Pamiętniki Stanisława Pagaczewskiego – Początek Wojny 30 sierpnia 1939
środa 30 . VIII. 1939
Około godziny 12.30 dozorczyni Gońciarzowa mówi mi, że już wiszą na mieście plakaty mobilizacyjne. Jeden ma być koło magistratu. Idę tam szybko. Na razie na kioskach nie ma. Grupki ludzi idą ku magistratowi. Ulica Brackas rozgrzasna i zalana słońcem. Na kiosku obok redakcji Expresu Ilustrowanego wielki afisz. Obok tłumek ludzi. Docisnąć się nie można. Ktoś kto stoi tuż obok afisza czyta na głos. Ruch samochodowy tłumi jego słowa. Oddalam się i z odległości patrzę na ten kiosk otoczony czarną , ruchliwą gromadką ludzi. I myślę sobie: jestem świadkiem historycznej chwili: oto ogłaszana jest mobilizacja. Słońce mocno grzeje. Oświetlenie południowe. Ruch na ulicach. Nastrój lekko nerwowy. Ludzie chodzą szybko, ale nie ma mowy o panice. Coraz więcej afiszów ukazuje się na mieście.
Wróciłem do domu z tym przekonaniem, że na razie mobilizacja mnie nie dotyczy. Dotyczy ona tylko ludzi z białymi kartkami. Ci zaś, którzy mają odroczenie, powinni czekać na dalsze zarządzenia. Moje odroczenie skończyło się 1. VII .39 i teraz we wrześniu poszedłbym do wojska.
Tymczasem Adam (Adam Bochnak – przyp. CB), który trochę stracił głowę, przybiegł na Floriańską z tym, że na pewno podlegam mobilizacji. On został powołany do rezerwy policji. No, jeżeli tak, to zaczynam się pakować.
Jutro pierwszy dzień mobilizacji.
Na moich notatkach osobistych związanych razem, przyczepiam kartkę z napisem „W razie mojej śmierci, spalić bez czytania”.
Jakie to dziwne: „W razie mojej śmierci…”
Hm. Zaczyna się gra poważna. Do chlebaka pamiętającego tamtą wojnę, ładuję koszulę, gacie drugie (pamiętam jak Staszek zachwalał mi „owąż” część garderoby w wojsku), łój kozłowy do nóg etc. Chlebak powiesiłem nad łóżkiem. Jestem gotowy.
Siadłem i napisałem list do domu.
Kto wie czy się jeszcze zobaczymy.
Byłem jeszcze na Basztowej i studiowałem afisz. Faktycznie podlegam już władzom wojskowym, ale jeszcze nie jest dla mnie jasne czy zaliczam się do kategorii odroczonych czy już nie. Sformułowanie afisza nie jest jasne. Tak czy owak, jutro pójdę do P.K.U. zapytać się.
Po południu poszedłem do Ewy.
-Przyszedłem się pożegnać – mówię do niej – Jutro idę do wojska.
Ojciec jej jest jednak zdania, że nie powinienem się pchać już jutro. Mobilizacja potrwa jakiś czas – jak będę ;potrzebny to i tak o mnie nie zapomną. Doradził siedzieć w domu i czekać.
Wyszedłem z Ewą na spacer. Spotkaliśmy Ankę Sz. i jej Lola. Dziwne. On, oficer, został dziś zwolniony. Chyba nie jest tak źle skoro zwalniają zamiast brać! Może naprawdę nie jest tak źle. W każdym razie dobrze , że jest mobilizacja, bo musimy być na wszystko przygotowani.
Był Adam (Adam Bochnak- przyp. CB) i powiedział mi , że jest możliwy dla nas wyjazd samochodem ciężarowym na Śląsk i Podhale celem zbierania z kościołów ważniejszych zabytków. Dostalibyśmy mundury i pełnomocnictwa. Wyprawa ma posmak awanturniczy. Chętnie pojadę.