O bardzo, bardzo trudnym dialogu z ludźmi nauki na przykładzie „ Jeszcze trudniejsza teraźniejszość archeologii – czyli o fantazmatach, konfabulacjach, nieprawdach i nadinterpretacjach w „krytyce” Czesława Białczyńskiego

O bardzo, bardzo trudnym dialogu z ludźmi nauki na przykładzie

W sprawie mojego artykułu „Trudne początki archeologii – odkrycia, interpretacje, nadinterpretacje w dociekaniach archeologicznych Tadeusza Wolańskiego (1785-1865)”, Museion Poloniae Maioris, t. II, 2015, s. 103 – 125. (1)
Będącego Odpowiedzią Czesławowi Białczyńskiemu (2)

Jakub Linetty ©

Dodam od siebie jako Białczyński, będącym odpowiedzią Jakuba Linetty dokładnie na tekst:

Krytyka artykułu Jakuba Linetty „Trudne początki archeologii – odkrycia, interpretacje i nadinterpretacje w dociekaniach archeologicznych Tadeusza Wolańskiego”z dnia 1 stycznia 2017, na blogu bialczynski.pl

 

To tak żeby była ścisłość naukowa, na której panu Jakubowi bardzo zależy.

© Czesław Białczyński

Odpowiedź na „Odpowiedź” pana Linetty Białczyńskiemu

Prowadzenie dialogu jest sztuką. Jako człowiek sztuki i dziennikarz mogę powiedzieć coś na ten temat z czysto fachowego punktu widzenia. Jak bardzo jest to w dzisiejszych czasach sztuka upadła pokazuje „Odpowiedź”, jaką otrzymałem od pana Jakuba Linetty na mój artykuł krytyczny na temat jego pracy poświęconej „przypomnieniu” dokonań Tadeusza Wolańskiego[i]. Można tę Odpowiedź pana Linetty  przeczytać w całości w PDF tutaj: https://www.academia.edu/31183588/J._Linetty_Odpowied%C5%BA_Czes%C5%82awowi_Bia%C5%82czy%C5%84skiemu_.pdf

Pan Jakub Linetty żądając ode mnie usunięcia skanów jego artykułu z blogu bialczynski.pl obiecał mi solennie odpowiedź w ciągu kilku dni. Ponieważ minął miesiąc a odpowiedź nie ujrzała światła dziennego  poinformowałem o tym publicznie w jakiejś dyskusji pod którymś z artykułów na moim blogu. Po kilku dniach od tego faktu, długo oczekiwana odpowiedź nadeszła prywatnym kanałem na FB. Okazało się, że jest ona umieszczona w formie PDFu na jego akademickim profilu. Panu Jakubowi praca nad odpowiedzią zajęła 31 dni z okładem. Mnie starczyło 24 godziny, żeby stwierdzić z czym mamy do czynienia.

Muszę powiedzieć, że jestem tą odpowiedzią pana Linetty wielce ukontentowany. Pokazuje ona bowiem jak na dłoni kilka ważnych mechanizmów działania umysłu człowieka, a jednocześnie potwierdza wiele tez z mojego publicystycznego tekstu, na który pan Jakub Linetty zechciał zareagować.

Dziękuję zatem panu Jakubowi Linetty za Odpowiedź zwłaszcza, że w Polsce dialog pomiędzy publicystami, pasjonatami nauki, amatorami od lat badającymi określoną fachową tematykę (w tym wypadku historię i archeologię), a naukowcami, prawie w ogóle nie ma miejsca.

Po tym naświetlającym tło wydarzeń wstępie  przejdźmy do sedna, czyli do mojej Odpowiedzi na Odpowiedź pana Linetty.

Pominę milczeniem impertynencki i zadufany w sobie ton pana Linetty, który bije już z tytułu jego „Odpowiedzi”, a skupię się wyłącznie na wybranych z całości fragmentach tejże „Odpowiedzi”, co odpowiada dokładnie metodzie zastosowanej przez pana Jakuba Linetty w stosunku do mojego krytycznego artykułu. Nie muszę nikomu tłumaczyć, że jest to metoda daleka od „naukowej rzetelności”. 

W ogóle gdy czytam tę „Odpowiedź” mam wrażenie, że obaj jechaliśmy tą samą autostradą, ale w dwóch różnych kierunkach i zamiast porozmawiać ze sobą, podyskutować, w tej wspólnej drodze do świetlanego celu jakim było „uzdrowienie sytuacji w polskiej nauce”, zamiast tego, mijając się zrobiliśmy sobie: „bye, bye”!

Zanim uczepię się jak rzep psiego ogona różnych sformułowań z tekstu „Odpowiedzi” pana Linetty, identycznie jak on to zrobił w stosunku do mojej „Krytyki artykułu Jakuba Linetty”, co może być dla wielu osób zupełnie nieciekawe, podzielę się z Wami Drodzy Czytelnicy kilkoma cennymi i bardzo ciekawymi odkryciami, jakie ten „dialog” przyniósł.

Okazuje się bowiem oto, że NAUKOWIEC posiada umysł, który niczym nie różni się od umysłu zwykłego człowieka. Nie jest on ani trochę mądrzejszy, jak to w potocznym rozumowaniu powszechnie się zakłada, od każdego przeciętnego człowieka. Jego tzw. „mądrość” ogranicza się wyłącznie do dyscypliny jakiej się wyuczył (archeologii, historii), ale już ani krok dalej, czyli np. do ogólnego poziomu kultury osobistej, czy zdolności twórczych, albo opanowania innych sztuk, jak np. czytanie ze zrozumieniem tekstów nie będących dysertacjami naukowymi w jego wąskiej dziedzinie.

Umysł Człowieka, co widać jak na dłoni już w tytule artykułu pana Linetty, kluczy wypierając z jaźni niewygodne fakty, szukając jednocześnie usprawiedliwień i realizując z góry założony przez Człowieka cel. Cel ten jest zupełnie SUBIEKTYWNY, a wszelkie narzędzia użyte w takiej rozprawie mają charakter wyłącznie INSTRUMENTÓW służących realizacji owego celu. 

To cenne spostrzeżenie, bo wskazuje czego w rozmowie, kontakcie , w dialogu należy unikać, żeby on w ogóle zaistniał. Dyskusja przy takim podejściu umysłu do dialogu, przestaje być możliwa. Staje się wymianą własnych sądów adwersarzy, od których żadna ze stron nie odstąpi mając cel z góry wytyczony. Płaszczyzna do kompromisu jest równa ZERU. To jest pierwsze odkrycie jakie widać dzięki temu, że ta Odpowiedź NAUKOWCA na tekst Krytyki Społecznej w ogóle zaistniała.

To prawdopodobnie dlatego 99,9% naukowców, którzy nie są przecież w ciemię bici, nie podejmuje w ogóle polemiki z krytyką społeczną, czy z opinią publiczną. Dzieje się tak, gdyż lokują oni swoje „wytwory umysłowe” (osiągnięcia naukowe) w obszarze tak wysublimowanym i wysokim intelektualnie, że przyjęcie jakiejkolwiek krytyki (co oznaczałoby kompromis, czyli odstępstwo od tez i dowodów wykoncypowanych przez tenże intelekt) jest dla nich niemalże niewykonalne. Przyznanie się do niedoskonałości w nauce, to jakby przylepienie sobie samemu łatki „niedorozumienia” jakiegoś zagadnienia, wskazanie słabego punktu własnego intelektu.

Okazuje się też dzięki owej Odpowiedzi, że umysł NAUKOWCA nie musi być umysłem twórczym, czyli że on sam niekoniecznie jest twórcą. Są tacy naukowcy, którzy są po prostu rzemieślnikami, ludźmi, którzy w toku swojej edukacji opanowali narzędzia analizy w danej dyscyplinie oraz nabyli wiedzę na temat kanonu – czyli zestawu obowiązujących w ich specjalistycznej dziedzinie na danym etapie edukacji PRAWD, a więc aktualnych dogmatów dyscyplinarnych.  Jeżeli te dogmaty w toku dziejów, a więc z upływem czasu mijającego od okresu edukacji naukowca, są weryfikowane i wietrzeją, to z przyjęciem do wiadomości ZMIANY może być problem.

Takim właśnie rzemieślnikiem „umysłowym” jest pan Jakub Linetty. Gdy posiadłszy tę wiedzę rozpatrzymy jego Odpowiedź na moją Krytykę, można wyciągnąć z niej szersze wnioski – do czego zawsze dąży publicystyka – wnioski, które będą użyteczne dla wszystkich, ale głównie dla uczestników dialogu nauka – publicystyka/krytyka obywatelska.

Jeszcze jedna refleksja natury ogólnej nim przejdę do szczegółów. Żeby dialog miał sens, czyli był prawdziwym dialogiem, a nie mijaniem się we mgle własnych racji na autostradzie Do Nikąd, musi, po prostu bezwzględnie musi, być toczony ze zrozumieniem płaszczyzny na jakiej się poruszamy, na jakiej go toczymy.  PUBLICYSTYKA ( jaką uprawia Białczyński) jest publiczną krytyką/analizą – na co wskazuje nazwa tego gatunku literackiego, jest krytyką obywatelską pewnych zjawisk o ogólniejszej naturze, niż indywidualne przypadki, jakimi się publicystyka posługuje dla ilustracji tychże zjawisk.

Stwierdzam z ubolewaniem, że pan Jakub Linetty nie rozumie co to jest publicystyka, i nie potrafi prowadzić dialogu na płaszczyźnie krytyki publicznej. Myli on krytykę publiczną z krytyką naukową i jest tak zafiksowany na swojej osobie (wybujałe EGO NAUKOWCA), że w udzielonej mi Odpowiedzi, ani na sekundę (nawet jednym zdaniem) nie wzniósł się na poziom ogólny zjawiska jakie opisałem w mojej Krytyce. Ponieważ Odpowiedź pana Jakuba Linetty zawiera się wyłącznie na płaszczyźnie krytyki naukowej tekstu Białczyńskiego, zilustrujemy „metodę naukową” pana Linetty jaką posługuje się on dla rozprawienia się z uczestnikiem dialogu.

KILKA WYBRANYCH SZCZEGÓŁÓW  ILUSTRUJĄCYCH METODĘ DIALOGU JAKUBA LINETTY W STOSUNKU DO CZESŁAWA BIAŁCZYŃSKIEGO

  1. Tytuł Odpowiedzi jest z góry, a priori, zabiegiem szufladkującym adwersarza. Już tytuł ma na celu poniżyć Kontrdyskutanta i wskazać, że jego sądy nie mają żadnego związku z racjonalnością, z jakimkolwiek poziomem umysłowym godnym człowieka XXI wieku oraz poziomem inteligencji czy wykształcenia choćby w przybliżeniu dochodzącym do niebotycznego poziomu pana Jakuba. Świadczą o tym jednoznacznie użyte w tytule w odniesieniu do Białczyńskiego słowa: „fantazmaty”, „konfabulacje”, „nieprawdy” i „nadinterpretacje” Czesława Białczyńskiego. Pan Jakub Linetty najwyraźniej był tak zaślepiony chęcią osobistej zemsty na autorze Krytyki jego pracy, że już w tytule wyładował wszystkie możliwe swoje emocje, a do tego sformułowanie KRYTYKA wziął w nawias, przekreślając znów a priori,  w samym tytule swojego artykułu, wszelką wartość krytyczną roboty Białczyńskiego.   Jak bardzo jest to nienaukowe podejście do tekstu który poddaje się krytyce nie muszę nikogo myślącego i średnio wykształconego przekonywać . Jest to delikatnie mówiąc Nadużycie w dialogu i Nadinterpretacja, ze strony pana Linetty, ponieważ ocena powinna należeć do czytelnika i wynikać z przedstawionych przez pana Linetty faktów, a jego odpowiedź Białczyńskiemu (czy też na zarzuty krytyczne Białczyńskiego) powinna być w miarę OBIEKTYWNA i oparta na faktach a nie pomówieniach, czy przypisaniu negatywnych emocji własnych do osoby adwersarza.

Idźmy dalej:

Cytuję: „ Poziom czytelnictwa w Polsce, jak powszechnie wiadomo, jest zatrważająco niski. Smutną konsekwencją tego jest wtórny, a niekiedy zupełnie pierwotny analfabetyzm, względnie półanalfabetyzm. Uzupełnijmy to niskim poziomem kształcenia na wyższych uczelniach, a uzyskamy fatalny obraz słabego wykształcenia polskiego społeczeństwa.” – pełna zgoda z panem Jakubem Linetty.

Dalej:

„Ten brak wykształcenia zbiera żniwo także, a może przede wszystkim w karierach rozmaitych teorii pseudonaukowych. Do tego nurtu należą zyskujące coraz szersze grono zwolenników różne teorie „lechickie” lub „turbo słowiańskie”. Podobną popularność zyskują teorie pseudonaukowe wywodzące ziemską cywilizację od kosmitów.”

 

I tutaj rozmijamy się pięknie na naszej autostradzie jadąc dokładnie w przeciwnych kierunkach. Ale gdzieżby poprzednie zdanie mogło dotyczyć „świata nauki”, jaki reprezentuje pan Linetty. Ono może się tyczyć wyłącznie „niższych światów” np. świata publicystyki i literatury. Ja uważam, że ten wtórny analfabetyzm, zatrważająco niski poziom czytelnictwa, dotyczy także jak najbardziej świata nauki, naukowców bez wyobraźni, rzemiechów „naukowych” , którzy uprawiają pseudonaukę konfabulując swoje dysertacje o zerowej zawartości informacyjnej, jeśli idzie o zawartą w nich NOWOŚĆ (Novelty).

 

Dalej:

„ W podobnym duchu pisze pan Czesław Białczyński, który nawet zdobył już pewną niesławę w promowaniu podobnych, oderwanych od ustaleń historyków, rojeń.”

Znowu: „rojenia”, „niesława”? Powiązanie poprzednich akapitów zacytowanych przeze mnie z moim nazwiskiem , z Białczyńskim – a więc przypisanie osobiście onemu – Białczyńskiemu – wtórnego analfabetyzmu i braku oczytania, lub wprost analfabetyzmu całkowitego.

– Jezus Maryja!!!  – zakrzyknąłby Kmicic – Stawaj Pan! – i obnażywszy szablę jednym solidnym uderzeniem rozłupałby łeb takiemu oszczercy, kłamcy, konfabulatorowi, dokładnie na dwie równe półkule, pozbawione już na wieki śladu jakiejkolwiek plugawej myśli – Oczywiście, gdyby to był czas Potopu Szwedzkiego, a nawet gdyby to był jeszcze wiek XIX, a nie XXI.

Cóż pan Linetty wie o Białczyńskim i o jego pracy, co może wiedzieć żeby opowiadać o nim publicznie takie kłamstwa i dyrdymały?!  Czy przeczytał choć jedną książkę Białczyńskiego?!

Oczywiście że nie, bo taki jest poziom czytelnictwa wśród naukowców polskich.  On tylko coś od kogoś usłyszał, no i przeczytał BEZ ZROZUMIENIA NIESTETY Krytykę Białczyńskiego na temat stanu współczesnych nauk humanistycznych w Polsce, którą wziął sobie osobiście do serca, mimo ostrzeżenia umieszczonego przez Białczyńskiego na wstępie, by tego broń boże nie czynił.

Ostrzeżenie to miało cel oczywisty: zapobieżenie podobnym emocjonalnym reakcjom NAUKOWCA i zapobieżenie kompromitacji tegoż przedstawiciela NAUKI, która to kompromitacja  mogłaby ewentualnie rozciągnąć się na szersze otoczenie pana Linetty, na środowisko uczelni gdzie wykłada, lub w ogóle dyscyplinę, jaką reprezentuje.

 

Odpowiedź pana Linetty ma 13 stron PDF, a jesteśmy dopiero przy tytule i pierwszej stronie. Pozwolicie więc Państwo, że zaniecham wyczerpującej analizy całości, bo zanudziłbym Czytelników na śmierć czyniąc coś takiego. Już tych kilka akapitów i tytułu wystarczyłoby w zasadzie, żeby Czytelnik wyrobiony i doświadczony – a są nimi jak jeden mąż Wolnomyśliciele (Wolni Ludzie) będący czytelnikami mojego blogu – miał jasność z jakiego rodzaju krytyką i metodami będziemy mieć do czynienia w całym tym tekście.  Zastosuję więc tutaj szlachecką zasadę „prawa łaski” (miserikordia) wobec pokonanego w pojedynku przeciwnika, jakiej udzielił Wołodyjowski  na zawołanie Kmicica „Kończ waść, wstydu oszczędź” !

Oświadczam jednak jednocześnie, że jeśli pan Linetty tego sobie zażyczy rozprawię się w podobny sposób z każdym zdaniem jego Odpowiedzi (także tymi zdaniami rzekomo merytorycznymi – tak rzekomo, bo takie one właśnie są), bowiem te i podobne metody oszczerstwa w jego  dyskursie z Białczyńskim i brak czytania ze zrozumieniem przez Linettego „Krytyki” autorstwa  Białczyńskiego,  ciągnie się nieprzerwanie do samego końca jego Odpowiedzi. By nie być posądzonym o gołosłowność  przytoczę jeszcze kilka przykładów ze strony pierwszej rzeczonej „Odpowiedzi” idąc zdanie za zdaniem, bez pominięcia jakiegokolwiek fragmentu. Wyrywanie zdań z kontekstu jest jedną z metod naukowego dialogu pana Linetty, ja jednak pozostanę przy metodzie klasycznej i zapoznam Państwa również z kontekstem.  Kontekst jak widzicie po pierwszych akapitach uwypukla wręcz NIEUCZCIWOŚĆ i PSEUDONAUKOWOŚĆ  oraz  „METODĘ KRYTYKI” zastosowaną w wypowiedzi pana Linetty.

Cytuję:

„ I nie byłoby w tym nic złego, gdyby pan Białczyński pozostawał w konwencji literatury fantastycznej. Jednakże usilnie stara się przedstawić swoje pseudokoncepcje jako prawdę historyczną. Pan Białczyński jest z scenarzystą, pisarzem, twórcą kilku opowiadań i powieści (3). Z wykształcenia nie jest historykiem. Brakuje mu dorobku w zakresie badań historycznych i archeologicznych. Dlatego też trudno byłoby choćby nazwać go historykiem –amatorem. Trafniejsze jest określenie pseudo – historyk, choć metody „krytyki” w omawianym tekście Białczyński stosuje typowo hochsztaplerskie. Podkreślam to nie z tego powodu, aby wykluczać Białczyńskiego z dyskursu naukowego. Przeciwnie – sądzę, że powinniśmy przyglądać się temu nie kto mówi, lecz co mówi. Jednakże pewne punkty „krytyki” Białczyńskiego można jedynie zrozumieć pamiętając o tym, że nie posiada on wykształcenia historycznego, ani doświadczenia w badaniach w tym zakresie (4).”

 

No tak. W drugiej linijce tekstu znowu czarna naklejka propagandowa zamiast PRAWDY: „pseudokoncepcje”. Żeby móc użyć słowa „pseudokoncepcje” powinien pan Linetty dowieść chociaż jednemu tekstowi Białczyńskiego charakteru pseudokoncepcji. Nie spotkałem się z żadną analizą pana Linetty dotyczącą jakiegokolwiek artykułu Białczyńskiego poza rzeczoną „Krytyką artykułu Jakuba Linetty”, której poziom możecie państwo sami tutaj ocenić. A więc pan Linetty popełnia skromnie mówiąc POMÓWIENIE i NADUŻYCIE lub dokonuje tutaj KONFABULACJI, FANTAZMATU albo NADINTERPRETACJI.

Dalej pan Linetty pisze, że Białczyński nie jest historykiem i brak mu dorobku w dziedzinie badań historycznych i archeologicznych dlatego przylepia mu kolejną łatkę propagandową, bo jeszcze mu tych łatek mało  „pseudohistoryk”. Naprawdę nagromadzenie epitetów jest na samej pierwszej stronie, jak na tekst analizy naukowej zaskakująco obfite.

Panu Linetty niestety nie staje naukowej logiki na tyle, żeby zrozumieć, że prawo do uprawiania publicystyki ma każdy dziennikarz i nie musi on być archeologiem ani historykiem, żeby  na dany temat się wypowiadać. Starczy, że jest ogólnie kulturalnym człowiekiem posiadającym przeciętną wiedzę historyczną/archeologiczną i ma dobry warsztat pisarski. Inaczej np. krytykę religii katolickiej mogli by uprawiać tylko księża kościoła katolickiego, a krytykę polityczną wyłącznie politycy, krytykę zaś społeczną uprawiali by społecznicy. Jest to myślenie typowe dla Homo Sovieticus. To w PRL i w ZSRR aby uprawiać jakąkolwiek krytykę trzeba było mieć bumagę, czyli papier z KC KPZR, który człowieka do krytyki uprawniał. Kto miał taką bumagę, ten mógł być nawet półgłówkiem, ale jego krytyka była traktowana jak najpoważniej przez organa socjalistycznego państwa. Pan Linetty chciałby, żeby i dzisiaj tak było, a krytykę publiczna mogli wobec naukowców uprawiać jedynie naukowcy. Literaci i dziennikarze już nie mogą, jego zdaniem.

Daję wam to stanowisko świata nauki, wyrażone ustami NAUKOWCA pana Linetty, pod rozwagę koledzy dziennikarze i literaci ze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Związku Literatów Polskich oraz ze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Ja studiuję religioznawstwo, archeologię i historię po amatorsku od 45 lat, a lingwistykę zawodowo (choćby z racji zawodu pisarza), bo to główne moje zajęcie, bez którego odtworzenie Mitologii Słowian byłoby niemożliwe. Uprawiam zawód literata profesjonalnie od 1978 roku, jako mój główny zawód, nawet jeżeli piszę projekty społeczne, czy projektuję akcje reklamowo-artystyczne.  Żeby mój życiorys twórczy poznać wystarczy sięgnąć tutaj: https://bialczynski.pl/klan-czyli-zadruga/o-mnie/   i tutaj https://bialczynski.pl/klan-czyli-zadruga/o-mnie/kilka-zdjec-i-garsc-szczegolow/  . Chyba pracuję dłużej jako pisarz, dziennikarz , scenarzysta niż pan Linetty w ogóle żyje.

Pan Linetty usiłuje moją pracę i życiowy dorobek przedstawić jako  kilka opowiadań i książeczek. Zapomina dodać, że Białczyński jest od 1989 roku członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Polskiej Akademii Filmowej, a więc jest profesjonalistą w dziedzinie literatury i filmu, nie mniejszym niż pan Linetty w swojej pożal się boże, z całym szacunkiem, dyscyplinie. A może nawet i większym, bo z historii  i archeologii Nobla nie przyznają,  a z  literatury przecież tak. Więc świat nauki uznaje literaturę za coś ważniejszego z punktu widzenia społecznego wpływu niż dziedzina pracy pana Linetty.  Ja osobiście nie zgadzam się z takim stanowiskiem. Dla mnie archeologia i historia to podstawa światopoglądowa, którą powinien opanować każdy Polak w szkole średniej.  Stąd nasze apele do Ministra Edukacji o wprowadzenie do podręczników historii w liceum Dziejów Wielkiej Lechii, czyli Polski przedchrześcijańskiej, od czasów starożytności.

 

Dalej pan Jakub brnie w kolejny epitet nazywając metody krytyki Białczyńskiego „hochsztaplerskimi”.  Hochsztapler  według definicji słownika języka polskiego to „«oszust i aferzysta na wielką skalę»”.

Przynosi pan tymi swoimi hochszataplerskimi metodami krytyki panie Jakubie Linetty wstyd Nauce Polskiej. Pańska wypowiedź niestety zgodnie z moimi przewidywaniami po prostu hańbi całe polskie środowisko naukowe. Nie wiem jakim cudem zrobił pan magisterkę, nie mówiąc o doktoracie. Za moich czasów poziom polemiki w licealnych wypracowaniach był wyższy niż poziom pańskiej polemiki z Białczyńskim.

Żeby już zakończyć tę egzekucję intelektualną Odpowiedzi pana Linetty na Krytykę Białczyńskiego  ostatni przykład z pierwszej strony tekstu, gdzie w odnośniku nr 4 pan Jakub powołuje się na tekst, który według niego dowodzi:

  1. Wątpliwą metodykę „krytyki” Białczyńskiego opisano już wcześniej: http://sigillumauthenticum.blogspot.com/2017/01/krytyka-krytyki-na-wybranych-przykadach.html

 

Otóż panie Linetty ten link to już naprawdę, jak  na naukowca, ostateczne pogrążenie i pańska hańba. Uważa pan za stosowne powoływać się na źródło internetowe, które:

  1. Jest oprowadzone przez anonimową grupę ludzi o nieznanych nikomu nazwiskach, tytułach naukowych, dyscyplinach reprezentowanych, ani w ogóle jakimkolwiek weryfikowalnym stopniu profesjonalizmu, czy też naukowości?
  2. Uważa pan za dowód naukowy „wątpliwej metodyki „krytyki” Białczyńskiego – tekst nie podpisany nazwiskiem żadnego autora, a sygnowany idiotycznym pseudonimem „Sygillusz i żydowska spółka”?
  3. Sam podpis autorski pod tą internetową niby-krytyką świadczy o żałosnym poziomie umysłowym jej autora, który popełnia w tekście rażące błędy w polskiej składni nie panując nad językiem polskim, a co dopiero nad bardziej skomplikowaną myślą, którą nieskładnie usiłuje wyłożyć.
  4. Poziom tego tekstu w owym portalu skwitowała jedna z czytelniczek bardzo celnie pisząc:

Sławomira 2 stycznia 2017 11:54

,,Celem tego tekstu, jest pokazanie braku warsztatu krytycznego, naginanie faktów oraz dementowanie bzdur wypisywanych przez C. Białczyńskiego.” Naginania faktów. Poprawcie to szybko, bo wygląda, jakbyście to wy chcieli naginać fakty.”

Jaki język” polski” takie i myślenie „polskie”, nie mówiąc już o jakimkolwiek poziomie krytyki naukowej na tymże portalu. Nie odpowiadam na taką krytykę, tylko i wyłącznie z tego powodu, że byłoby to jakościowo poniżej jakiegokolwiek poziomu dyskusji w świecie polskiej kultury. Super samozaoranie całego blogu Sygillum, a przy okazji zaoranie ANONIMOWYMI Rękami pana Jakuba Linetty, jako poważnego naukowca, polemisty, czytającego „ze zrozumieniem” teksty publicystyczne.

Na tym na razie kończę tę moją Odpowiedź na Odpowiedź pana Linetty na Krytykę Białczyńskiego. Jeżeli panu Linetty będzie mało tej analizy to wykonam dalszą jej część. Na razie, tak mnie, jak i pewnie Wam moi drodzy Czytelnicy, wystarczy zapewne – ta jedna, pierwsza strona, dyskursu w wykonaniu NAUKOWCA pana Jakuba Linetty.

Prowadzi on ów dyskurs typową mową „miłości” w stylu bardzo podobnym do tego jaki obserwujemy w polskim Sejmie, w polskiej polityce, w polskiej nauce, w dyskursie o zdrowiu i medycynie, o leczniczych wartościach marihuany czy choćby szkodliwości niektórych szczepionek, w ogóle w dyskursie w polskim życiu publicznym. Jedna strona tekstu a stek inwektyw , pomówień, nadużyć, nadinterpretacji, szczyt oszustwa i hochsztaplerstwa pod przykrywką tytułu naukowego, szczyt  braku zrozumienia w czytaniu i braku umiejętności prowadzenia dialogu publicznego.

Przypomina mi to wypisz wymaluj sytuację Jerzego Zięby i jego „dyskurs” z innym „Naukowcem” lekarzem medycyny akademickiej  Pawłem Jaroszem – człowiekiem który także ma wstręt do metody holistycznej jak pan Linetty i tyle wie o leczeniu ludzi z przewlekłych chorób co pan Linetty o stanie aktualnej wiedzy na temat run, genetyki genealogicznej i archeologii w kontekście nowych  odkryć choćby lingwistyki.

Można zobaczyć tutaj:   https://www.youtube.com/watch?v=S20jWPA_Y4g&t=28s .

 

 

Opublikuję ten filmik jeszcze raz za kilka dni w innym artykule, odnośnie Wiosny Zdrowia w Katowicach. Natomiast tutaj muszę stwierdzić, że podziwiam cierpliwość Jerzego Zięby z jaką punktuje podobne brednie na swój temat zawarte w artykule pana Jarosza, zdanie za zdaniem – przez godzinę i czterdzieści minut – ja z pewnością, aż takiej cierpliwości już nie mam.

 

 

[i] Takiego dokładnie sformułowania „przypomnienie” używa pan Jakub Linetty w swojej „Odpowiedzi… dla Białczyńskiego”

Podziel się!