski a więc i presłowiański, złożony z rdzeni dej/daj – mon/man/mans/manż/mąż/mężczyzna; rozdzielającego, dającego męża. Jakiś społeczny podział władzy. Od niego wywodzi się współczesny termin grecki demonas i zachodni Dajmon, oznaczający Demona, duchową, potężną istotę o boskich cechach. Bliskim tej postaci, jest Lucyfer, jutrzenka, przynoszący jakiś rodzaj światła, wiedzę, ofiarujący coś ludziom.

Rdzeń „mons/mans”, przeszedł do łaciny, oznaczając jak mansa, człowieka, dawniej tylko mężczyznę, istotę myślącą, umysł.

Pierwotnie, termin dajmon nie miał więc negatywnego znaczenia, tylko określał człowieka mądrego. Mógł też oznaczać ofiarowanie myślenia, intelektu, rozumu, władzy.

Grecy, skrócili ten termin do „demos” i rozbudowali o słowo „kratos/kratios” czyli „kreowanie, stwarzanie” od Rzymian, przejmujących i zniekształcających szereg ich terminów, mających wielkie wpływy językowe na obszarze Hellady ale i Italii, bo były tam niegdyś kolonie greckie. Później, i ten wyraz skrócili do formy „krateo”. Oba wyrazy połączyli, uzyskując „demokratia”. A wówczas, znaczenie tego terminu, nabrało sensu szerszego: „daje/pomaga budować”. W ten sposób, narodziło się pojęcie, odnoszone od systemu/ustroju władzy, który zmusza całe glosujące społeczeństwo lub rządzących, do myślenia. Takim ustrojem, jest właśnie demokracja!

Zauważmy, jak ta jednostka/istota dająca mądrość, zdolność myślenia, czyli Dajmon/Demon, bliska jest nazewniczo/brzmieniowo, terminowi Deus/D-zeus. Nie zdziwił bym się więc wcale, gdyby był to jakiś scytyjski Bóg rozumu. Podobnie, mon/man/mons/mans/mąż, to przecież dawniej człowiek w wielu językach,  myślący, kiedyś wyłącznie mężczyzna. To splot morfemów słowotwórczych presłowiańskich, od; ma – an/on, oznaczających męża posiadającego, dzieci lub kobietę, w wieku dorosłym. Od niego mamy ona/ana, czyli kobieta.

Termin „demokratia”, został w Helladzie zastosowany w państwie – mieście Ateny, oraz wielu innych państwach greckich. Jednak pierwotnie, wcale nie dla nazwania ustroju sprawowanego przez cały lud, tylko władzy nielicznych. Uważających się za najmądrzejszych a zarazem szlachetnych, wyjątkowych. To oni, spośród ok. 400 000 mieszkańców Aten, mianowali siebie obywatelami – dawny synonim narodu, stanowiąc zdecydowaną mniejszość, bo ledwie 30 – 60 000. Z prawa współrządzenia, wykluczyli;

  • mieszkańców nie biorących udziału w kampaniach wojennych,
  • kobiety,
  • niewolników,
  • chłopców poniżej 18 lat,
  • cudzoziemców,
  • nie mieszkający stale w ateńskim państwie,
  • a później mieszkańców bez praw własności do ziemi.

Ci wybrańcy, stworzyli ponadto Aeropag, czyli Najwyższą Radę, centralny organ władzy, złożoną z ledwie 501 wysoko urodzonych,  którzy autorytarnie rozstrzygali o sprawach sądowniczych i politycznych, religijnych. Parlament ten, pozwalał tylko czasami na oddolne decyzje 1/6 ludu – jego mniejszej  części. Ponadto, posiadali Ateńczycy Radę Czterystu, jako organ przygotowujący projekty uchwał dla Ekklesi, oraz Sąd Ludowy rozpatrujący tylko apelacje od decyzji urzędniczych. Była to więc, demokracja szeroka instytucjonalnie, wielostopniowa.

Jakież więc było to ludowe, masowe pochodzenie terminu i ustroju demokratia? Nic takiego nie miało miejsca! Była to władza w rękach nielicznych, zupełnie niezależna od rozmaitych, nie nacjonalnych dołów ludowych. Ustrój ten, bardzo przypominał demokrację I-wszej Rzeczypospolitej, w którym tylko szlachta miała prawo wyboru władcy i wybierania na sejmikach ziemskich przedstawicieli na sejm walny. Po reformach Konstytucji 3 maja, tak jak w Grecji, pozbawiono prawa głosu szlachtę bez ziemi ( gołotę szlachecką ), bo ta, była masowo przekupywana na sejmikach ziemskich przez agenturę przyszłych zaborców.

Aeropag, pochodzi od terminów „areios” i „pagos”. Tłumaczy się to współcześnie, jako „Ares” (bóstwo greckie), oraz „wzgórze”. W rzeczywistości, to najpewniej „Arje/s – pago/s” czyli „Arjów – pagórek”. Nic w tym dziwnego, gdyż Arjami byli Achajowie (Danajowie) a tak naprawdę Lachajowie czyli Lachowie z niziny dunajskiej, którzy 2000 lat p.n.e., opanowali krainę przed helleńską. Skodyfikowali lokalne języki, wprowadzili linearne pismo odwedyjskie/wenickie/fenickie,  ustanowili podstawowe prawa. To oni, mieli siebie za równych sobie w prawie (według Homera) i stworzyli z siebie pierwszą w Helladzie warstwę szlachecką, jak legendarny książę (L)Achilles spod Troi, czy (L)Achajos. Zdobycie Troi przez Achajów miało miejsce ok. 1200 r. p.n.e. Achajowie są utożsamiani z kulturą mykeńską, bo stamtąd rządzili na całą Helladę.

Grecy od dawien dawna uważali, że wyłanianie władz i ustanawianie praw, bez uprzedniego precyzyjnego wskazania i tym samym ograniczenia liczby wyborców oraz ich kandydatów, poprzez oparcie się wyłącznie na liczebności głosujących i braku innych kryteriów, stanowi wynaturzenie demokracji, oznaczając rządy ciemnego ludu, motłochu. Nazwali taki system ohlokratios (ochlokracja od „ochlos” ; tłum, w sensie niezorganizowany, tępy tłum ). A więc starożytni Grecy i tutaj, w przeciwstawnym dla Demokracji nazewnictwie, potwierdzali, że Demokracja to wcale nie rządy wszystkich, całego ludu. Być może i tutaj, mamy jakiś wspólny źródłosłów, dla terminu chochla, czyli duża łyżka służąca do nabierania zupy z wielkiego garnka, dla wszystkich biesiadników.

Grecy, uważali demokrację za ustrój polityczny przeciwstawny nie tylko wobec rządów całego ludu (ochlokracji) lecz i rządów wyłącznie jednostek (jak monarchii, rządów władcy) czy grup niewybieralnych (oligarchii). Uważali, że takie formy władzy prowadzą do dyktatury, wręcz tyranii, jaką nieraz zwalczali z uwagi na ich szkodliwość.

Wyraźnie więc widać, że demokracja ateńska wyrosła na po scytyjskiej formie władzy, wykonywanej w sposób wiecowo – rodowy, czyli referendalny, lecz wyłącznie pośród rycerstwa, wśród tych, którzy walczą i ofiarują życie oraz mienie dla państwa. Możliwe, że każdy Lachaj, podobnie Scyta, był wojownikiem, co zaowocowało wysokim udziałem ponad 10% sz-lachty posarmackiej a więc poscytyjskiej w społeczności Rzeczypospolitej. A że brali sobie oni co ładniejsze  i zdrowsze kobiety, w dodatku licznie bo wielożeństwo było powszechne, rozprzestrzenili swoje poscytyjskie geny R1a dość powszechnie. Reszta ludności zapewne posiadała drugą haplogrupę staroeuropejską I2, z jakiej przedstawicielami Scytowie weszli w konsolidację, tworząc język słowiański.

DEMOKRACJA, bez względu na pierwotne pochodzenie tego terminu, to więc  termin oznaczający oddolną i powszechną władzę lecz wyłącznie narodu rdzennego, autochtonicznego. Władzę podzieloną na elementy; ustawodawcze, doradcze, wykonawcze, sądownicze. Władza nadrzędna, zarówno wyborcza jak i prawodawcza, realnie należała do ogółu tegoż narodu, gdzie o ustanawianych prawach, przeważała wola jego większości.

Czy demokracja w dzisiejszej Polsce, nadająca prawa obywatelskie a wraz z nimi wyborcze, natychmiast, wnukom lub dzieciom emigrantów do Izraela – często nienawidzących Polaków, czy po kilku latach zamieszkiwania w Polsce lub ślubie z Polakiem – obywatelom Ukrainy, czy obywatelom wielu państw i innej niż polska narodowości, jest tego typu demokracją? Demokracją mądrą, pragmatyczną? Czy też raczej pozornie uczciwym fałszem, szykujacym  Polsce kolejne problemy, podziały, zgubę. Szczególnie poprzez głosowanie tych nowych „obywateli” wbrew interesom narodu rdzennego, polskiego?

  1. Skąd pochodzi wysoka pozycja etyczna demokracji i powoływanie się na nią polityków, partii, rządów? Używanie tego terminu również przez państwa totalitarne?

Kiedy władza, powołuje się na demokrację, rozumianą powszechnie jako system polityczny czyli ustrój państwa, oddający władzę do Suwerena – całego narodu, do wszystkich obywateli, nawet jeśli czyni to pozornie (jak w ustroju totalitarnej Rosji czy w zmanipulowanej systemowo Polsce), to tym sposobem oddaje pozorny szacunek dla jego przyrodzonych praw; wolności rozumianej jako prawo do samostanowienia, zwyczajnej sprawiedliwości, szanowanych osiągnięć kultury społecznej. A przez takie pozorne choćby oddanie tych praw, właśnie poprzez ustrój pozornie demokratyczny, każe nazywać siebie władzą wybraną z woli całego narodu, szczególnie silnie umocowaną na stolcu władzy. Tego rodzaju fałszywy mandat uzyskany za pomocą pseudodemokracji, pozwala takiej władzy na dokonywanie zupełnie spokojnie, wielu zdeprawowanych, nie etycznych działań na zarządzanym narodzie i jego własności – zasobach. Może rozkradać, sprzedawać za grosze surowce, budować z tej sprzedaży swoje osobiste lub partyjne majątki. Zamiast mądrze gospodarować, do czego potrzeba znać się na gospodarce i ekonomii, może zadłużać państwo i żyć z niewolnictwa ekonomicznego, ze spłacania ich przez pokolenia zubożonych obywateli. Polska jest dzisiaj zadłużona na kilkadziesiąt lat, wcześniej przez PO, dzisiaj znacznie bardziej przez PiS. Projektowana energetyka atomowa, na kilkanaście elektrowni wybudowanych przez korporację z USA, zadłuży nasz kraj na pokolenia. Mądry rząd, sięgnąłby do czystego spalania węgla, którego mamy w bród, bez jakiegokolwiek wydzielania dwutlenku węgla – na co są technologiczne, niedrogie sposoby. A przede wszystkim sięgnąłby do geotermii, najtańszej i dostępnej energii, której najpłytsze złoża (gorące wody podziemne), poza Islandią, Polska posiada największe w Europie. Lecz rządy, powiązane politycznie z zachodnimi korporacjami, dbają o interes innych nacji. Niestety, nie są to rządy i przedstawiciele parlamentarni, dobrani w wyborach ustroju w pełni demokratycznego, pragmatycznego. Im zwykle zależy na tym, aby Polacy upadli jako naród, biologicznie, przemysłowo, rolniczo, górniczo, morsko, w końcu państwowo – tworząc państwo zarządzane przez międzynarodowe korporacje w rękach nacji niepolskich. To jest polityka liderów tych partii, którzy ciągną za sobą jak baranów, przekupnych synekurami, miejscami na listach wyborczych, członków ich partii. Zwyczajnych, tępych lub niemoralnych ludzi, czyniących w większości przypadków wszystko co w Sejmie czynią, dla kasy. Dla niej, w systemie pseudodemokracji, kandyduje w wyborach do Sejmu i Senatu, większość polskich obywateli. Znam takich cwaniaków w wielu partiach. Nie mających za grosz godności osobistej, honoru. Tylko w środowiskach, które domagają się wprowadzenia demokracji pełnej, czyli bezpośredniej, pojawiają się osoby zdolne zrezygnować z mandatu, z wysokich lub nawet wszelkich apanaży, dla realizacji celu ustrojowego i stojącego za nim dobra Ojczyzny, rodaków. Dla ich politycznej wolności. Oczywiście i tam pokazują się farbowane lisy, jak u Kukiza’15, lecz szansa trafienia na ludzi działających dla idei rozwoju Polski i wolności jej obywateli, jest w nich zdecydowanie większa. Niestety, Konfederacja wykreśliła demokrację bezpośrednią ze swojego programu, czym dowodzi, że wcześniej służyła ona tylko przyciągnięciu do głosowania większej liczby obywateli, lecz jej główne partie w nią zupełnie nie wierzyły. To ją całkowicie dyskredytuje etycznie!

Demokracja prawdziwa, czyni naród będący w niej suwerenem, w jego większościowej, oddolnej masie, zupełnie swobodnym w zakresie samostanowienia o swoich prawach jako podmiot (nie tylko przedmiot) tych praw. Każdy, kto więc aktowi rzeczywistego oddania władzy poprzez ustrój prawdziwej demokracji jest przeciwny, w rzeczywistości zniewala ów naród i bierze udział w mniejszej lub większej tyranii. Czyni go czyimś poddanym wbrew jego większościowej woli. Dlatego, tak wiele wysiłku wkładają ustroje totalitarne, przypisujące sobie miano demokratycznych, w wielką manipulację wyborczą. W pozorowanie, że wybory władz przedstawicielskich, są dokonane w pełni sprawiedliwie, czyli demokratyczne. Ale nie są, czemu z kolei służą dziesiątki sposobów, jak; opanowane media, komisje wyborcze poddane partiom, sterowane statystyki wyborcze, nieuczciwe, zwykle nieproporcjonalne systemy liczenia głosów, system wspierania partii władzy dotacjami budżetowymi i dziesiątki innych manipulacji przyjętych oficjalnie w przepisach prawa. To dlatego, ugrupowania o mianie „Polska Jest Jedna” (PJJ), opowiadającego się za demokracją bezpośrednią, posiadającego komitet wyborczy zarejestrowany w całym kraju o nr. 7-em, ten pseudodemokratyczny system partyjny, ze strachu nie dopuścił do debaty wyborczej w TVP w dniu 09 X 2023r. To jest nieuczciwe, bezwzględne blokowanie przez partyjne sprzysiężenie rodem z Okrągłego Stołu, każdego przeciwnika tego układu! Dlaczego system był w stanie uczynić tak jawny, kolejny przekręt? Bo TVP obowiązana ustawowo do przeprowadzenia debat wyborczych, jest w rękach partii systemowej. W tym roku PiS, w innym PO lub kolejnej… Tak działa ten antydemokratyczny system. Odcina od medialnego kontaktu z narodem, z wyborcami, wszystkie ruchy antysystemowe opowiadające się za zmianą ustroju w demokrację bezpośrednią. Tak będzie system  – czyli jego namiestnicy – partie systemowe, zachowywać się zawsze, dopóki jakieś ugrupowanie antysystemowe opowiadające się za demokracją bezpośrednią, nie uzyska w sondażach lub wyborach, co najmniej 30% poparcia. Wtedy, system zacznie układać się z demokratami bezpośrednimi, zamierzając ich nieco złagodzić, odwieść od założonego celu ustrojowego, przekupując stanowiskami jak kiedyś PiS przekupywał Samoobronę. Lecz ruch społeczny odpowiednio liczny, nie pozwoli swoim liderom, bez przeprowadzenia wewnętrznej procedury referendalnej, na jakiekolwiek odejście do założonego celu – czyli demokracji bezpośredniej.

Dlatego też, każda sprytna partia polityczna, dążąca do uzyskania mandatów we władzy przedstawicielskiej, stosuje medialne zabiegi obrony panującego ustroju pseudodemokratycznego i powołuje się na rzekomą demokrację, bez starania jego zreformowania i skierowania w kierunku demokracji prawdziwej. Partie te, korzystają na walce pomiędzy sobą, eliminującej ugrupowania w pełni demokratyczne, blokowane przez zgodny w takim działaniu system partyjny.

Te zaś ugrupowania, które krytykują demokrację jako model ustrojowy, zupełnie nie odnoszą się do faktu, że w Polsce prawdziwej demokracji nie ma! Istnieją jedynie jej pozorne elementy i nazwa ustroju, jako demokratyczny. Celem takich partii, (jak Konfederacja), jest oficjalnie, pokojowo, za zgodą narodu bo w procesie wyborczym, zacząć rządzić krajem niedemokratycznie, autorytarnie lub dyktatorsko. Podobnie jak rządzą ich sejmowi koledzy. Zniewalając naród formalnie. I tylko tutaj partie te zasługują na szacunek, że ich planowane zniewolenie narodu, jest prawdziwe, tak szczere i oficjalne.

Oba środowiska i stojące za nimi partie; te podpierające się demokracją lecz nie dążące do demokracji prawdziwej, jak i krytykujące demokrację, zupełnie pomijają fakt, iż demokracja, może być w pełni ustrojem opartym na sprawiedliwych i skutecznych, fachowych działaniach jej wykonawców.

Powszechne, oddolne, ogólnonarodowe uchwalanie praw w systemie pełnej demokracji – zwanej bezpośrednią czy też referendalną, wcale nie oznacza, że przy uchwalaniu tych praw, decydują/przeważają głosy paru pijaczków spod budki z piwem, czy narkomanów, czy złodziei, czy też bandytów po wyjściu z więzienia. Otóż w demokracji pełnej, zwanej bezpośrednią, szereg narzędzi ustrojowych zapewnia pragmatyczność podejmowanych decyzji ustawodawczych.  Sam akt głosowania referendalnego, jest jedynie jednym z niezbędnych jej elementów. Taka demokracja, jest jak pojazd, w którym nie tylko kierowca jest ważny, ale i stan techniczny auta jakim się porusza, droga jaką jedzie, przepisy o ruchu drogowym i ich policyjno – sądowniczy nadzór. A zasiadanie za kierownicą pojazdu, zaczyna się od podstawowej edukacji drogowej, zdania na prawo jazdy. W demokracji pełnej, jest podobnie. Pragmatyzm demokratyczny wymaga, aby;

  • obywatele w takim ustroju zostali wykształceni i bezustannie kształceni w zakresie funkcjonowania mechanizmów tegoż ustroju, świadomi swoich praw i obowiązków,
  • aby prawa obywatelskie, czyli wyborcze, referendalne, zarówno czynne jak i bierne, posiadali wyłącznie obywatele związani emocjonalnie z narodem rdzennym, jaki stanowi o dominującej kulturze i prawach na swojej ziemi, (czyli byli z urodzenia Polakami po co najmniej jednym rodzicu, nie zaś z nadania z tytułu małżeństwa czy osiedlenia),
  • aby prawa wyborcze i ustawodawcze, były powiązane nie tylko z prawami obywatelskimi lecz i z obowiązkami, jak; obowiązek czynnej obrony Ojczyzny oraz ponoszenie na nią przynajmniej obronnych opłat podatkowych – w przypadku zamieszkiwania poza jej granicami,
  • aby nie funkcjonowały żadne progi wyborcze, czy listy partyjne, tylko decydowała zwykła większość obywateli biorących udział w wyborach/referendum w okręgach jednomandatowych, na pojedynczych kandydatów bez sumowania głosów na listach partyjnych i bez przerzucania ich na najwyżej popieranych (jak to mamy w polskim systemie wyborczym),
  • aby nie było żadnej cenzury słowa a pełna wolność słowa oraz manifestacji i prawa te były bardzo ostro egzekwowane przez sądy i Policję, podczas gdy dzisiaj mamy pałowanie i kopanie manifestantów, w tym kobiet przez tajniaków – jak za PiS lub strzelanie do nich gumowymi kulami jak za PO,
  • aby kandydaci do Sejmu i Senatu byli poddani ograniczeniu zgodnie z ustawą zatwierdzoną referendalnie, np.: wiekiem, wykształceniem i doświadczeniem – w przypadku Senatu, który powinien sprawować funkcję kontrolowania wad bardziej powszechnie wybieranego Sejmu,
  • aby żadni posłowie czy senatorowie na zasiadali na innym, zależnym poziomie władz, jak we władzach wykonawczych (rząd), czy sędziowskich, co dzisiaj ma miejsce w Polsce, pomimo konstytucyjnego obowiązku rozdziału rodzajów władz,
  • aby czas antenowy w debatach wyborczych czy referendalnych, był zapewniony odpowiednio długo i równo obu stronom debaty, przeciwnikom i zwolennikom,
  • aby nie było żadnych dotacji dla uczestników życia politycznego, partii politycznych, a jeśli już, to absolutnie równe kwotowo, bez względu na ich wielkość i zdobyte poparcie – bo ich racja w danej sprawie nie wynika z ich wielkości, tylko z merytorycznej wiedzy i zdolności do jej przekazania.

Jest jeszcze więcej tych pragmatycznych elementów, które wykluczają całkowicie, aby w ustroju pełnej demokracji, o wynikach wyborów lub referendum zadecydowało kilku pijaczków. Jest to absolutnie niemożliwe! Natomiast taka możliwość istnieje w ustrojach demokracji pozorowanej, gdzie społeczeństwo jest przekupywane przez władzę panującą ze środków budżetowych lub kredytów na koszt obywateli/podatników (czytaj pokoleń Polaków), rozmaitymi dotacjami, darami, usługami. W niektórych krajach, rządzący osiągają to za pomocą obniżeniem cen alkoholu, szczególnie podatków od popularnego piwa czy dopuszczeniem swobodnego obrotu narkotykami (vide Holandia).

W Polsce, przekupywane są całe rzesze społeczeństwa; dotacjami dla dzieci (800+), dla babć opiekujących się dziećmi (projekt PO), synekurami na urzędach dla członków licznych partii, pozakonkursowym mianowaniem na stanowiska urzędnicze, trzynastymi emeryturami, bezpłatnymi lekami, itd. Rodziny tak przekupywanych obywateli, tworzą całą armię sympatyków, bezpośrednio zainteresowanych wybraniem danej partii z powodu nie jej mądrego programu, nie popierania przez nią jakiejś tam demokracji, tylko dla utrzymania systemu takich dotacji. Do takiego przekupywania, dochodzi jeszcze na polu duchowym, bo rządzące partie bardzo często pozorują współpracę z Kościołem Katolickim, pozorując swoje poparcie dla religii katolickiej, kiedy ich liderzy wyznają często zupełnie inną, np. mojżeszową. To wszystko jest bezwstydną, ohydną manipulacją i korumpowaniem narodu polskiego. W prawdziwej demokracji tego nie ma, bo to naród ma prawo sam uchwalać przepisy prawa o wspieraniu tego czy innego środowiska ze środków budżetowych państwa, nie zaś partie czyli w rzeczywistości ich liderzy – jednostki. Tak więc w ustroju pseudodemokracji, państwem rządzą jednostki, za pomocą odpowiednich narzędzi manipulacji oddanych w ich ręce przez sprzyjające temu systemowi inne partie i środowiska, media. To układ, który w całości jest winien problemów Polski. Bardzo często jej niedoli wojennej. Na barki jego popleczników, spada odpowiedzialność za wszelkie nieszczęścia jakich doświadczyliśmy i jeszcze doświadczymy.

Wikipedia: *Pragmatyzm – system filozoficzny, którego podstawowym elementem jest pragmatyczna teoria prawdy, uzależniająca prawdziwość tez od praktycznych skutków, przyjmująca praktyczność za kryterium prawdy. Pragmatyzm przyjmuje wynikające z przyjmowania tez skutki i ich użyteczność za kryterium prawdy.  Potocznie pragmatyzmem nazywana jest także postawa, polegająca na realistycznej ocenie rzeczywistości, liczeniu się z konkretnymi możliwościami i podejmowaniu działań, które gwarantują skuteczność.

W prawdziwej, pełnej demokracji, czyli pragmatycznej, nie chodzi o ofiarowanie ludziom absolutnej wolności w każdej dziedzinie życia, bo byłaby to anarchia. A jedynie takiej, która jest identyczna, równa z wolnością czyli prawami i obowiązkami drugiej jednostki, wszystkich innych obywateli.

Chcesz współrządzić zasiadając we władzach przedstawicielskich lub wykonawczych? Możesz, jak ciebie wybiorą, ale pamiętaj że inny też ma prawo gdy wybiorą go na twoje miejsce i musisz wówczas mu to umożliwić, ustępując! Ba! Musisz mu umożliwić prawo do swobodnej i równej polemiki wyborczej, w tym dyskredytowania twoich rządów za pomocą równego dostępu do środków przekazu. Świętej Pamięci Stefan Kisielewski, współzałożyciel UPR-u (Unii Polityki Realnej, partii w której byłem prezesem Koła Warszawa – Bielany i którą starałem się skierować w stronę popierania ustroju demokracji bezpośredniej) mówił; „Wszelka krytyka jest motorem postępu!” A przecież nie jest to możliwe w ustroju pseudo demokracji, udzielnej monarchii czy tyranii. Taką równość i swobodę krytyki zapewnia tylko pełna demokracja!

W prawdziwej demokracji obowiązuje zasada, że nie można ludziom odbierać wolności. W tym prawa do ustanawiania swej władzy, nawet gdy jest to zła władza, czy złych praw – nawet gdy będą one błędne, wadliwe. Bo tworzymy wówczas precedens do pozbawienia człowieka wolności w pozostałych obszarach życia, przerabiając społeczeństwo w stado  bezwolnych krów. Nawet gdy są to krowy mające pełno żarcia w swoich luksusowych oborach i mogą ryczeć. Normalny człowiek, woli być wolnym niż żyć w złotej klatce. Każda władza, częściowo deprawuje większość ludzi. Ale władza absolutna, nie demokratyczna, w tym pseudo demokratyczna, deprawuje całkowicie bo pozbawia ich obowiązku myślenia i dokonywania mądrych wyborów! Ktoś rządzi za nich, w tym za pomocą przekupstwa społecznego.

Czy się jest socjalistą, kapitalistą czy anarchistą, czy monarchistą, zawsze należy szanować prawa innych do wspólnego decydowania o sprawach wspólnych w państwie a o sprawach wyłącznie prywatnych, odrębnie, już samodzielnie. W takim postępowaniu wyraża się nasz szacunek do bliźniego i nasza mądrość, nakazując nam w sprawach wspólnych zaakceptować zdanie większości nawet gdy czujemy, że to my mamy rację. Jest to działanie głęboko etyczne, oparte również na etyce chrześcijańskiej, w której człowiek posiada wolną wolę a jakiekolwiek zniewolenie nie jest już pochwalane – w odróżnieniu od epoki średniowiecza i dawnego papiestwa, wszechwładnego w ustanawianiu władców europejskich, czy też do judaizmu, gdzie w przykazaniach żydowskich niewolnictwo jest akceptowane.

Mądra demokracja, to więc nie tylko naturalny matecznik sprawiedliwości i przyrodzonych swobód ludzkich. Wolności ludzkich, tych jednostkowych, całkowicie prywatnych jak i wspólnych, których nie uszanuje żaden bardziej czy mniej rozwinięty socjalizm, czy sockapitalizm czy liberalna socjaldemokracja,  ani żadna anarchia czy monarchia, bo te systemy, to nie żadna wolność tylko zawłaszczanie wolności prywatnej jak i zbiorowej przez grupę reprezentującą państwo (pseudodemokracja, socjalizm) lub przez reprezentujące państwo jednostki (monarchia, tyrania) bądź jednostki czy grupy działające bez struktur państwa (anarchia).

Demokracja rozwinięta, to również najlepsze z możliwych, stabilne (niezależne od emocji czy partyjnych ideologii) warunki ustrojowe do uprawiania gospodarki wolnorynkowej, czego przykładem jest stabilna i rozwinięta gospodarka Szwajcarii!

  1. Od czego pochodzi termin Rzeczpospolita?

Demokracja grecka i nowożytna w innych krajach, wywodzi się wyraźnie od wolnych państw – miast, zwanych polis. Od tego terminu pochodzi „politeja”, nazywana przez Cycerona jako „res publika”, czyli rzecz-pospolita lub re-publika. Nauka wywodzi termin „polis” od greckiego slowa „poleis”, oznaczającego miejsce warowne. Tyle tylko, że to znaczenie wtórne, zaistniałe zapewne wówczas, gdy obszar wiecowy, został zabudowany, zurbanizowany. Pierwotnie, mamy tutaj odniesienie do scytyjskiego a więc i presłowiańskiego (w powiązaniu z mową Wenedów), terminu; polje/poli/pole/polana. To miejsce odsłonięte, równe, gdzie każdy głosujący siebie wzajemnie widzi. Takie miejsca wiecowe, w otwartym polu, istniały długie wieki w Chorwacji, znane jako „poljana”. Tutaj również mamy dwa starosłowiańskie rdzenie, jak ; po/ma/na/to – la/łan/równe.

Od polis, każde miasto , które posiadało w Helladzie jakąś formę własnej państwowości, zyskało przyrostek „polis”, jak np. Akro(s)-polis.

W społecznościach wenedo – scytyjskich a potem słowiańskich, istniał termin „opole”, oznaczający gród oparty o pole, czyli  obok pola. Lecz nie jakieś zwykłe pola, a miejsca wiecowe, dla stanowienia lokalnego prawa. Stąd mamy na Śląsku miasto Opole. Termin ten, z pewnością zarzutował na Hellenów, do słowa „polis”. Bo nim zaistniała Hellada, istniała Scytia.

[Według Encyklopedii Staropolskiej: W dokumencie z r. 1288 mamy wzmiankę o „lasce opolnej“. Rycerzy wzywał książę na wiece lub wojnę przez swoich komorników czyli dworzan okazaniem pierścienia lub odcisku pieczęci książęcej. Lud zaś opolny czyli chłopów, kmieci i drobnych posiadaczy, pozywano do sądu biciem we drzwi „laską opolną“, lub zwoływano do gromady i do grodów obsyłaniem takowej od domu do domu. Starożytny zwyczaj, dochowany do niedawnych czasów, nakazywał, aby „laskę“ taką czyli „wić“ lub „znamię“, podaną przez władzę do pierwszej w siole chaty, kmieć natychmiast odnosił z ustnem wezwaniem do następnej. Laskę, która w ten sposób wszystkich kolejno okrążyła, ostatni odnosił na miejsce zebrania. Samorządowi opola zadały ciężki cios liczne immunitates, nadawane od początku XIII w. przez książąt polskich biskupom, kapitułom, kościołom, klasztorom i stanowi rycerskiemu czyli szlachcie, które poddawały ludność wiejską pod jurysdykcję właścicieli wzmagających się liczebnie i przestrzeniowo terytoriów wielkiej prywatnej własności. Właściciele owi wraz z ziemią wchodzili w prawa książęce nad ludnością na ziemiach tych osiadłą, a władza ich patrymonjalna sama przez się znosiła organizację opolną, nie dającą się przystosować do nowych warunków społeczno-ekonomicznych, tem bardziej że nadawanie pojedyńczych wsi książęcych różnym właścicielom rozrywało opola. Do ostatecznego zaniku tej prastarej słowiańsko-polskiej organizacyi gminnej przyczyniło się wreszcie osadzanie kmieci i wszelkiego rodzaju przybyszów na zasadach zapożyczonego prawa niemieckiego, polegającego na dobrowolnej umowie obustronnej, obowiązującej osadników do płacenia dziedzicom czynszów w pieniądzach i płodach.].

Przytoczony cytat, pokazuje, że opola słowiańskie były samorządne, a więc ustanawiały własne prawa. Opierały się na pradawnym wiecowaniu, na władzy lokalnej, samorządnej, zwanym od jego miejsca „o-polem”. W ten sposób tworzona u Słowian była władza wyższa, sięgająca wieców rycerskich i wyboru władcy naczelnego. Mogły to nie być zupełnie niezależne państwa jak w Grecji, należąc do jakiegoś związku scytyjskiego, lecz dysponowały daleko posuniętą samorządnością wiecową.

Od terminu „polis”, poprzez „politeję”, mamy też termin polityka, a nawet „policja” – czyli instytucję nadzoru porządku w imieniu polis, czyli państwa.

Natomiast inny słowiański a pewnie i scytyjski termin „wiec” , jest zapewne bardzo bliski z terminem „wieś/wiś” i „więź”, „wici”. Oznaczał wpierw wiec (obrady) na widoku (wi) w świetle, za dnia (ś), jak w terminie ś-wi-at-ło; jasność – widziana – to – tutaj. Potem, termin ten stworzył nazewniczo związek społeczny, czyli wieś, czyli osadę na widoku, nie ukrytą za palisadą obronną. Od niej mamy więź, wspólnotę rodów, bliskich mieszkańców. Od więzi, mamy z kolei wici, czyli zawiadomienie zapisane splecionym ze sznurów zapisem ważniejszych treści a następnie jako pęk powrozów, stanowiących symboliczny nakaz stawienia się na wojnę. Zawieszenie, uwieszenie, to również jakieś umocowanie, trzymanie czegoś, choćby prawem. Termin ten świadczy o obecności w starosłowiańskiej kulturze, w starożytności, ustroju demokratycznego.

[Słownik Starosłowiański: Wiec, wyraz starożytny polsko-słowiański, oznaczający naradę, zebranie się starszyzny w celu obradowania lub sądzenia. W najstarszej polskiej pieśni religijnej „Bogarodzica” słyszymy: „Adamie, ty Boży kmieciu,Ty siedzisz u Boga w wiecu”. To się znaczy w radzie najdostojniejszej.].

Potwierdza to więc Encyklopedia Staropolska, stwierdzeniem: „W dokumentach zaś łacińskich „opola“ takie, jako grupy sąsiadów, nazywały się sąsiedztwami — vicinia.” Czyli powiązanymi ze sobą, wspólnotą. A więc od vici, czyli wiciowania, od ich związania prawem. Tutaj mamy również wskazanie, że demokracja ówczesna, wiecowa, była dostępna tylko dla starszych, nie zaś dla wszystkich. Mieliśmy więc i my, jakieś ograniczenia jakościowe, pragmatyczne.

Podobnie, występuje u Słowian już nowożytnych, termin „kopa” lub „kupa gromadzka”, oznaczający „zgromadzenie, wiec”. Znany szczególnie na Rusi i tam zachowany długo przez Rzeczpospolitą. Odnosił się do obrad ludności wiejskiej lub sądownictwa wiejskiego. Pochodził od rdzeni; ko/koło – pa/na. Czyli „na kole”.

 [ Encyklopedia Staropolska: Sądy kopne. W stosunku analogicznym do sądów wiejskich w państwach Piastów były t. zw. sądy kopne v. kupne (od kupy czyli gromady wiejskiej) na Rusi litewskiej. Kupa, zwana inaczej kopą w Statucie Litewskim, występuje jako instytucja ludowa, gromadzka, która skutkiem wyjątkowych warunków terytorialnych przetrwała na Polesiu aż do początku XVIII wieku. Sądy kopne istniały pierwej wszędzie na Litwie. Statut Litewski nawet w wydaniu z r. 1786, kiedy już kopników, jako nieprawnie przywłaszczających sobie atrybucje sądowe, pociągano do odpowiedzialności w sądach grodzkich lub ziemskich, wszystkie artykuły, dotyczące kupy, dokładnie jeszcze przedrukowywał.]

Szlachta polska posługiwała się dla swoich wieców, terminem „koło rycerskie”.

[Encyklopedia Staropolska: Do każdej narady, starym obyczajem słowiańskim, Polacy stawali lub zasiadali kołem, stąd poszła i nazwa koła … Wiec czyli naradę stanu rycerskiego, pod bronią i w polu, zwano nie sejmem ale „kołem rycerskiem… Potem i zgromadzenie Sejmu czy Senatu.]

W starożytnej Grecji, od V w., zgromadzenie „ludowe”, lecz tak naprawdę nielicznej części ludu uprawnionej do głosowania, nazywano „ekklesja”. Była to reprezentacja ogółu, stanowiąca  najwyższą władzę w państwie, decydująca o polityce zagranicznej, sprawach wojskowych i niekiedy sądowych. Znaczenie tego słowa tłumaczone jest na; „zapraszam – nielicznych/osoby spośród ogółu”.  Może mieć jednak również znaczenie po l-achajskie, z racji egalitarności tego zgromadzenia i rdzeni wyrazu, jako; ekka – lesja/le(h)sja, czyli „zapraszam – l-achajów/szlachetnie urodzonych/szlachtę”. W językach narodów poscytyjskich, czyli słowiańskich, na całych Bałkanach, a nawet od Czech, Słowacji, przez Chorwację po Macedonię, synonimem terminu „lah”, jest do dzisiaj odmiana „lash/lasci/lasky/laski”. Mamy tam nawet piwa i wina tak zwane. Nie oznaczają one jakiegoś lasu, tylko napój ceniony przez Lachów! U nas Polahów, pozostał tylko termin laszka, czyli kobieta lechicka. Mamy też w Czechach i na Słowacji wina laskie, z racji ich smukłych jak laszki f-laszek.

Zgromadzenie ekkleskie, odbywało się na Agorze, czyli w specjalnym, odkrytym miejscu, znajdującym się na głównym placu miasta, np.rynku. W Atenach było to pobliskie wzniesienie z białymi, wapiennymi skałami. Podobne do wzniesienia wawelskiego, z takimiż skałami, zwanymi przez Madziarów, wa-bel, zapewne od słowiańskiego „ta biel/biała”. Bo też i termin ten, bierze się od achajskiego/scytyjskiego (w)a-gora ; ta – gora/góra/wzniesienie. Na wyniesieniu, tłum obserwatorów nie uprawnionych do glosowania, zawsze lepiej widział zgromadzonych, niż wśród drzew, w dolinie. A wodzów i mówców, sytuowano zapewne na białej skale dla podkreślenia ich prawości.

W Sparcie,  zgromadzeniem rycerstwa, była Apella, gdzie głosowano werbalnymi apelami, okrzykami. Projekty prawa, były głosującym dostarczane przez kastę wodzowską i podlegały tylko uchwalaniu lub odrzucaniu. Zbiór praw, Sparta przechowywała na kartach, „wielkiej rhetry”. Termin oznaczał: „to, co jest powiedziane”. Zauważmy z kolei, jak bliski jest on brzmieniowo do słowiańskiego terminu „ra-da”; moc – daje, (bliskoznaczne; z „ród” od „ro-dź”: mocny rodzic/rodzić – dziać/czynić, Ra-dom; dom rady lub mocny – dom).  Rady słowiańskie, z całą pewnością były werbalne, dość głośne. Nie zdziwił bym się, gdyby to nasi helleńscy sąsiedzi zauważyli, zasłyszeli takie terminy od Lachajów i jako swoją retorją/retoryką czy pochodnymi terminami, od naszej na-rady nazwali swoje debaty i ich owoce piśmiennicze.

Ustrój demokracji ograniczonej ilościowo w składzie głosujących jak i jakościowo, Grecy zreformowali za Solona i wielokrotnie później. Nie zrezygnowali jednak z wszystkich ograniczeń jakościowych, a nierzadko je zwiększali.

Na demokracji ateńskiej, wzorowała się późniejsza demokracja republiki rzymskiej, wówczas pogańskiej, przedchrześcijańskiej. To ona właśnie, nie zaś dopiero chrześcijaństwo, stworzyła większość norm prawa rzymskiego, obowiązujących w świecie zachodu do dzisiaj. Opartych głównie na prawach naturalnych. Nie był jej dla tego zadania, wcale potrzebny Bóg judejski czy Chrześcijański, Papież czy Watykan. Etyka tkwi w ludziach z natury, wypływając z ich ducha, uczuciowości ale i konieczności pokojowego, koegzystencjalnego współistnienia z innymi ludźmi. To mądrość wynoszona z umysłu ludzkiego, jaki jest darem od Boga. I tylko tutaj poza czasami jakąś duchową, etyczną inspiracją przez Boga naszych umysłów, możemy się doszukiwać bożej interwencji w nasze życie. Współkorzystne zasady prawne, normy społeczne, istnieją jedynie w pełnej demokracji.

Rzeczpospolita – to staropolskie określenie państwa o republikańskim ustroju politycznym. Wyraz ten ma oficjalnie pochodzić od terminu łacińskiego ; Res Publica = republika, rzeczpospolita.

Nic bardziej mylnego, bo jest to termin starosłowiański i oznacza państwo jako rzecz (rzeczownik odpowiada na pytanie; kto?co? = państwo), zaś miano państwa jako rzecz wspólna pochodzi od wspólnej, podobnej mowy, określającej zasięg tego państwa, jako rić/rjecz/recz, czyli język w terminach narodów słowiańskich.  To termin łaciński przyszedł do łaciny z języka raseńskiego czyli etruskiego, od ich krewnych Wenedów z północy i Hetytii, więc Słowiano-Sarmatów. Drugi termin, publica, jest czysto łaciński i oznacza publiczny, ogółny. W polskim terminie, jest to „pospolita”, słowo o podobnym znaczeniu lecz rodzime, od dawnego „pospołu”.

Rzeczpospolita, nie oznaczało jednak dawniej państwa, a więc wspólnego obszaru, (rzeczy w sensie terytorium), wspólnej dla całego ludu, wszelkiej ludności na nim zamieszkującej. A jedynie tej, która tego obszaru broniła, uznawana za jego rdzenny naród, jedynie uprawniony do władania tym państwem. W I-wszej Rzeczypospolitej była to szlachta. W dalszych epokach, niemal cała ludność, która została wówczas zmuszona przepisami prawa do obrony wspólnego kraju z tytułu uzyskania w nim obywatelstwa i praw mu przypisanych. Od rzeczy-pospołu, pospolitej, mamy w języku polskim rzeszę, czyli liczną ludność ją zamieszkującą. Dlatego rzesza ludzi, to po prostu wielu ludzi, tłum, ciżba, masa ludzka.

Od polskiej „rzeczy i rzeszy ludzkiej”, nie zaś od Rzeczy-pospolitej, sąsiedni Niemcy, podbierający nam mnóstwo terminów, za pośrednictwem Franków ukuli znaczenie dla swojego słowa „reich” (czyli rzesza) w czasach, gdy Frankowie podbijali ziemie słowiańskie nad Łabą i tworzyli tam naród niemiecki. Gdy jeszcze żadnego państwa niemieckiego a tym bardziej Rzeszy niemieckiej nie było, a już istniało państwo Mieszka a następnie Chrobrego. Po stworzeniu licznych księstw frankońskich, księża rzymscy sprowadzali na te obszary słowiańskich rolników i rzemieślników zza Odry, aby uczyli Niemców rolnictwa, hodowli, budowy domów, rzemiosła. Termin Reich czyli Rzesza (Stara Rzesza Altreich) , zaistniała później dla  podkreślenia jednolitości państwa niemieckiego, gdy już dawno, liczne słowiańskie rzesze ludności, zwykle zniewolone, pracowały na obszarze podbitym przez Franków między Łabą a Odrą.

Powstanie terminu „Rzesza Niemiecka” jest oficjalnie podawane na okres istnienia Cesarstwa rzymskiego, kiedy to wchłonęło obszary późniejszych Niemiec. Czas ten, niemieccy historycy nazywają często Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego, jakby jacyś Niemcy wchłoneli; Włochów, Illyrów, Franków, którzy przecież stanowili również to Cesarstwo. Jakby należało ono jedynie do Niemców. Poza tym, takiej nazwy jak Cesarstwo Rzymskie narodu Niemieckiego, nigdy nie było. To wymysł historyków. Nie było również w tym czasie nazwy Rzesza niemiecka, bo nie było wspólnego państwa niemieckiego, tylko panujące nad nim właśnie Cesarstwo Rzymskie. Podawana więc data państwa istniejącego w latach 962-1806 jako Święte Cesarstwo Rzymskie , nazwa oryginalna; Sacrum Imperium Romanum;  to prawda, tyle, że nazwa ta była włoska bez jakiegokolwiek terminu Rzesza. Zaś niemiecka nazwa Heiliges Römisches Reich, potocznie: Altes Reich – Stara Rzesza; Erstes Reich – Pierwsza Rzesza, czy Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, (niem.) Heiliges Römisches Reich Deutscher Nation, to już wymysły i przyjęta później nazwa potoczna. Nie ma dokumentów historycznych z taka nazwą! Nazwa Cesarstwo Niemieckie, lub Rzesza Niemiecka (Deutsches Reich, Deutsches Kaiserreich, potocznie: Zweites Reich – Druga Rzesza, II Rzesza) zaistniała dopiero dla państwa wyłącznie niemieckiego, w latach 1871–1918. Tak więc, pojawiło się ono na mapach długo po znanym powszechnie, państwowym zaistnieniu Polski. Pomijając czasy przedpolskie, ale tez słowiańskie, gdy stanowiliśmy jako Słowianie, związek Scytyjski, na naszym obszarze znany jako jej odłam – Sarmacja.

https://wspanialarzeczpospolita.pl/2015/01/07/niemcy-jacy-niemcy-niemcy-nie-sa-starsze-od-usa/

W językach słowiańskich, etymologia słowa reich/rzesza/rzecz, jest jednoznaczna, z uwagi na swoje podobieństwa. Popatrzmy:

Słowo „rzesza” w językach słowiańskich

  1. pol. rzesza
  2. cz. říše
  3. . ríša

Natomiast etymologia reich rzekomo od germańska, świadczy o kompletnej niezgodności jego brzmienia.

Popatrzmy; Germańskie słowo *rikaz zostało zapożyczone z języków celtyckich i pochodzi od słowa *rīxs – „król”, to zaś wywodzi się z praindoeuropejskiego tematu *reg, oznaczającego „rządzić, władać”.

Pokrewieństwo z innymi językami indoeuropejskimi

  1. łac. rex (od słowa regis) – „król”[1]
  2. ri (od słowa rig) – „król”
  3. radża – „król, władca”

Słowo „rzesza” w innych językach germańskich

  1. *rikijaz
  2. rikr – „władza, bogactwo”
  3. staro-wysoko-niem. rihhi – „władca, potęga, bogactwo”
  4. reiks – „władca, władza, bogactwo”
  5. rige – „państwo, królestwo”
  6. rike – „państwo, królestwo” (zobacz niżej), rik – „bogactwo, zamożność”
  7. rike
  8. rijk,
  • *riki – „potęga”
  • riche – „bogactwo, zamożność”
  • rice – „bogactwo, zamożność, potęga”
  1. rich – „bogactwo, zamożność, żyzność”[2]

Jedynie termin „rich” stosowany przez Anglów, przybyłych na wyspy z obszaru podbitych Słowian, spod Alp, gdzie posługiwał się podobnymi jerzykami i być może lud ten pochodził od Słowian, jest podobny.

Wikipedia podaje, że: Nazwa (Reich) zrodziła się w Średniowieczu, kiedy wskutek podziałów plemiennych i feudalnych Królestwo Niemieckie, będące rdzeniem Świętego Cesarstwa Rzymskiego, przybrało postać związku kilkuset księstw, biskupstw, opactw, miast, hrabstw i drobniejszych majątków, cieszących się szeroką autonomią, ale uznających zwierzchnictwo elekcyjnego króla niemieckiego, będącego również cesarzem rzymskim.

A więc dopiero w średniowieczu, kiedy już rzesza jako masa ludzka, czy resztka od wydania reszty materiału, (skąd reszka jako drobna moneta), istniała w mowie słowiańskiej i państwo polskie dawno  istniało.

Cytat: Niemcy nazywają swój Deutsche Reich (Ludzka Rzesza/Rzecz), choć akurat Deutsch jest tym samym rdzeniem, co nasze Dziecię/Dziecko, ale u nich znaczy po prostu Człowiek, a Szwedzi swój kraj nazywają Sverige czyli Swoja Rzesza/Rzecz, ewentualnie Słowiańska Rzesza/Rzecz. I dla Was ta nazwa jest spalona przez trzecią rzeszę/rzecz niemiecką (Dritte Reich). To zwróćcie uwagę jak my nazwaliśmy swój kraj… RZECZ POSPOLITA! Czy po prostu Rzesza/Rzecz wszystkich ludzi. I to my tak nazwaliśmy swój kraj jako pierwsi. Reszta skopiowała naszą nazwę do siebie!

Dlaczego używam słowa Rzecz i Rzesza zamiennie, bo etymologicznie to jest to samo słowo… Rzecz, to jest to, co się posiada, a Rzesza to wspólnota (porównaj Zrzeszać się). Co ciekawe, miasto zawierające ten rdzeń w nazwie jest po dziś dzień w Polsce i nazywa się Rzeszów. Rzeszów po niemiecku to Reichshof czyli Dwór Rzeszy.

https://wspanialarzeczpospolita.pl/

Skąd się wziął poprzez Franków taki termin w języku niemieckim? Zrozumiemy to, kiedy spojrzymy na mapę z epoki gdy była już ukształtowana nowożytna Polska, zaś nie było jeszcze żadnych Niemców (narodu niemieckiego), tylko zachodnie narody słowiańskie jak; Wieleci, Serbowie, Hevelanie, Morawianie, inni Połabianie.

Frankowie, przejmując termin słowiański Rzesza, nie przejęli go jednak od wyrazów powszechnych, słowiańskich, jak; rzecz, o-rzekać (mówić), rzesza ludzka (czyli gwarna, liczna, głośna od jej tłumnej mowy), rzecz, opłata na czyjąś rzecz, itp., stosowany powszechnie w wymianie handlowej i dla określania liczebności ludzi.

Frankijscy agresorzy, wsłuchując się w niego, zapisali w języku romańskim (bo byli podbici przez Cesarstwo Rzymskie, gdy my jakoś nie) i przetworzyli język galijski (celtycki) połączony z romańskim w staro frankoński, w termin rzesza w sensie państwo, zapisując „sz” jako „ch” (jak w nazwisku Chopin czytanym jako Szopen), czyli właśnie jako REICH, a czytane po frankijsku/francusku jako RAJŚ !

W niemieckim jest to słowo czytane podobnie, lecz twardziej, jako RAJŚCH (CH jako miękkie, nosowe h) czyli z inną końcówką. Tutaj widzimy, że kłania się  przejęcie tego terminu przez Niemców, od Franków, a tych od Słowian, z bardzo starego, ewidentnie słowiańskiego terminu Rajś/Raśm czyli ludzie biali. Kraj ludzi białych, tj. k-RAJ-ś, gdzie przyrostek k oznacza koło/obok/gdzie-kędy, RAJ – to dobre miejsce (termin i dzisiaj znany w indyjskim sanskrycie), głoska Ś – jasnych/białych. [ Etymologia morfemu Ś; ś-niady, ś-nieg, ś-iny, ja-śnieje, ś-nić, ś-wiatło, ś-wit, itd…, podobnie na ś zmienione na sz; sz-ać, sz-ron, srebro z śrebro, itd., wszystkie wskazuja na znaczenie; jasny, lub biały]. Nic w tym dziwnego, gdyż w odróżnieniu od Słowian, Rzymianie w koloniach frankijskich, byli głównie ludźmi rasy ciemniejszej.  Raśni, Rasen, czyli Etruskowie, głównie acz nie zawsze (jak pokazują to ich malowidła), rasy jasnej. Podobnie Ruśini, Bo-rusowie (Prusini), rasy jasnej.  Niemcy, przejęli ten termin od Franków już bardzo późno, z ich pisma. Tak jak my, odczytali frankijskie „ch” nie jak my ją wymawiamy jako „sz” (gdy poznaliśmy wymowę frankijską), lecz jako cH. Ale zachowali, dawne, słowiańskie Ś wymawiane przez Franków, przed CH, bo je pamiętali i słyszeli w wymowie zachodnich sąsiadów jak i Słowian, dla ich nazwy wspólnego obszaru, czyli; k-rajś. Od krajś, mamy dzisiaj terminy odsłowiańskie; „rajśch”(reich), „kraj”, „k-raina”, „u-kraina”.

Rzeczpospolita, to więc zupełnie inny od niemieckiego acz też odsłowiańskiego, termin czysto słowiański, ukuty przez Polahów od starożytnych słów słowiańskich; recz (mowa) / rzecz (rzecz, obszar własny/rodowy, własność) i pospołu/pospolita; po-lita; na/to-równa, wspólna. To państwo głęboko demokratyczne, bo równe w prawach dla rodu/narodu je stanowiącego, o których ten naród decyduje. Podczas gdy rzesza niemiecka, to termin odsłowiański ukuty przez Niemców z języka frankijskiego, który Frankowie przejęli ze słowiańskiego określenia krainy ludzi białych, jasnowłosych.  W czasach, gdy między Frankami a Słowianami nie było jeszcze narodu niemieckiego. 

  1. Czy Demokrację popierali lub krytykowali znani filozofowie Greccy? Dlaczego filozof Korwin – Mikke z kolegami w Konfederacji, wykreślili ze swego programu dążenie do demokracji bezpośredniej?

Demokracja była pochwalana przez wielkiego myśliciela, tak cenionego przez współczesną cywilizacje zachodnią – Arystotelesa, tylko pod warunkiem, że będzie jakościowo pragmatyczna. Demokrację opartą na zwyczajnej woli większości bez warunków jakościowych, uważał za system  zły.

Ten kontrowersyjny filozof, obrzydliwie uświęcający handel ludźmi  ukutym przez siebie dla niewolników terminem; „uduchowiona własność” oraz przeciwny prawom wyborczym dla kobiet (podobnie jak Korwin – Mikke) bo i je uznawał za pół ludzi, nie jest w tym względzie moim nieomylnym autorytetem. Zresztą nie mam żadnych nieomylnych autorytetów.

Jednakże Arystoteles skutecznie przewidział, że źle prowadzona demokracja może w rzeczywistości przynieść rządy wąskiej grupy oligarchów, (dzisiaj to liderzy partyjni), którzy będą sprawować swą władzę w sposób zły i skrajnie niedemokratyczny, tyle ze  pod jej ukrytym szyldem. A w efekcie oligarchii, dojdzie do tyranii w postaci najgłupszych i najbardziej okrutnych rządów. Dlatego był większym zwolennikiem monarchii ale i  demokracji pragmatycznej czyli politeji. Jego poparcie dla monarchii, wynikało prawdopodobnie z przyczyn osobistych, bytowych. Arystoteles przebywał trzy lata na dworze króla Filipa II Macedońskiego, gdzie wychowywał jego syna, późniejszego twórcę imperium macedońskiego, Aleksandra III. Kiedy w  Atenach założył własną, konkurencyjną do Akademii Platońskiej szkołę filozoficzną zwaną  Lykeion, (od której pochodzi łacińska nazwa Liceum), jego szkoła była wspierana przez Aleksandra Macedońskiego i wkrótce przyćmiła Akademię Platona. Pobierając więc sowite gaże na swoje zawodowo – społeczne działania, (wszedł więc w oligarchiczny system synekuralny jaki w Polsce zbudowały partie pookrągłostołowe rozdając pieniądze na powiązane z nimi fundacje i stowarzyszenia) odwdzięczał się usytuowaniem monarchii w swoim panteonie władz,  najwyżej.

Dzisiejsi prawicowi przeciwnicy demokracji, dość celnie dowodzą (przykład to Rosja Bolszewicka we wczesnym etapie) że źle wprowadzona demokracja to system, który nieuchronnie prowadzi do socjalizmu, a w końcu przekształca się w komunizm i faszyzm, nazizm.  Wszystkie te systemy, są krewniaczkami oligarchii (w tym partyjnej) i tyranii.

Każde większe zamieszki w dzisiejszej Grecji, są prowokowane właśnie przez komunistów, którzy wykorzystując niezadowolenie narodu z rządów socjaldemokratycznych partii, krytykują demokrację parlamentarną (w rzeczywistości oligarchię partyjną) dążąc do zmian ustrojowych w stronę czerwonej dyktatury. Zamiast zaproponować demokrację sprawniejszą, pragmatyczną, jakiej od dawna w Grecji nie było, choćby typu etatystyczno-ludowego (mieszanego) jak w Szwajcarii; przedstawicielsko – referendalną.

Karol Marks twierdził: Na to, by w danym kraju zapanował socjalizm, wystarczy wprowadzić w nim demokrację. A ja dodam; – Zależy jaką demokrację! Bo tylko fałszywą demokrację. Nie taką, gdzie rzeczywiście rządzi oddolnie naród. Jeśli zaś jest to demokracja referendalno-przedstawicielska oparta na wiedzy i kompetencjach, to Naród nie będzie bez przerwy szkodził sobie samemu,  uchwalanymi przez siebie złymi prawami. Jest to niemożliwe, co stwierdził już Platon; „By ogół narodu sam siebie unieszczęśliwiał”. I tutaj jest pochwała Platona dla ustroju demokracji, tyle że pragmatycznej.

Zdarzają się oczywiście błędy ustawodawcze i w referendach, szczególnie gdy ustawy są niejasne, jednak są to tylko wyjątki. na których naród lub wielonarodowy lud (jak w Szwajcarii właśnie) uczy się podejmowania prawidłowych decyzji. Jeśli do takiej demokracji dołożymy dużą samodzielność regionów i podejmowanie szeregu ustaw poprzez ich ustawodawczą współpracę i dużą samodzielność, wymagany konsensus, to będą one (znowuż podobnie jak w Szwajcarii) rozważne i uzgodnione.

Zwróćmy uwagę, że Arystoteles nie był do końca przeciwnikiem rozwiązań demokratycznych, skoro opracował ‘politeję’ (ja ukułem dla tego terminu bardziej swojski termin; ‘polikrację’ od wyrazów; polis/państwo – kracjos/rządy czyli rządy w imieniu państwa, lub rządy nad państwem), ustrój w zasadzie demokratyczny bo rządzący pochodzą z powszechnego wyboru ludu, tyle, że ograniczony kompetencjami członków rządu, które to warunki kompetencyjne rządzących określi z góry sam lud, dobrowolnie ograniczając swą władzę (ludu) do rządów realnie nadzorowanych przez lud i kompetentnych organów władzy wykonawczej również częściowo przez lud wybieralnych. Cenzusem polityka kandydującego w politeji do władzy miał być nie tylko wiek i obywatelstwo oraz dobry wygląd i gładkie gadanie (retoryka) – jak w demokracji Ateńskiej, ale rozmaite inne uwarunkowania;

  • płacenie podatków,
  • wykształcenie,
  • doświadczenie społeczne,
  • zawodowe i inne.

Nie ukrywam, że osobiście jestem zwolennikiem polikracji (politei), uznając ją za najwyższą formę odpowiedzialnej demokracji, wyższą od prostej demokracji Ateńskiej – którą Arystoteles traktował jak rządy nieoświeconego, nie posiadającego odpowiedniej wiedzy, kierującego się wyłącznie emocjami tłumu. Takiego tłumu rozgrywanego przez media, jak dzisiaj rozgrywa nasz naród TVP i TVN.

Politeja jest bliższa ustrojowi Szwajcarskiemu niż zwykła demokracja bezpośrednia, gdyż demokracja w tym kraju stosuje mądre połączenie obu systemów, ale o tym piszę nieco dalej. Mylą się więc ci którzy demokrację Szwajcarską nazywają demokracją bezpośrednią, w sensie wyłącznie władzy ludu. Taki system to utopia, bo w Szwajcarii funkcjonuje demokracja mieszana; przedstawicielska + bezpośrednia (referendalna) + wykonawcza (zarządzanie). Nie jest tak, aby w Szwajcarii czy jakiejkolwiek innej pragmatycznej demokracji, naród sam kontrolował rząd kraju i inicjował wszystkie ustawy oraz tylko sam je realizował. Lud jest w Szwajcarii realną, najwyższą wladzą, mogąca zmienić każde prawo, w tym konstytucje i wszelkie ustawy, w drodze referendum. Stąd, nazywamy system szwajcarski demokracją bezpośrednią. Tyle tylko, że codziennie, wcale nie tenże lud tam rządzi, a szereg poziomów władzy równoległej, acz niższej niż suweren. Naród w Szwajcarii ma prawo do inicjatywy ustawodawczej jak i weta ustawowego, lecz nie siedzi codziennie nad problemami państwa, nad dokumentami, raportami służb i dlatego od inicjatyw oraz kontroli władzy wykonawczej. Ma też Parlament i urzędy konstytucyjne. A już zupełnie nie jest możliwe, aby naród sam sobą zarządzał w każdej państwowej sprawie, więc ma od tego nie tyle rząd szwajcarski, co raczej zarząd państwa. Niezwykle konsensualny, czyli współtworzony z większości parlamentarnych ugrupowań. Naród w Szwajcarii, rządzi się sam za pomocą prawa, uchwalając referendalnie ustawy lub je odrzucając. I tylko tyle, a za razem aż tyle!!!

Arystoteles urodził się ok. czterysta lat przed naszą erą, u wybrzeży Tracji, w związku z czym, ustrój polityczny jego pomysłu; ‘politeja’ liczy już ok. 2400 lat i wchodzi w 2,5 tysiąclecie, co być może jest datą symboliczną ale nie przypadkową. Świadczy bowiem o tym, że tego rodzaju forma ustroju oparta na sprawiedliwości oraz sprawności rządzenia, jest potwornie stara i tkwi gdzieś w genach ludzkości przebijając się co jakiś czas do świadomości publicznej przez całe tysiąclecia. Niszczona po drodze przez wystraszonych sąsiadów (jak nasi zaborcy) oraz tyranów, monarchów i oligarchię wszelkiego rodzaju, dzisiaj korporacyjną i globalizm, partie dyktatorskie. Ustrój ten przechodził od fazy niedoskonałej teorii poprzez fazy mniej czy bardziej udanych prób realizacji; jak demokracja ateńska, polska demokracja szlachecka, czy zakończony powodzeniem acz krótszy w okresie istnienia od naszego modelu (ok.180 lat), ustrój mający miejsce w dzisiejszej Szwajcarii.

Co prawda, Arystoteles zaliczył ustroje monarchistyczne oraz arystokratyczne do tych dobrych, lecz wyłącznie jako odpowiedniki dla złych rządów jednostkowych oraz mniejszościowych. Uważam, ze był to blef z jego strony, bo w końcu nie mógł pluć na rękę która go karmiła – Aleksandra III Macedońskiego. Demokrację politejską, zaliczył do najlepszych rządów powszechnych, ogółu/większości narodu.

Nie jest też możliwym, aby taki umysł nie zauważył, że monarchia jak i arystokracja, może być podobnie jak rządy ludu pozbawione pełnej i nie zakłamanej informacji i pragmatyzmu, całkowicie niekompetentna, bliska despotii i tyranii. Jeśli żądni zaszczytów pomagierzy (dwór), lizusi partyjni, nie będą informowali swoich monarchów/prezesów partii, o faktach, prawdziwych problemach i potrzebach ludu. Rządy pozbawione ograniczającej jej zapędy – oddolnej kontroli ludu, zawsze się zdeprawują na szkodę dla tego ludu. Prawdopodobnie dlatego właśnie, zachwalał ustrój politejski jako najlepszy z rządów ogółu, sugerując przez to po cichu, że jest to ustrój najlepszy ze wszystkich.

Skoro w ogóle ‘politeję’ tak promował, to znaczy ze dostrzegał wady panujących na jego oczach monarchii czy arystokracji. Prowadząc na rzecz ‘politeji’ swoją umiarkowaną  kampanię poparcia, dowodził, że niemożliwe jest uregulowanie wszystkiego w sposób doskonały raz na zawsze, tak i politeja powinna podlegać zmianom zależnym od potrzeb i warunków danej społeczności – państwa. Miał to być ustrój elastyczny w organizacji, pośredni między oligarchią – rządami bogatych a typową demokracją – rządami biednych. Myśliciel wymieniał dzisiaj już przestarzałe lub dość abstrakcyjne (nie mierzalne) czynniki i uwarunkowania kompetencyjne, istniejące kiedyś, lecz zarzucone w Federacji Szwajcarskiej, takie jak: wolne urodzenie.

Cytat: Według Arystotelesa, niewolnikiem było obdarzone mową, żywe, narzędzie w ręku pana; „uduchowiona własność” czy też „narzędzie ponad narzędzia”. Uważał, ze podział na ludzi wolnych i niewolników wywodzi się z natury; „- człowiek, który z natury nie należy do siebie, lecz do drugiego, jest z natury (od urodzenia) niewolnikiem”. Głosił, że istota, która dzięki rozumowi zdoła przewidywać, rządzi z natury i rozkazuje z natury. Ta zaś, co potrafi wykonywać jedynie te zlecenia przy pomocy siły fizycznej jest poddana i z natury niewolna.

Jego charakterystyka niewolnictwa, pasuje dzisiaj jak ulał do większej części polskiego ludu, który pozwala się ekonomicznie całkowicie niewolić, płacąc daniny znacznie wyższe niż niewolnicy w cesarstwie rzymskim czy chłopi pańszczyźniani, bo tam płacili 10% (dziesięcinę) a dzisiaj 70-80% podatków od swoich dochodów i to od większych kwot niż ich poprzednicy.

Arystoteles pochwalał bogactwo, cnotę, własność ziemską, wychowanie obywatelskie, zakaz pracy fizycznej, (Cytat: uważał, że ludzie zajmujący się pracą fizyczną nie mogą doskonalić się w cnocie a praca tego rodzaju jest nieodłącznie związana z niewolnictwem, podczas gdy obecne teorie moralne uznają pracę fizyczną za wspomagająca rozwój duchowy człowieka chociażby dla realnego odczucia wysiłku robotnika czy rolnika i zyskania przez to szacunku ich roli społeczno – gospodarczej),  posiadanie wolnego czasu niezbędnego dla zajmowania się powszechnie sprawami państwa. Dzisiaj, w miarę rozwoju technologii i organizacji produkcji i dystrybucji towarów, praca ludzka dawno mogłaby zostać skrócona, bez spadku zarobku bo dzieki technologii znacząco wzrasta wydajność, aby dać obywatelom czas na większą aktywność w życiu rodzinnymi i społecznym. Tak potrzebny dla sprawnego funkcjonowania ustroju demokracji bezpośredniej, w którym należy interesować się projektami ustaw poddawanych pod referenda. Nie jest więc potrzebne, wydzielanie ze społeczeństwa tylko ludzi zamożnych, którzy taki czas posiadają. Zresztą w Szwajcarii na liczne referenda chodzi zwykle, zaledwie ok. 30% zainteresowanych obywateli. Inni, rezygnują, bo ich dana sprawa nie interesuje lub uznają, że nie są w niej odpowiednio kompetentni aby zabierać głos. W Polsce, 6-cio godzinny dzień pracy mogły zaistnieć już dawno, gdyby zwolniono przedsiębiorców całkowicie z opłat ubezpieczeniowych od pracowników i przerzucono je w ceny od towarów i usług. Bo każdy nowy pracownik, każda zmiana, to dodatkowe koszty dla pracodawcy a tak naprawdę, wszystkie obciążenia pracodawców są przerzucane przez nich w koszty działalności, w ceny. To więc nie społeczeństwo, a antydemokratyczny system partyjny, blokuje rozwój wolnego społeczeństwa i jego zadowolenie z życia. Stąd w Szwajcarii, jest to zadowolenie najwyższe na Świecie, bo obywatele tak bardzo cenią sobie możliwość realnego samostanowienia o prawach regulujących ich życie i wynikającą z niego stabilność, wewnętrzną zgodę społeczną i poczucie wolności.

Według Arystotelesa, wytwórczością i sprawami niezbędnymi dla bytu państwa mieli się zajmować właśnie niewolnicy. Filozofowi chodziło o wielość współrządzących krajem ludzi, na tyle zamożnych, aby mogli służyć w wojsku podczas gdy w dzisiejszej Helwetii/Szwajcarii obowiązek służby wojskowej jest powszechny i nie związany z zamożnością, podobnie prawa obywatelskie, w tym wyborcze.

Cytat: Politeję według Arystotelesa cechowały zalety demokracji powszechnej – kontrola ogółu nad prawem oraz sprawność i wiedza oligarchii. To połączenie obu złych ustrojów, stanowić miało całkiem nowy twór z nich powstały, który  wzbogacony o odpowiednie prawa i kompetencje, pozbawiał się wad poszczególnych poprzedników a rozwijał ich zalety. Filozof uważał, że najlepszym państwem będzie to, które opiera się na stanie średnim – klasie pośredniej pomiędzy bardzo bogatymi i bardzo ubogimi, niedopuszczającej do głosu skrajnych klas które powodują zwyrodnienie form ustrojowych. Twierdził, ze państwo oparte na klasie średniej jest wolne od wstrząsów wewnętrznych a jednostki z tej grupy są najbardziej kompromisowe, skłonne do podążania drogą rozumu. ‘Politeja’ miała być podstawa takiego państwa. W XIX/XXI wieku, teorie ta wzmocniły również poglądy ekonomiczne, uznające ze warstwa średnia sprzyja najszybciej rozwojowi gospodarczemu i zdobywaniu wiedzy przez ogół społeczeństwa, a tym samym kompetencji i kontroli władzy.

Arystoteles żądał ograniczenia własności, z tego względu, iż właściciele nadmiernie bogaci (vide; oligarchia, magnaci, partie) nie umieli według niego poddawać się władzy i potrafili rządzić tylko despotycznie. Równocześnie zalecał przeciwdziałanie ubóstwu i nędzy, ponieważ uważał, że ci którzy wyrośli w zupełnym braku dóbr wykazują służalczą uległość, popadając w duchowe a w końcu polityczne i materialne niewolnictwo. Proponował także podzielenie ogółu gruntów na dwie części – jedną przeznaczoną do wspólnego użytkowania (z której dochody miały być przeznaczone na potrzeby ludu (dzisiaj mogłyby być to udziały w majątku narodowym dla każdego obywatela z rdzennego narodu polskiego); kultu i wspólne biesiady, czego za dzisiejszy odpowiednik możemy uznać lasy państwowe i góry oraz jeziora i rzeki, czy zasoby naturalne; surowce kopalne, wody – co nie znaczy że jestem za ich prywatyzacją, bo nie jestem!) i drugą, do indywidualnego. Z drugiej części każdy obywatel otrzymałby swoją działkę.

(Bibliografia: 1. Arystoteles, Polityka, Wrocław 1953.2. / Arystoteles, Etyka Nikomachejska, Warszawa 19823. / Kornatowski W., Zarys dziejów myśli politycznej starożytności, Warszawa 19684. /     Tatarkiewicz Wł., Historia filozofii, t. I, Filozofia starożytna i średniowieczna, Warszawa 19835. / Kornatowski W., Rozwój pojęć o państwie w starożytnej Grecji, Warszawa 1950.6. / Rybicki P., Arystoteles. Początki i podstawy nauki o społeczeństwie, Wrocław Warszawa Kraków 1963.7. / Sieroń J., Status jednostki i państwa w greckiej polis w świetle filozofii Sokratesa. Platona i Arystotelesa, Katowice 20038. / Seidler G. L., Myśl polityczna starożytności, Kraków 19569. /         Reale G., Historia filozofii starożytnej. 2, Platon i Arystoteles, Lublin 199610. / A. MacIntyre, Krótka historia etyki : filozofia moralności od czasów Homera do XX wieku, Warszawa 200011./ P. Śpiewak, W stronę wspólnego dobra, Warszawa 1998)

Klasyfikacja ustrojów według Arystotelesa:

 

Rządy: Ustrój dobry:  Ustrój zły:
jednostki: monarchia tyrania
nielicznych: arystokracja oligarchia
wielu/ludu: Politeja   (czyli pragmatyczna demokracja) Demokracja zwyczajna (rządy większości, w tym sadownictwo, nie ograniczane zasadami jakościowymi)

Cóż, p.J.Korwin-Mikke z Konfederacji, który jest z wykształcenia filozofem, dobrze wie, że  uczeń Sokratesa, Platon (427 p.n.e.- 347 p.n.e.), był przeciwny powierzaniu władzy całemu ludowi i postulował oddanie władzy filozofom, lecz jednak szanował wybory ludu, wierząc w ich trafność. Według niego, tylko mędrcy jako złote umysły narodu, mogli kierować sprawami państwa lecz skoro decyzje ludu były trafne, to był raczej orędownikiem systemu mieszanego – czyli demokracji z mądrymi, wykwalifikowanymi  ludźmi u jej sterów kierowniczych, inicjatywnych (Sejm, Senat, Rząd). W taki sposób, aby było ono stabilne i szybko się rozwijało. Tylko kto miałby tych mędrców, oświeconych monarchów, wybierać? Jeśli cały lud/lub tylko naród rdzenny, to będzie to jednak zawsze forma demokracji. Z kolei inny filozof, Arystoteles, był przeciwnikiem tej koncepcji i władzy mędrców, w tym filozofów.

Perykles z kolei był ewidentnie zwolennikiem demokracji.

Cytat: W słynnej mowie wygłoszonej przez Peryklesa na cześć demokracji padają m.in. i takie słowa: „Jesteśmy posłuszni każdoczesnej władzy i prawom, zwłaszcza tym niepisanym, które bronią pokrzywdzonych i których przekroczenie przynosi powszechną hańbę”. A więc u podstaw prawdziwej demokracji leżą nie tyle prawa stanowione, te przegłosowane, ale prawa nie pisane, nie ustanowione przez człowieka, ale boskie, bo takim mianem określali Grecy prawa niepisane. Nie znali przecież Dekalogu. Prawa te charakteryzują się w pierwszym rzędzie troską o ludzi pokrzywdzonych. Przekroczyć prawa boskie, znaczyło tyle, co to okryć się hańbą i niesławą.

(F. Terlikowski, Życie publiczne, prywatne i umysłowe starożytnych Greków i Rzymian, Lwów 1912; Dzisiejsza demokracja (ORLICKI: Jaka tam demokracja? Partyjna?  jest, jak to łatwo można zobaczyć, w wielu istotnych punktach zaprzeczeniem demokracji starożytnej, jest jej całkowitym zwyrodnieniem, obliczonym na zdezorientowanych i niedouczonych wyborców. …Podstawę demokracji greckiej stanowiła tzw. izonomia (równość wobec prawa), izogeria (równy dostęp do urzędów) oraz wolność. Na co warto zwrócić szczególną uwagę dziś, gdy myślimy o demokracji ateńskiej i porównujemy ją z demokracją współczesną? Po pierwsze, równość wobec prawa oznaczała, iż niezależnie od tego, czy ktoś jest urzędnikiem państwowym, czy nie, podlega takiemu samemu prawu, a więc piastowany urząd nie jest kryjówką dla przestępców. Po drugie, podczas pełnienia obowiązków urzędnik pozostaje nieustannie pod kontrolą ludu, wszak demokracja to rządy ludu (demos – lud, kratos – władza…. A więc nie może być takiej sytuacji, że urzędnik (czy mówiąc językiem dzisiejszym – poseł, minister, premier) po wyborze z pobłażaniem kiwa wyborcom przez okno i na cztery lata ma spokój, jest nietykalny, a na zarzuty odpowiada: „Chcieliście, to macie, trzeba było mnie nie wybierać”. … Dzisiejsza demokracja jest, jak to łatwo można zobaczyć, w wielu istotnych punktach zaprzeczeniem demokracji starożytnej, jest jej całkowitym zwyrodnieniem, obliczonym na zdezorientowanych i niedouczonych wyborców. Dzisiejsza tzw. demokracja lekceważy sobie i równość wobec prawa, i równy dostęp do urzędów, i lojalność wobec wyborców.

Arystoteles, jak najbardziej popierał więc demokrację bezpośrednią, lecz zorganizowaną w sposób zapewniający jej odpowiednią jakość. To moim zdaniem, mądre podejście. Bo jakość się powinna liczyć zawsze i wszędzie. Nie jak dzisiaj gdy nie znajdujemy jej w towarach korporacji nie liczących się z kieszeniami konsumentów i ochroną środowiska, które produkują multum krótkotrwałych produktów, obliczonych w użytkowaniu jedynie na czas gwarancji, często celowo postarzanych lub technicznie osłabianych. Marnotrawstwo dób naturalnych, surowców, skażenie środowiska, są z tego tytułu ogromne i nie równoważą segregacji surowców prowadzonej przez ludność. Ale rządy partyjne sprzyjają korporacjom, siedzą u nich w kieszeni bo korzystaja z kredytów centralnych banków światowych, które mają swoje udziały w korporacjach przemysłowych.

W ustroju państwa, nie można sobie pozwolić na bylejakość, na pójście jedynie w kierunku ilości, rządów wszystkich, na skróty. Ustój państwa, musi być mądry, aby był stabilny i wychodził obronną ręką spod nacisków interwentów zewnętrznych, jak i wewnętrznej agentury, korporacyjnych lobby.

Demokracja bezpośrednia, według Arystotelesa miała prawo zaistnieć jako jeden z najdoskonalszych ustrojów, tylko wtedy, gdy będzie pragmatyczna. Nie jest to więc demokracja taka jak w Polsce, na którą pluje Pan Janusz Korwin – Mikke! Bo tutaj jej nie ma zupełnie!

A jeśli mielibyśmy popierać władzę mądrych ludzi, jaką wymyślił za Sokratesem, Platon, to niekoniecznie monarchii w jaką wierzy Korwin. Bo przecież monarcha nie musi być mądry, nie musi być filozofem jak wymagał Platon, ale zwyczajnie urodzonym w rodzie królewskim. Gdzie nierzadko rodzili się debile lub oprawcy. Bo jeśli wybierany demokratycznie, np. na Sejmie Elekcyjnym, to od razu mamy przynajmniej demokrację przedstawicielską.

Ciekawostką jest, że Platon wierzył w wędrówkę dusz, czyli reinkarnację. Ale w taką misję cielesną człowieka, samoudoskonalanie w kolejnych wcieleniach, wierzyło wielu Greków i wiele ludów. W tym pierwsze kościoły chrześcijańskie, przed ich podporządkowaniem cesarzowi przez Rzym.

Sokrates, nauczyciel Platona, krytykował wady demokracji ale i oligarchii.

Wikipedia: Sokrates nie był politykiem, jednak poruszał tematy polityczne. W wielu swoich wypowiedziach krytykował demokrację ateńską, przez co bywał wielokrotnie oskarżany o antydemokratyzm. Wynikać to także miało z tego, że wśród jego uczniów znajdowali się przeciwnicy demokracji (Alkibiades, Platon, Kritiasz). Sokrates krytykował również ustrój oligarchiczny, przez co przeciwko niemu zwrócili się zarówno zwolennicy demokracji, jak i oligarchii.

Według Karla Poppera Sokrates nie jest antydemokratą, a jego krytyka miała charakter demokratyczny. Służył wskazaniu słabych stron ustroju i wytykaniu błędów instytucji. Jest więc ona krytyką, bez której ustrój demokratyczny nie może się obejść. Sokrates mówił, że jak bąk z ręki boga puszczony siadał miastu na kark; ono niby koń wielki i rasowy, ale taki duży, że gnuśnieje i potrzebuje jakiegoś żądła, żeby go budziło. Jego krytyka miała więc na celu dobro publiczne i była zasadniczo odmienna od Platońskiej krytyki demokracji, która według Poppera miała charakter totalitarny.

 Dla przestrogi nad wprowadzaniem zależnych od poparcia partii ławników ludowych, (projekt Kukiza, który nie zważa na istniejący system partyjny), którzy będą pożądani dopiero gdy skończymy z systemem jakichkolwiek wyborów kreowanych przez partie, czy trybunałów ludowych lub zawodowych (jak pseudosądy – polskie prokorporacyjne sądy izb lekarskich w czasach pandemii oskarżające niezależnych, wysoko wykwalifikowanych lekarzy nie podzielających ich zdania i wytycznych covidowych), kastowo-środowiskowych sądów profesjonalnych lecz funkcjonujących w zakresie samo kształcącej się i samo-wybierającej się władzy sądowniczej pozbawionej oddolnej kontroli narodowej, warto przypomnieć, że Sokrates poniósł śmierć za swoje wolnomyślicielstwo, nietuzinkowość i tak lubianą przez siebie kontrowersyjność (jaką ma np. Korwin – Mikke, tak wybiórczo krytykowany przez TVN24 w czasie kampanii wyborczej 2023).

Wikipedia: W 399 r. p.n.e. nieznany szerzej poeta Meletos przy poparciu przywódcy demokratów Anytosa i retora Lykona wniósł przed archonta basileusa (urzędnika zajmującego się sprawami religii) oskarżenie przeciwko Sokratesowi. Oskarżał go o niewyznawanie bogów, których uznaje państwo, i wyznawanie bogów, których nie uznaje państwo, oraz psucie młodzieży. Szczegóły procesu zostały przekazane przez Diogenesa Laertiosa, do którego czasów miał się zachować akt oskarżenia, a także przez Platona (w Menonie i Obronie Sokratesa) oraz Ksenofonta (Wspomnienia o Sokratesie).

Sprawę rozpatrywał ateński sąd ludowy (dikasterion). W pierwszym głosowaniu nad winą oskarżonego stosunek głosów winny/niewinny wyniósł prawdopodobnie 280:220. Sokrates mógł zaproponować wymiar kary dla siebie.

ORLICKI: Postąpił jednak dumnie i zadziornie, co doprowadziło do zmiany wyroku na karę śmierci przez zmuszenie go do wypicia trucizny.

Dlaczego filozof p. Janusz Korwin – Mikke wraz z kolegami, wymazali więc z programu Konfederacji zmierzanie do demokracji bezpośredniej lecz opartej na pragmatycznych rozwiązaniach ustrojowych? Skoro tylu mądrych Greków, w tym filozofów, obdarzało demokrację prawdziwą, opartą na pragmatyzmie, głębokim szacunkiem? Wpierw Konfederacja taki kierunek przyjęła. Uczyniła więc to dla oszukania wyborców, jedynie dla zyskania ich głosów. Zupełnie niego nie wierząc. Ta partia, gra obietnicami, ideą wolności, sprawiedliwości, opierając się jedynie na jednym celu – zdobycia władzy. Jej liderzy nieraz pokazali dobrą twarz, broniąc tych wolności, jak G. Braun w czasie pandemii. Kiedy jednak pokażą tą złą twarz, nakierowaną na odebranie nam resztek wolności politycznych, czy innych, możemy się dopiero przekonać w przyszłości. Bo ich celem samym w sobie, jest władza dla własnej władzy. Wielcy ludzie, nigdy nie czują się najmądrzejszymi i władza nie jest ich największym celem, oddając innym prawo głosu. Za cel maja idee, dobro ogółu. Faktem jest, że wielu ludzi się nie zna na sprawach jakie są w państwie podejmowane. Lecz każdy znając się na nich czy nie, ma prawo o tym co go bezpośrednio dotyczy, współdecydować. Nie zaś poddawać się jak niewolnik, woli najmądrzejszego nawet władcy. Konfederacja uważa, że nie. Że naród musi się poddać woli tych oświeconych, mądrych w ich przekonaniu. Podobnie jednak uważa i PiS, KO/PO, Lewica, PSL. Partie, które nie zrobiły nic, aby przybliżyć nam ustrój pragmatycznej demokracji bezpośredniej. Tylko że ci, nie powiedzą tego wprost, jak to mówią niektórzy liderzy Konfederacji, jak Korwin – Mikke. To zwyczajnie, bardzo szczery człowiek. Tak szczery, że odbiera głosy poparcia Konfederacji, a wcześniej wielu innym ugrupowaniom które współtworzył. To filozof. Ale przypomnijmy sobie też filozofa Arystotelesa, który jednak pochwalał demokrację pełną, lecz mądrze zbudowaną, ograniczoną jakościowo – pragmatyczną.

3. NTV: Wrocławski PJJ w studio NTV- tuż przed ciszą wyborczą

https://www.facebook.com/janusz.zagorski.3/videos/623681603312345

 

Podziel się!