Nasz język został sztucznie zachwaszczony słowami i strukturami pochodzącymi z innych języków. Chodzi tu szczególnie o słowa pochodzące z języków niesłowiańskich. W kręgach „inteligenckich i naukowych” jest wręcz moda na używanie takich słów. Naszym zadaniem jest odchwaszczenie podstawowego dobra Polków, jakim jest nasz język polski.
Dlaczego jest to ważne?
Otóż każde słowo i struktura niosą ze sobą pewne pole znaczeniowe, obraz i pewną wibrację (=drżenie) znaczenia i dźwięku.
Na przykład słowo „wibracje” kojarzy się nam z techniką, słowo „drżenia” z uczuciami, a „trzęsienie się” z ruchami występującymi w przyrodzie.
Wibruje młot pneumatyczny lub jakiś, być może delikatny, ale techniczny, przyrząd wibrodiagnostyczny
Drży zaś od uczuć nasze Serce.
Niby to samo znaczenie, ale inne konteksty i stąd krańcowo różne rozumienie tych pozornych niby synonimów.
Jeżeli Serce zawibruje, zatrzęsie się od uczuć, a młot pneumatyczny zadrży, to niby nic się nie stanie, tylko nasz świat będzie trochę inny.
Mniej spójny z tym, z czego wyrośliśmy, bez tej harmonii (=ładu), której potrzebujemy, aby dobrze żyć.
Tak tak, wiem że użyte przed chwilą przeze mnie słowo struktura nie jest słowem polskim, oznacza ono w łacinie „budowę, sposób budowania”
Jeżeli poczujemy taki brak polskiego słowa, to nie myślimy, że nasz język jest gorszy, tylko szukamy tego słowa i w sposób kreatywny (=twórczy), bazując (=opierając się) na mowie naszych przodków kreujemy (=tworzymy) go i konfrontujemy (=sprawdzamy) go w kontaktach (=spotkaniach, zetknieciach) z innymi użytkownikami naszego języka.
Nie jestem lingwistą (=językoznawcą), wiec może nie potrafię znaleźć optymalnych (=najlepszych) rozwiązań, ale język nie należy do nauki, język należy do nas, a naukowcy mogą nam, użytkownikom języka najwyżej swoją wiedzą w tym dziele pomóc.
Na początku tego artykułu użyłem słowa „wibracja”, czy też „drgania”, „drżenie”
Czujecie chyba, że słowo „drżenie” powoduje inne drżenia na naszym języku i w naszym sercu niż łacińsko-imperialno-rzymskie słowo „vibracja”.
Mnie się to zupełnie inaczej kojarzy.
Oczywiscie słowa „wibracja” i „wibrować” da się oswoić i oSłowianić, na pewno mają one, jak większość słów narodów starożytnych, jakieś słowiańskie korzenie, ale nasze „drżenia” są jednak dla nas bliższe i piękniej… vibrujące.
Co do pochodzenia języków antycznych (=starożytnych) z języków słowiańskich, przeczytajcie na przykład artykuł Sławomira Ambroziaka, tutaj zacytuję tylko jedno zdanie:
„…Mogą więc mieć się z pyszna wielce uczeni prześmiewcy, drwiący z Wojciecha Dembołęckiego, który już w XVII w. pisał, że łacina i wszystkie języki europejskie to tylko zniekształcona, w ten czy innych sposób, polszczyzna, pochodząca, jak też inne języki słowiańskie, w prostej linii od dialektów scytyjskich…” [2]
I wracając do współczesnego języka polskiego: czy „trzęsionek” zamiast rzymsko-łacińskiego „vibratora”?
Mamy już ptaszka trzęsiogonka, czyli pliszkę, dlaczego nie pójść dalej?
więcej: http://slowianieiukrytahistoriapolski.pl/jezyki/jezyk_polski/wracamy_do_korzeni/index,pl.html