Zrodzony z Nadziei; i inne dzieła filmowców fanów Mistrza, czyli J. R. R. Tolkiena
Fanowskie produkcje J. R. R. Tolkiena – temat wakacyjno-relaksowy
Ciekaw jestem jak oceniacie te filmy, które wyprodukowane przez fanów Mistrza są konkurencją Wiedźmina. Jak wypada według was to porównanie. O jednych z tych filmów pisze się lepiej o innych gorzej.
„Zrodzony z Nadziei ” powstał w roku 2009 – jak i pozostałe (ciekawy wysyp tolkienowskiej produkcji filmowej związanej z tym akurat rokiem) i zadebiutował na Ring Con 2009, a następnie trafił bezpłatnie ns DailyMotion i wreszcie na You Tube. Oczywiście fani Tolkiena na pewno wiedzieli ten film . Do tej pory na You Tubie oglądało go prawie 10 milionów ludzi.
Krytyka ocenia ten film bardzo ostro – jako lekceważący poetykę Środziemia i prostacki, czyniący ze strażników Północy prymitywnych landszaftowych wieśniaków z widłami. Najlepiej jednak mając chwilę wolnego czasu obejrzeć te filmy i ocenić samemu. Nie polegajmy nigdy na ocenie komercyjnej.
Materiał główny „Zrodzonego z Nadziei” nadesłał Tom Strejczyk, a ja dodałem do niego pozostałe produkcje.
Piszę ten artykuł słuchając ścieżki dźwiękowej filmu pełnej histerycznych płaczów kobiet, i rzężenia konających, w pejzażach angielskich parków narodowych. Nie bardzo wiem co takich filmach myśleć. Cała Trylogia filmowa J. R. R. Tolkiena nie przekonuje mnie, choć być może jest wierna jego spojrzeniu na świat, które przefiltrowały i ukształtowały dwie przeżyte przez niego Wojny Światowe.
Niech jednak wypowiedzą się Fani filmowcy i Fani odbiorcy dzieł Mistrza.
Zrodzony z nadziei
(2009)
Link: Zrodzony z nadziei
opis:
Śródziemie, Trzecia Era lata przed Wojną o Pierścień. Dúnedainowie – Strażnicy Północy – są potomkami królów Gondoru i Arnoru. Zmuszeni są żyć w rozproszonych osadach na terenie Eriadoru, gdzie coraz częściej pojawiają się hordy orków i innych sług ciemności. Jednak Dúnedainowie pamiętają o swym królewskim pochodzeniu – ich przywódcy są w prostej linii potomkami dawnych władców. Następca tronu, Arathorn, ratuje z orkowej zasadzki Dirhaela i Ivorwenę oraz ich córkę Gilraenę. Młodzi szybko
…
Nadzieja matką głupich
Po obejrzeniu fanowskiego „Polowania na Golluma” nie mogłem doczekać się premiery kolejnego filmu w realiach Śródziemia wykonanego przez miłośników prozy prof. Tolkiena. Niestety, o ile „Polowanie na Golluma” był dla mnie przyjemnym seansem, tak już „Zrodzony z nadziei” srodze mnie rozczarował.Głównym motywem filmu jest historia rodziców dobrze znanego z „Władcy Pierścieni” Aragorna. Bohaterami filmu są więc Arathorn – spadkobierca rodu Isildura, przywódca Strażników Północy i Gilraena, córka jednego z możnych Dunedainów. Historia ich związku została opisana pobieżnie w dodatkach do „Władcy Pierścieni”, co dawało duże pole do popisu dla twórców. Film jednak wygląda jak nieprzejrzysty korowód postaci osadzonych w ckliwej fabule rodem z Harlequinów, niż obraz na podstawie klasyki literatury fantasy.
więcej na Filmweb
The Hunt For Gollum – LOTR Prequel (Polowanie na Golluma)
Link do Golluma (wersja anglojęzyczna)
opisy filmu (1) Polowanie na Golluma
Czarodziej Gandalf kończy swe badania nad Jedynym Pierścieniem. Dochodzi do wniosku, że pierścień znajdujący się w Shire jest tym, który został własnoręcznie wykuty przez Saurona. Jednak ten zapomniany skarb nie jest już dłużej bezpieczny. O istnieniu Pierścienia wie także jego poprzedni posiadacz – dziwna istota zwana Gollumem. Przed laty został mu on odebrany przez niecodziennego przybysza z krainy Shire. Obłąkany żądzą odzyskania urodzinowego prezentu stwór pamięta także nazwisko jego obecnego właściciela – Baggins. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że zdradzi swą wiedzę Sauronowi, jeśli jeszcze tego nie zrobił… Gandalf decyduje się powierzyć niezwykle trudną misję schwytania Golluma jednemu ze Strażników Północy – Aragornowi, synowi Arathorna. Od tego, czy uda mu się wytropić tę istotę, zależą przyszłe losy Śródziemia…
Profesjonalny fan film
autor:
„Władcę Pierścieni” Tolkiena nie trzeba nikomu przedstawiać. Wydana po raz pierwszy w 1954 roku powieść fantasy osiągnęła niespotykany sukces i do dziś jest jedną z najlepiej sprzedających się książek na świecie. Nawet jeśli jakimś cudem nigdy jej nie czytaliście, to na pewno widzieliście jej ekranizację. O ile jeszcze film animowany Bakshiego pamiętają tylko najstarsi górale, to superprodukcja Petera Jacksona nikogo nie pozostawiła obojętnym. 17 Oskarów, doskonałe recenzje, ogromne zyski – taki sukces musiał podziałać na wyobraźnię młodszych i nieco mniej znanych reżyserów. Jednym z nich był Chris Bouchard.
Muszę się przyznać, że nie przepadam za fanowskimi produkcjami. Za każdym razem oglądając coś takiego, odnoszę wrażenie, że twórcy zamiast stworzyć coś poważnego, robienie filmu potraktowali jako zabawę. Efektem jest beznadziejne aktorstwo, głupia fabuła, nie wspominając już o marnych efektach czy muzyce, którą mogą słuchać tylko osoby głuche. „Polowanie na Golluma” jest kolejną „amatorszczyzną”, którą miałem przyjemność obejrzeć, jakże różniącą się jednak od tych wszystkich produkcji tworzonych domowymi środkami.
Halifirien
(2009)
fanowska produkcja osadzona w Śródziemiu. Gondor stoi na krawędzi zagłady, do Minas Tirith zbliżają się wojska Mordoru. Namiestnik Denethor każe zapalić ognie sygnałowe na granicy z Rohanem, by wezwać sojusznika na pomoc. Jednym z ważniejszych wzgórz sygnałowych jest tytułowe Halifirien. Jego strażnicy jeszcze nie wiedzą, że w kierunku wzgórza zbliża się oddział orków… Czy uda im się obronić stos sygnałowy i ostrzec Rohan?
zobacz na Filmweb
Tu przypomnę, iż wszystko wskazuje że J. R. R. Tolkien w Mordorze widział świat Słowiański, który w jego trylogii przedstawiany jest jako wrogi Śródziemiu i „cywilizacji Światła”. Sądzę tak dlatego – nie będąc znawcą Tolkiena, że Za Bramą Mora którą widzimy w trylogii, tam gdzie znajduje się Mordor – znajdowała się Tartaria i Wielka Scytia – za Górami Harów, od około 200 roku p.n.e. odepchnięta od Dunaju na północ w góry Karpackie (Harskie) i za nie przez Celtów właśnie , których J. R. R. tak bardzo umiłował. Brama Mora to nic innego jak Brama Morawska i ziemia czcicieli Mora – Morawian, o czym Mistrz wiedział, lub co wykoncypował na podstawie własnej wiedzy lingwistyczno-antropologicznej, dla której to koncepcji – jak powszechnie wiadomo – posiadał wystarczające podstawy i tytuły uniwersyteckie, zdolne chyba przekonać największych niedowiarków.
To bardzo ciekawe moim zdaniem, że nie posiadając twardych niepodważalnych dowodów – bo takich nie znajdziemy, zapiski kronikarzy to będą zawsze zapiski (jedynym jest dzisiaj genetyka genealogiczna), już 100 lat temu Mistrz uznawał istnienie ludów Słowiańskich w rejonie Karpat, Łaby i Dunaju już w czasach celtyckich (ok. 300 p.n.e.) i właśnie tę „wojnę” Światłych Celtów z Ciemnością Słowiańską (Mordorską) przedstawił w swojej trylogii. Mógł to uczynić tylko w takiej formie będąc pod naciskiem całego świata Zachodniej tradycyjnej „nauki” i tradycji religijnej, a także pod wpływem ówczesnej propagandy głoszącej pogardę dla Słowian – Przybyszów świeżych z Azjatyckich Stepów.
Mnie osobiście zupełnie nie odpowiada fakt, że tzw Fani Tolkiena przekształcili jego mitologiczne Śródziemie w krwawy, jak zwykle ponury północny „świat”, schematyczny, płytki, krwiożerczy, wcale nie baśniowy, wcale nie mitologiczny. Czy to jakaś Heavy metalowa „choroba współczesnego świata? Myślę, że są to wytwory czegoś co bezpowrotnie odchodzi, XX wiecznego myślenia w kategoriach terytorialnych i konfrontacyjnych – Jesteśmy zmęczeni ekranowymi rzeziami, i kreacją nieustanną Ziemi jako miejsca zmagań i krwawej rzezi różnych nacji.
Według mnie znajdujemy się obecnie w Drodze z Atlantydy do Arkadii. Na tej drodze czeka nas jeszcze konieczny przewrót ekonomiczny, ponieważ świat kapitalistyczny dobiega końca, formuła gospodarcza oparta na popycie i obrocie pieniądzem jest wyczerpana, zasada zdobywania przez ludzi środków do wymiany dóbr poprzez pracę została zachwiana przez automatyzację i komputeryzację – ten porządek nie może się utrzymać.
Taki tytuł będzie nosić kolejny artykuł do Księgi Wiedy i jej Wykładni: „Lekcja 7 – Szczęście – od Atlantydy do Arkadii”. Kompletnie chce mi się już rzygać tą ekranową krwią i ethosem północnego, niezłomnego wojownika, zawojowującego Świat. Taka jest moja ocena.