Jerzy Targalski: Nie udało się sfałszować wyborów na taką skalę, jak władza ludowa chciała
– Zrobimy całą mapę głosów nieważnych, gdzie pokażemy, które komisje były kontrolowane, a w jakich takiej kontroli nie było. Były całkowicie nie odpowiadające rzeczywistości spisy wyborców. Jeśli ktoś brał zaświadczenie i głosował w jednym miejscu, to nie wykreślano go z wcześniejszego miejsca. Należałoby więc sprawdzić czy ktoś za niego tam nie głosował i czy podano w związku z tym nieprawdziwe dane dotyczące frekwencji – mówi portalowi niezalezna.pl Jerzy Targalski z Ruchu Kontroli Wyborów.
– Nie udało się sfałszować wyborów na taką skalę jak władza ludowa chciała i dlatego zmuszona została do ogłoszenia zwycięstwa Andrzeja Dudy, które w rzeczywistości byłoby o wiele większe. Udało się więc zafałszować wybory częściowo, ale nie obalić woli narodu wyrażonej w tych wyborach – mówi Jerzy Targaski.
Na czym polegały fałszerstwa? – Zrobimy całą mapę głosów nieważnych, gdzie pokażemy, które komisje były kontrolowane, a w jakich takiej kontroli nie było. Były całkowicie nie odpowiadające rzeczywistości spisy wyborców. Jeśli ktoś brał zaświadczenie i głosował w jednym miejscu, to nie wykreślano go z wcześniejszego miejsca. Należałoby więc sprawdzić, czy ktoś za niego tam nie głosował i czy podano w związku z tym nieprawdziwe dane dotyczące frekwencji – mówi Targalski i dodaje, że wciągano wiele osób na listy wyborcze, gdzie za miejsce zamieszkania wpisywano adres lokalu komisji wyborczej.
Targalski zaznacza, że na dużą skalę usuwano członków Ruchu Kontroli Wyborów z komisji wyborczych, zwłaszcza ze stanowisk przewodniczącego lub wiceprzewodniczącego. – Były też problemu z kartami i urnami wyborczymi, które nie były dobrze zabezpieczone i pilnowane. Dzięki zdecydowanej postawie członków RKW obawiano się jednak fałszować wybory. Choć zdarzało się, że ktoś podchodził i wrzucał plik kart wyborczych. Pytanie, skąd je miał, jeśli pobrał tylko jedną kartkę. Dokładne śledztwo w tych przypadkach pozwoliłoby nam pokazać, na jaką skalę próbowano sfałszować te wybory – dodaje.
Czy sytuacja śmierci w lokalu wyborczym i przedłużenia ciszy wyborczej mogło mieć tzw. „drugie dno”? – Nie. To mogło być tylko nieszczęśliwe zdarzenie. Nie doszukujmy się tutaj ukrytego dna – uważa Targalski.
– Były natomiast polecenia z Platformy Obywatelskiej do swoich członków, aby postawiony krzyżyk tam, gdzie wychodził za kratkę, aby nie był ważny. Skala oporu społecznego przeciw grupom przestępczym, dla których parawanem był Bronisław Komorowski, okazała się na tyle skuteczna, że nie udało się sfałszować tych wyborów. To zawdzięczamy postawie członków kontrolujących wybory i zwykłych wyborców. Reżimowi członkowie komisji wyborczych byli przerażeni, bo po raz pierwszy nie mogli oszukiwać tak, jak się do tego przyzwyczaili – podsumowuje Targalski.
– Zajmujemy się cały czas rozwijaniem Ruchu Kontroli Wyborów. Rozbudujemy nasze struktury na jesieni. Zamierzamy posadzić fałszerzy do więzienia, również wójtów i burmistrzów, którzy usuwali naszych członków z komisji wyborczych – dodaje na zakończenie.
Niemieckie media ruszyły do natarcia na Prezydenta Andrzeja Dudę i wyrażają obawę, że w polskiej kolonii może zapanować samowolka, która przybliży ten uzależniony kraj do wolności. Wolna Polska jest najwyraźniej zmorą niemieckich polityków, tak samo jak i rosyjskich. W nagonce rozpętanej już pierwszego dnia po wyborach, a nawet niekiedy w sam wieczór wyborczy 24 maja 2015, czasopismom, portalom i telewizjom niemieckim wtórują ochoczo niemieckie polskojęzyczne media w Polsce takie jak Onet.pl, Interia.pl, Dziennik Polski, czy inne banksterskie i platformerskie reżimowe portale (WP.PL), telewizje: Polsat, TVN, TVP, radia: TOK, RMF, ZET i banksterska prasa GW, Rzeczpospolita i inne. kto śledził media polskojęzyczne tuż przed II Turą ten zanotował na pewno jak optymistycznie wyglądała w nich Polska i jej gospodarka oraz odbiór w świecie banksterskim jakże „przewidywalnej” Platformy.
Panika w niemieckich mediach po wygranej Andrzeja Dudy. I od razu bezpardonowy atak
Obserwując pierwsze opinie w niemieckich mediach po zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich wyraźnie widać, że niemieccy komentatorzy są zaskoczeni i wyjątkowo zaniepokojeni. Już pojawiają się teksty straszące antyeuropejskim i ultrakonserwatywnym niebezpiecznym polskim prezydentem.
Już w dniu wyborów, jako jedna z pierwszych, korespondentka nocnego niemieckiego dziennika „Tagesthemen” późnym wieczorem wiedziała, że nowy prezydent najprawdopodobniej będzie blokować ustawy, co zagrozi Polsce stagnacją. Niemiecka korespondentka ARD też wiedziała, że Andrzej Duda, pochodzący z innej partii niż rząd, będzie wykorzystywał swoje prawo weta i będzie blokował rządowe inicjatywy. „Frankfurter Algemeine Zeitung” także nie zostawia złudzeń, co do swojej opinii, i nazywa Andrzeja Dudę (Nationalkonservativer) – czyli skrajnym nacjonalnym konserwatystą. Taką samą negatywną w niemieckim znaczeniu laurkę otrzymał wcześniej węgierski premier Viktor Orban. Zresztą o niebezpieczeństwie „orbanizacji” polskiej polityki w wykonaniu nowego polskiego prezydenta pisze więcej niemieckich gazet (np. „Die Welt” twierdzi, że Viktor Orban zawsze był wzorem do naśladowania dla Jarosława Kaczyńskiego, któremu z kolei będzie podporządkowany Andrzej Duda). Ten sam dziennik obawia się także o stosunki polsko-niemieckie, bowiem – jak twierdzi gazeta – Duda już w czasie kampanii podkreślał różnice poglądów z Niemcami.
Z kolei „Die Zeit” w swoim komentarzu stwierdza m.in., że Duda w zasadzie oszukiwał wyborców, bowiem nie będzie mógł spełnić większości swoich socjalnych obietnic przedwyborczych, gdyż nie leżą one w jego kompetencji. A – zdaniem gazety – wygrał wybory właśnie dzięki takim obietnicom i poparciu związków zawodowych. „Der Tegsspiegel” w komentarzupisze o Andrzeju Dudzie, jako o dotychczasowej marionetce Jarosława Kaczyńskiego i zastanawia się, czy będzie w stanie, jako prezydent, działać samodzielnie, czy nadal będzie spełniać tylko polityczną wolę prezesa PiS. Z komentarza hamburskiego „Der Spiegel” wynika, że tygodnik ubolewa, iż sukces Andrzeja Dudy może zwiększyć szanse byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego na dobry wynik w jesiennych wyborach parlamentarnych.
„Rheinische Post” zauważa natomiast, że Platformie Obywatelskiej i Bronisławowi Komorowskiemu nie pomogło poparcie – znanych również w Niemczech – celebrytów, jak reżyser Andrzej Wajda, bokser Dariusz Michalczewski czy aktor Andrzej Seweryn. Gazeta przypomina, że Duda współpracował z Lechem Kaczyńskim i Jarosławem Kaczyńskim, którzy dali się poznać, jako zakompleksieni i konfliktowi partnerzy Unii Europejskiej i powodowali stałe napięcia stosunków z polskimi sąsiadami np. Niemcami. „Rheinische Post” idzie jeszcze dalej, ostrzegając i strasząc, że w czasach konfliktu na Ukrainie powtórzenie takiej polityki nie może mieć miejsca.
Także monachijskiemu „Sueddeutsche Zeitung” nie podoba się wybór Polaków. Gazeta twierdzi, że w polityce zagranicznej rządzona przez nowego prezydenta Polska przestanie być krajem tak obliczalnym, jakim była w minionych latach pod rządami przyjaciela Europy, a dzisiejszego szefa Rady Europejskiej – Donalda Tuska. „Jeżeli również na jesieni PiS wygra wybory parlamentarne, to Polska obierze niebezpieczny skrajnie populistycznie prawicowy polityczny kurs” – czytamy w monachijskim dzienniku. Dziennikowi gospodarczemu „Deutsche Wirtschaft Nachrichten” także nie podoba się Andrzej Duda, bowiem wbrew niemieckiej woli i linii politycznej „nowy prezydent chce w polskiej polityce mniej Unii Europejskiej, a więcej NATO”.
Hamburski „Abendblatt” komentując wybory w Polsce i teoretycznie komplementując Dudę, nazywając sympatycznym, przeciwstawił go Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego z kolei nazwał agresywnym i ciągle wywołującym napięcia. Również ta gazeta zastanawia się, czy Duda będzie samodzielny w podejmowaniu decyzji, czy będzie się we wszystkim słuchał prezesa PiS. „Abendblatt” martwi się, że teraz Ewa Kopacz będzie musiała zmagać się z przeciwnym wiatrem wiejącym z urzędu prezydenckiego.
Prawie wszystkie niemieckie media w tym właśnie tonie komentują wygraną Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Żadna z gazet nie napisała, że nowy prezydent elekt jest szansą dla Polski i Polaków na potrzebne i konieczne zmiany, natomiast zdecydowana większość tych mediów pisze wprost, iż teraz obawia się niekorzystnych dla Unii Europejskiej zmian w Polsce.
To dopiero początek czarnego PR-u wobec Andrzeja Dudy i Prawa i Sprawiedliwości. Niemieckie media oraz niemiecka władza doskonale zdają sobie sprawę, że po ośmiu latach spokoju i „polskiej uległości” we wszystkich sprawach, teraz wraz z nowym prezydentem nadejdzie czas, gdy polska głowa państwa zacznie realizować polskie interesy i zacznie reprezentować polską rację stanu, nie patrząc na to, co powie Angela Merkel. Niemcy po prostu obawiają się, że ich wpływy nad Wisłą – zarówno gospodarcze jak i polityczne – zostaną osłabione. Dlatego niemieckie media zrobią wszystko, aby nowego prezydent ciągle dyskredytować.
Eurodeputowany Brok: zwycięstwo Dudy „sygnałem ostrzegawczym”
Eurodeputowany Elmar Brok zarzucił zwycięzcy wyborów prezydenckich w Polsce Andrzejowi Dudzie składanie „obietnic na wyrost”. Brok powiedział niemieckiemu dziennikowi „Tagesspiegel”, że wynik głosowania jest sygnałem ostrzegawczym przed jesiennymi wyborami do parlamentu.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/eurodeputowany-brok-zwyciestwo-dudy-sygnalem-ostrzegawczym/b88xzt
Dziś w programie Biznes Kompas o tym, jak Andrzej Duda wystraszył akcjonariuszy banków i przyblokował nieco złotego, który ostatnio miał tendencję do umocnienia.
Finansowy „efekt Dudy”
Złoty traci na wartości, w dół lecą notowania banków. Tak rynki witają decyzję wyborców. Czy widoczny na rynkach „efekt Dudy” utrzyma się na dłużej? Ile zapłacimy za euro i franka szwajcarskiego? Czego boją się inwestorzy?