RudaWeb: Marobud – rzymskie intrygi przeciw królom Słewii

Pierwsze starcie Słewów z Rzymianami zakończyło się zwycięstwem Juliusza Cezara i ucieczką Ariowita za Ren. Rzeka ta stała się od 58 r. p.n.e. granicą dwóch mocarstw starożytnej Europy. Wyrastające na gruzach Republiki nowe cesarstwo centralizowało się coraz bardziej. Natomiast Rzeczpospolita Słewów musiała toczyć walki z niepokornymi Keruskami i nieustannie jednoczyć państwa wchodzące w jej skład. Rzymianie wykorzystywali swary wśród Słewów, wspierając raz jednych władców, a innym razem drugich.

 

źródło: https://rudaweb.pl/index.php/2017/06/20/marobud-rzymskie-intrygi-przeciw-krolom-slewii/

Wygrana Żarmina (Armin-iusa) w Lesie Teutoburskim w 9 r. n.e. zaczyna być początkiem ekspansji nowego żywiołu, który później da podstawę tradycji teutońskiej i zagrozi obu mocarstwom. Jak do tego doszło? Mimo słowiańskości Kerusków (Cherusków) nie wchodzili oni na przełomie er w skład państwa Słewów. Nieznane są przyczyny ich odtrącenia przez Rzeczpospolitą. Wiadomo jedynie z przekazów rzymskich, że Keruskowie znajdowali się poza pasem ziemi niczyjej odgradzającej Słewów od innych plemion – głównie celtyckich i teutońskich. Dlatego też stali się łatwą zdobyczą dla legionów Druzusa Starszego, który jako konsul wiosną 9 r. p.n.e. wtargnął w głąb Germanii. Pokonał kolejno kilka państw plemiennych, w tym Kerusków. Przekroczył Wezerę i dotarł do Łaby. W drodze spadł z konia i złamał nogę. Po 30 dniach zmarł, być może wskutek zakażenia. Tym wydarzeniem rzymscy dziejopisarze tłumaczyli wstrzymanie ofensywy na ziemie za Łabą. Jednak bardziej realnym powodem mogło być wzniecone przez Żarmina powstanie dopiero co podbitych ludów i zniszczenie przez nich trzech legionów. Tak w Lesie Teutoburskim mogła narodzić się świadomość wspólnoty ludów wciśniętych pomiędzy Rzym a Słewię.

Wielki Krak – Dusze Gwałtownie Uśmiercone Budzący

Jest jeszcze inna teoria wyjaśniająca zahamowanie rzymskiej inwazji. Wilhelm Bogusławski w 1 tomie „Dziejów Słowiańszczyzny północno-zachodniej…” z 1887 r. pisze, że tamą dla legionów mógł być król Morawian – Mirobud, który w tych czasach podporządkował sobie większość ludów federacji Słewów, m.in. Lęhów (Lugiów/Łużyczan) i Ziemianów (Semnonów). Bogusławski opisuje: „Państwo jego było prawdziwym królewstwem, rozciagającym się od Dunaju i gór Karpackich – na północ aż do błot nad Sprewją i Hobolą, a na zachód do Hercyńskiego lasu, pod którym rozumiano pasmo gór od Czarnego lasu aż do Czech.” Czy tak wyznaczone – w oparciu o rzymskie przekazy – granice były ostateczne? Zapewne – nie – bowiem opisy rzymskie mogły nie odnotować dalszych ludów wspierających wodza Morawian. Świadczy o tym choćby gwałtowny rozwój zagłębi metalurgicznych nad Wisłą, które przez stulecia zbroiły słewskich wojów. Na pewno ta wspólnota obejmowała ziemie dzisiejszej Polski od Karpat co najmniej po Kujawy.

Samo imię władcy do dziś pozostaje zagadką. Bogusławski uznał, że brzmiało Mirobud, czyli jakoby Pokój (Mir) Budzi. Moim zdaniem, Marobud można tłumaczyć jako Marę (duszę człowieka gwałtownie uśmierconego) Budzi, bowiem tak zabójczy był dla swoich wrogów. Jeszcze inny pogląd przypisuje genezę tego imienia celtyckiej zbitce Maro Boduus – Wielki Kruk. To także ciekawy trop, ponieważ doskonale odpowiada słowiańskiej tradycji tytulatury władców, która ciągnie się co najmniej od Kraka (Kruka) I. Byłoby to więc celtyckie tłumaczenie słowiańskiego Wielkiego Kraka.

więcej: https://rudaweb.pl/index.php/2017/06/20/marobud-rzymskie-intrygi-przeciw-krolom-slewii/

Podziel się!