Profesor Mirosław Matyja – „Polska semidemokracja” (część 1)

Polska semidemokracja (1)

Niniejszym rozpoczynamy publikację tej bardzo ważnej dla wprowadzenia w Polsce sensownego modelu Demokracji Bezpośredniej analizy. (CB)

© copyright by Mirosław Matyja

„Polska semidemokracja” (część 1)

Dylematy oddolnej demokracji w III Rzeczypospolitej

Wstęp

Pojęcie “demokracja” jest w realiach III Rzeczpospolitej na ustach praktycznie każdego polityka. Obywateli przekonuje się, że możliwość wrzucenia do urny kartki do głosowania  raz na kilka lat, to podstawa polskiej demokracji. Ale czy polscy obywatele, dzięki udziałowi w wyborach i głosowaniu na określone partie i ugrupowania polityczne, mają rzeczywisty wpływ na stanowione w polskim państwie prawo? W Polsce obowiązuje prawo, którego podstawą jest przestarzała i niedostosowana do dzisiejszych potrzeb konstytucja. W Sejmie sprawy procedowane są w komisjach, podkomisjach, terminy są zmieniane, przesuwa się głosowania i produkuje kolejne ustawy. Można stwierdzić, że w naszym państwie istnieje obstrukcja poważnego traktowania obywateli przez wybranych  przez nich przedstawicieli do parlamentu.

 

 

Niniejsza książka analizuje stan demokracji bezpośredniej w III Rzeczpospolitej, (a raczej jej symbolicznych namiastek), a więc tego typu demokracji, w której rzeczywistym suwerenem powinien być obywatel.

Celem książki jest pokazanie Czytelnikowi, że demokracja oddolna w Polsce jest niestety fikcją i w praktyce jest sterowana odgórnie.

Monografia składa się w dużej części z artykułów autora lub ich fragmentów, które zostały opublikowane w różnych mediach w 2018 roku, a więc w roku, w którym obchodziliśmy 100-lecie odzyskania niepodleglości. Wybrane zostały reprezentatywne artykuły oraz wywiady autora na temat szwajcarskiej demokracji bezpośredniej, i szans na wprowadzenie instrumentów tego typu ustroju w Polsce,  właśnie na wzór helwecki. Wszystkie artykuly i wywiady zostaly opublikowane – zapewne ze znanych Czytelnikowi przyczyn – w tzw. „ drugim obiegu” medialnym.

Pierwsza część książki zawiera opis modeli współczesnych demokracji, z których wiekszość ma charakter przedstawicielski, oraz rozdział dotyczący etyki polityków. W tej czesci autor zamiescil rowniez najczesciej zadawane pytania dotyczace demokracji oddolnej w Polsce i odpowiedzi na nie.

Druga część zwraca uwagę na problemy rozwiązań ustrojowych i fikcję demokracji oddolnej w III Rzeczpospolitej, a więc zjawisko, które autor określa mianem semidemokratycznego.

Z kolei w trzeciej części monografii przedstawione zostały możliwe rozwiązania skuteczniejszego funkcjonowania polskiego modelu demokracji, w oparciu o sprawdzone w praktyce doświadczenia szwajcarskie.

Niniejsza monografia powinna pomóc Czytelnikowi w zrozumieniu złożonej problematyki ciągle jeszcze młodej polskiej demokracji, i odpowiedzieć na coraz częściej zadawane pytanie – co i jak należałoby zmienić w ramach polskiego systemu politycznego, aby obywatele stali się jego rzeczywistym suwerenem?

Czytajac ponizszy tekst nie zapominajmy o jednym: wspolrzadzenie panstwem przez obywateli dla obywateli, to nie jalmuzna od rzadzacych dla rzadzonych, lecz demokratyczne prawo suwerena czyli obywateli.

Spis treści

Wstęp

Zamiast wprowadzenia

Część pierwsza

Współczesne demokracje i etyka polityków

 

  • Najczęściej zadawane pytania związane z demokracją oddolną w Polsce
  • Co to jest demokracja?
  • Zasady i funkcje demokracji
  • Problemy współczesnych demokracji
  • Zasady etyczne w polityce

Część druga

Problemy polskiej demokracji

 

  • Legalizacja władzy w Polsce
  • „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”
  • Skąd wziąć kieszonkowe? O zadłużaniu państwa i o konstytucji
  • Semidemokracja po polsku
  • Etyka polskich polityków
  • Komu władza?
  • Demokracja, ale jaka, czyli problem społeczeństwa obywatelskiego w Polsce
  • Subsydiarność w polskich realiach politycznych
  • Subkultura rządzących
  • Referendum w nowej konstytucji
  • Semidemokratyczna blokada
  • Marzenia o oddolnej demokracji w Polsce
  • Demokracja oddolna nie jest prezentem od rządzących dla obywateli
  • Polska droga ku demokracji

 

Część trzecia

Doświadczenia szwajcarskie – wzór dla Polski

 

  • Szwajcarski fenomen
  • Szwajcaria – naród i mniejszości narodowe
  • Prezydent Szwajcarii
  • Nie chodzi o to, aby z Polski zrobić drugą Szwajcarię
  • Weto ludowe w Polsce – doświadczenia szwajcarskie
  • Oddolna demokracja i subsydiarność w Szwajcarii – przykład dla Polski?
  • Szwajcarska inicjatywa versus polska inicjatywa
  • Demokracja oddolna w nowej konstytucji. Dlaczego warto się wzorować na Szwajcarii
  • Szwajcarska demokracja szansą dla Polski?
  • Dół czy góra?

 

Zamiast posłowia

 

Aneksy

I.     Konstytucja Federalna Konfederacji Szwajcarskiej (Preambuła, tytuły I i IV)

II. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.

(art. 4, 7, 90, 118, 125, 170, 235).

 

Zamiast wprowadzenia[1]

Polskie konstytucje rodziły się w przeszłości zawsze w specyficznych warunkach geopolitycznych. Ich powstanie było wymuszone przez ówczesną sytuację polityczną i społeczną. Dziś, po stu latach od czasu odzyskania niepodległości przez Polskę, i po trzydziestu latach istnienia polskiego państwa demokratycznego, ugruntowana polska demokracja ponownie oczekuje nowych rozwiązań konstytucyjnych.

Prezydent Andrzej Duda zapowiedział 3 maja ogólnopaństwowe referendum konsultacyjne na rok 2018, w sprawie zmian w konstytucji. Prezydent oświadczył: „Czyli chciałbym, aby to właśnie naród, aby polskie społeczeństwo zostało zapytane przez rządzących o to, w jakim kierunku chce, żeby podążały polskie sprawy ustrojowe, które kwestie są z konstytucyjnego – tego fundamentalnego – punktu widzenia najważniejsze.”

Referendum nie dojdzie jednak do skutku, bowiem jak wiemy, Senat RP ustosunkował się w lipcu 2018 roku negatywnie do propozycji Prezydenta.

Niemniej jednak nowe rozwiązania konstytucyjne dopasowane do wymogów postępu i aktualnej sytuacji politycznej w Polsce, są w najbliższej przyszłości konieczne i niezbędne. Warto zauważyć, że już Konstytucja 3 Maja z 1791 roku zakładała odbycie co 25 lat specjalnego sejmu poświęconego rewizji konstytucji. Obecnie mija 20 lat od ostatniej rewizji konstytucji w Polsce. Najwyższy czas na ponowną nowelizację ustawy zasadniczej. Warto przypomnieć tutaj kontekst historyczno-polityczny powstania poprzednich polskich konstytucji.

 

I Rzeczpospolita

Brak zmian ustrojowych w Rzeczpospolitej w wiekach XVII i XVIII doprowadził do wielu patologii politycznych. Sprawnie funkcjonujące w XVI wieku państwo polskie tymi samymi prawami próbowało rządzić się przez kolejne dwa stulecia. O ile w wieku XVI żaden poseł nie odważyłby się zerwać sejmu w imię własnych racji, o tyle już sto lat później użycie liberum veto było praktyką powszechną. Większość szlachecka przywiązana do swoich praw broniła własnych wolności, mimo iż osłabiały one pozycję Rzeczpospolitej jako całościowego organizmu państwowego.

Ustrój demokracji szlacheckiej od drugiej połowy XVII wieku tworzył w praktyce oligarchię magnacką. Rzesze szlachty głosowały na sejmikach ziemskich i w czasie wolnej elekcji zgodnie z wolą swoich patronów – magnatów, ci zaś rozgrywali pomiędzy sobą własną politykę. W ten sposób dochodziło powoli do rozkładu Rzeczpospolitej.

W XVIII wieku Rzeczpospolita trwała nadal przy demokracji szlacheckiej, podczas gdy Prusy, Austria i Rosja budowały ustrój despotyzmu oświeconego. Istota reform, jakie wprowadzono w tych państwach polegała na zgromadzeniu środków, które przeznaczano głównie na rozbudowę armii.

Wreszcie w roku 1791 Polacy, Litwini i Rusini wykorzystując zaangażowanie Rosji w wojnie z Turcją, doprowadzili do uchwalenia zmian ustrojowych w Rzeczpospolitej. Wobec przewagi przeciwników konstytucji, nie powiadomiono o wcześniejszym głosowaniu. Nawet tych, którzy zebrali się 3 maja w sejmie przekonywano do głosowania, podając informacje o zagrożeniu Rzeczpospolitej kolejnym rozbiorem.

Konstytucja 3 Maja wprowadzała proponowaną przez Monteskiusza równowagę władzy. Prawodawcą był sejm, który miał stanowić większością głosów, a nie jednomyślnie. Likwidowało to zwyrodnienie polskiej demokracji, jakim było liberum veto. Władza wykonawcza należała do dziedzicznego monarchy i mianowanego przezeń rządu. Konstytucja zapewniała prawa mieszczanom, prawne gwarancje rządu otrzymywali też chłopi. To właśnie na podstawie art. 4 Konstytucji 3 Maja,Tadeusz Kościuszko wydał Uniwersał Połaniecki, który formalnie przyznawał ograniczoną wolność osobistą chłopom pańszczyźnianym. Uniwersał ten, jak większość aktów prawnych wydanych w czasie insurekcji kościuszkowskiej, nie przetrwał jej upadku. Jednak dzięki Uniwersałowi zostały zalegalizowane oddziały kosynierów, co umożliwiło chłopom walkę zbrojną w ramach armii powstańczej.

Konstytucja powstała w tak niekorzystnej sytuacji międzynarodowej (mam tu na myśli opór wobec rewolucji francuskiej, którą sąsiedzi Polski postrzegali jako śmiertelne dla siebie zagrożenie), że jej uchwalenie spotkało się ze sprzeciwem ze strony ościennych mocarstw. Doprowadziło to do drugiego rozbioru, porażki insurekcji kościuszkowskiej, i wreszcie do trzeciego rozbioru Polski.

Konstytucja 3 Maja, choć przetrwała tylko czternaście miesięcy, stała się wzorem dla konstytucji Królestwa Polskiego z 1815 roku. Jej demokratyczne zapisy łamał jednak król despota, którym był car Rosji. Dzieje konstytucyjnej Polski w XIX wieku przerwało Powstanie Listopadowe, po którym car ostatecznie zniósł konstytucję.

 

Konstytucje niepodległej Polski – II Rzeczpospolita

Minęło 127 lat od ustanowienia Konstytucji 3 Maja do uzyskania niepodleglości przez państwo polskie. Odrodzona w 1918 roku Rzeczpospolita zasadniczo wypracowała dwie konstytucje:

– marcową z roku 1921

– kwietniową z roku 1935

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i po krótkich doświadczeniach rządów Naczelnika Państwa, którego kompetencje określała tak zwana mała konstytucja z 1919 r., przeciwnicy Piłsudskiego przygotowali ustawę zasadnicza ograniczającą rolę prezydenta. Spodziewając się, że prezydentem zostanie wybrany właśnie Józef Piłsudski, endecja sprowadziła urząd głowy państwa w konstytucji marcowej do roli reprezentacyjnej. Wprowadzono rządy parlamentarno-gabinetowe. Władza ustawodawcza była nadrzędna wobec wykonawczej, i w pewnym zakresie także wobec sądowniczej. Wszystkie trzy władze określano organami Narodu, do którego należeć miała władza zwierzchnia w Rzeczpospolitej.

Dlaczego? Bowiem ustrojodawca oparł się na stanowisku doktryny francuskiej, która  uznawała Naród za podmiotowość polityczną wszystkich obywateli państwa, bez względu na ich przynależność etniczną. Oczywiście Naród nie sprawował władzy sam, lecz za pośrednictwem specjalnych organów, zbudowanych zgodnie z monteskiuszowską koncepcją trójpodziału władz.

Konstytucja marcowa była pierwszą pełną ustawą zasadniczą RP po odrodzeniu niepodległej Polski.

Po wprowadzonej w 1926 noweli sierpniowej (po zamachu majowym), konstytucja marcowa przetrwała do roku 1935.

Sanacja dążyła do zmiany konstytucji. Sprawa ta nabierała coraz większego znaczenia w miarę, jak coraz starszy i bardziej schorowany stawał się Józef Piłsudski. Napotykano jednak na przeszkody ze strony wciąż silnej opozycji.
W tym czasie w najbliższym sąsiedztwie Polski wyrosły dwa państwa totalitarne – nazistowskie Niemcy i Związek Sowiecki. Z kolei w wielu innych państwach panowała dyktatura lub rządy autorytarne, np. we Włoszech, na Węgrzech czy na Litwie. W tej niebezpiecznej sytuacji politycznej, Polska również wzmocniła rolę prezydenta. Konstytucja kwietniowa z 1935 roku dawała głowie państwa niemal nieograniczoną władzę. Jednak przeciwnicy sanacji przekonani, że bronią demokracji, okrzyknęli konstytucję faszystowską i sprzeciwiali się jej uchwaleniu, a później obowiązywaniu.

W konstytucji kwietniowej  inaczej niż w konstytucji marcowej, fundamentem władzy stawało się państwo, a nie Naród. W odróżnieniu też od jej poprzedniczki, ta konstytucja faworyzowała władzę wykonawczą z prezydentem na czele. Sposób jego wybierania trudno byłoby określić jako w pełni demokratyczny. Wybory prezydenckie miały być w pewnym stopniu z góry ustawiane przez obóz rządzący. Prerogatywy prezydenta, zarówno w polityce wewnętrznej jak i zagranicznej, były ogromne.

Przyszłość pokazała jednak, że zabrakło Polaka, który sprostałby wynikającej z tych szerokich uprawnień odpowiedzialności przed Bogiem i historią. Konstytucję kwietniową uszyto na miarę geniusza i odpowiedzialnego męża stanu. Konstytucja ta konstruowała władzę w tym mniemaniu, że obejmie ją Piłsudski. Niestety, takiej osobowości zabrakło w ostatnich latach II Rzeczpospolitej. Konstytucja kwietniowa okazała się za to przydatnym instrumentem kontynuacji polskiej państwowości w 1939 r., kiedy po wrześniowej klęsce najwyższe władze Rzeczpospolitej z prezydentem Mościckim na czele, zostały internowane w Rumunii. Wtedy to prezydent skorzystał z prerogatywy wyznaczania swego następcy. Ułatwiło to powołanie rządu Rzeczypospolitej na uchodźstwie.

 

Polska Rzeczpospolita Ludowa

Po II wojnie światowej krytykę konstytucji kwietniowej chętnie wykorzystali polscy komuniści, utrzymując pod koniec wojny, że rząd Polski w Londynie opiera się na konstytucji faszystowskiej, więc nie ma prawa reprezentowania Narodu. Tylko oni, opierając się na konstytucji marcowej, mieli prowadzić Naród do demokracji i szczęścia.

Ustawa zasadnicza PRL powstała w okresie, gdy polska suwerenność praktycznie nie istniała. Konstytucja PRL została narzucona przez stalinowski dyktat. Dość ponurą anegdotę stanowi fakt, że projekt został przedstawiony Stalinowi do osobistej akceptacji. Zachowały się naniesione jego ręką poprawki. Praktycznie konstytucja została opracowana według wzorów radzieckich, pozwalających na jej dowolną interpretację.
Konstytucja PRL ze zmianami wprowadzonymi w 1989 roku w wielu swoich zapisach przetrwała aż do pierwszych lat III Rzeczpospolitej. W części dotyczącej stosunków między władzą wykonawczą a ustawodawczą, a także samorządu terytorialnego, została zastąpiona tak zwaną Małą Konstytucją z 1992 roku.

 

III Rzeczpospolita

Trzeba było niemal dekady, by suwerenne państwo polskie doczekało się konstytucji opracowanej samodzielnie. Prace nad nową konstytucją opóźniło dwukrotne rozwiązanie parlamentu.
W 1997 roku, pod koniec kadencji rządów socjaldemokracji, koalicja SLD i PSL przyspieszyła prace nad uchwaleniem nowej konstytucji. Moment legislacyjny był wymarzony, bowiem od grudnia 1995 roku urząd prezydenta sprawował lider SLD, Aleksander Kwaśniewski.

Niemniej od 1992 roku działała Komisja Konstytucyjna, do której wpłynęło aż 8 projektów konstytucji. W tym czasie ruch Solidarność przygotował własny projekt ustawy zasadniczej. Pod projektem obywatelskim zebrano 2 miliony podpisów, jednak projekt ten nie został dopuszczony do wyborów referendalnych. Ostateczny kształt ustawy zasadniczej okazał się kompromisowy i był efektem politycznych rozgrywek.

2 kwietnia 1997 roku projekt konstytucji został uchwalony przez Zgromadzenie Narodowe. Obywateli w referendum zapytano tylko o projekt konstytucji przyjęty przez ówczesną lewicową większość parlamentarną. W referendum wzięło udział zaledwie 43% obywateli. Z tej liczby tylko 53% opowiedziało się za przyjęciem konstytucji. Było to niespełna 6,4 mln obywateli. Trudno zatem powiedzieć, że konstytucja odzwierciedla poglądy obywateli na państwo.

Ustawa zasadnicza nie rozwiązywała wielu trudności. Wprowadziła wiele niejasności prawnych i legislacyjnych. Nie ustosunkowywała się do kwestii braku suwerenności w okresie PRL, aparatu represyjnego, czy współpracy wielu agend państwowych ze Związkiem Sowieckim. Nie podjęła problemów pozostania wielu obywateli poza jej obecnymi granicami, wywłaszczenia mienia, odbierania obywatelstwa i wielu innych.

 

[1]Fragmenty wykładu inauguracyjnego, wygłoszonego przez autora na rozpoczęciu roku akademickiego w Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie w dniu 12.10.2018: https://puno.edu.pl/wp-content/uploads/2018/10/Polskie-konsytucje-dla-demokracji.pdf (dostęp: 12.12.2018).

 

Część pierwsza
Współczesne demokracje i etyka

 

 Najczęściej zadawane pytania związane z demokracją oddolną w Polsce

 

  1. Czy politycy zgodzą się na odanie władzy społeczeństwu?

Politycy nie muszą się godzić na oddanie władzy społeczeństwu, bo władza należy do suwerena, czyli do Narodu. Politycy muszą jedynie zaakceptować zmianę formy rządzenia państwem z uwzględnieniem elementów oddolnej demokracji. Poza tym pojęcie „politycy” oznacza wiele i jednocześnie nic. Prawdopodobnie wszyscy mają na myśli tak zwaną „górę”, która usiłuje kierować losami prawie 40 mln Polaków.

Wprowadzenie instrumentów demokracji oddolnej w Polsce nie stawia całego systemu do góry nogami, tylko go uzupełnia, poprawia i sprawia, że system ten stanie się bardziej ludzki i efektywny.

 

2. Czy społeczeństwo dorosło w Polsce do tego typu demokracji?

Społeczeństwo polskie nie musi dorastać do żadnego typu demokracji. Akurat Polacy przeżyli w historii najróżniejsze systemy ustrojowe. Społeczeństwo, które nie ma możliwości partycypacji we władzy, nie może rozwjać się jako społeczeństwo obywatelskie. Ale i vice versa – rzeczywista demokracja nie ma szans powodzenia bez efektywnego i bezpośredniego udziału obywateli.

 

3. Czy demokracja oddolna nie jest procesem zbyt długotrwałym?

Proces decyzyjny w systemie demokracji bezpośredniej jest dłuższy aniżeli w ramach demokracji parlamentarnej. Obserwujemy to na przykładzie Szwajcarii, która dzięki temu unika podejmowania pochopnych decyzji. Spowolniony proces decyzyjny ma swoje zalety, ponieważ nie podejmuje się nieprzemyślanych decyzji. Decyzje te bowiem filtrowane są przez całe społeczeństwo, a nie podejmowane w wąskim gronie elit politycznych, lub w partyjnym parlamencie.

 

4. Czy funkcjonowanie demokracji oddolnej w Polsce nie bedzie zbyt kosztowne?

Pytając o koszty, myślimy z reguły o kosztach administracyjnych demokracji oddolnej. Chodzi tu zorganizowanie inicjatywy obywatelskiej, weta i referendum. Są to jednak znikome koszty w porównaniu z kosztami związanymi z podejmowaniem złych czy chybionych decyzji w ramach polskiej semidemokracji. Przypomnijmy chociażby wyprzedaż polskiego majątku narodowego na początku lat 90. Gdyby wtedy doszło do referendum na ten temat, Polska dzisiaj należałaby do Polaków, a nie do obcych koncernów.

 

5. Oddanie władzy społeczeństwu oznacza roztrwonienie majątku narodowego?

To jest uproszczone rozumowanie. Wydawać się może, że demokracja oddolna daje możliwość obywatelom wysuwania najbardziej nierealnych inicjatyw, oraz wetowania wszelkich ustaw. Po pierwsze, zebranie podpisów w sprawie inicjatywy czy weta nie jest wcale łatwe. Po drugie, decyzje rozstrzygają się w referendum, gdzie decyduje cały elektorat, po uprzedniej kampanii przedreferendalnej, w której biorą udział wszystkie ważne siły społeczne i polityczne w kraju. Nie należy też zapominać o tym, że społeczeństwo świadome współuczestniczenia w procesie polityczno-decyzyjnym, przejmuje w pewnym sensie automatycznie odpowiedzialność za losy państwa.

Można by też zadać to pytanie ironicznie – czy Naród jest w stanie roztrwonić majątek narodowy bardziej niż „jego wybrańcy” zrobili to w ciągu ostatnich 30 lat?

 

6. Jak pogodzić w systemie oddolnie-demokratycznym wyższość prawa unijnego nad prawem krajowym?

Polska należy do Unii Europejskiej i dlatego prawo unijne stoi ponad prawem krajowym. Wszelkie inicjatywy obywatelskie muszą być formułowane w zgodzie z tym prawem. Kancelaria rządu powinna sprawdzać zgodność inicjatywy obywatelskiej i weta obywatelskiego z prawem unijnym. Nie dotyczy to tylko prawa unijnego, ale również wszelkiego prawa międzynarodowego, które Polska zobowiazała się przestrzegać, podpisując międzynarodowe konwencje (np. prawa człowieka i obywatela).

 

7. Czy nie za wcześnie w Polsce na wprowadzenie elementów demokracji bezpośredniej?

Za wcześnie na pewno nie. Spójrzmy na polską semidemokrację ostatnich 30 lat. Dokąd nas zawiodła? Elementy demokracji oddolnej są szansą na uzdrowienie polskiego systemu społeczno-politycznego i ekonomicznego. Im wcześniej rozpocząć ten proces, tym lepiej.

 

8. Czy rola instytucji państwowych i partii politycznych zostanie przez wprowadzenie systemu komplementarnego osłabiona?

Trudno tu mówić o osłabieniu partii politycznych i instytucji państwowych. Instytucje te staną się bardziej demokratyczne i będą musiały liczyć się ze społeczeństwem. Jeśli mamy na myśli autorytarny sposób rządzenia państwem polskim przez elity polityczne, to raczej dominacja tych elit zostanie osłabiona, nie zaś instytucje państwowe. W przypadku partii politycznych nastąpi przewartościowanie, bo przestaną odgrywać zmonopolizowaną rolę jako jedyny pomost między instytucjami państwowymi i społeczeństwem.

 

9. Czy referendum bezprogowe odzwierciedla poglądy wszystkich obywateli, albo ich wiekszości?

Idea referendum progowego jest nieuzasadnionym wymysłem polskiego establishmentu i nie odpowiada założeniom demokracji. Jeśli ktoś nie idzie do urny, głosuje również, tylko że pasywnie. Poza tym w różnych rzeczowych referendach nastąpi tasowanie się głosujących, którzy raz są zainteresowani jakąś sprawą poddaną pod głosowanie, natomiast innym razem rozpatrywana w referendum kwestia jest im obojętna. Frekwencja w referendum nie odgrywa tu roli. Poza tym nawet 20-procentowa frekwencja w głosowaniu ogólnokrajowym to znacznie więcej niż ilość posłów w Sejmie. Zresztą prawdziwa demokracja broni się skutecznie sama. I to do niej należy przyszłość.

 

10. Czy pojedynczy obywatel może wszcząć proces legislacyjny?

Pojedynczy obywatel może jak najbardziej rozpocząć proces legislacyjny. Może powołać na przykład komitet inicjatywny i wylansować nową inicjatywę obywatelską, albo weto obywatelskie. Musi oczywiście w tym celu doprowadzić do zebrania odpowiedniej liczby podpisów.

 

11. Dlaczego dopiero teraz zaczyna się dyskutować o możliwości demokracji oddolnej w Polsce?

Powodów ku temu jest kilka. Po pierwsze, nie ma tradycji oddolnego kierowania państwem w najnowszej historii Polski. Społeczeństwo polskie było i jest rządzone od dziesięcioleci autorytarnie i egoistycznie. Zmieniały się tylko metody i styl rządzenia. Obywatelom trudno sobie wyobrazić inną sytuację jak tylko ta, w której „jest się rządzonym”. Po drugie, formy demokracji oddolnej ograniczają możliwości zdobywania władzy, a także tworzenia się elit i celebrytów. Po trzecie, w ramach demokracji oddolnej na porządku dziennym jest praca od podstaw a nie patos, powoływanie się na tradycję, chore wizje i szerokie możliwości korupcji. Władza, a więc proces dominacji jednostek nad masą, zostaje zredukowana, a to przecież nie wszystkim pasuje w aktualnej polskiej konstelacji politycznej.

 

Co to jest demokracja?

Pojęcie i geneza

„Demokracja” jest niewątpliwie jednym z najczęściej używanych słów w politycznej narracji. Jednak pojęcie to ma wiele znaczeń. Czym zatem jest demokracja? I czy system, w którym żyjemy jest demokracją czy nie jest?

W mediach codziennie napotykamy takie zwroty jak „w imię demokracji”, „dla demokracji”, „demokratyczny porządek”, „demokratyczne rozwiazania”. Oczywiście wiadomo, że demokracja to forma ustroju państwowego wraz z mechanizmami sprawowania władzy. Jednak kluczowym w demokracji jest to, że źródłem władzy powinna być wola większości obywateli . Właśnie ta wola większości obywateli jest tym co zasadniczo odróżnia, albo powinno odróżniać, demokrację od innych systemów politycznych, takich jak:

– autokratyzm

– arystokracja (władza wyższej warstwy dobrze urodzonych)

– timokracja (rządy bogatych)

– teokracja (rządy kapłanów)

– rządy wojskowych

Etykietkę „demokracji” przylepiają sobie niemal wszystkie systemy polityczne, bez względu na swoje ideowe interpretacje i praktykę rządzenia. Próbują się okryć  przestrzeganiem i ochroną praw obywatelskich jak siatką maskującą. Jednym się to udaje, a inni wcześniej czy później zostają konfrontowani z niezadowoleniem ludu, w imieniu którego rządzą. Ba, nawet każda współczesna wojna toczy się w imię demokracji, a jej celem nie jest zdobycie nowych pól naftowych czy dominacji nad innymi państwami, lecz przeprowadzenie wolnych wyborów i budowa demokratycznego i pluralistycznego społeczeństwa.

Sam termin „demokracja” pochodzi od greckiego słowa demos, czyli lud, oraz  kratos, czyli siła, władza, rządy. W najprostszym tłumaczeniu demokracja zatem, to rządy ludu lub władza ludu. Takie właśnie rozumienie demokracji przedstawił prezydent Stanów Zjednoczonych, Abraham Lincoln w 1863 roku, kiedy użył słynnej obecnie formuły głoszącej, że demokracja to „rządy ludu, przez lud i dla ludu”.

Zasadniczo demokracja rozumiana jest na dwa sposoby:

  • jako określenie typu ustroju, w którym całe społeczeństwo sprawuje władzę
  • jako określenie funkcjonalności całego systemu demokratycznego, który niesie ze sobą równość, sprawiedliwość, wolność oraz możliwość rozwoju spolecznego

Być może nawet nie chodzi o to, że tak rozumiemy demokrację, lecz o nasze pragnienie by tym właśnie była. Dla wielu panaceum na wszelkie zło jest socjalizm, gdy ten jednak zawodzi, bo socjalizm zawodzi zawsze, ludzie zwracają się ku nowemu złotemu cielcowi, czyli właśnie ku demokracji.

Próby zdefiniowania demokracji podejmowało wielu znanych politologów i filozofów. Oto kilka z nich:

  1. Joseph A. Schumpeter: demokracja to system instytucjonalny, w ramach którego podejmowane są decyzje polityczne, a który nadaje jednostkom władcze prerogatywy w drodze współzawodnictwa o głosy obywateli.
    Definicja ta sprowadza istotę demokracji do politycznej konkurencji i silnie akcentuje element gry nieodłącznie towarzyszący zabiegom o władzę. Schumpeter więc ogranicza demokrację do walki o władzę polityczną, a obywateli zalicza do pionków na szachownicy gry politycznej. A przecież nie o to w demokracji chodzi.
  2. Giovanni Sartori określa demokrację jako system, w którym nikt nie może sam siebie wybrać, nikt nie może powierzyć sobie władzy rządzenia, i tym samym, nikt nie może przywłaszczyć sobie bezwarunkowej i nieograniczonej władzy.
    Jednocześnie autor tej definicji sam stwierdza, że prezentuje ona cechy demokracji w postaci negatywnej i nie może być wyczerpująca. I ma rację, bo ta definicja jest niewystarczająca i rzeczywiście negatywna. Jeśli czytamy – nikt nie może, zadajemy sobie od razu pytanie – kto zatem może? Pozytywna cecha tej definicji sprowadza się jednak do tego, że podaje ona fundamentalne cechy demokracji, czyli krótko mówiąc, każdy system oparty na innych zasadach niż te podane przez Sartoriego, demokracją być nie może.
  3. Philippe Schmitter i Terry L. Karl piszą o demokracji następująco: Współczesna demokracja polityczna to ustrój, gdzie sprawujący władzę odpowiedzialni są na forum publicznym przed obywatelami, którzy działają za pośrednictwem obieralnych przedstawicieli, współzawodniczących i współpracujących ze sobą.
    Ta definicja niesie sprzeczności, bowiem sprawujący władzę mają rządzić w imieniu obywateli i Narodu, a nie współzawodniczyć ze sobą.
  4. Karl Popper idzie w podobnym kierunku. Jego zdaniem, mówiąc o demokracji nie należy traktować rządów ludu jako fundamentu tego systemu: w rzeczywistości nigdzie lud nie rządzi, lecz rządzą rządy. Realną kwintesencją nowoczesnej demokracji jest natomiast występująca tylko w jej ramach możliwość swobodnego odwoływania źle rządzących poprzez wyrażony w głosowaniu sprzeciw większości.
    Popper nadał temu pojęciu nowy, antydemokratyczny sens, wykluczył bowiem lud z rządzenia państwem.

Wszystkie wymienione wyżej definicje, poniekąd przemyślane i mądre, mają jedną wspólną cechę – wykluczają z założenia funkcjonowanie demokracji bezpośredniej, czyli oddolnego sterowania państwem przez obywateli. Ciekawe jest to, że wszyscy ci wielcy myśliciele żyli albo żyją w czasie, gdy demokracja oddolna, bezpośrednia, przy współudziale obywateli (mowa tu o Szwajcarii), była lub jest faktem.

Winston Churchill jako rasowy dyplomata, nie silił się na stworzenie definicji demokracji, lecz jego opinie na jej temat zna prawie każdy: to najgorszy z ustrojów, jednak do tej pory nie wymyślono lepszego[1].

Demokracja jest istotnie podstawą polityki i naturalnym stanem rządzenia się społeczeństw. Realizowanie polityki w warunkach innych niż demokratyczne, zawsze będzie wadliwe, ponieważ zawsze wywoła opory społeczeństw. Autokracje bowiem trwają dopóty, dopóki trwa stojąca za nimi siła i przemoc. Demokratycznie wybrany Maduro w Wenezueli też rządzi w imię demokracji, dopóki popiera go wojsko i policja.

Narody i społeczeństwa są jednak gotowe aprobować długofalowo jedynie taką władzę, którą  same powołały. Historia pokazuje, że walka o demokrację była głównym czynnikiem rozwoju społecznego, postępu wolności oraz upowszechniania się praw człowieka. Powstaje tu jednak zasadnicze pytanie – jaka ma być ta demokracja?

 

[1] Democracy is the worst form of government, except for all the others, przyp. autora.

 

Książkę można nabyć: https://wgp.com.pl/

Ciąg dalszy już wkrótce

Podziel się!