Policja strzela do kobiety na stacji benzynowej – Za brak maseczki???
Nigdzie nie mogę się doczytać dlaczego policjanci przyczepili się do tej kobiety na stacji benzynowej w Rymaniu? Dlaczego samochód znajdował się na wprost sklepu, a nie przy dystrybutorze w chwili kiedy zaczyna się film? Dlaczego dwóch ludzi jest już przy masce auta pod sklepem? Dlaczego mężczyzna krzyczy ” Do czego wy kurwa doprowadzacie!” Dlaczego usiłowali ją zatrzymać i dlaczego zaczęła uciekać? Dlaczego po przejechaniu 30-40 kilometrów sama zgłosiła się na komisariat. Teraz jedni piszą, że była pijana inni że nie, jedni piszą że bohaterska policja mundurowa ją zatrzymała, inni milczą na ten temat. Są też informacje, że oddała się sama w ręce policji. Jeśli tak, to dlaczego? Gdyby była pijana nie zgłosiłaby się wcześniej niż po 24 godzinach. Najbardziej zmanipulowany jest tekst wielkonakładowego pisemka banksterskiego Fakt. Piszą tam, że policja zaczęła strzelać gdy auto już odjeżdżało ze stacji – na filmie widać co innego. W Fakcie piszą też, że chłopak ją tak wyprowadził z równowagi, że zdemolowała sklep, na filmie widać coś innego – to policja musiała ją wyprowadzić z równowagi! Czym??? Fakt najbardziej mija się z tym co widać na filmie, a swoje wiadomości czerpie wprost od policji. Dlaczego kobieta straciła panowanie nad sobą w chwili, kiedy przybyła wezwana przez nią policja? Ktoś na Instagramie napisał, że chcieli ją zatrzymać za brak maseczki!
Zaczyna się to tak, że mężczyzna krzyczy do policji: „Do czego wy kurwa doprowadzacie!”
Ostatnio widziałem film, w którym w Łodzi grozili chłopakowi, że go zastrzelą i szamotali się z nim z bronią gotową do strzału – chodziło o brak maseczki!
Na tamtym filmie pojawił się komentarz, że zaraz za brak maseczki będą do nas strzelać! I właśnie to robią???!
Tak wygląda państwo policyjne??? Tak wygląda nowy faszyzm wcielony w życie przez PIS? Niedługo będą też strzelać za brak Auswajsu potwierdzającego, że się wyszczepiłeś!!!
1. Policja strzela do kobiety na stacji benzynowej – Za brak maseczki?
spidersweb.pl: Dziś poznałem nowe słowo: instrybutor (demolka na stacji benzynowej zobacz)
Rozumiem, że benzyna jest droga, ale czy to powód, żeby demolować swoim BMW stację benzynową?
Niedawno widziałem film, w którym policja bezskutecznie próbowała zatrzymać kierowcę jadącego Mazdą 3. Mimo oddania wielu strzałów, kierujący nie tylko się nie zatrzymał, ale także prawie przejechał policjanta i uszkodził inne pojazdy. Pomyślałem sobie wtedy „mam nadzieję, że to taki wypadek przy pracy i że przy następnej okazji policja będzie skuteczniejsza”.
Demolka na stacji benzynowej w Rymaniu rozwiała moje nadzieje
Wczoraj w nocy 37-letnia kobieta prowadząca BMW zdemolowała stację benzynową gdzieś w zachodniopomorskiem. Wjechała do sklepu, rozbiła witrynę, następnie uciekła. Na miejscu była policja, która użyła broni. I co dalej? Otóż nic. Policja strzelała tak „skutecznie”, że pani po prostu odjechała, ujechała 30 km w żaden sposób nie niepokojona (brak pościgu), a następnie sama zgłosiła się na komisariat. To tyle, jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie „czy można liczyć na policję w takich sprawach”.
Może chodziło o cenę paliwa?
Wprawdzie ja uważam, że dalej jest za niska – ledwo przebija 5 zł – ale ludzie już się denerwują. Nie denerwuje ich płacenie bezsensownie wysokich rat za nowe samochody, dostają jeża jak muszą zatankować za 200-250 zł. Może są jeszcze jakieś inne powody, na przykład przed tą panią ktoś zbyt długo wybierał sos do hot-doga albo dyktował dane do faktury. Trudno powiedzieć. Każdy może się zdenerwować, czasy są stresujące…
Najważniejsze, że poznaliśmy nowy wyraz
Bardzo lubię tzw. rasowe wyrażenia motoryzacyjne. Zamiast „silentblok” mówimy „zimerblok”. Zamiast „webasto” – „dewasto”. Wahacz w wersji pisanej musi obowiązkowo stać się „wachaczem”, benzynę wlewamy z „karnistra”. Ale z czego ją tankujemy do samochodu? Nie miałem pojęcia aż do dziś, że to się nazywa INSTRYBUTOR. Polecam obejrzeć film, w którym nagrywający mężczyzna udziela policjantom światłej rady, żeby „NIE SZCZELALY K… W INSTRYBUTOR!!!”. Na jego miejscu bym się nie obawiał, policja strzela tak skutecznie, że nawet trafiony przez nich instrybutor nie odpowiedziałby ogniem. W każdym razie jeśli odwalacie coś głupiego na drodze lub parkingu, to policji nie musicie się bać. Znacznie skuteczniejsze są zatrzymania obywatelskie.
źródło: https://spidersweb.pl/autoblog/demolka-na-stacji-benzynowej-zach-pom/
♦
Rymań. Chwile grozy na stacji paliw. Policja oddała strzały
Zachodniopomorskie. 37-letnia kobieta w nocy z soboty na niedzielę zdemolowała stację paliw w Rymaniu. Policja oddała kilka strzałów. Do sieci trafiło nagranie.
W nocy z 27 na 28 lutego doszło do mrożącego krew w żyłach zdarzenia na stacji paliw w Rymaniu, w województwie zachodniopomorskim. Kierująca BMW wjechała z impetem w budynek stacji.
Do sieci trafiło nagranie, jak BMW przebija witrynę sklepu na stacji paliw w Rymaniu. Do policjantów, którzy akurat przyjechali na stację, krzyknął mężczyzna: „W opony strzelaj. Strzelaj w opony!” – słychać. Jak pisze gazeta.pl, policjanci użyli broni i oddali kilka strzałów.
Okoliczności są badane przez policję. 37-letnia kobieta została zatrzymana. Jak się okazało, była pod wpływem alkoholu.
♦
Rymań. Kobieta wjechała BMW w stację paliw Orlen. „Tylko nie strzel w dystrybutor”. Policjanci oddali strzały w stronę auta
W nocy z 27 na 28 lutego w powiecie kołobrzeskim kobieta kierująca samochodem marki BMW wjechała do wnętrza budynku stacji benzynowej Orlen. Policjanci w Rymaniu użyli broni, próbując ją zatrzymać – informuje portal Kołobrzeg Naszemiasto.pl
Do scen jak z filmu sensacyjnego doszło w nocy z soboty na niedzielę (27/28.02) na stacji paliw Orlen w Rymaniu (pow. kołobrzeski). Policja musiała użyć broni, aby zatrzymać kobietę kierującą samochodem marki BMW, która chwilę wcześniej… wjechała do wnętrza budynku stacji benzynowej. Następnie próbowała uciec.
– Obecnie wyjaśniamy przyczyny zachowania kobiety, która autem zdemolowała stację paliw, stwarzając tym samym realne zagrożenie dla przebywających tam osób – poinformowała, na łamach portalu kolobrzeg.naszemiasto.pl, rzeczniczka komendy Karolina Seeman.
Na wideo udostępnionym w mediach społecznościowych na profilu Stoją Stargard doskonale widać przebieg całej interwencji.
Rzeczniczka kołobrzeskiej policji potwierdziła, że policjanci wykorzystali broń palną i oddali kilka strzałów do uciekającego BMW. Ostatecznie kobieta została zatrzymana przez mundurowych. Z informacji wynika, że była ona trzeźwa, a jej krew została pobrana do dalszych badań.
Cała sytuacja wywołała popłoch wśród innych klientów stacji, którzy krzyczą do policjantów, aby strzelali w opony samochodu i ostrzegali, aby nie trafili w dystrybutor z paliwem.
– Nikt podczas tego zdarzenia nie ucierpiał – dodała Karolina Seeman
♦
stop Cham: Kobieta w BMW demoluj stacje benzynową i nieudolna Policja
https://www.youtube.com/watch?v=5n00yBH7wYY
Nie wiemy jak była przyczyna całego zajścia. Nagranie rozpoczyna się w momencie gdy BMW rozwaliło drzwi stacji benzynowej a policjanci próbują je zatrzymać. Po chwili BMW, całkowicie rozbija drzwi stacji i wjeżdża do środka. Ponownie wycofuje, zatrzymuje przy dystrybutorze a po chwili odjeżdża. Na nagraniu widzimy też nieudolną próbę zatrzymania kobiety przez Policje, strzały i próbę wybicia szyby.
Sytuacja miała miejsce w Rymaniu (zachodniopomorskie). Kobieta uciekła i dojechała aż do Koszalina (ok. 30 kilometrów od Rymania). Tam sama zgłosiła się na komisariat. 37-latka trafiła do policyjnej izby zatrzymań.
♦
Fakt.pl: Groza w Rymaniu. Pokłóciła się z chłopakiem i zdemolowała stację paliw. Policja użyła broni. FILM!
W nocy z soboty na niedzielę na stacji paliw w Rymaniu (woj. zachodniopomorskie) rozegrały się sceny mrożące krew w żyłach. Najpierw rozpędzone auto z impetem wjechało w witrynę sklepu na stacji paliw, a po chwili rozległy się policyjne strzały. Wiadomo już, że srebrnym bmw kierowała 37-letnia kobieta. Policji udało się też ustalić, co ją wyprowadziło z równowagi i skłoniło do zdemolowania stacji benzynowej.
Tuż po północy w niedzielę do sieci trafił film. Widać na nim samochód, który wjeżdża w witrynę sklepową na stacji paliw oddalonej o 40 km od Kołobrzegu. Po wszystkim samochód odjeżdża, jakby nic się nie stało. Wtedy do akcji wkroczyli policjanci, którzy oddali kilka strzałów ostrzegawczych w opony srebrnego bmw.
Wtedy ruszył policyjny pościg. 37-latka zdecydowała się oddać w ręce policji i pojechała prosto na posterunek policji w Koszalinie. Tam próbowała wszystko wyjaśnić.
Jak doszło do zdemolowania stacji?
Jak do tej pory udało się ustalić policji, 37-latka straciła nad sobą panowanie po kłótni z ukochanym. W trakcie składania zeznań kobieta stwierdziła, że ok. godz. 23 w sobotę wraz z ukochanym tankowała samochód na stacji benzynowej Orlen w Rymaniu. Wracali oboje z Holandii.
W pewnym momencie doszło między nimi do karczemnej awantury. 37-letnia Nikola postanowiła wezwać policjantów. Gdy funkcjonariusze pojawili się na miejscu, w kobieta straciła nad sobą panowanie. Mimo próśb i krzyków ze strony ukochanego, kobieta wsiadła do bmw i ruszyła spod dystrybutora. Na oczach policjantów i ukochanego wjechała z impetem w witrynę stacji.
– Zostaw ten samochód, zostaw ten samochód – krzyczał mężczyzna. Potem zwrócił się do jednego z policjantów: „Strzelaj w opony, co ty robisz?”
Gdy na moment samochód się zatrzymał, jeden z funkcjonariuszy próbował kolbą wybić szybę w pojeździe od strony pasażera. Nie udało mu się. Bmw z piskiem opon odjechało w kierunku Koszalina.
Kobieta pojechała na komendę w Koszalinie
– Obecnie wyjaśniamy przyczynę zachowania kobiety, która autem zdemolowała stację benzynową. Kobieta sama oddała się w ręce policji na komendzie w Koszalinie. Badanie alkomatem wykazało, że jest trzeźwa, badanie krwi nie wykazało obecności środków odurzających – powiedział w rozmowie z Faktem sierżant Karolina Seemann z policji z Kołobrzegu.
Jednym ze świadków tego zdarzenia była pani Zofia Kaczmarek (72 l.). – Prawie 30 lat pracowałam na tej stacji i przeżyłam 3 napady. Ale czegoś takiego nie widziałam. To było jak na jakimś dzikim zachodzie. Brzęk tłuczonego szkła, pisk opon i strzały. Z tego co słyszałam, to policjanci chyba strzelili z pięć razy, a i tak jej nie zatrzymali – mówi nam cała roztrzęsiona.
https://www.fakt.pl/wydarzenia/kolobrzeg-policja-37-latka-zdemolowala-autem-stacje-benzynowa/x045s76
Zaczyna się to tak, że mężczyzna krzyczy do policji: „Do czego wy kurwa doprowadzacie!”
2.wR24.pl: Korab – Karpowicz obnaża „Wielki Reset” Schwaba! Czeka nas totalne zniewolenie?
https://www.facebook.com/TelewizjawRealu24/videos/445792123417141
3. DoRzeczy.pl: Dr Martyka: Ile jeszcze ludzi musi umrzeć, żebyśmy się opamiętali?
Minęły dwa tygodnie od częściowego poluzowania obostrzeń. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia stwierdził, że rząd dał marchewkę, a teraz czas na kij. Jak Pan to skomentuje?
Dr Zbigniew Martyka: To jest traktowanie Polaków jak niegrzecznych dzieci, które trzeba wychować za pomocą kar i nagród. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia zdecydowanie za daleko posunął się w swoim komentarzu – to jest upokarzające dla ludzi. Skoro już jesteśmy przy porównaniu do dzieci, to rząd zachowuje się jak chuligan w piaskownicy, który wykorzystując swoją siłę fizyczną, wymusza na innych dzieciach podporządkowanie się jego woli, wbrew ustalonym wcześniej zasadom. Trzeba też podkreślić, iż decyzje podejmowane przez rządzących są w wielu przypadkach absurdalne i – co wiele razy podkreślałem – przynoszą więcej szkody niż pożytku.
Od początku wiemy, że zalecane maseczki nie tylko nic nie dają z epidemiologicznego punktu widzenia, ale dodatkowo przynoszą wiele szkód zdrowotnych. Według przeprowadzonego randomizowanego badania klinicznego dotyczącego masek z tkaniny (czyli takich, jakie w 99 proc. się nosi), ryzyko choroby grypopodobnej było trzykrotnie większe wśród personelu medycznego noszącego maski odzieżowe, w porównaniu do grupy kontrolnej. O braku skuteczności tychże masek doskonale wiedział nawet ówczesny Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas mówiąc, że „wprawdzie maseczki nie są wystarczająco skuteczne ale spełniają istotną rolę – mianowicie przypominają o tym, że istnieje pandemia”. Teraz Ministerstwo Zdrowia oficjalnie mówi, że osłony twarzy, do których ludzie byli zmuszani przez całe miesiące, są nieskuteczne. Mamy czarno na białym – zmuszano ludzi do nonsensownych zachowań bez uzasadnienia zdrowotnego. Czysty absurd. Ostatnie badania Uniwersytetu Witten wykazały bardzo negatywne skutki noszenia masek u dzieci, dotyczyło ono aż 68 proc. przebadanych.
Przykłady z ostatnich dni to np. zakaz wynajmowania więcej niż 50 proc. pokoi w obiektach noclegowych. Efekt jest taki, że zamiast rozłożyć gości równomiernie w obiektach typu schroniska turystyczne, często obce sobie osoby są umieszczane w jednym pokoju, żeby drugi obok mógł pozostać pusty. Kolejny przykład to zdumienie rządu, że po otwarciu stoków narciarskich Polacy tłumnie zgromadzili się na wyciągach narciarskich. Trzeba być skrajnie naiwnym, żeby pomyśleć, iż po tygodniach zamknięcia infrastruktury będzie inaczej. Nie byłoby tej sytuacji, gdyby rząd nie ingerował w turystykę.
Bardzo ważna kwestia, którą trzeba koniecznie poruszyć, to fakt, iż te absurdalne w wielu przypadkach ograniczenia, są wprowadzane bez żadnych podstaw czy badań. Porównanie choćby krajów Europy, które wprowadziły lockdown oraz tych, które potraktowały SARS-COV-2 jako normalnego wirusa, wyraźnie wskazuje, że lockdown nie daje żadnych rezultatów. Ostatecznie wątpliwości rozwija porównanie Florydy i Kalifornii – dwóch stanów z podobnym klimatem, podobnym poziomem zakażeń, ale całkowicie różnym podejściem do zamykania gospodarki.
Rząd wprowadził szczególnie radykalne obostrzenia na Warmii i Mazurach. Czy słusznie?
Absolutnie nie. Rząd ma przykład z własnego podwórka, że na liczbę zakażeń nie ma wpływu lockdown. Spójrzmy na dane z pierwszej połowy poprzedniego roku, a więc czasu największego zamknięcia. Średnia ilość zachorowań w Polsce miała się nijak do obostrzeń. Zachorowania zaczęły narastać od połowy marca, kiedy to drastycznie ograniczono możliwość swobodnego przemieszczania się. Potem spadały od czasu złagodzenia obostrzeń (pod koniec kwietnia). Od maja ilość wykrytych infekcji SARS-COV-2 utrzymywała się na podobnym poziomie z lekką tendencją spadkową, by od lipca znów wzrosnąć. Rząd natomiast podejmuje decyzje m.in. na podstawie publikacji z fachowych czasopism medycznych, nie rozumiejąc dokładnie czytanego tekstu. Choćby opublikowana przez Centrum Informacyjne Rządu grafika przepisana z „Nature”, mająca rzekomo obrazować, gdzie jest największe ryzyko zarażenia koronawirusem. Na tej podstawie zostały zamknięte restauracje, centra fitness czy hotele. Tymczasem z treści artykułu w „Nature” wynika, iż grafika wcale nie przedstawia ryzyka zakażenia, ale liczbę dodatkowych zakażeń po otwarciu konkretnego typu miejsc i dodatkowo, wbrew twierdzeniom rządu, nie są to wyniki badań, a symulacja. To właśnie pokazuje, w jaki sposób są podejmowane decyzje. Trochę mniej ta sytuacja dziwi, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że wielu członków Rady Medycznej przy premierze jest sponsorowanych przez koncerny farmaceutyczne, a jeden z nich, najbardziej znany z obrażania Polaków nie zgadzających się z oficjalną narracją, brał pieniądze od Pfizera.
Minister Adam Niedzielski zapowiedział szczyt zachorowań pod koniec marca. Czy pańskim zdaniem na Wielkanoc czeka nas kolejny lockdown?
Proszę sobie przeanalizować wykres zachorowań na grypę i choroby grypopochodne z poprzednich lat. Szczyt zachorowań regularnie przypadał na przełom lutego i marca. SARS-COV-2 ma podobną specyfikę, więc nie trzeba być prorokiem, żeby to prognozować. Czy Wielkanoc będzie podobna do poprzednich świąt? Moim zdaniem tak – i będzie to niezależnie od liczby zachorowań.
Czy zgodzi się pan ze słowami prof. Guta, że zaszczepienie wszystkich chętnych osób 60 plus oznacza koniec epidemii?
Patrząc na statystyki, COVID-19 stanowi marginalne zagrożenie dla młodszych i prawie żadne dla osób zdrowych. Przypomnę, że przypadki zgonów wśród osób zdrowych w Polsce w zeszłym roku to zaledwie 4 promile ogółu zachorowań. Patrząc na to z tej strony, można się zgodzić z profesorem Gutem, że skoro młodsi są bezpieczni, a starsi nabędą odporności w wyniku szczepienia – to epidemia będzie zmierzać do końca.
Jednak ten sam prof. Gut stwierdził jednocześnie, że „pandemia mogłaby się zakończyć z punktu widzenia tak zwanego myślenia zdroworozsądkowego”, ale „z punktu widzenia rozgrywek, które są prowadzone” – ta pandemia nigdy się nie skończy. I dalej mówi, że „istnieje konieczność utrzymania pewnej ilości zachorowań po to, żeby swoje szczepionki rozpropagować”. Tak więc „świat sobie nie poradzi, ale nie jest to wynik straszliwego wirusa tylko przyjętych egoistycznie interesów poszczególnych firm”. Ponadto „koronawirus daje szerokie możliwości (…) do możliwości zamykania i zacieśniania, zależy w czyje ręce wpadnie pomysł”.
Warto wziąć jeszcze pod uwagę, iż mamy do czynienia z wirusem sezonowym i mutującym (co było wiadomo od razu, wbrew przekazom medialnym), więc podawać szczepionkę również należałoby co roku. I do tego wszystko zmierza. Czy to będzie koniec epidemii? W zeszłym roku zanotowaliśmy 1,26 miliona zakażeń SarsCoV-2. Dla porównania, liczba zachorowań na grypę w sezonie 2017/2018 to 5,41 miliona przypadków. Jeżeli mówimy o epidemii SarsCoV-2, to gwoli uczciwości, musielibyśmy mówić o czymś w stylu mega-epidemii grypy.
Co roku koronawirusy powodują część zachorowań z ilości przypadków kwalifikowanych dotychczas jako grypopochodne. Ponieważ mutują, jak wirus grypy, powodują zachorowania raz cięższe, raz lżejsze (różne w różnych sezonach). W tym sezonie SARS-COV-2 w większości przypadków powoduje infekcję, która nie przeradza się w chorobę (bo nie istnieje nic takiego, jak „bezobjawowy COVID-19”), w mniejszym procencie wywołuje chorobę o przebiegu cięższym od tegorocznej grypy. Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób przewidzieć, jak sytuacja będzie wyglądała za rok czy dwa – równie dobrze modele mogą się odwrócić o 180 stopni.
Biorąc pod uwagę obecne wyniki, jaką strategię wobec COVID-19 należałoby przyjąć?
Skończyć lockdown, przywrócić normalne funkcjonowanie ochrony zdrowia – jak w poprzednich latach. Dotychczasowa polityka rządu kosztowała życie ponad 75 tysięcy osób – niediagnozowanych i nieleczonych, właśnie przez „walkę” z koronawirusem. Ile jeszcze ludzi musi umrzeć, żebyśmy się opamiętali?