Paszporty szczepionkowe to wstęp do totalitaryzmu
1. Paszporty szczepionkowe to wstęp do totalitaryzmu – dr Naomi Wolf
2. Po dwóch latach lockdownów Ścierwo-Media Banksterki zmieniają narrację o wirusie na szurowsko-foiliarską!
Onet.pl: Naukowcy: Grozi nam biologiczna wojna światowa. Dowody na wyciek COVID-19 są przytłaczające
Amerykańscy naukowcy twierdzą, że szansa na to, że koronawirus pojawił się naturalnie u zwierząt na tzw. mokrym targu w chińskim mieście Wuhan, jest szansą „jedną na milion”. W ich opinii istnieją poważne dowody na to, że patogen został stworzony w laboratorium w Wuhanie.
- Naukowcy, którzy przedstawili uzasadnienie teorii wycieku koronawirusa z laboratorium, powiedzieli na wideokonferencji, że światu grozi biologiczna wojna światowa, jeśli tzw. badania GoF nie zostaną natychmiast wstrzymane
- Dr Quay, dyrektor naczelny firmy farmaceutycznej Atossa Therapeutic, twierdzi, że „COVID-19 nie tlił się w społeczności przed rozpoczęciem pandemii, jak to obserwowano w przypadku poprzednich epidemii koronawirusów „
- W swojej prezentacji dr Quay przekonuje, że kluczowym dowodem wskazującym na „wyciek z laboratorium” jest fakt, że kiedy wirus pojawił się po raz pierwszy, był już niezwykle zakaźny
- Według wyników dochodzenia WHO w sprawie genezy COVID-19 jest „wyjątkowo mało prawdopodobne”, aby wirus pochodził z laboratorium
Steven Quay i Richard Muller, którzy w czerwcu na łamach dziennika „The Wall Street Journal” przedstawili naukowe uzasadnienie teorii wycieku koronawirusa z laboratorium, powiedzieli na wideokonferencji, że światu grozi biologiczna wojna światowa, jeśli tzw. badania GoF (badania medyczne, które zmieniają organizm lub chorobę w sposób, który zwiększa patogenetzę, przenośność lub zasięg, czyli w tym przypadku zakaźność i zjadliwość wirusa – red.) nie zostaną natychmiast wstrzymane – podaje australijski portal News.com.
„Chiny sprawowały kontrolę nad wolnością słowa w USA”
Dr Quay, dyrektor naczelny firmy farmaceutycznej Atossa Therapeutics z siedzibą w Seattle, powiedział waszyngtońskiemu Instytutowi Hudsona, że postępy w badaniach nad wirusami i szczepionkami stworzyły sytuację, że „można mieć broń biologiczną rano i szczepionkę po południu”.
W swojej prezentacji Quay powiedział, że w jego opinii kluczowym dowodem wskazującym na „wyciek z laboratorium” jest fakt, że kiedy wirus pojawił się po raz pierwszy, był już niezwykle zakaźny, w przeciwieństwie do innych wirusów, które – jak można zaobserwować – ewoluują w miarę rozprzestrzeniania się w populacji, aż do momentu, gdy dominuje najbardziej zakaźna forma. – COVID-19 nie tlił się w społeczności przed rozpoczęciem pandemii, jak to obserwowano w przypadku poprzednich epidemii koronawirusów – zaznaczył naukowiec.
Na podstawie porównania z epidemiami SARS-CoV-1 i MERS Quay powiedział, że „prawdopodobieństwo, iż nabyta przez społeczność choroba odzwierzęca przyniosłaby takie rezultaty, jakie zaobserwowano na wczesnym etapie rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2, było jak jeden do miliona”.
Profesor Muller, astrofizyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego, dodał, że istniały obawy, iż naukowcy znajdą się „na czarnej liście i będą określani jako wrogowie Chin”, jeśli będą podtrzymywali teorię o „wycieku z laboratorium”. – To oznaczało, że Chiny sprawowały kontrolę nad wolnością słowa w USA. Amerykańscy naukowcy nie chcieli nawet dyskutować na ten temat z obawy przed tym, co zrobią Chiny – powiedział.
Teoria „wycieku z laboratorium” zyskuje na nowo rozgłos
Komentarze pojawiły się, gdy naukowiec z Harvardu Alina Chan przyznała, że ona i jej koledzy byli wcześniej niechętni publicznemu wspieraniu teorii o wycieku z laboratorium z niechęci do Trumpa, który od początku przystawał przy tym stanowisku. – W tamtym czasie straszniej było być kojarzonym z Trumpem (…), więc ludzie nie chcieli publicznie wzywać do śledztwa w sprawie pochodzenia koronawirusa z laboratorium – powiedziała Chan telewizji NBC. Była jednym z 18 naukowców, którzy w maju w czasopiśmie „Science” opublikowali list wzywający do bardziej dogłębnego zbadania pochodzenia COVID-19.
W maju „WSJ” ujawnił, że trzech naukowców z Wuhańskiego Instytutu Wirusologii zachorowało w listopadzie 2019 r., a dowody wideo uzyskane przez brytyjską telewizję Sky News w tym tygodniu wykazały, że żywe nietoperze były trzymane w klatkach w laboratorium. Przeczy to śledczemu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Peterowi Daszakowi, który odrzucił to twierdzenie jako „teorię spiskową”. Według wyników dochodzenia WHO w sprawie genezy COVID-19 jest „wyjątkowo mało prawdopodobne”, aby wirus pochodził z laboratorium.
Niezalezna.pl: Są naukowe dowody na wyciek z laboratorium. Wcześniej z teorii kpiono, bo przychylny był jej… Trump
Kluczowym dowodem wskazującym na „wyciek z laboratorium” jest fakt, że kiedy wirus pojawił się po raz pierwszy, był już niezwykle zakaźny, w przeciwieństwie do innych wirusów – przekonują naukowcy, którzy przedstawili naukowe uzasadnienie teorii wycieku koronawirusa z laboratorium. Wcześniej teoria wycieku z chińskiego laboratorium nie przekonywała ekspertów, ponieważ „straszniej było być kojarzonym z Trumpem”. Były prezydent od początku kwestionował wersję z targowiskiem.
Steven Quay i Richard Muller, którzy w czerwcu na łamach dziennika „The Wall Street Journal” przedstawili naukowe uzasadnienie teorii wycieku koronawirusa z laboratorium, powiedzieli na wideokonferencji, że światu grozi biologiczna wojna światowa, jeśli tzw. badania GoF (badania medyczne, które zmieniają organizm lub chorobę w sposób, który zwiększa patogenetzę, przenośność lub zasięg, czyli w tym przypadku zakaźność i zjadliwość wirusa -red.) nie zostaną natychmiast wstrzymane – podaje australijski portal News.com.
Dr Quay, dyrektor naczelny firmy farmaceutycznej Atossa Therapeutics z siedzibą w Seattle, powiedział waszyngtońskiemu Instytutowi Hudsona, że postępy w badaniach nad wirusami i szczepionkami stworzyły sytuację, że „można mieć broń biologiczną rano i szczepionkę po południu„.
W swojej prezentacji Quay powiedział, że kluczowym dowodem wskazującym na „wyciek z laboratorium” jest fakt, że kiedy wirus pojawił się po raz pierwszy, był już niezwykle zakaźny, w przeciwieństwie do innych wirusów, które – jak można zaobserwować – ewoluują w miarę rozprzestrzeniania się w populacji, aż do momentu, gdy dominuje najbardziej zakaźna forma.
– Covid-19 nie tlił się w społeczności przed rozpoczęciem pandemii, jak to obserwowano w przypadku poprzednich epidemii koronawirusów
– zaznaczył naukowiec.
Profesor Muller, astrofizyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego, powiedział, że istniały obawy, iż naukowcy znajdą się „na czarnej liście i będą określani jako wrogowie Chin”, jeśli będą podtrzymywali teorię o „wycieku z laboratorium”.
– To oznaczało, że Chiny sprawowały kontrolę nad wolnością słowa w USA. Amerykańscy naukowcy nie chcieli nawet dyskutować na ten temat z obawy przed tym, co zrobią Chiny
– powiedział.
Teoria „wycieku z laboratorium”, za którą opowiadał się poprzedni prezydent USA Donald Trump i inni członkowie jego administracji, w tym sekretarz stanu Mike Pompeo, w ostatnich tygodniach na nowo zyskała rozgłos, gdy pojawiły się nowe dowody poszlakowe.
Komentarze pojawiły się, gdy naukowiec z Harvardu Alina Chan przyznała, że ona i jej koledzy byli wcześniej niechętni publicznemu wspieraniu teorii o wycieku z laboratorium z niechęci do Trumpa.
– W tamtym czasie straszniej było być kojarzonym z Trumpem (…), więc ludzie nie chcieli publicznie wzywać do śledztwa w sprawie pochodzenia koronawirusa z laboratorium
– powiedziała Chan telewizji NBC. Była jednym z 18 naukowców, którzy w maju w czasopiśmie „Science” opublikowali list wzywający do bardziej dogłębnego zbadania pochodzenia Covid-19.
W maju „WSJ” ujawnił, że trzech naukowców z Wuhańskiego Instytutu Wirusologii zachorowało w listopadzie 2019 r., a dowody wideo uzyskane przez brytyjską telewizję Sky News w tym tygodniu wykazały, że żywe nietoperze były trzymane w klatkach w laboratorium. Przeczy to śledczemu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Peterowi Daszakowi, który odrzucił to twierdzenie jako „teorię spiskową”. Według wyników dochodzenia WHO w sprawie genezy Covid-19 jest „wyjątkowo mało prawdopodobne”, aby wirus pochodził z laboratorium.
Źródło: PAP, niezalezna.pl
Business Insider.pl: Według dwóch naukowców z USA dowody na wyciek koronawirusa z laboratorium „są przytłaczające”
Dwaj amerykańscy naukowcy twierdzą, że szansa na to, że koronawirus pojawił się naturalnie u zwierząt na tzw. mokrym targu w chińskim mieście Wuhan, jest „jedna na milion”. Istnieją „przytłaczające dowody” na to, że patogen został stworzony w laboratorium w Wuhanie – twierdzą eksperci.
- W maju „WSJ” ujawnił, że trzech naukowców z Wuhańskiego Instytutu Wirusologii zachorowało już w listopadzie 2019 r.
- Kiedy wirus pojawił się po raz pierwszy, był już niezwykle zakaźny, w przeciwieństwie do innych wirusów, które zmieniają się z czasem
- Wielu naukowców było niechętnych wspieraniu teorii o wycieku z laboratorium z powodu antypatii do Donalda Trumpa, który był jej zwolennikiem
Steven Quay i Richard Muller, którzy w czerwcu na łamach dziennika „The Wall Street Journal” przedstawili naukowe uzasadnienie teorii wycieku koronawirusa z laboratorium, powiedzieli na wideokonferencji, że światu grozi biologiczna wojna światowa, jeśli tzw. badania GoF (badania medyczne, które zmieniają organizm lub chorobę w sposób, który zwiększa patogenetzę, przenośność lub zasięg, czyli w tym przypadku zakaźność i zjadliwość wirusa – PAP) nie zostaną natychmiast wstrzymane – podaje australijski portal News.com.
Dr Quay, dyrektor naczelny firmy farmaceutycznej Atossa Therapeutics z siedzibą w Seattle, powiedział waszyngtońskiemu Instytutowi Hudsona, że postępy w badaniach nad wirusami i szczepionkami stworzyły sytuację, że „można mieć broń biologiczną rano i szczepionkę po południu”.
W swojej prezentacji Quay powiedział, że kluczowym dowodem wskazującym na „wyciek z laboratorium” jest fakt, że kiedy wirus pojawił się po raz pierwszy, był już niezwykle zakaźny, w przeciwieństwie do innych wirusów, które – jak można zaobserwować – ewoluują w miarę rozprzestrzeniania się w populacji, aż do momentu, gdy dominuje najbardziej zakaźna forma. – COVID-19 nie tlił się w społeczności przed rozpoczęciem pandemii, jak to obserwowano w przypadku poprzednich epidemii koronawirusów – zaznaczył naukowiec.
Na podstawie porównania z epidemiami SARS-CoV-1 i MERS Quay powiedział, że „prawdopodobieństwo, iż nabyta przez społeczność choroba odzwierzęca” przyniosłaby takie rezultaty, jakie zaobserwowano na wczesnym etapie rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2, było jak jeden do miliona”.
Profesor Muller, astrofizyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego, powiedział, że istniały obawy, iż naukowcy znajdą się „na czarnej liście i będą określani jako wrogowie Chin„, jeśli będą podtrzymywali teorię o „wycieku z laboratorium”. – To oznaczało, że Chiny sprawowały kontrolę nad wolnością słowa w USA. Amerykańscy naukowcy nie chcieli nawet dyskutować na ten temat z obawy przed tym, co zrobią Chiny – powiedział.
Teoria „wycieku z laboratorium”, za którą opowiadał się poprzedni prezydent USA Donald Trump i inni członkowie jego administracji, w tym sekretarz stanu Mike Pompeo, w ostatnich tygodniach na nowo zyskała rozgłos, gdy pojawiły się nowe dowody poszlakowe.
Komentarze pojawiły się, gdy naukowiec z Harvardu Alina Chan przyznała, że ona i jej koledzy byli wcześniej niechętni publicznemu wspieraniu teorii o wycieku z laboratorium z niechęci do Trumpa. – W tamtym czasie straszniej było być kojarzonym z Trumpem (…), więc ludzie nie chcieli publicznie wzywać do śledztwa w sprawie pochodzenia koronawirusa z laboratorium – powiedziała Chan telewizji NBC. Była jednym z 18 naukowców, którzy w maju w czasopiśmie „Science” opublikowali list wzywający do bardziej dogłębnego zbadania pochodzenia COVID-19.
W maju „WSJ” ujawnił, że trzech naukowców z Wuhańskiego Instytutu Wirusologii zachorowało w listopadzie 2019 r., a dowody wideo uzyskane przez brytyjską telewizję Sky News w tym tygodniu wykazały, że żywe nietoperze były trzymane w klatkach w laboratorium. Przeczy to śledczemu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Peterowi Daszakowi, który odrzucił to twierdzenie jako „teorię spiskową”. Według wyników dochodzenia WHO w sprawie genezy COVID-19 jest „wyjątkowo mało prawdopodobne”, aby wirus pochodził z laboratorium.
3. Prof M. Piotrowski: Adam Niedzielski kąsany przez Grupę C19. Właśnie donieśli do prokuratury;
Obecny szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego nie ma wymaganego na tym stanowisku wykształcenia. Jest inżynierem elektronikiem, a nie jak nakazuje ustawa lekarzem – przekonują członkowie „Grupy C19„. To zawzięci krytycy poczynań rządu w sprawie epidemii. Złożyli doniesienie do prokuratury na ministra zdrowia, że nie zorganizował konkursu na szefa GIS. Mają własnego kandydata.
Adamowi Niedzielskiemu „Grupa C19” zarzuca, że po ustąpieniu ze stanowiska Jarosława Pinkasa, czyli od listopada 2020 roku, nie zorganizował konkursu na nowego szefa GIS. Minister zdrowia do pełnienia jego obowiązków wyznaczył Krzysztofa Saczkę. Ten nie ma wymaganego w ustawie wykształcenia lekarskiego, jest inżynierem elektronikiem, z wyróżnieniem ukończył informatykę.
Początkowo minister zdrowia tłumaczył w mediach, że konkursu nie będzie, bo „jest kilka innych problemów do ogarnięcia”. Minęło siedem miesięcy, przeszły trzy fale epidemii, a tymczasowy szef GIS nadal zajmuje fotel. Według „Grupy C19” miarka się już przebrała. W prokuraturze wylądowało zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na niedopełnieniu obowiązków przez ministra.
– Jeśli toczymy walkę z epidemią, to na takiej wojnie głównym dowodzącym jest Główny Inspektor Sanitarny. Dowódcy nie ma, bo pan Saczka nie ma wymaganych w ustawie kompetencji. Nie jest lekarzem, tylko inżynierem elektronikiem – mówi WP prof. Mirosław Piotrowski, europoseł w latach 2004-2019, założyciel chrześcijańskiego Ruchu Prawdziwa Europa, a obecnie członek „Grupy C19„.
– Jeśli minister Niedzielski ma problem ze znalezieniem kandydata do tej funkcji, to my chętnie przedstawimy na ten urząd dr. Zbigniewa Hałata. W przeszłości był on wiceministrem zdrowia i Głównym Inspektorem Sanitarnym – dodaje Piotrowski.
4. Kontrowersje: Polacy sfinansowali „badania” biologa Pyrcia, naukowiec opublikował „wyniki” na Twitterze
Parę miesięcy temu minister Niedzielski w ciężkiej panice podejmował szereg decyzji, które skutkowały i skutkują do dziś narodową tragedią. Z mejli pomiędzy Maliszewskim i Morawieckim wiemy, że główną troską rządu były straty wizerunkowe i przerzucenie odpowiedzialności na Polaków, a nie realne działania zmierzające do zgaszenia kryzysu. Wśród szeregu decyzji pozbawionych jakiegokolwiek sensu, zapadała i ta, która oddała Krzysztofowi Pyrciowi środki publiczne na badanie „wariantu brytyjskiego”. Pewnie nie wszyscy wiedzą kim jest pan Pyrć, dlatego przedstawię krótkie CV. Pan Pyrć jak większość „gwiazd” z półki „naukowcy wirusolodzy” nie jest lekarzem, jest biologiem. Karierę medialną też zaczynał klasycznie, od wypowiedzi, że maseczki nic nie dają.
Potem Pyrć zasłynął jako odkrywca wirusa pochodzącego od nietoperza i był to ten słynny wirus. Obie prace naukowe Krzysztofa Pyrcia gdzieś przepadły, nie sposób doszukać się publikacji. Na pytanie o kolejną pracę i jej wyniki, które zadał spokojny i grzeczny użytkownik Twittera, pan Pyrć odpowiedział następująco:
Nauka ostatnimi czasy bardzo przyśpieszyła, badania nad „szczepionką” trwają po kilka tygodni, jak w przypadku „badań” Pfizera na grupie dzieci poniżej szesnastego roku życia. W tym samym krótkim czasie wyniki są publikowane razem z rekomendacjami. Pan naukowiec Pyrć jest bardzo szybki w jednej dziadzienie, kasowania pieniędzy z kieszeni podatnika, natomiast na proste pytanie o wyniki jego badań reaguje jak sztubak. Minęło wystarczająco dużo czasu od dnia przyjęcia grantów, aby pan Pyrć przedstawił choćby wstępne wyniki badań, oczywiście nie w formie pyskówek na portalu Twitter, czy Facebook z czego pan Pyrć słynie, ale w formie naukowej publikacji. Konia z rzędem temu, kto mi wskaże źródło takiej publikacji, a w związku z tym, że nic takiego nie istnieje mam kolejne pytanie, tym razem do ministra Niedzielskiego. Za co pan zapłacił biologowi Pyrciowi i jaki z tego mają pożytek Polacy? Czego dowiedzieliśmy się od „wariancie brytyjskim” po kilkumiesięcznych badaniach, które rzekomo przeprowadził pan Pyrć?
Na „pandemii” dorobiło się tysiące lekarzy, pielęgniarek i ratowników, zresztą część z nich już bez maseczek i dystansu społecznego wyszła na ulice z nowymi żądaniami finansowymi i pizzą gratis. Na „pandemii” dorobiło się dziesiątki dziennikarzy i tu trzeba przyznać, że rząd „obozu patriotycznego” był sprawiedliwy, płacił lewym, prawym i symetrystom. W końcu na „pandemii” dorobili się „naukowcy” medialni, jak weterynarz Dzieciątkowski, biolog Gut i bilog Pyrć. Wszyscy oni zdobyli medialny rozgłos i/lub niemałe pieniądze. Natomiast efekty ich „naukowej pracy”, to chamstwo łamane na kabotyństwo, czyli nieustanne publiczne poniżanie ludzi, którzy zadają najprostsze pytania. W związku z powyższym pozwolę sobie jeszcze raz zapytać. Panie biologu Pyrć ile pan otrzymał pieniędzy za naszych portfeli i gdzie możemy się zapoznać z wynikami pana pracy?