Totalny sanitaryzm w szkołach!
1. wR24: Grzegorz Płaczek – Totalny sanitaryzm w szkołach! Tragedie naszych dzieci w świecie absurdu!
https://www.facebook.com/TelewizjawRealu24/videos/1763308023860887/
2. PPP: Konferencja prasowa: Środowisko ,,Nauczyciele dla Wolności”
https://www.facebook.com/100930168228835/videos/248104540712284/
https://www.facebook.com/stowarzyszeniestopnop/videos/211742097745738/
3. ZnZ: Czy silne lobby blokuje dostęp do skutecznych leków na COVID-19?
Zdaniem lekarza medycyny Katarzyny Ratkowskiej, w Polsce istnieje grupa ludzi świadomie blokujących leczenie amantadyną. Gdyby nie działania tego lobby, w naszym kraju już dawno mogłoby być po epidemii.
Rzecznik Praw Pacjenta prowadzi obecnie postępowanie przeciwko doktorowi Włodzimierzowi Bodnarowi, który leczył swoich pacjentów amantadyną. Tymczasem, jak twierdzi Ratkowska, każdy lekarz wie, że amantadyna jest lekiem przeciwwirusowym. Bodnar jako specjalista chorób płuc stosował ją od 30 lat przy grypie. Przy okazji zauważył, iż wykazuje ona dużą skuteczność także w leczeniu COVID-19.
Rada Medyczna przy premierze zamiast dowiedzieć się i nauczyć jak leczyć tym lekiem, oraz jak upowszechnić jego stosowanie w przychodniach i szpitalach, zignorowała jego właściwości, poświęcając zdrowie dziesiąeti tysięcy ludzi w imię uwielbienia dla nieprzebadanych szczepionek.
Zdaniem Katarzyny Ratkowskiej, w Polsce i nie tylko, działa bardzo silne lobby przeciwko leczeniu amantadyną. Sabotuje ono badania kliniczne, które mogą wykazać jej skuteczność w zwalczaniu COVID-19.
Naczelny covidowy doradca Morawieckiego – prof. Andrzej Horban raz twierdzi, że amantadyna jest skuteczna, a potem że jednak nie. Prof. Robert Flisiak uważa z kolei, że jest ona toksyczna. Nie wyjaśnia jednak, jak może być toksyczny lek, który medycyna stosuje od 50 lat z bardzo zadowalającym skutkiem przeciwwirusowym oraz neurologicznym?
Ratkowska dodaje, że amantadyna jest stosowana na przykład w chorobie Parkinsona u starszych pacjentów, którzy cierpią na choroby współistniejące przez wiele lat.
Zatem amantadyna wykorzystywana od 50 lat jest na pewno bezpieczniejsza niż eksperymentalne preparaty genetyczne, którymi szczepią się obecnie miliardy ludzi, a które nie tylko nie dają obiecywanej skutecznej odporności na COVID-19, ale ponadto są odpowiedzialne za niebezpieczne powikłania zakrzepowo-zatorowe, autoimmunologiczne oraz neurologiczne, których konsekwencję są nawet zgony zaszczepionych.
Ratkowska nie ma wątpliwości, że gdyby amantadyna była na masową skalę wykorzystywana do leczenia koronawirusa w przychodniach i szpitalach, to w Polsce już dawno epidemia zostałaby pokonana. Jeżeli Rada Medyczna świadomie naraża zdrowie i życie milionów ludzi, a do tego naraża gospodarkę państwa na lockdowny, to raczej powinna być zdymisjonowana, a jej członkowie powinni odpowiadać prawnie za decyzje, które podjęli.
Minister zdrowia Adam Niedzielski na każdej konferencji straszy kolejnymi falami zachorowań, ale nie dopilnował tego, aby doszło do szybkiego i sprawnego przeprowadzenia badania klinicznego skuteczności amantadyny w COVID-19. Według Ratkowskiej na takie badanie potrzeba 3 tygodni.
Gdyby decyzją Niedzielskiego ten lek był stosowany w przychodniach, miliony ludzi zostałoby wyleczonych z COVID-19 na początkowym etapie. Nie byłoby konieczności przerabiania szpitali na stricte covidowe, a ludzie z nowotworami nie musieliby czekać na miejsca zajmowane przez „covidowców”. Nie byłoby też konieczności wprowadzania lockdownów dobijających gospodarkę państwa oraz nauczania zdalnego, które odbije się w przyszłości na dzieciach i młodzieży. Uniknęlibyśmy setek tysięcy nadmiarowych zgonów i depopulacji.
Słynny raport Goldman Sachs uwydatnił fakt, że koncernom farmaceutycznym nie opłaca się produkcja skutecznych leków, trwale eliminujących konkretne choroby. Chodzi o to, aby trochę leczyć, ale nigdy do końca nie wyleczyć. Stąd ustalenie, że konieczne są kolejne dawki przypominające szczepionki, jest jasnym sygnałem, że Wielka Framacja najpierw chce zarobić, a dopiero potem ewentualnie pomóc ludziom dojść do zdrowia.
Autorstwo: Marcin kozera
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
4. Kontrowersje: Piotr Wielgucki – Spektakularny sukces „Marszu Niepodległości” i frajerstwo Trzaskowskiego pełną gębą
Przyznaję, że cały dzień nabijaliśmy z Dziewczynami podłogę w garażo-warsztacie i nie widziałem „Marszu Niepodległości” na żywo. Jest to niewątpliwa zaleta w kontekście obiektywnej oceny rzeczywistości i zanim usłyszę gromki śmiech podparty „nie wiem, ale się wypowiem”, to dopiszę, że właśnie oglądam skróty i komentarze gości w TVN24. Takiej komedii dawno nie widziałem, da się to porównać tylko i wyłącznie do klasyki, czyli „nienawistnego milczenia Kaczyńskiego”. Prowadząca staje na głowie, żeby wzbudzić sensację, ale nawet Kolanko nie jest w stanie wyrzeźbić faszyzmu z najspokojniejszego „Marszu Niepodległości” jaki się dotąd odbył. Jednym słowem żałoba w TVN24, ale warto pamiętać, że mają jeszcze półtorej godziny, aby zrobić z tego „wafelkową swastykę”. Piszę o półtorej godziny, bo felietonem zająłem się o 17.30, a o 19.00 „Fakty” i jakiś Sobieniowski, czy inny funkcjonariusz będzie musiał spreparować dreszcze, emocje i zagrożenie demokracji.
Stawiam na zbitkę materiałów z poprzednich lat i Tkaczyk-Stawską, którą „zagłuszał” Bąkiewicz, innego kierunku raczej nie znajdą, chociaż ich możliwości kreatywne są nieograniczone. Śledząc historię tej imprezy, nie było chyba roku bez poważnej zadymy, najczęściej sprowokowanej przez media i polityków. W tym roku cisza i spokój, chociaż PO z TVN24 zacierali ręce, szczególnie po uznaniu „Marszu Niepodległości” za imprezę państwową. O ile PiS swego czasu próbował zrobić cyrk wokół marszu i jak to się mówi „zawłaszczyć” to ważne i najbardziej masowe wydarzenie w Polsce, o tyle w tym roku Nowogrodzka postąpiła słusznie i mądrze. Każda inna formuła byłaby nielegalna, co samo w sobie dostarczyłoby paliwa dla „nowoczesnych patriotów”. Uczciwie trzeba też przyznać, że PiS wziął na siebie niemałe ryzyko i odpowiedzialność polityczną, a to im się w ostatnim czasie w ogóle nie zdarza. Przy okazji nastąpiło chwilowe zjednoczone sił na prawicy, głównie dlatego, że narodowcy nie mieli większych pretensji do PiS, może nawet dało się zauważyć delikatną wdzięczność za „upaństwowienie” marszu, co z pewnością sprawiło, że frekwencja na marszu znacznie się podniosła, w końcu nie każdy chce się narażać prawnie za udział w nielegalnym marszu.
W zaistniałej sytuacji za największych przegranych uznałbym TVN i „Wyborczą”, ale zdecydowanie byłaby to naciągana i nieobiektywna ocena, którą obiecałem. Bez dwóch zdań największym przegranym jest Rafał Trzaskowski i cały warszawski ratusz. I nie mówimy tu o jakiejś tam porażce, tylko o pełnym frajerstwie. Trzaskowski zablokował marsz na poziomie prawnym, ponieważ był pewien, że to organizatorów nie powstrzyma i dalej sprawy potoczą się same. Nielegalną imprezę masową musi się zająć policja, przynajmniej na poziomie asekuracji, jeśli bardziej radykalne działania wiązałyby się z dużym ryzykiem wszczęcia zamieszek. W głowie Trzaskowskiego ułożył się prosty, żeby nie powiedzieć prostacki plan, po pierwsze zdelegalizować marsz, po drugie zrzucić odpowiedzialność na PiS, po trzecie obciążyć rząd i policję, wszystkimi zadymami, jakie by się w trakcie imprezy pojawiły. Nic, ale to kompletnie nic z tych założeń nie wyszło, a Trzaskowski został ośmieszony i ograny jak trampkarz. Nie dość, że „Marsz Niepodległości” odbył się legalnie, to jeszcze nie wydarzyło się nic, co wymagałoby interwencji policji.
Tak się kończą zabawy w „liberalną demokrację”, którą tacy politycy jak Trzaskowski rozumieją jednoznacznie – jesteś taki jak my i nas popierasz albo jesteś faszystą. W polskiej polityce nie mam już żadnych sympatii, mierzi mnie wszystko, ale gdy zdarza się taki cud, że tak zwana oddolna inicjatywa społeczna odnosi spektakularny sukces, to gęba sama się śmieje. W tym roku po prostu przegrali źli ludzie, a wygrała mądrość i dojrzałość organizatorów, z prawną pomocą władzy centralnej, która byłaby Trzaskowskim, gdyby z takiej okazji nie skorzystała. Nie wiem, która to z kolei porażka polityki zwanej „totalną opozycją’, ale jestem więcej niż pewien, że zobaczymy wiele następnych, bo ci „opozycjoniści” są intelektualnie i moralnie niereformowalni.