Polski Wielki Skok? Elektryczny dostawczak Ursusa za 2 lata w sprzedaży i inne nowości naszego przemysłu

Polski Wielki Skok? Elektryczny dostawczak Ursusa

Swego czasu Chińczycy wykonali swój Wielki Skok Technologiczny, który doprowadził ich na pozycję prawdziwego drugiego mocarstwa światowego. Przed nimi wykonali go Japończycy, a po nich Koreańczycy. Obydwa te kraje znalazły się w ścisłej czołówce gospodarek i ośrodków finansowych świata oraz wśród czołówki ośrodków kreowania nauki i nowych technologii. Czy w Polsce odbywa się obecnie ten sam proces?

 

źródło: http://tvn24bis.pl/moto,99/ursus-zaprezentowal-prototyp-elektrycznego-samochodu,734668.html

Przedsiębiorstwa Cegielski-Poznań oraz Ursus zawarły w Hanowerze porozumienie dotyczące współpracy przy opracowywaniu dostawczego samochodu elektrycznego o masie do 3,5 tony. Cegielski ma opracować i wdrożyć innowacyjny napęd elektryczny, a Ursus zaprojektować i wyprodukować pojazd. Jego prototyp zaprezentowano podczas targów w Niemczech.

Samochód o nazwie ELVI, zaprezentowany w Hanowerze, ma mieć dopuszczalną masę całkowitą do 3,5 tony. Pomieści trzy osoby, a jego ładowność to 1100 kilogramów.

Szybkie ładowanie

Zasięg na jednym ładowaniu baterii to około 150 km, a prędkość maksymalna wynosi 100 km/h. Co ważne, baterie litowo jonowe oferują możliwość szybkiego doładowania do 90 procent pojemności w czasie zaledwie 15 minut.

Wysokość pojazdu wynosi około dwa metry, czyli tyle, aby mógł on bez problemu wjechać na parking podziemny, znajdujący się na przykład w centrum handlowym.

 

 

 

Projekt Ursusa to nie jedyny pomysł na elektryczne auto z Polski:

Ma nieco ponad trzy i pół metra długości, jest w stanie poruszać sie z prędkością 135 km na godzinę , na jednym ładowaniu będzie mógł przejechać ok 100 km. We wtorek w Warszawie przedstawiciele Fabryki Samochodów Elektrycznych przedstawili montowany w Bielsku Białej samochód elektryczny FSE 01

samochód elektryczny

Pojazd budowany jest na ramie produkowanego w Tychach Fiata 500 i ma – jak mówił dyrektor generalny Fabryki Samochodów Elektrycznych Thomas Hajek „prawdziwe polskie elektryczne serce” – silnik produkowany w Sosnowcu.

Jak wyjaśnił Hajek, FSE 01 – to efekt ponad trzyletnich prac prac polskich inżynierów z Bielska-Białej, koszt projektu to ok. 1 mln euro, w ciągu roku firma chce zbudować linię produkcyjną, która będzie w stanie wyprodukować ok. 1000 takich pojazdów rocznie.

„Polska już dzisiaj jest szóstym pod względem wielkości producentem motoryzacyjnym w Europie. Zaangażowanie w rynek elektromobilności to wielka szansa na rozwój dla całego kraju. Nasz samochód FSE 01 to dopiero początek całej gamy pojazdów elektrycznych. Już dzisiaj można go zamawiać. Planujemy też eksport do krajów UE – powiedział Hajek. Jak mówił, samochody mogłyby trafić m.in. do Niemiec, Francji, Skandynawii.

Nadwozie i platforma produkowane są w Tychach, natomiast finalny montaż pojazdu odbywa się właśnie w fabryce w Bielsku- Białej. Hajek powiedział, że opracowanie nowej platformy znacznie podrożyło by koszty projektu. „To by kosztowało miliardy” – wyjaśnił.

Ursus w Lublinie zaprezentował autobus elektryczno-wodorowy City Smile Fuel Cell Electric Bus. Autobus jest konstrukcją własną spółki Ursus Bus stworzoną we współpracy z podmiotami zagranicznymi. Pojazd produkowany będzie w Lublinie. Pierwsza seria zostanie skierowana do produkcji niezwłocznie po pierwszych zamówieniach.

– Autobus będzie produkowany w Lublinie, gdzie mamy przygotowaną infrastrukturę produkcyjną. Pierwsza seria zostanie skierowana do produkcji niezwłocznie po podpisaniu pierwszych zamówień. Intensywnie pracujemy nad pozyskaniem odbiorców. Mam nadzieję, że to kwestia od kilku do kilkunastu miesięcy – mówi Karol Zarajczyk, prezes spółki Ursus.

City Smile Fuel Cell Electric Bus to konstrukcja własna spółki Ursus Bus stworzona w fabryce w Lublinie. Wodór składowany jest w 8 butlach umieszczonych na dachu pojazdu. Ich łączna pojemność to 35 kg. Pojazd spala ok. 7 kg na 100 km. Na jednym tankowaniu autobus może przejechać ok. 450 km.

 Pojazdy zasilane paliwem wodorowym to przyszłość w transporcie drogowym. Liczymy na spore zainteresowanie naszym autobusem elektryczno-wodorowym na rynkach zachodnioeuropejskich, na których tego typu środki transportu ze względów ekologicznych są coraz popularniejsze i kosztowo bardziej konkurencyjne w porównaniu z tradycyjnymi pojazdami – mówi prezes Zarajczyk.

Pojazd pomieści minimum 75 pasażerów, z czego 28 na miejscach siedzących. Układ siedzeń może być przebudowany w zależności od zapotrzebowania odbiorcy. Drzwi autobusu rozmieszczone są w układzie 1-2-2, podłoga jest w całości niska.

Polskie władze widzą potencjał w ekologicznych środkach transportu. Spółka spodziewa się wsparcia publicznego dla produkcji takich rozwiązań. Obecnie Ursus w swojej ofercie posiada również dwa elektryczne autobusy – Ursus City Smile oraz Ursus Ekovolt. W zakładach w Lublinie Grupa jest w stanie wyprodukować obecnie ok. 100 autobusów rocznie. Ursus chce kontynuować rozwój w segmencie elektromobilności. Władze spółki chcą, by za 3-4 lata, Ursus produkował kilkaset elektrycznych autobusów i trolejbusów rocznie.

– Ursus szczególnie mocno koncentruje się na ekologicznych środkach transportu. Obecnie prowadzimy kilkanaście projektów w segmencie elektromobilności, które, biorąc pod uwagę strategię rozwoju transportu w Unii Europejskiej oraz wsparcie polskiego rządu dla produkcji takich rozwiązań, gwarantują nam dalszy dynamiczny rozwój. Chcemy być w czołówce europejskiego rynku producentów pojazdów ekologicznych

 

Na stoisku Ursusa w Hanowerze pokazywany jest też autobus elektryczny z ogniwami wodorowymi – City Smile Fuel Cell Electric Bus. To konstrukcja własna spółki Ursus Bus stworzona w fabryce w Lublinie. Wodór składowany jest w 8 butlach umieszczonych na dachu pojazdu. Ich łączna pojemność to 35 kg. Pojazd zużywa ok. 7 kg na 100 km, a na jednym tankowaniu może przejechać ok. 450 km. Pojazd pomieści minimum 75 pasażerów, z czego 28 na miejscach siedzących.

Goście odwiedzający strefę Ursusa będą też mieli okazję przetestować autobus elektryczny podczas jazdy.  Autobus będzie kursował cztery razy dziennie, przez wszystkie dni wystawy. Rozkład jazdy wyświetlany.

Autosan oferuje autobus napędzany gazem

Anna Gorczyca

http://wyborcza.biz/biznes/1,149543,20838884,autosan-oferuje-autobus-napedzany-gazem.html?disableRedirects=true

Autosan napędzany gazem
Sanocki Autosan jest gotowy do produkcji autobusów z ekologicznym napędem. Na zakończonych w czwartek targach TransExpo w Kielcach pokazał niskopodłogowy autobus Sancity 12 FL CNG zasilany gazem ziemnym
Autobusy Sancity to autobusy miejskie, które fabryka w Sanoku produkowała od kilku lat w wersji 12-metrowej z silnikami Diesla.

Polskie autobusy podbijają Włochy. Gigantyczny kontrakt Solarisa

fot

Kontrakt na dostawę autobusów jest wart ponad 100 mln euro (fot. wikipedia.org)

Aż 300 autobusów polskiej firmy Solaris będzie przewozić pasażerów w stołecznym regionie Lacjum we Włoszech. Pierwsze pojazdy już pojawiły się na trasie z miasta Rieti do miejscowości Amatrice, częściowo zniszczonej w sierpniowym trzęsieniu ziemi.

Polskie autobusy zasiliły flotę wielkiego zakładu przewozów regionalnych Cotral, a oficjalna uroczystość ich przekazania odbyła się w siedzibie firmy w Rzymie. Uczestniczyli w niej ambasador RP Tomasz Orłowski, przewodniczący władz regionu Lacjum Nicola Zingaretti i przedstawiciele polskiej firmy we Włoszech.

Szef lokalnych władz wyraził opinię, że dostawa nowych pojazdów to „rewolucja” dla tysięcy pasażerów, dojeżdżających do pracy i szkoły. Zingaretti podkreślił, że do tej pory po Lacjum jeździły autobusy kupione na mistrzostwa świata w piłce nożnej, jakie odbyły się w Rzymie w 1990 roku.

Dziewięciocyfrowa umowa

Polska firma wygrała przetarg o wartości przekraczającej 100 mln euro w styczniu. Zobowiązała się do przekazania w ciągu czterech lat trzystu sztuk międzymiastowych autobusów InterUrbino. Wszystkie dostarczone pojazdy zostały objęte 10-letnim kontraktem serwisowym.

Nowe polskie autobusy mają dwanaście metrów długości i zabierają jednorazowo 49 pasażerów. Wyposażone są w składający się z pięciu kamer nowoczesny system monitoringu, który zapewnia obserwację wnętrza, drugich drzwi, a także obszaru za pojazdem. Do końca tego roku na drogi stołecznego regionu wyjedzie ich jeszcze 69, potem każdego miesiąca pojawiać się będą następne trzydzieści trzy.

Krakowiak to najładniejszy tramwaj w Polsce

Krakowski tramwaj „Krakowiak” został laureatem konkursu Dobry Wzór 2015 i zdobył tytuł najlepszego i najładniejszego tramwaju w Polsce.

Tramwaj produkowany przez bydgoską firmę PESA został wyróżniony w dwóch kategoriach: otrzymał nagrodę główną w kategorii „Sfera publiczna” oraz specjalną – „Wzór Roku 2015” – przyznawaną przez Ministra Gospodarki dla najlepszego polskiego produktu.

– Bardzo się cieszę, że tramwaj, który zamówiliśmy dla naszych mieszkańców, został doceniony przez specjalistów – powiedział Rafał Świerczyński, prezes zarządu MPK SA w Krakowie. – To tylko potwierdza, że staramy się sprowadzać do Krakowa tylko najlepsze produkty.

Krakowiak to najładniejszy tramwaj w Polsce
Krakowiak to najładniejszy tramwaj w Polsce

Nagrody odebrał dr Bartosz Piotrowski, szef Zespołu Designerów PESA Bydgoszcz SA, który dwukrotnie, w latach 2006 i 2014 otrzymywał od Instytutu Wzornictwa Przemysłowego tytuł „Designera Roku”.

„Krakowiak” to niskopodłogowy tramwaj zaprojektowany i zbudowany specjalnie dla Krakowa. Ma długość ok. 43 metrów i jest najdłuższym tramwajem w Polsce. Może przewieźć około 300 osób. Wyposażono go w klimatyzację, nowoczesny system informacji pasażerskiej, monitoring i automaty biletowe. Dla pasażerów przygotowano wyjątkowe udogodnienia, do których należą specjalne miejsca do przewożenia rowerów i bagaży oraz stoliki z gniazdkami 220V i portami USB, które umożliwiają ładowanie telefonów i urządzeń mobilnych. MPK SA zamówiło 36 takich pojazdów. Zgodnie z deklaracjami producenta wszystkie mają zostać dostarczone do Krakowa do końca tego roku.

Obecnie firma PESA to światowy lider produkcji tramwajów. W ostatnich latach w bydgoskiej fabryce wyprodukowano ponad 650 pojazdów dla wielu miast Polski i Europy. Tramwaje jeżdżą między innymi w Warszawie, Moskwie, Sofii, Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Bydgoszczy, Toruniu, węgierskim Szeged i rumuńskim Cluj.

Krakowiak to najładniejszy tramwaj w Polsce
Krakowiak to najładniejszy tramwaj w Polsce

– Od lat staramy się udowodnić, że polskie firmy mają ogromny potencjał, że możemy konkurować z największymi na globalnych rynkach oferując innowacyjne, technologicznie wysoko zaawansowane i projektowane przez polskich inżynierów produkty – podsumowując przyznane nagrody, powiedział prezes firmy Tomasz Zaboklicki. – Takie właśnie są produkowane przez PESA pojazdy szynowe. Te nagrody to sukces naszych projektantów, konstruktorów, managerów, ale przede wszystkim prawie 4 tysięcy pracowników firmy. Im wszystkim za satysfakcję z tych nagród dziękuję.

Polskie tramwaje przewiozą Niemców. Solaris podpisał kontrakt na ponad 100 mln euro

adom publikacja: 26.03.2015 aktualizacja: 17:48 wyślijdrukuj

fot

Tramwaj Tramino na ulicach niemieckiego miasta Jena (fot. materiały prasowe/Solaris)

Umowę na dostawę 41 tramwajów Tramino dla Lipska w Niemczech podpisała polska firma Solaris. Łączna wartość kontraktu przekracza kwotę 100 mln euro.

– Jesteśmy jedyną polska firmą, która dostarcza tramwaje na niemiecki rynek – powiedział portalowi tvp.info Mateusz Figaszewski ze spółki Solaris Bus & Coach. Dodał, że Solaris dostarcza na niemiecki rynek od kilku lat. Natomiast autobusy Solaris jeżdżą już po niemieckich drogach od 15 lat. Solaris dostarczył ich od tego kraju prawie 3 tys.

Firma Solaris Bus&Coach podpisała umowę ramową z przewoźnikiem Leipziger Verkehrsbetriebe (LVB). Zakłada ona wyprodukowanie w latach 2016-2020 w sumie 41 Tramino.

To kolejny kontrakt Solarisa w Niemczech

Jest to kolejny niemiecki kontrakt na dostawę tramwajów wygrany przez polskiego producenta. Solaris wcześniej podpisał umowy z Jeną i Brunszwikiem.

Tramwaj Tramino na ulicach niemieckiego miasta Braunschweig (fot. materiały prasowe/Solaris)

Prezes Solaris Bus&Coach Solange Olszewska podkreśliła, że „zwycięstwo w prestiżowym przetargu na dostawę tramwajów do Lipska to ogromny sukces firmy”.

– Tym większy, iż o pozyskanie tego zamówienia konkurowaliśmy ze światowymi koncernami. Co najważniejsze, o wygranej decydowała nie tylko i wyłącznie cena, zaważyły tu przede wszystkim innowacyjne rozwiązania techniczne, jakie zaoferowaliśmy w Tramino dla Lipska – przekazała.

Prezes dodała, że nie bez znaczenia były dobre referencje Tramino, które jest już obecne na niemieckim rynku.

Polskie tramwaje dla Lipska są przystosowane do nietypowego rozstawu torów o szerokości 1458 mm. Pojazdy będą miały szerokość 2,3 m i długość poniżej 45 metrów. Co najmniej w 65 proc. będą niskopodłogowe; bez stopni wewnątrz. Ich pojemność to ponad 200 pasażerów.

W tym roku LVB złożyło zamówienie na pięć pojazdów. Pozostałe tramwaje zgodnie z umową mogą być zamówione w maksymalnie czterech transzach, z których każda dotyczy produkcji nie mniej niż 5 i nie więcej niż 16 sztuk.

Członek zarządu Solaris Zbigniew Palenica podał, że firma jest „jedyną polską marką, która potrafi spełnić restrykcyjne niemieckie przepisy obowiązujące w zakresie produkcji pojazdów szynowych na tym rynku i skutecznie homologować dostarczone pojazdy”.

Solaris zaprezentował swój tramwaj w 2009 r. Dzisiaj pojazdy te jeżdżą w Poznaniu i Jenie. W trakcie realizacji są zaś zamówienia dla Brunszwiku i Olsztyna.

Firma z siedzibą w podpoznańskim Bolechowie zatrudnia 2,3 tys. osób w Polsce i blisko 500 osób w swoich zagranicznych oddziałach.

Polskie pociągi, autobusy i tramwaje podbijają Europę

Aleksander Fedoruk Dziennikarz

 http://biznes.onet.pl/wiadomosci/transport/polskie-pociagi-autobusy-i-tramwaje-podbijaja-europe/54nxms

Bydgoska PESA podbiła 3 czerwca Niemcy. Tego dnia Federalny Urząd Kolejnictwa wydał dokument homologacji dla wyprodukowanego na tamtejszy rynek pociągu Link. 24 maja na tory położonej na Sycylii Kolei Etneńskiej wyjechał pierwszy ze składów Vulcano, które zostały stworzone przez nowosądecki Newag. Z kolei 6 kwietnia w niemieckim Hanowerze wystartowały testy autobusów elektrycznych marki Solaris. To oczywiście nie koniec listy.

  

Foto: Pesa / Materiały prasoweWymienione przykłady to tylko najnowsze sukcesy zagraniczne wiodących polskich producentów taboru szynowego i pojazdów komunikacji publicznej. Coraz częściej, będąc poza granicami Polski, można się przejechać polskim tramwajem, autobusem, trolejbusem, a nawet pociągiem.

Najnowszy sukces należy do PESY. Po raz pierwszy w historii polskiego przemysłu, a po raz drugi na rynku niemieckim, pociąg spalinowy wyprodukowany poza Niemcami otrzymał homologację, która umożliwia eksploatację na torach za Odrą. Federalny Urząd Kolejnictwa wydał stosowny dokument dla pociągów Link 3 czerwca.

Przewoźnik kolejowy Niederbarnimer Eisenbahn (NEB) zamówił składy Link w sierpniu 2013 r. Mają one obsługiwać międzynarodowe połączenie kolejowe na trasie Berlin – Kostrzyn nad Odrą. Linki przeznaczone na rynek niemiecki są dwuczłonowe i mają 140 miejsc siedzących, 2 miejsca dla wózków inwalidzkich i 12 do przewozu rowerów. Pojazdy rozpędzają się do maksymalnej prędkości 140 km/h. Są wyposażone w klimatyzację, monitoring oraz dostosowane do potrzeb osób o ograniczonej sprawności.

– Cieszymy się, że nowe pojazdy Link otrzymały homologację i że w przyszłości będziemy mogli zaoferować obsługę bezpośrednich połączeń kolejowych pomiędzy Polską i Niemcami nowoczesnymi pojazdami. Będzie to nowa jakość w ruchu transgranicznym. Jednocześnie jesteśmy dumni, że dzięki temu, bardzo wyrazistemu pod względem designu pociągowi, będziemy mogli wzbogacić wizerunek kolejowego ruchu regionalnego w Berlinie i Brandenburgii – podkreśla Detlef Bröcker, prezes NEB.

Linki to jednak nie wszystko. Prezentujemy miejsca i środki transportu publicznego wyprodukowanego w Polsce, którymi można przejechać się w kilkudziesięciu krajach Europy i świata.

Nowe pociągi na opolskich torach

Newag S.A. dostar­czy na zamó­wie­nie samo­rządu Woje­wódz­twa Opol­skiego pięć elek­trycz­nych pociągów typu Impuls. Nowoczesne pojazdy będą kur­so­wać na tra­sie pomię­dzy Kędzie­rzy­nem Koź­lem, Opo­lem, Brze­giem i Wro­cła­wiem. Pierw­szy Impuls wyjedzie na tory w lipcu 2016 roku.

Newag Impuls Opolskie

Impuls to obecnie naj­szyb­szy pojaz­d w całości skon­stru­owa­ny w Polsce Wizualizacja, źródło: Newag

Umowę na dostawę 5 elek­trycz­nych zespo­łów trak­cyj­nych typu Impuls, z opcją na 2 dodat­kowe pojazdy podpisano 29 października br. Są to pierw­sze Impulsy jakie nowosądecki Newag dostar­czy dla woje­wódz­twa opolskiego.

Pociągi przy­sto­so­wane zostały do pręd­ko­ści mak­sy­mal­nej 160 km/h. Wypo­sażone będą w nowo­cze­sny układ napę­dowy i hamulcowy, kli­ma­ty­za­cję, nowo­cze­sną infor­ma­cję pasa­żer­ską w sys­te­mie audio-video, moni­to­ring, 176 miejsc sie­dzą­cych oraz bezpłatne Wi-Fi. Składy będą przy­sto­so­wane do prze­wozu osób z ogra­ni­czoną zdol­no­ścią ruchową, a także do prze­wozu rowerów.

Opol­skie jest 11 woje­wódz­twem, które zaku­piło pociągi Impuls. Kon­trakt w wer­sji pod­sta­wo­wej prze­wi­duje dostawę 5 pojaz­dów do 31 stycznia 2018 roku oraz opcję na dostawę dwóch dodat­ko­wych pojaz­dów do 10 grudnia 2018 roku. Opo­la­nie będą mogli korzy­stać z trzech nowych Impul­sów już w przyszłym roku.

War­tość kon­traktu w wer­sji pod­sta­wo­wej sięga 51,3 mln zł netto. Cały kon­trakt opiewa w sumie na 71,82 mln zł netto.

Warto przypomnieć, że to właśnie Impuls Newagu pobił rekord prędkości polskich pociągów. W sierpniu br., na Cen­tral­nej Magi­strali Kole­jo­wej pomię­dzy Psa­rami a Górą Wło­dow­ską osiągnął prędkość 226 km/h, co czyni go obecnie najszybszym pojaz­dem w całości skon­stru­owa­nym w Polsce.

 

Impuls z nowosądeckiego NEWAG-u pobił rekord prędkości

Nad ranem został pobity rekord prędkości polskich pociągów. Impuls 45WE pojechał z prędkością 226 km/h, ustanawiając tym samym nowy rekord prędkości pojazdu szynowego skonstruowanego i wyprodukowanego w naszym kraju.

fot: archiwum RK

Został pobity rekord prędkości polskich pociągów. Impuls 45WE pojechał z prędkością 226 km/h, ustanawiając tym samym nowy rekord prędkości pojazdu szynowego skonstruowanego i wyprodukowanego w naszym kraju.

Impuls 45WE jest produkowany w nowosądeckim NEWAG-u na zlecenie Kolei Mazowieckich. To najszybszy pociąg w Polsce. Poprzedni rekord prędkości też należał do niego. 226 km/h Impuls pojechał  w sobotę  nad ranem na Centralnej Magistrali Kolejowej między Psarami a górą Włodowską.
Zdaniem kolejarzy, pojazd zachowywał się bardzo dobrze. Płynnie przyspieszał do prędkości 220 plus i mógłby pojechać więcej, gdybyśmy mieli odpowiednią zgodę Instytutu Kolejnictwa – mówi Andrzej Markowski, maszynista-instruktor w Kolejach Mazowieckich. I dodaje, że Impuls prowadzi się bardzo intuicyjnie, jest prosty w obsłudze.

 

Produkowany w Nowym Sączu pociąg to pojazd pięcioczłonowy, niskopodłogowy i jednoprzestrzenny. Jest w pełni przystosowany do potrzeb osób o ograniczonej możliwości poruszania się. Skład jest wyposażony m.in. w pełny monitoring wnętrza, klimatyzację, nowoczesny system informacji pasażerskiej, WIFI i 2 toalety w tym jedną przystosowaną dla osób niepełnosprawnych.
Umowa na dostawę Impulsów została podpisana z firmą NEWAG S.A. niecały rok temu. Koszt inwestycji to 257 mln zł brutto, z czego 82 mln zł pozyskano z Unii Europejskiej.

DART Pesa – pierwszy polski pociąg dużych prędkości ma jeździć po podlaskich torach (wideo)

(ika)

DART firmy Pesa ma jeździć po podlaskich torach

DART firmy Pesa ma jeździć po podlaskich torach ©Pesa

Wygląda jak włoskie Pendolino, jednak pociąg jest polskiej produkcji. Takie cudo bydgoskiej firmy ma nas wozić w 2015 roku
Wygląda jak włoskie Pendolino – ale ten skład został wyprodukowany w Bydgoszczy. I w 2015 roku pojedzie z Jeleniej Góry do Białegostoku przez Warszawę. Drugi skład będzie kursował do Bielsko-Białej.Tak zapowiada spółka PKP Intercity, która rozstrzygnęła przetarg na dostarczenie 20 takich pociągów. Jego wartość to ponad 1,3 mld złotych. Część pieniędzy ma pochodzić z Unii Europejskiej.Producent – bydgoska Pesa – zapewnia, że składy serii dart są luksusowe.

Jest w nich 350 wygodnych i ergonomicznych foteli. Wagony wyposażone są w klimatyzację, gniazdka elektryczne, miejsca na rowery czy wózki, system informacji pasażerskiej. W toaletach będą przewijaki dla niemowląt. Zamontowane zostaną też wzmacniacze sygnału telefonii komórkowej, ale nie będzie urządzeń Wi-Fi. Będzie je można później zamontować.

Zgodnie ze specyfikacją przetargu mają rozpędzać się do 160 kilometrów na godzinę, przy czym osiągną tę prędkość na naszych torach dopiero po wyremontowaniu całej trakcji na trasie z Warszawy do Białegostoku. Stać się ma to dopiero w 2020 roku.

DART firmy Pesa nazywany jest pierwszym polskim pociągiem dużych prędkości. Jak podaje rynekkolejowy.pl, jego DART został zaprojektowany tak, żeby jego prędkość maksymalna wynosiła 200 km/h, a w przyszłości nawet do 250 km/h.

PESA powołuje nową spółkę. Będzie wynajmować lokomotywy

PESA powołuje nową spółkę. Będzie wynajmować lokomotywy
Foto: PKP Intercity Foto: PESA i PFR zainwestują w spółkę, która będzie wynajmować lokomotywy

PESA Bydgoszcz S.A. i Polski Fundusz Rozwoju S.A. podpisały umowę o wspólnej inwestycji 200 mln zł w spółkę wynajmującą lokomotywy produkowane przez bydgoską firmę. Do 2020 r. spółka ma dysponować kilkunastoma lokomotywami serii Gama.

Umowę zawarto w poniedziałek w siedzibie PESA Bydgoszcz S.A. Obok przedstawicieli bydgoskiej spółki podpisali się pod nią przedstawiciele zarządzanego przez Polski Fundusz Rozwoju S.A. Funduszu Inwestycji Infrastrukturalnych (Kapitałowy Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Aktywów Niepublicznych – „FIIK”).

Nowa spółka

Umowa przewiduje powołanie spółki z o.o. o nazwie Rail Capital Partners, w której PESA i FIIK obejmą odpowiednio 51 proc. i 49 proc. udziałów. Partnerzy zobowiązali się zasilić spółkę w latach 2016–2020 kapitałem w wysokości 200 mln zł.

Jak poinformował PFR w specjalnym komunikacie, fundusze te mają posłużyć do budowy lokomotyw przeznaczonych na wynajem. Przyjęty biznesplan zakłada, że spółka RCP do 2020 r. ma dysponować flotą co najmniej kilkunastu lokomotyw serii Gama.

 

To będzie przełom. Polska z Ukrainą chcą budować własne helikoptery

Dodano: 16.10.2016 [08:27]

– To byłaby zupełnie nowa konstrukcja, ale bazująca na potencjale poszczególnych krajów – podkreślił minister obrony narodowej, mówiąc o możliwości produkcji polsko-ukraińskiego śmigłowca dla armii. Antoni Macierewicz dodał, że trwają już rozmowy na ten temat.

Polska armia potrzebuje śmigłowców. Zwłaszcza zważywszy na to, co się dzieje na wschodzie Polski, co się dzieje na flance wschodniej. Stamtąd dochodzą naprawdę coraz bardziej niepokojące pomruki – tłumaczył na antenie TV Trwam minister Macierewicz.

Szef MON podkreślił też, że trwają rozmowy z producentami ukraińskimi, które mają w perspektywie „usamodzielnienie się”. Jak zaznaczył, nic nie stoi na przeszkodzie, aby „Polska i Ukraina nie miały razem doprowadzić do produkcji środkowoeuropejskiego helikoptera”.

To byłaby zupełnie nowa konstrukcja, ale bazująca na potencjale poszczególnych krajów. Wiadomo, że Ukraińcy mają znakomite silniki, produkowane przez Motor Sicz. My z kolei mamy zdolności tworzenia skorupy kompozytowej itd.

– mówił szef resortu obrony.

Są różne możliwości, które razem zebrane, mogłyby dać naprawdę ciekawy produkt dla Polski i innych krajów Europy Środkowej 

– dodał minister Antoni Macierewicz.

Polskie jachty: produkcja sięgnie 17 tys. łodzi…

 

Jacht
Jacht / Shutterstock

Kondycja polskiego przemysłu jachtowego jest bardzo dobra, a tegoroczne obroty polskich stoczni jachtowych i ich dostawców przekroczą 1 mld złotych – szacuje prezes Polskiej Izby Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych „Polskie Jachty” Sebastian Nietupski. W 2015 r. polskie stocznie wyprodukują ok. 17 tys. łodzi.

Jachty z Polski podbijają świat

aktualizacja: 04.04.2016, 21:00

Polskie stocznie jachtowe budują luksusowe jednostki warte kilkaset tysięcy, a nawet kilka milionów euro.

Polska jest światowym potentatem w jednej z najbardziej luksusowych branż – przemyśle jachtowym. Polskie stocznie zaopatrują nabywców z całego świata w łodzie warte po kilkaset tysięcy, a nawet po kilka milionów euro. W budowie łodzi do 10 metrów długości staliśmy się już drugim po Stanach Zjednoczonych producentem w świecie. Szacuje się, że sprzedaż sektora sięga rocznie miliarda złotych. Cała branża produkuje rocznie kilkanaście tysięcy łodzi. Dużych stoczni jest niewiele: Delphia Yachts, Sunreef, Ostróda Yacht, Balt Yacht, Ślepsk, Model-Art. Jednak liczba wszystkich firm powiązanych z branżą produkcji jachtów – zarówno mniejszych producentów, dostawców elementów, właścicieli marin itd. – sięga blisko 900. Najwięcej zamówień napływa z Unii Europejskiej. Głównymi odbiorcami polskich jachtów są takie kraje, jak: Francja, Niemcy, Holandia czy Skandynawia. Dużym rynkiem zbytu, jeszcze przed kryzysem na wschodzie, była Rosja. Eksport trafia także do USA czy Emiratów Arabskich. Coraz więcej stoczni stara się o kontrakty w Chinach. Stocznia Sunreef Yachts przeszło trzy lata temu otworzyła tam biuro.
Kurs na Amerykę

Zdaniem Roberta Antczaka, dyrektora sprzedaży produktów bankowości korporacyjnej Banku Zachodniego WBK, polscy producenci powinni się mocniej zainteresować Ameryką Łacińską i Południową. – Jest tam wiele rejonów szczególnie interesujących z punktu widzenia sportów wodnych, gdzie polskie łodzie mogą być z powodzeniem wykorzystywane do celów turystycznych. Oprócz Bahamów, do których już teraz bardzo dużo eksportujemy, są też przecież Jukatan i riwiera meksykańska, Karaiby, wyspy Galapagos czy Kostaryka lub Kuba – twierdzi Antczak. Atutem polskich stoczni jachtowych są niższe koszty produkcji oraz duże możliwości firm w zakresie technologii, designu oraz jakości wykończenia. Producenci korzystają z najlepszego know-how, tych samych materiałów, którymi dysponują stocznie na południu Europy czy w Skandynawii, mają do dyspozycji projekty światowych firm designerskich. Bardzo często kontrakty realizowane są pod konkretne zamówienia. Przykładem może być 25-metrowy jacht zbudowany trzy lata temu przez Galeon: przy jego wykańczaniu zastosowano hebanowe, lakierowane na wysoki połysk drewno, inkrustowane masą perłową połączoną ze skórami egzotycznych zwierząt. Każda kabina została inaczej zaprojektowana, a wszystkie ozdobne elementy wykonano ręcznie. Wykonanie łodzi zajęło dwa razy więcej czasu niż przy standardowej zabudowie tego typu jednostki. – Realizacja takich kontraktów wymaga ogromnego nakładu pracy, doświadczenia i unikalnych kwalifikacji. Dlatego tego typu produkcja pozwala na stosunkowo wysokie marże, które przekładają się na wartość eksportu – mówi Piotr Dylak, dyrektor ds. finansowania handlu w BZ WBK.

Zlecają nam produkcję

O zaufaniu nabywców jachtów do polskich producentów świadczy nowy, bardzo wyraźny trend. Część dużych zachodnich producentów w ramach cięcia kosztów, zamiast produkować u siebie, zleca budowę jednostek stoczniom w Polsce. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku kilku firm skandynawskich, których jednostki są cenione i drogie. Polskie stocznie produkują dla nich łodzie, które te firmy sprzedają pod własnymi markami. Branża stale się unowocześnia. Choć zdecydowana większość firm opiera się na ręcznej robocie, do dużych stoczni coraz szybciej wchodzi automatyzacja. Przyspiesza budowę, obniża koszty, zwiększa efektywność przy zachowaniu wysokiej jakości. Program Rozwoju Eksportu to inicjatywa Banku Zachodniego WBK, realizowana wraz z partnerami merytorycznymi: Google’em, Korporacją Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE), Bisnode, Crido Taxand i KPMG. Celem programu jest wsparcie polskich eksporterów w prowadzeniu biznesu międzynarodowego.

Polskie jachty ruszają na podbój Chińczyków

 

Fot. Sunreef Yacht
Fot. Sunreef Yacht

Firma z Gdańska Sunreef Yacht produkująca jachty otworzyła swoje biuro w największym mieście Chin – Szanghaju.

– Po dziesięciu latach intensywnego rozwoju na świecie, a zwłaszcza w Europie i w obu Amerykach, firma postawiła na dalszą ekspansję, tym razem w kierunku Azji, ze szczególnym naciskiem na Chiny, zważywszy na niesamowity potencjał kraju środka i jego chłonność rynkową na dobra luksusowe. Rynek ten jest jednak wciąż niedojrzały, a jachting jest postrzegany bardziej jako środek pielęgnacji relacji biznesowych i pozyskania statusu wśród inwestorów niż hobby – mówi Ewa Stachurska, dyrektor sprzedaży w Chinach.  – Jesteśmy jednak przekonani, iż nadejdzie moment, w którym odwrócą się proporcje tej konfiguracji. Chcemy pracować nad tym, by nowi pasjonaci żeglarstwa znali wówczas doskonale markę Sunreef Yachts. Już teraz możemy zaobserwować rosnące zainteresowanie dla katamaranów i ciekawość związaną z innowacyjnym konceptem jakim jest katamaran-jacht. Od momentu otwarcia biura otrzymujemy regularnie wiele zapytań od potencjalnych klientów, mediów i brokerów. Fizyczna obecność przedstawicielstwa stoczni w Chinach przyniosła natychmiastowy wzrost świadomości marki – zapewnia Ewa Stachurska.

Biuro w Szanghaju nadzorować będzie wszystkie sprawy marketingowo-sprzedażowe w Chinach i Hong Kongu.

 

Pierwszy polski samochód wyścigowy debiutuje w Birmingham

Paweł Pawlik Dziennikarz Onetu

Arrinera Hussarya GT, czyli pierwszy polski samochód wyścigowy miał swoją premierę na zakończonych właśnie międzynarodowych targach sportów motoryzacyjnych Autosport International 2016 w Birmingham. To już druga wersja supersamochodu, którego produkcja wkrótce ruszy w Gliwicach.

 Pierwszy polski samochód wyścigowy debiutuje w BirminghamFoto:Materiały prasowe
Stoisko marki Arrinera na wystawie w Birmingham zdobyło Nagrodę Główną w kategorii „Best Stand”. Przedtawiciele firmy zapowiadają, że wyścigowa wersja produkowanego w Gliwicach samochodu pojedzie jeszcze w tym roku w wyścigach serii 24h, Supercar Challenge Pirelli oraz British & European GT Championship.

– Wspaniała atmosfera i przyjęcie. Samochód wzbudził wielkie zainteresowanie. Otrzymaliśmy gratulacje od największych firm na świecie. Wszyscy chcą się z nami ścigać – komentuje na gorąco specjalnie dla Onetu Łukasz Tomkiewicz, Prezes Zarządu Arrinera S.A.

Prezentowana na Wyspach wersja GT okrzyknięta została pierwszym polskim samochodem wyścigowym. Inżynierowie odpowiedzialni za ten projekt dopracowali m.in. aerodynamikę. Sercem auta jest potężny silnik V8 o pojemności 6,2 litra, który generuje do 650 KM, przy momencie obrotowym wynoszącym 820 Nm. Moc trafia na tylną oś za pośrednictwem 6-biegowej skrzyni, którą obsługuje się „łopatkami” umieszczonych za kierownicą.

Za rozwój projektu wyścigowej wersji samochodu odpowiada Arrinera Racing, spółka ulokowana w Wielkiej Brytanii. Hussarya GT będzie kosztować co najmniej 139 tys. funtów, czyli ponad 800 tys. złotych.

Modelem „wyjściowym” dla wyścigowej wersji jest Arrinera Hussarya. Auto oparte jest na stalowej ramie, która została stworzona we współpracy ze znanym konstruktorem brytyjskich samochodów sportowych – Lee Noblem. Pierwszą setkę samochód osiąga po zaledwie 3,2 sekundach, a prędkość maksymalna wynosi aż 360 km/h.

Nadwozie Arrinery ma niespełna 4,5 metra długości, 2 metry szerokości i nieco ponad metra wysokości. Poszycie auta będzie wykonane z tworzyw sztucznych i karbonu, przez co waga całej konstrukcji ma nie przekraczać 1300 kg. Za projekt od strony stylistycznej odpowiada Pavlo Burkatskyy.

Montaż pierwszego supersamochodu „made in Poland” ma odbywać się w Gliwicach w zakładach SILS Centre. Produkcja ma wynieść 100 sztuk rocznie. Cena wersji „cywilnej” to ok. 660 tys. złotych.

Przypomnijmy, że prace projektowe nad pierwszym polskim supersamochodem rozpoczęto jeszcze w 2008 roku. Pierwsza jazda próbna prototypem odbyła się trzy lata później, a pierwsze szkice wersji produkcyjnej pojawiły się w lipcu 2012 roku. 1 kwietnia 2014 roku zaprezentowano w wersji 3D finalny design samochodu.

Nowe Syrenki, Warszawa i Poldek… polskie tylko z nazwy?

Polacy zaskakują nowymi projektami samochodów od nowej wersji kultowego Poldka po Hussarya wprost na tor wyścigowy
Polacy zaskakują nowymi projektami samochodów od nowej wersji kultowego Poldka po Hussarya wprost na tor wyścigowy Fot. You Tube / Motoryzacja

Jakiś czas temu zrobiło się głośno o nowym projekcie Syreny. Wszystkie portale rozpisywały się o wskrzeszaniu legendy. Jak się okazało są trzy projekty nowych modeli tego kultowego pojazdu. Postanowiłam przyjrzeć się polskiemu rynkowi motoryzacyjnemu. Byłam zaskoczona, bo obecni inżynierowie sięgnęli nie tylko po ten kultowy projekt, lecz także po Poloneza i starą Warszawę. Polacy próbują też swoich sił jeśli chodzi o samochody… sportowe i luksusowe! Czy oznacza to, że niebawem przesiądziemy się do polskich aut?

 

ADVERTISEMENT

 

Specjaliści podchodzą do tematu z ostrożnością. – Obserwując polski rynek motoryzacyjny nie ma zbyt wielu powodów do radości. Warto przyglądać się rodzimym, konstrukcjom takim jak projekt nowej Syreny, Poloneza czy Warszawy, jednak należy pamiętać, że są to konstrukcje zbudowane w oparciu o podzespoły innych, często bardzo popularnych samochodów. Ich oryginalność kończy się w głównej mierze na kształcie karoserii. Są to auta, które powstają z sentymentu do polskiej motoryzacji lat PRL, które niestety nie osiągną popularności nigdzie poza naszym krajem. Będą pewnie produkowane w ilości kilka/kilkanaście sztuk rocznie i nie będą częstym widokiem na naszych drogach – mówi Michał Roge socjolog, specjalista ds. marketingu i social media, bloger piszący o motoryzacji.

Jeszcze ostrzej krytykuje dziennikarz motoryzacyjny Maciej Pertyński, który pisze między innymi dla tygodników „Auto Świat” i „Motor” czy miesięczników „Auto Sukces” i „Auto Moto”. – Hasło „polskie projekty samochodów” kojarzy mi się z przedwojennymi rozwiązaniami proponowanymi przez naszych mniej lub bardziej genialnych konstruktorów. Nie mam takich skojarzeń, gdy czytam o obecnych projektach, jak wznowienie rzekomej legendy Syrenki czy Warszawy, o Arrinerze nie wspominając. Żaden z tych projektów nie jest ani polski, ani w jakikolwiek sposób nie nawiązuje do czegokolwiek poza nazwą. Albo ma – w najlepszym razie – łechtać mile próżność i idiotycznie infantylnie pojmowaną polską dumę – komentuje.

Obniż domowe rachunki z nc+! Internet w całym domu + 106 kanałów TV w promocyjnej cenie 77,98 zł/mies. do końca roku!

Przyjrzyjmy się zatem projektom, w których sukces wierzą ich twórcy.

Syrenka S201

Firma AMZ z Kutna w 2015 roku zorganizowała oficjalną premierę nowej wersji kultowej Syreny – Syrenkę S201. Prezentacji przyglądała się Iwona Wendel, była wiceminister infrastruktury i rozwoju. Projekt został dofinansowany ze środków programu Innowacyjna Gospodarka. Całkowity koszt przedsięwzięcia to około 7,4 mln zł, a kwota dotacji to około 4,5 mln zł.. Pierwsze prace koncepcyjne ruszyły jeszcze w 2011 roku.

Auto oparto na stalowej ramie przestrzennej i wyposażono w 1,4-litrowy silnik o mocy 90 KM. Twórcy projektu nie wykluczają stworzenia elektrycznej odmiany. Według planów w tym roku z linii produkcyjnej w Kutnie ma wyjechać 100 sztuk. Koszt takiego auta to około 60 tysięcy złotych. Mówi się, że są plany i szanse, na zwiększenie produkcji do 300-500 egzemplarzy w skali 12 miesięcy.

Prawdziwa kultowa Syrena swoja premierę miała w 1955 roku na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Produkowana była w latach 1957 – 1972 przez Fabrykę Samochodów Osobowych w Warszawie, a od 1972 do 1983 roku przez Fabrykę Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej. Z biegiem czasu Syrena stała się „Królową polskich szos”, produkowano ją do 1983 roku.

AK Syrena

Drugim projektem kultowego pojazdu jest AK Syrena, który powstał w firmie założonej przez Arkadiusza Kamińskiego, AK Motor International Corporation. Pierwszą rzeczą, o jaką zadbał właściciel firmy, kiedy zaczął rozważania nad nowym projektem, było zadbanie o pozyskanie praw do użytkowania historycznej nazwy. Jeszcze w 2012 roku podpisał porozumienie z Fabryką Samochodów Osobowych zgodnie, z którym na Żeraniu pozostały prawa do oryginalnej marki FSO Syrena, a AK Motor będzie mogło używać nazwy AK Syrena.

Ten samochód towarzyszył kilku pokoleniom Polaków. Poza tym „królowa polskich szos” należy do elitarnego klubu pojazdów ponadczasowych. W tym kontekście można ją śmiało wymieniać obok Porsche 911, mini morrisa czy volkswagena garbusa – mówi Arkadiusz Kaminski.

Jako pierwsza ma powstać Syrena Meluzyna L (model podstawowy) oraz wersja sportowa, oznaczona symbolem S. Następnie Syrena Meluzyna Kabri (bez dachu) oraz Syrena Meluzyna HS (z napędem hybrydowym). Wersja podstawowa ma kosztować około 35 tysięcy złotych, kabriolet około 50 tysięcy złotych, a wersja sportowa około 240 tysięcy złotych. W tym przypadku można przypuszczać, że niska cena modelu podstawowego mogłaby przyciągnąć chętnych. Jednak trudno uwierzyć w to, że nowa sportowa syrena z Polski miałaby wygrać z Porsche Boxster, które można kupić za podobną kwotę.

Aquila Sport

Trzecim pomysłem na nowy wizerunek legendarnej Syreny jest projekt Aquila Sport. Pracują nad nim Rafał Czubaj, Pavlo Burkatsky oraz Maciej Marcinkowski. Samochód ma mieć 330 koni mechanicznych przy wadze poniżej 1000 kg oraz napęd na tylne koła. Miłośnicy motoryzacji dopatrują się w jej linii osiągów Alfy Romeo 4C. Według szacunków, koszt sportowej Syreny ma wynosić około 250 tysięcy złotych.

– Największym problemem są fundusze. Zaczęliśmy więc od szukania finansowania. Udało nam się spotkać z trzema inwestorami i przekonać ich do sfinansowania naszego projektu. Jednak po miesiącu rozmów i negocjacji podpisaliśmy odpowiednią umowę, która gwarantuje finansowanie budowy prototypu nowego wcielenia Syreny Sport – mówił Rafał Czubaj w rozmowie z portalem olawa.naszemiasto.pl.

Według wstępnej wyceny wyprodukowanie pierwszego auta, będzie kosztowało ponad milion złotych. Twórcy projektu chcą by Aquila Sort produkowana była od początku do końca w Polsce. Konstruktorzy przewidują również limitowaną wersję z turbodoładowanym silnikiem o mocy 450 KM. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem już niebawem w Polsce będzie się produkować kilkadziesiąt egzemplarzy nowoczesnej sportowej wersji Syreny.

New Warsaw – Wratislavia

Kolejnym kultowym samochodem za którego odświeżenie wzięli się projektanci jest Warszawa. New Warsaw – Wratislavia ma przywrócić legendę polskiej motoryzacji. Pomysłodawcą projektu jest Michał Koziołka, który w roku 2012 zrealizował projekt „Syrena na Euro”. Do jego zespołu dołączyli też Michał Puchalski i Adam Mally, studenci Wrocławskiej Architektury, Łukasz Myszyński student Wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych., Dawid Ozga, Jacek Śniadecki, Jacek Bodziony i Zbigniew Żelazny.

To co ma wyróżniać nową Warszawę to ręcznie wykonane nadwozie i luksusowe wnętrze pojazdu oraz szereg nowych rozwiązań technologicznych. Co ciekawe, twórcy projektu przewidują roczną produkcję na poziomie jedynie 4 sztuk! Takie założenie ma nadawać unikatowego charakteru samochodowi, ponieważ nowa Warszawa ma być samochodem luksusowym, dostępnym tylko dla nielicznych. Natomiast pod maską znajdziemy pięciolitrowy silnik V10 o mocy 607 KM. Pytanie, ile będzie kosztować taki samochód, by właścicielowi marki opłacało się produkować jedynie 4 samochody rocznie. Bo trudno chyba uwierzyć w to, że ktoś uruchamia produkcję samochodów tylko z sentymentu.

Projekt wspierają polskie firmy przekazując części do produkcji nowego auta, pieniądze czy zapewniając reklamę. Swoją pomoc zaoferowali między innymi: E-prototypy.pl, 3rStudio, Novol, Lexani, Tenzi, Galeria Indigo, Urban, We’re4detailing, Mindfield project, Intermedio, Petrobaza, Invent, Aerograf Piotr Parczewski, Madpixel.pl.

Pierwsza Warszawa zjechała z taśmy produkcyjnej w 1951 roku w Fabryce Samochodów na warszawskim Żeraniu. Produkowano ją do 1973 roku. Przez ten czas powstało 254 471 egzemplarzy z czego 72 834 trafiło na eksport. Wzorując się na Warszawie stworzono później samochody dostawcze Żuk i Nysa.

Nowy Polonez

Kilka wersji Syreny, nowa Warszawa… czas na Poloneza. Jego projekt stworzył Paweł Zarecki współpracując z Damianem Śliwą oraz Przemysławem Troć. Nowy Polonez po raz pierwszy został zaprezentowany na targach Motor Show w Krakowie, gdzie zaprezentowano model 3D w skali 1:20. Projektem zainteresowało się wiele firm, m.in. wspomniany wcześniej AMZ Kutno. Chęć współpracy przy projekcie zaoferowała także Akademia Sztuk Pięknych.

Ten projekt ma być propozycją dla każdego. Samochód będzie miał dopracowany wygląd, ale jego wnętrze będzie stosunkowo skromne i bez zbędnych gadżetów. Co ważne, to kolejna propozycja, która ma być w pełni realizowana w Polsce. Pod maską będzie miał 4-cylindrowy silnik o pojemności 1,8 litra o mocy 150 KM.

Postępy w pracy nad Nowym Polonezem można śledzić na fanpage’u polonez 2015. Jednym z ostatnim wpisów są życzenia noworoczne, przy okazji których zapowiedziano realizację projektu już w 2016 roku.

Dawny FSO Polonez produkowany był od 1978 roku do 2002 przez Fabrykę Samochodów Osobowych w Warszawie. Był następcą Polskiego Fiata 125p, który był produkowany równolegle aż do 1991 roku.

Arrinera Hussarya

Polscy inżynierowie nie skupiają się jedynie na tworzeniu nowych wersji kultowych aut. Mamy również projekt nowoczesnego samochodu wyścigowego Arrinera Hussarya w klasie GT. Nadwozie oraz elementy aerodynamiczne były opracowywane na Politechnice Warszawskiej pod przewodnictwem prof. Janusza Piechny. Polski projekt zachwycił na targach motoryzacyjnych Autosport International – The Racing Car Show – w Birmingham gdzie odbyła się oficjalna premiera.

– Docelowo chcielibyśmy, by projekt Arrinera składał się z trzech elementów: polskiego samochodu, zespołu polskich inżynierów i projektantów oraz polskiego kierowcy wyścigowego. Samochód i zespół już mamy, teraz rozmawiamy z polskimi kierowcami wyścigowymi, aby jeden z nich poprowadził Arrinerę podczas wybranych wyścigów w 2016 roku – mówił Piotr Gniadek, wiceprezes Arrinera Automotive S.A. Dla portalu niezalezna.pl.

Silnik tego pojazdu to V-ósemka o pojemności 6,2 litra o mocy od 420 KM do 650 KM. Samochód będzie realizowany jedynie na indywidualne zamówienia. Już na przełomie lutego i marca tego roku maja ruszyć pierwsze testy torowe.

– Arrinera to już gotowy wyrób wysokiej jakości. Podobno kilka osób złożyło zamówienie na pierwsze modele. Wydaje mi się, że trudno będzie się jednak Arrinerze przebić na rynku światowym. Czy mając do wydania na samochód kilkaset tysięcy euro i a do wyboru różnego rodzaju Ferrari, Aston Martiny czy Lamborghini ktoś skusiłby się na nikomu nieznaną markę motoryzacyjną z Polski? – dodaje Michał Roge.

Syrma

Jacek Chrzanowski jest głównym projektantem polskiej Syrmy. Jest to supersamochód, który według ekspertów został zestawiony w jednej linii z takimi markami jak Aston Martin czy Giugiaro. Polskim projektem zainteresowali się biznesmeni z Chin i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Autor luksusowego projektu Syrmy jest absolwentem łódzkiego ASP i Europejskiego Instytutu Desingu w Turynie. Doświadczenie zdobywał u boku najlepszych, projektował między innymi dla Janusza Kaniewskiego, który jest stylistą Ferrari. Auto zaprojektowane jest na trzy osoby, kierowca siedzi na środku, a pasażerowie lekko z tyłu.

Syrma wyposażona jest w hybrydowy napęd i silnik 4.0 V6 twin turbo umieszczony centralnie o mocy 900 KM. Specjalne projektory umiejscowione w reflektorach skanują nierówności na drodze i wyświetlają czerwona linię, która wskazuje miejsce, w którym auto zatrzyma się podczas hamowania.

Całe zamieszanie wokół nowych samochodów wydaje się być przesadzone. – Problem w tym, że w tych polskich projektach jest mało polskości. Każdy z tych projektów oparty jest na podzespołach produkowanych przez wielkie – i zupełnie niepolskie – koncerny, a oryginalność tych prototypów polega wyłącznie na opakowaniu cudzych konstrukcji, w jakąś dziwaczną karoserię – mówi Maciej Pertyński

Zapytany przeze mnie, co gdyby jednak się udało, gdyby te projekty weszły do produkcji – może Polacy kupowaliby? Pertyński odpowiada z przekonaniem – Nie. Bo żaden z projektów „polskich samochodów XXI w.” nie jest produktem, dla którego producent (montażysta? kompilator?) jest w stanie przejść cały proces (żmudny i kosztowny, ale konieczny) homologacji innej niż dla pojazdów jednostkowych, małoseryjnych. Oznacza to, że żaden z tych samochodów nie będzie spełniać nawet progowych wymogów bezpieczeństwa zderzeniowego. A każdy z nich ma kosztować jakieś bajońskie sumy. Nie wiem, po co w ogóle prowadzi się takie programy – chyba dla prestiżu lub dobrej podkładki kredytowej – dodaje na koniec Pertyński.

napisz do autora: marta.wujek@innpoland.pl

 

W Azotach rusza produkcja grafenu

numer 1535 – 29.09.2016Gospodarka

Grafen będzie produkowany w Polsce. Dzięki niedużym nakładom inwestycyjnym, nieprzekraczającym 6 mln zł, zamierza go wytwarzać Grupa Azoty. – To wielka szansa dla Polski – podkreśla Mariusz Bober, prezes zarządu Grupy Azoty. W ten sposób prace polskich naukowców, zaliczanych do awangardy badaczy pracujących nad metodami pozyskiwania tego materiału, nie pójdą na marne.

Grafen jest niewątpliwie cudem technologii i niezwykłą szansą dla Polski na przewodzenie w wyścigu zbrojeń oraz innowacyjnych rozwiązaniach w przyszłości. Era grafenu dopiero się rozpoczyna – mówi prezes Bober i zapowiada uruchomienie produkcji grafenu i tlenku grafenu metodą chemiczną. W wyniku tego skomplikowanego procesu ma powstawać grafen płatkowany o wymiarach kilkunastu mikrometrów, składający się z kilku warstw. Zakłada się produkcję wielkolaboratoryjną w skali 1 kg na tydzień, a także sprzedaż komercyjną jako „fine chemicals” (wysokowartościowe i zaawansowane technologicznie specjalistyczne półprodukty). Przewidywane nakłady inwestycyjne to niemal 6 mln zł.

Produkcja ma się znajdować w Chemicznym Centrum Technologii i Rozwoju w Tarnowie. Spółka dysponuje technologią opracowaną przez ITME i Politechnikę Łódzką. Grupa Azoty ma zamiar ogłosić przetarg na dostawę i uruchomienie instalacji lub skorzystać z własnych rozwiązań. Ogłoszenie przetargu przewiduje się na październik, budowę i uruchomienie instalacji – na początek 2017 r.

Grafen to płaska struktura złożona z atomów węgla połączonych w sześciokąty.

Grafen będzie produkowany przez Grupę Azoty. Instalacja ma ruszyć w 2017 roku

Fot. Grupa Azoty

Produkcja grafenu płytkowego w tarnowskim zakładzie Grupy Azoty ma ruszyć w drugiej połowie 2017 roku. Jeszcze w tym roku ma zostać rozstrzygnięty konkurs na zakup technologii wytwarzania i budowę linii do produkcji tego materiału. Na budowę i uruchomienie instalacji spółka chce przeznaczyć 6 mln zł.

Według informacji portalu wGospodarce.pl udziałem w konkursie zainteresowały się cztery podmioty, które w ostatnich latach prowadziły prace nad technologia produkcji grafenu. Głównym kryterium wyboru mają być parametry chemiczno-fizyczne otrzymywanego grafenu, a na drugim miejscu ma być koszt produkcji.

Grupa Azoty chce w Chemicznym Centrum Technologii i Rozwoju w Tarnowie produkować ok. kilograma grafenu płatkowego tygodniowo. W większości tak uzyskany grafen ma być przeznaczony do opracowania technologii nowych tworzyw sztucznych, które znalazłyby zastosowanie w bardzo różnych branżach – od produkcji tekstyliów po przemysł zbrojeniowy.

Już w 2015 roku Grupa Azoty podpisała list intencyjny z Zakładami Mechanicznymi Tarnów, w którym zadeklarowano prowadzenie analiz w zakresie zastosowania grafenu płatkowego w elektronicznych komponentach wyrobów tej spółki, która należy do Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Grafen znakomicie przewodzi elektryczność i ciepło. Jest ponad dwustukrotnie wytrzymalszy od stali, chociaż składa się tylko z jednej warstwy atomów węgla. Grafen dodany do poliamidu sprawia, że tworzywo to staje się bardziej trwałe, elastyczne, może lepiej przewodzić prąd, nie traci koloru.

oprac. Jacek Bereźnicki

Grafen z Bielska-Białej zrewolucjonizuje rynek? Rusza przemysłowa produkcja grafenu

Grafen produkowany w laboratoriach bielskiej Akademii Techniczno-Humanistycznej ma szasnę znaleźć zastosowanie w przemyśle budowlanym. Na początek w

Grafen produkowany w laboratoriach bielskiej Akademii Techniczno-Humanistycznej ma szasnę znaleźć zastosowanie w przemyśle budowlanym. Na początek w styropianie i materiałach izolacyjnych fot. łukasz klimaniec

 

W Akademii Techniczno-Humanistycznej rusza przemysłowa produkcja grafenu. Materiał będzie wykorzystany do produkcji styropianu o zwiększonej izolacyjności.

Przemysłowa produkcja grafenu płatkowego, materiału sto razy wytrzymalszego od stali, zostanie uruchomiona na Wydziale Inżynierii Materiałów, Budownictwa i Środowiska Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej. To sukces Instytutu Inżynierii Tekstyliów i Materiałów Polimerowych ATH. Jego projekt otrzymał 3,5 mln zł dofinansowania w konkursie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

 

W ATH podkreślają, że pieniądze umożliwią najpierw badania i produkcję grafenu na skalę przemysłową, a następnie wprowadzenie go do styropianu, który będzie produkowany przez bielską firmę Sempre Farby. Produkcja ta będzie pierwszym i największym w Polsce wdrożeniem technologii grafe-nowych, a ATH w krótkim czasie może stać się wiodącym producentem grafenu.

– Na początku będziemy rozwijali technologię produkcji grafenu, by można było produkować go w większych ilościach i dostarczyć wykonawcy do produkcji styropianu o zwiększonej izolacyjności – wyjaśnia dr hab. inż. Ryszard Fryczkowski z Wydziału Inżynierii Materiałów, Budownictwa i Środowiska ATH.

Docelowo ma powstać styropian o znacznie lepszych właściwościach, który pozwoli skuteczniej ocieplić budynek, a tym samym zaoszczędzić więcej energii.

Pieniądze, które spożytkujemy, pozwolą na stworzenie nowego produktu, który jest rynkowo bardzo atrakcyjny – przyznaje Fryczkowski.

Podziel się!

    © Czesław Białczyński