1. Co teraz będzie – Ostrzegaliśmy!; 2. Australijczycy, Francuzi i inni protestują przeciw covidowym represjom; 3. Kontrowersje: Pies z kulawą nogą nie interesuje się olimpiadą – ciche i groźne zmiany społeczne; 4. Matka Kurka – Eliksir w remizie

Na ulicach francuskich miast tysiące protestujących. Nie chcą paszportów sanitarnych

 

1. Co teraz będzie – Ostrzegaliśmy!

http://www.goodsoftware.pl/film/I_co_teraz_bedzie_ostrzegalismy.mp4?fbclid=IwAR0_pKJNWE5HvJhTnCxY8A2AKH-rXM0wzO5HQG9FMPNTtBODQ72emYXQZPU

2. Australijczycy, Francuzi i inni protestują przeciw covidowym represjom

Na ulicach francuskich miast tysiące protestujących. Nie chcą paszportów sanitarnych

Wielotysięczne manifestacje przeciwko paszportom sanitarnym odbywają się dzisiaj w wielu miastach Francji. W Paryżu, Lyonie i Marsylii doszło do potyczek manifestujących z policją, która użyła gazu łzawiącego.

Trwające demonstracje przeciwko paszportom sanitarnym przekształcają się w starcia z policją. Protestujący w rozmowie z mediami podkreślają, że paszport sanitarny jest: „dyskryminacją” i „błędem politycznym prezydenta Emmanuela Macrona”.

W Paryżu doszło do napięć w pobliżu dworca Saint-Lazare. Policjanci na motocyklach strzelali do demonstrantów gazem łzawiącym, ci z kolei usiłowali zepchnąć policjantów z ich motocykli.

W Paryżu odbywają się co najmniej trzy marsze, w których uczestniczy łącznie kilka tysięcy osób.

Pierwszy marsz, składający się głównie z członków ruchu „żółtych kamizelek”, wyruszył po godzinie 14 z Placu Bastylii, usiłując przejść w kierunku Pól Elizejskich, jednak policjanci utworzyli kordon, który miał ich zatrzymać. Żandarmi odpowiedzieli gazem łzawiącym. Część demonstrantów przedarła się jednak przez zaporę policyjną.

Na Placu Trocadero niedaleko wieży Eiffla na wezwanie Floriana Philippota, narodowca, byłej prawej ręki Marine Le Pen, zgromadziły się setki osób. „Jest was tysiące” – powiedział Philippot, jeden z głównych organizatorów dzisiejszych oraz zeszłotygodniowych protestów, który jest przeciwny paszportom sanitarnym i wzywa do bojkotu obowiązku ich posiadania.

Trzeci marsz, składający się z kilkuset osób, wyruszył z terenu wokół siedziby Rady Stanu, kierując się na Plac Inwalidów.

Poza Paryżem do demonstracji przeciwko ustawie antycovidowej doszło też w ponad stu miastach całego kraju.

W Strasburgu około 4 tys. osób demonstruje, skandując „wolność, wolność” i wzywając prezydenta Macrona do dymisji. „Żółte kamizelki, antyfaszyści, feministki, związkowcy, obywatele, wściekli, ekolodzy… Żadnego państwa, żadnego kraju, żadnego szefa. Czas się obudzić” – można przeczytać na jednym z transparentów.

W Lyonie około stu demonstrantów rzucało w policję petardami. Funkcjonariusze odpowiedzieli gazem łzawiącym. Demonstranci próbowali następnie zablokować drogę ekspresową wzdłuż Rodanu. Policja użyła armatki wodnej.

W Lille manifestanci na ulicach miasta skandowali „wolność, wolność”. Na transparentach protestujący napisali m.in.: „Moje zdrowie jest prywatne” „Wirus to Macron”.

„Jesteśmy po to, aby bronić wolności, bronić naszych zdobyczy, które tracimy. Bronimy prawa do wyboru. Nie jesteśmy antyszczepionkowcami, ale to nie jest szczepionka, to eksperyment, czekamy na informacje zwrotne i chcemy zachować prawo wyboru”

– powiedział jeden z demonstrujących, Pascal, asystent pielęgniarski, cytowany przez stację BFM TV.

W Marsylii demonstranci zaatakowali dziennikarzy i ekipę telewizyjną, a w Montpellier dziennikarza.

Komentatorzy wskazują, że demonstracje przypominają protesty ruchu „żółtych kamizelek” z jesieni 2018 r.

źródło: PAP

WM: Australijczycy buntują się przeciwko szalonemu lockdownowi

Władze Australii chcą zamknąć połowę społeczeństwa w domach, zalecają całkowitą izolację i unikanie jakichkolwiek kontaktów z ludźmi. Wszystko przez stosunkowo niewielką liczbę nowych zakażeń. W kilku miastach odbyły się protesty przeciwko lockdownowi.

Jak wygląda sytuacja pandemiczna w Australii? W stanie Nowa Południowa Walia, która jest objęta twardym lockdownem, potwierdzono 163 nowych zakażeń w ciągu doby. Władze wskazują, że jest to rekordowa liczba. W tym samym czasie, w stanie Wiktoria wykryto zaledwie 12 nowych przypadków, a lockdown trwa w najlepsze. To jeszcze nic – w Australii Południowej obowiązuje lockdown, choć w ciągu ostatniej dobry wykryto tam 1 (słownie: jeden) przypadek zakażenia. Natomiast jeszcze kilka dni temu potwierdzono tam “aż” sześć nowych zakażeń.

 

W sobotę w kilku największych miastach Australii odbyły się “nielegalne” protesty. Tysiące ludzi wyszło na ulice Sydney, aby zademonstrować sprzeciw wobec szalonego lockdownu, który w tym mieście obowiązuje od ponad czterech tygodni. Większość osób poszła protestować bez maseczek, co wręcz oburzyło tamtejsze władze. Protest nie należał do spokojnych – w wyniku starć z policją aresztowano 57 osób.

Policja Nowej Południowej Walii ogłosiła, że ludzie mają prawo do pokojowych zgromadzeń, ale nie tym razem. Demonstracja w Sydney została uznana za nielegalną z powodu pandemii, ale dobiegła końca po kilku godzinach. Protestujący byli zatrzymywani za ataki na policjantów i za sam udział w marszu. Co więcej, policja utworzyła specjalną jednostkę, która zajmie się identyfikowaniem każdej osoby z tej demonstracji. W sobotę mniejsze protesty odbyły się również w miastach Adelaide i Melbourne, gdzie wprowadzono lockdown, a także Brisbane, gdzie został zniesiony na początku lipca.

Australijskie i inne zagraniczne media dość niechętnie piszą o przedziwnych zaleceniach ekspertów. Kerry Chant, dyrektor ds. zdrowia australijskiego stanu Nowa Południowa Walia mówiła niedawno, że mieszkańcy powinni pozostać w domach, unikać kontaktów, nie rozmawiać z innymi ludźmi i pracować. Do tego oczywiście mają słuchać i przestrzegać wszystkich zaleceń rządu, nie organizować się i nie stawiać oporu. Brzmi jak chory eksperyment? To się dzieje naprawdę.

Protesty przeciwko represjonowaniu niezaszczepionych ludzi, rozprzestrzeniły się na kolejne kraje. Demonstracje odbyły się nie tylko w Australii, ale również w Anglii, Francji, Japonii, Niderlandach, Finlandii, na Ukrainie i we Włoszech. Tysiące ludzi wyszło na ulice w walce z restrykcjami związanymi z paszportami szczepień.

Bez cienia przesady można stwierdzić, że wprowadzenie „zielonego certyfikatu” to posunięcie w stylu segregacji w polskich miastach pod niemiecką okupacją gdy pojawiły się lokale i środki komunikacji miejskiej tylko dla Niemców, czyli „Nur für Deutsche”. Przypomnijmy, że ta dyskryminacja obowiązywała w transporcie publicznym, parkach, kawiarniach, kinach, teatrach, itp. Wygląda na to, że takie podobieństwa dostrzegają również mieszkańcy Le Puy-en-Velay, Londynu, Nicei, Turynu, Rzymu, Nikozji, Trieste, Birmingham, Sydney, Kijowa i wielu innych miast, na których ulicach w ostatnich dniach przechodziły demonstracje antyrepresyjne.

Naturalnie, media głównego nurtu nie donoszą o tych demonstracjach. Jedyne dostępne w mediach społecznościowych relacje z tych marszy, odnajdziecie chociażby na „Twitterze” pod hasztagiem #NoGreenPass. Widać tam tysiące ludzi, walczących o prawa i wolności, które są im odbierane pod pretekstem “walki z pandemią”.

Źródło: ZmianyNaZiem.pl [1] [2]
Kompilacja 2 wiadomości: WolneMedia.net

3. Kontrowersje: Pies z kulawą nogą nie interesuje się olimpiadą – ciche i groźne zmiany społeczne

Odkąd pamiętam, czyli lekko licząc ponad 40 lat, takie wydarzenia sportowe, jak Mistrzostwa Świata, Europy, czy Igrzyska Olimpijskie, były tematem numer jeden w polskich domach. Różnie bywało, ale nawet w stanie wojennym Polska żyła mundialem w Hiszpanii. Dwa lata wcześniej odbyła się karzełkowata olimpiada w Moskwie i pomimo największych protestów przeciw ZSRR i PRL, jakie miały w tym czasie miejsc w Polsce, Polacy i tak mieli na ustach Kozakiewicza, ale też Kowalczyka, żołnierza LWP, który został mistrzem olimpijskim. W tym roku zaplanowano dwie wielkie imprezy Mistrzostwa Europy w piłce nożnej i Olimpiadę w Tokio. O ile Mistrzostwa Europy wygrzebały się ze wszechobecnej paranoi, głównie dzięki bardzo wysokiemu poziomowi sportowemu, a i dramat duńskiego piłkarza się do tego przyczynił, to Olimpiada w Tokio jest jedną wielką porażką.

Na czym dokładnie polega ta porażka? Przede wszystkim na braku zainteresowania, po raz pierwszy od 40 lat kompletnie nie wiem, co się tam dzieje. Nie widziałem inauguracji, co też zawsze było wydarzeniem samym w sobie, nie oglądam żadnych zawodów. Gdzieś o uszy mi się obiła porażka polskich siatkarzy i kolarzy, coś tam słyszałem, że jakiś przedstawiciel kultury arabskiej odmówił walki z Żydem i to wszystko. No dobrze, ale to może ze mną jest coś nie tak, zafiksowałem się na jednym temacie, zmieniłem zainteresowania, zapomniałem o tej imprezie? Wykluczam taką możliwość z tej prostej przyczyny, że non stop śledzę media, zarówno te telewizyjne, jak i internetowe. Nie powiem, że informacji dotyczących olimpiady nie ma, kto chce znajdzie wszystko, ale nie na topie medialnym, tylko gdzieś pomiędzy wieloma innymi wydarzeniami, które do pierwszoplanowych nie należą. Nim przejdę do sedna dzisiejszego felietonu, przywołam jeszcze jeden desperacki argument na obronę opisanego stanu rzeczy. Może chodzi o to, że mamy bardzo dużą różnicę czasową i stąd ten brak zainteresowania? Równie stanowczo to wykluczam, takich imprez odbyło się już wiele, między innymi zimowa olimpiada w Japonii, igrzyska w Kanadzie, mistrzostwa świata w Meksyku oraz USA i jeszcze długo da się tak przywoływać historyczne wydarzenia sportowe cieszące się ogromnym zainteresowaniem.

Co się w takim razie stało, że Olimpiada w Tokio nie tylko mnie, ale dla bardzo wielu ludzi jest całkowicie obojętna. Choćby nie wiem jak się bronić przed podstawową przyczyną, to nie sposób o niej nie wspomnieć. „Konwencja” tej imprezy jest tak „pandemiczna”, jak tylko to możliwe. Ludzie w sposób naturalny, wręcz instynktowny nie chcą kojarzyć przyjemności i sportowych emocji z tym, co ich przygnębia i męczy od blisko dwóch lat. Dotyczy to nie tylko przeciwników „pandemicznej” paranoi, ale i tych, którzy są wyznawcami świętego wirusa. Po prostu to się wewnętrznie kłóci i wygląda mniej więcej tak, jakby na weselu puszczać marsza żałobnego. Mamy do czynienia ze zmianami społecznymi i kulturowymi, które zachodzą w bardzo niebezpiecznym, bo cichym trybem. Spróbujmy sobie wyobrazić taką sytuację, że jakiś demiurg wymyślił likwidację olimpiad. Wydaje na to kupę kasy, zatrudnia mnóstwo sprzedajnych „ekspertów”, podłącza media z politykami i jaki na końcu uzyskuje efekt? Odpowiedź narzuca się sama i brzmi jednoznacznie, demiurg nie tylko ponosi porażkę, ale wzmacnia olimpiady i czyni z nich obiekt kultu.

Tymczasem wprowadzenie tej paranoi, którą nam wprowadzono, spowodowało, że ludzie zaczęli zupełnie inaczej funkcjonować i to na wielu polach. Nie ma groźniejszych procesów społecznych niż te, które zachodzą może nie samoistnie, przecież zmiany mają jasno zdefiniowane podłoże, ale nijako w tle innego procesu, pozornie z zupełnie innego obszaru. Fakt, że spadło zainteresowanie olimpiadą nie jest rzecz jasna naszym największym problemem, ale to, że tak wielu ludzi przyzwyczaiło do szpitali, które są tragifarsą, do szamańskich teleporad, do szkoły zamienionej w wirtualny małpi gaj i do polityki odbierającej człowiekowi wolność razem z godnością, trzeba uznać za wyjątkowo ponure żniwa.

źródło: https://www.kontrowersje.net/pies-z-kulawa-noga-nie-interesuje-sie-olimpiada-ciche-i-grozne-zmiany-spoleczne/

4. Matka Kurka – Eliksir w remizie

https://www.youtube.com/watch?v=1_YymbAx0vE

 

 

Podziel się!