Jerzy Lubach – Sprzysiężenie przeciwko Polsce
Premier Izraela Netaniahu najpierw dokonuje niesłychanego ataku na Polskę, potem w Moskwie wylewnie dziękuje Putinowi za „wyzwolenie” przez Armię Czerwoną Żydów …
Od Wandaluzji
Jerzy Lubach – Sprzysiężenie przeciwko Polsce
Premier Izraela Netaniahu najpierw dokonuje niesłychanego ataku na Polskę, potem w Moskwie wylewnie dziękuje Putinowi za „wyzwolenie” przez Armię Czerwoną Żydów …
„Napaści na Polskę, o których tu mówić zamierzam, nie ograniczają się do wytykania przygodnych a nieuniknionych błędów, popełnianych przez niedoświadczony rząd – są to napaści powszechne, systematyczne, obmyślone z góry – napaści zorganizowane. Mamy tu do czynienia z istnym sprzysiężeniem, dążącym do dyskredytowania nie tylko rządu polskiego, ale całego polskiego narodu”.
Tego zdania nie napisał w ferworze obecnego sporu wokół prawdy o Holocauście zacietrzewiony polski „nacjonalista”, czy wręcz „faszysta”, nie, wyszło ono spod pióra pewnego szacownego belgijskiego uczonego i to… prawie 100 lat temu! Zadziwiająca trafność dokonanej przezeń analizy zjawiska antypolonizmu na świecie nie utraciła nic ze swej aktualności, warto więc ją dzisiaj przypomnieć, bo skierowana ona była nie do Polaków, a właśnie – do innych narodów, oczerniających nas często z niewiedzy lub uprzedzeń, powziętych pod wpływem… No właśnie, kogo? O tym dalej…
Ten tak aktualnie brzmiący cytat pochodzi z zapomnianej, niestety, także w Polsce książki „Letters on Polish Affairs” (wydanie polskie 1923 jako „Listy o Polsce” w tłumaczeniu Jadwigi Sienkiewiczówny) belgijskiego dyplomaty, wielkiego przyjaciela Polski, Charlesa Sarolea (1870-1953).
Sarolea odebrał świetne wykształcenie akademickie i już jako młodzieniec został doradcą premiera Belgii, a w 1894 r. – w wieku 24 lat! – objął nowo utworzoną katedrę Filologii Francuskiej i Romańskiej na słynnym Uniwersytecie Edynburskim, gdzie wykładał przez kolejne 37 lat, od r. 1901 pełniąc jednocześnie funkcję Konsula Królestwa Belgii. Był w Anglii wielce ceniony, ciesząc się m. in. przyjaźnią wielkiego pisarza Gilberta K. Chestertona. To pełne pasji artykuły Sarolei w prasie brytyjskiej opisujące barbarzyństwo niemieckie w okupowanej podczas I Wojny Światowej Belgii wpłynęły zapewne na decyzję Agathy Christie, by uczynić genialnego detektywa Herkulesa Poirot właśnie belgijskim uchodźcą w Anglii.
Jak pisze amerykański publicysta Peter S. Rieth, współpracujący m.in. z „The Imaginative Conservative” i polskim kwartalnikiem „Opcja na Prawo”:
„Sarolea jest jednym z najwybitniejszych znawców, jacy kiedykolwiek pisali o kwestiach euroazjatyckich, w wielkim stopnie dzięki swoim podróżom i spotkaniom dotyczącym przedmiotu badań. Czytelnik jego fascynujących książek nie znajdzie w nich żadnych przypisów – owocu długiego ślęczenia w bibliotekach. Zamiast tego przepełnione są stwierdzeniami typu: „w czasie, kiedy tam byłem…”. Będąc naocznym świadkiem wojny rosyjsko-japońskiej w 1905 r., przyjacielem Lwa Tołstoja i twórcy podwalin państwa polskiego – Romana Dmowskiego, Sarolea wniósł zaiste pionierski wkład – znajomość historii z pierwszej ręki”.
[przekład mój – J. L.]
„Listy o Polsce” prof. Sarolea pisał w okresie 1918-1921, obserwując z sympatią rodzącą się w bólach i w bojach państwowość polską. Wówczas też stwierdził ze zdumieniem, że sympatii tej bynajmniej nie podziela większość państw europejskich, co sprawiło, że postanowił dogłębniej zbadać tę kwestię. I doszedł do wniosków znowu niepokojąco dla nas aktualnych:
„Obecna kampania przeciw Polsce jest wiernym powtórzeniem antypolskiej propagandy, która szalała w Europie przez cały wiek XVIII – toteż uważne zbadanie ówczesnych metod będzie zadaniem niezmiernie fascynującym. Rosja i Prusy czyniły w XVIII wieku to samo, co czynią obecnie: „mobilizowały” opinię całego świata przeciwko Polsce, przygotowując się do jej zniszczenia. Sądząc po wyniku, powodzenie tej propagandy było wprost zdumiewające. Dziś widzimy wszyscy, że rozbiór Polski był bezecną zbrodnią i punktem wyjścia wielu szalbierstw politycznych. Ale współcześni zapatrywali się na to inaczej i stawali przeważnie po stronie zaborców. Fryderyk, zwany Wielkim i Katarzyna, również zwana Wielką, przedstawiali się ówczesnym ludziom jako wspaniałomyślni i liberalni monarchowie, wkraczający do Polski z zamiarem przywrócenia tam porządku i zabezpieczenia praw dysydentom. [czyli innowiercom – J. L.] D’Alembert, Diderot, Grimm, Voltaire – wszyscy encyklopedyści francuscy prześcigali się w wysławianiu tych oświeconych despotów, którzy powodowali się wzniosłym pragnieniem podzielenia się „ciałem i krwią Polski”. […]
Propaganda antypolska w XVIII wieku wydała zadziwiające wyniki – nie wiem jednak, czy dzisiejsza propaganda nie cieszy się jeszcze większym powodzeniem. Wrogowie Polski mają dziś na swe usługi międzynarodową prasę, która jest jednym z najpotężniejszych narzędzi – okoliczności zaś, wśród których działają, są dla nich bardziej jeszcze sprzyjające niż za dni Voltaire’a”.
No dobrze, rozbiorcy mieli oczywisty interes w oczernianiu Polski i Polaków, jaki był jednak powód niemal powszechnej niechęci wobec naszego kraju, powiedzmy, w 1920 r., gdy nadludzkim wysiłkiem powstrzymywał bolszewicką nawałę grożącą wszak całej Europie? We wstępie do książki swego belgijskiego druha inny wielki przyjaciel Polski, Chesterton, wyjaśnia to prosto:
„Wykazywano nam, że Polacy są „histerycznymi dziećmi”, pozbawionymi dyscypliny i zmysłu praktycznego, niezdolnymi do wytworzenia żadnej formy bytu poza anarchią. „Histeryczne dzieci” odpowiedziały ważkim argumentem, zadając bolszewikom jedyny istotny cios, jaki ich dosięgnął i krusząc ich potęgę na polach bitew, podczas gdy my poprzestawaliśmy na zwalczaniu bolszewizmu w artykułach dziennikarskich, pobłażając mu jednocześnie tam, gdzie chodziło o zapewnienie sobie rynków zbytu.
Najciekawszym tedy rozdziałem tej niezmiernie pouczającej książki jest List Drugi: „O sprzysiężeniu przeciwko Polsce”. W szeregach tych „sprzysiężonych” znajduje się, oczywiście, obok prawdziwych wrogów Polski, wielu łatwowiernych głupców. Ci stanowią nawet większość i podczas kiedy pierwsi działają pod wpływem nienawiści, drudzy grzeszą przez nieświadomość. […]
W tym można doszukać się przyczyny niezrozumiałego wprost uprzedzenia z jakim mieszkańcy zachodniej Europy odnoszą się do sprawy polskiej, nie domyślając się nawet istnienia starej cywilizacji na polskich ziemiach. […] Nazywano niegdyś Pietrograd, noszący do niedawna znamienne miano Petersburga, — oknem, wybitym na Zachód. Można by z równą słusznością powiedzieć, że Berlin był dotychczas jedynym oknem, patrzącym na Wschód. Innymi słowy, narody zachodnie, a szczególnie ludy, trudniące się handlem, jak Amerykanie i Anglicy, patrzyły dotychczas na wschodnią Europę poprzez okulary niemieckiego profesora. A te złośliwe szkiełka miały tę właściwość, że o ile niekiedy powiększały świadomie Rosję, o tyle Polskę ukazywały zawsze w dziwnie umniejszonej postaci. […]
Jest to ten sam nauczyciel, który tak skwapliwie tłumaczył angielskiemu uczniowi, że ekspansja Niemiec na koszt Belgii i Danii jest koniecznością dziejową, zgodną z przyrodzonym prawem niemieckiego narodu […]. Tą zaś potęgą, tym wiecznym i jedynym podżegaczem jest Niemiec, mający na swe usługi, — zwłaszcza gdy o polską sprawę chodzi, — niemieckiego żyda.
Żyd miał w Polsce dawne porachunki z chłopem, a nawet ze szlachcicem. Z chwilą kiedy przedzierzgnął się w bolszewika, mógł wreszcie dać upust swojej nienawiści, wypowiadając żywiołowi polskiemu walkę otwartą, jak na bojownika narodowej sprawy przystało. Z tego punktu widzenia można zapatrywać się na przechodzenie żydów do bolszewickiego i syjonistycznego obozu za rzecz poniekąd korzystną. Bolszewik i syjonista atakują Europę z otwartą przyłbicą i kroczą odważnie po własnej drodze. Do chwili pojawienia się bolszewizmu niemiecki żyd czuł się może w gruncie rzeczy żydem, ale wysługiwał się idei niemieckiej. Tę ideę krzewił on w Polsce od samego początku, a u schyłku wojny i w Belgii. Chcąc deptać bezkarnie po relikwiach katolicyzmu i złamanej polskiej szabli, Herr Moses Mendoza przybierał na się postać jasnowłosego olbrzyma Północy…”.
[pisownia oryginalna]
Brutalna to diagnoza i narażająca dziś zarówno jej świętej pamięci (dosłownie, bo od wielu lat trwają w Watykanie zabiegi o beatyfikację Chestertona) autora, jak i cytującego ją na tak łatwo dziś ferowany zarzut „antysemityzmu”. Nawet, gdy ową opinię o niemieckich Żydach już w latach 30-ch XX wieku, w okresie prześladowań wobec nich narastających w hitlerowskiej III Rzeszy potwierdza inny znany antysemita – Julian Tuwim, tak oceniając działania Hitlera i żydowskie ofiary jego prześladowań:
„Po co mu był ten cały żydobijczy kram?
Teraz pewno żałuje, lecz próżno żałować…
Owe niemieckie Żydy, o ile ich znam,
Śmiało mogłyby z tą głupią bandą maszerować”.
Jeśli jednak przyjrzymy się ostatniej sekwencji wydarzeń prowadzących do zmasowanego ataku na Polskę, to jasno widać, kto jest jego inspiratorem, a kto spełnia rolę głupawego ucznia „niemieckiego profesora”:
1) Państwo żydowskie za sowitą rekompensatę przez dekady pomaga Niemcom zdjąć z siebie odium twórców i realizatorów Holocaustu, początkowo przez przerzucenie winy na bliżej nieokreślonych „nazistów”.
2) Jednocześnie Izrael odmawia jakiegokolwiek rozliczenia się ze zbrodniami dokonanymi podczas II Wojny z inspiracji niemieckiej i sowieckiej przez Żydów na Żydach, a już tym bardziej na Polakach.
3) Skoro zaś nie są winni Niemcy, a już na pewno nie Żydzi, to odpowiedzialnymi za wszystkie te zbrodnie należy uczynić Polaków, co też się czyni, w ostatnich latach coraz bezczelniej.
4) Dlaczego Polaków? A dlatego, że dzięki wspólnym już od stuleci (jak wskazują swoim rodakom Sarolea i Chesterton) działaniom „niemieckiego profesora” i jego rosyjskiego przyjaciela, Polska ma w Europie zszarganą bezpodstawnie opinię, którą skutecznie podtrzymują miejscowi Żydzi, wbrew oczywistym faktom oskarżając nasz kraj o najgorszy w świecie antysemityzm.
5) Premier Izraela Netaniahu najpierw dokonuje niesłychanego ataku na Polskę, potem w Moskwie wylewnie dziękuje Putinowi za „wyzwolenie” przez Armię Czerwoną Żydów, których wszak Rosja nigdy nie krzywdziła… Jakoś łatwo zapomniał, bidak, że wpływowy American Jewish Committee (ACJ) został założony w 1906 roku w reakcji na masowe pogromy Żydów w Rosji inspirowane przez carskie władze ręka w rękę z „patriotyczną” Czarną Sotnią, a jedynie niespodziewana śmierć Stalina wstrzymała przygotowywaną w 1953 r. gigantyczną operację antysemicką rozpoczętą przez rosyjskich komunistów nagonką na żydowskich „lekarzy-morderców”… Tymczasem, korzystając z całego tego zamieszania Niemcy jednocześnie po cichu finalizują plan budowy rosyjsko-niemieckiego gazociągu North Stream II…
6) A w tymże czasie Żydzi amerykańscy forsują w Kongresie USA uchwałę o gigantycznych „odszkodowaniach” za żydowską własność w Polsce – bynajmniej nie na rzecz nielicznych już żyjących ofiar Holocaustu, a na rzecz amerykańskiej organizacji, którą żydowski badacz, prof. Norman Finkelstein bez ogródek nazywa Holocaust Industry – złodziejską bandą, żerującą na cudzym nieszczęściu.
I znów niezawodny profesor Sarolea wprost nam wskazuje, co powinien teraz czynić polski rząd, by przezwyciężyć owe niesprawiedliwe wobec Polski stereotypy, panujące w krajach Zachodu:
„Chcąc bronić się przed sprzysiężeniem tej miary rząd polski powinien ocknąć się i wzbudzić w sobie poczucie odpowiedzialności. Nie ma prawa być dłużej obojętnym widzem. Nie może poprzestawać, jak dotąd, na odpieraniu kłamstwa wyniosłym milczeniem. […] Ale dziś propaganda antypolska przybrała takie rozmiary, że zagraża wprost istnieniu polskiego państwa. Dziś nie ma czasu do stracenia: orgii kłamstwa musi być przeciwstawiona propaganda prawdy. Jeśli systematyczne urabianie opinii przez kłamców i fałszerzy wydaje tak obfite plony, o ileż większe powodzenie powinni osiągnąć w urabianiu tej opinii szermierze prawdy? […] Niechże rząd polski broni polskiej sprawy z bezstronnością i odwagą, niech otwarcie wskaże trudności, z którymi walczyć musi, a jestem przekonany, że prawda zwycięży i naród polski odzyska tę życzliwość i współczucie, które mu są niezbędnie potrzebne, a na które w pełni zasługuje”.
Więc nie bójmy się wskazać za naszymi prawdziwymi przyjaciółmi z Zachodu również naszych prawdziwych wrogów. Tylko stanąwszy w Prawdzie możemy spowodować zwycięstwo Prawdy i klęskę kampanii nikczemnych oszczerstw pod adresem Polski. Chcieliście Prawdy – no to ją macie!
Jerzy Lubach
źródło: https://jagiellonia.org/jerzy-lubach-sprzysiezenie-przeciwko-polsce/amp/#