Rodzimy Kościół Polski

QuantcastW Rodzimym Kościele Polskim ożywiona została w roku 1995 tradycja Lechickiego Kręgu Czcicieli Światowita działającego w Warszawie od roku 1950 do 1980. Można jednak powiedzieć, że te oficjalne daty nie oddają ciągłości działania Rodzimowierców na Mazowszu.

Krąg LKCŚ jako organizacja praktycznie ze śmiercią Władysława Kołodzieja przestał działać, ale poszczególni uczestnicy tego Kręgu żyli i działali nadal na swoją rękę.

To Lech Emfazy Stefański doprowadził do rejestracji RKP  w 1995 roku – tym samym doprowadził on do rozpoczęcia działalności pierwszego oficjalnego zorganizowanego i zarejestrowanego Kościoła Pogańskiego w Polsce.  Tym samym doprowadził  też  do oficjalnego odrodzenia publicznego kultu pogańskiego i publicznych obrzędów pogańskich w Polsce.

Słowiańska Wiara Przyrodzona istniała jednak, czczono bogów i odbywano obrzędy oraz uroczystości słowiańskie w wielu miejscach w Polsce przez całe 1000 lecie istnienia chrześcijaństwa, a na pewno odkąd ja pamiętam i odkąd da się odtworzyć „historycznie” działalność Strażników Wiary Przyrodzonej. To nie jest bynajmniej czas od Zoriana Dołęgi Chodakowskiego, ani tym bardziej Bronisława Trentowskiego – jakby chcieli różni domorośli dziejopisowie Rodzimej Wiary – to trwało od zawsze i trwa do dzisiaj i będzie trwać.

Ktoś kto podaje daty związane z nimi za początek odrodzenia pogaństwa w Polsce kompletnie nie ma pojęcia o czym mówi.

„Wiara Przyrodzona Słowiańska JEST JEDNA – kto NAS dzieli ten jest NASZYM wrogiem” [Zorian Dołęga Chodakowski – w jednym z listów do przyjaciela].

Czesław Białczyński

Chram mazowiecki RKP

Rodzimy Kościół Polski

(z Taraki – gdzie całość)

W dniu 24 marca 1995 roku, został zarejestrowany w Urzędzie do Spraw Wyznań, (pod numerem 88), RODZIMY KOŚCIÓŁ POLSKI. 33 Jego siedzibą jest Warszawa, istnieją też ośrodki w Poznaniu i Lublinie. Grupa ta jest spadkobierczynią i kontynuatorką Lechickiego Stowarzyszenia Czcicieli Świętowida, Władysława Kołodzieja. 34 Jej założycielami i liderami są literat, reżyser i psychotronik Lech Emfazy Stefański 35 oraz aktor Kazimierz Mazur. Obecnie kościół liczy ponad czterysta osób. 36 Nazwa Rodzimego Kościoła Polskiego nawiązuje, jak można się dowiedzieć z broszury programowej tej grupy, do nazwy Native American Church (Rodzimy Kościół Amerykański), która jest wspólnotą zrzeszającą wyznawców pogańskich religii Indian amerykańskich. Założenia programowe zawarte w tej broszurze są najistotniejszą częścią wiary Rodzimego Kościoła Polskiego:

  • „1. Rodzimy Kościół Polski reprezentuje wyznanie henoteistyczne. Wierzymy, że o losie świata decyduje Siła Kosmiczna zwana Bogiem oraz liczne istoty duchowe Mu podległe.
  • 2. Nasi słowiańscy praprzodkowie byli czcicielami Boga, a nie diabła. Czcili tego samego Boga, Stwórcę i Dobroczyńcę, którego nazywano różnie w językach różnych narodów. Nie pozwalamy sobie wmówić, że nasi praprzodkowie byli czcicielami Zła. Nie dajemy też wiary średniowiecznym mnichom chrześcijańskim, przybyłym do nas z obcych ziem, którzy w naszych dawnych symbolach religijnych chcieli widzieć jedynie martwe drewniane „bałwany”, podczas gdy w rzeczywistości były to wyobrażenia istot duchowych podległych Bogu, lub symbole jego wielorakich aspektów.
    Polacy nie muszą wstydzić się swojej praprzeszłości. Nie mają też powodu, aby wypierać się jej. Mamy zatem pełne prawo, by w naszym języku nazwać Boga również Jego dawnym imieniem ŚWIĘTOWID.
  • 3. Rodzimy Kościół Polski jest kościołem otwartym, ponieważ nie uzurpuje sobie prawa wyłączności – ani w sprawach osobistej wiary, ani przynależności kościelno – organizacyjnej. Do Rodzimego Kościoła Polskiego przystąpić może chrześcijanin, buddysta, mahometanin, nie wyrzekając się przy tym, ani wypierając, swojej dotychczasowej wiary. […]
  • 4. Nie pozwalamy sobie wmówić, że „być Polakiem”, to oczywiście znaczy to samo, co „być katolikiem”. Zwolennikiem „heretyckiej” wiary był przecież Mikołaj Rej, Polak-Słowianin z krwi i kości, żarliwy patriota, nazywany Ojcem Języka Polskiego. […]
  • 5. Wyznawcą Rodzimego Kościoła Polskiego można zostać bez względu na to, jakiej narodowości przodków ma się w swoim drzewie genealogicznym. Naród – to jest język i kultura, a nie pochodzenie ‘polskie’. […] Polakiem jest ten, kto się za Polaka uważa – choćby jego babka była Rosjanką, pradziadek Niemcem z Saksonii, a prababka węgierska Żydówką. […] Mając na myśli tak właśnie pojmowaną polskość, nazywamy nasz Kościół RODZIMYM KOŚCIOŁEM POLSKIM.”

Po prawej Lech Emfazy Stefański

ze strony: Jerzego BG

Rodzimy Kościół Polski

Nazwa Rodzimego Kościoła Polskiego wzorowana jest na ogromnie celnej nazwie Kościoła zrzeszającego potomków dawnych mieszkanców Ameryki, Indian: „Native American Church”. Wprowadzana ogniem i mieczem chrystianizacja nie zdołała do końca wytępić przywiązania do dawnych wierzeń. Native American Church (Rodzimy Kościół Amerykański) nawiązuje do nich i wskrzesza je, respektując przy tym przybyłe później wierzenia chrześcijańskie.

Założenia programowe

Rodzimy Kościół Polski reprezentuje wyznanie henoteistyczne. Wierzymy, że o losie świata decyduje Siła Kosmiczna zwana Bogiem oraz liczne istoty duchowe Mu podległe. Nasi słowiańscy praprzodkowie byli czcicielami Boga, a nie diabła. Czcili tego samego Boga, Stwórcę i Dobroczyńcę, którego nazywano różnie w językach różnych narodów. Nie pozwalamy sobie wmówić, że nasi praprzodkowie byli czcicielami Zła. Nie dajemy też wiary średniowiecznym mnichom chrześcijańskim, przybyłym do nas z obcych ziem, którzy w naszych dawnych symbolach religijnych chcieli widzieć jedynie martwe, drewniane „bałwany” , podczas gdy w rzeczywistości były to wyobrażenia istot duchowych podległych Bogu, lub symbole Jego wielorakich aspektów.

Polacy nie muszą wstydzić się swojej praprzeszłości. Nie mają też powodu, aby wypierać się jej. Mamy zatem pełne prawo, by w naszym języku nazywać Boga również Jego dawnym imieniem ŚWIĘTOWIT. Rodzimy Kościół Polski jest kościołem otwartym, ponieważ nie uzurpuje sobie prawa wyłączności – ani w sprawach osobistej wiary, ani przynależności kościelno-organizacyjnej.

Do Rodzimego Kościoła Polskiego przystąpić może chrześcijanin, buddysta, mahometanin, nie wyrzekając się przy tym, ani wypierając, swojej dotychczasowej wiary . Może natomiast poszerzyć jej zakres. Obca jest nam zasada wyłączności. Uważamy, że można być równocześnie np. buddystą i katolikiem. Przystąpienie do Rodzimego Kościoła Polskiego wcale nie musi oznaczać zerwania z religią dotychczas wyznawaną. Może – jeśli ktoś tak sobie życzy – lecz nie musi. Wyznawcą Rodzimego Kościoła Polskiego można zostać bez względu na to, jakiej narodowości przodków ma się w swoim drzewie genealogicznym. Naród – to jest język i kultura, a nie pochodzenie „polskie”. Nasi królowie żenili się z księżniczkami niemieckimi, austriackimi, a także pozostawiali nieślubne potomstwo z żydowskimi konkubinami, na przykład Kazimierz Wielki. Podobnie czynili nasi pradziadowie wyższych i niższych stanów. Polakiem jest ten, kto za Polaka się uważa – choćby jego babka była Rosjanką, pradziadek Niemcem z Saksonii, a prababka węgierską Żydówką. Polakiem jest ten, kto czuje się szczęśliwy, gdy słucha Chopina, Moniuszki lub Szymanowskiego; kto czuje się między swoimi, gdy dookoła mówią po polsku. Mając na myśli tak właśnie pojmowaną polskość, nazywamy nasz Kościół RODZIMYM KOŚCIOŁEM POLSKIM.

Kult

Rodzimy Kościół Polski głosi kult Boga Jedynego – tego samego, który u Arabów bywa nazywany „Allach”, a u wyznawców judaizmu i chrześcijan „Jahwe” lub „Jehowa”. Tegoż samego Jedynego Boga nasi praprzodkowie zwali po swojemu „Świętowit” , póki w dziesiątym wieku nie nakazano im nazywać Go innym imieniem – czcigodnym ale obcym; imieniem, które nadał Mu lud bardzo od nas pod każdym względem daleki, małoazjatycki.

Słowianie musieli się wyrzec nie tylko własnego wyobrażenia Boga, lecz także Jego imienia. Nie przestrzegających tego zakazu karano bardzo surowo, często ścięciem głowy mieczem. Za niedotrzymanie postu w piątek kat wybijał grzesznikowi zęby. Nie mamy się czego wstydzić. Nasi słowiańscy praprzodkowie nie byli dzikusami. Wiadomo na przykład, że na terenach polskich wytapiano żelazo, które kupcy dostarczali rzymskim kowalom. Duchowe życie dawnych Słowian nie było prymitywne. Ich koncepcje filozoficzno-teologiczne, zapisane w postaci złożonych ideogramów, przetrwały do naszych czasów i są przez naukowców z powodzeniem odczytywane. Czy zatem możliwa jest rekonstrukcja religii dawnych Słowian? Tak, aczkolwiek będzie to rekonstrukcja w wielu punktach hipotetyczna.

Lepiej jednak mieć nawet miejscami hipotetyczną całość, niż tylko niespójne ze sobą kawałki. Kraje zamieszkałe przez Słowian rozciągają się na znacznym obszarze Europy. Wyniki badań przyniosły nam wiadomości o wspólnej w czasie płaszczyźnie kulturowej różnych słowiańskich plemion. Wspólny zrąb wierzeń ujawnia się wśród Słowian zachodnich, południowych i wschodnich. Wszyscy oni rozporządzali rozbudowaną i zmitologizowaną wizją świata o podobnych zarysach, wykształconą przed progiem chrystianizacji. Mówimy więc o religii słowiańskiej. Zwięzłą jej charakterystykę znajdujemy w Xll-wiecznej „Kronice słowiańskiej” Helmolda: „Obok wielokształtnej rzeszy bożków, którymi ożywiają pola i lasy, lub przypisują im smutki i rozkosze, nie przeczą, że wierzą w jednego Boga w niebie, rozkazującego pozostałym. Ów Najpotężniejszy troszczy się tylko o sprawy niebiańskie, inni zaś – pełniący w posłuszeństwie przydzielone im zadania – pochodzą z jego krwi (tzn. ze wyłonił ich z Siebie -przyp. LES) i w tym każdy jest znamienitszy, im bliższy jest owemu Bogu Bogów.”

Wybitny badacz religii Prasłowian, Bogusław Gediga, twierdzi, że słowiańska „tradycja tak ukształtowanego panteonu bóstw , w którym jeden jest bogiem głównym, i właściwie cała koncepcja panteonu bóstw zbliża się nieomal do monoteizmu, musi sięgać odległych czasów”. Tego typu koncepcje określa się w religioznawstwie mianem „henoteizmu”. Co do tego, ze dawni Słowianie byli „henoteistami” naukowcy są zgodni. W religii słowiańskiej, jak pisał Lech Leciejewicz, „występowała zatem tendencja do monoteizmu, spleciona z typowym dla ludów rolniczych kultem przyrody, a zwłaszcza Słońca”.

Prokopiusz z Cezarei zapisał około 550 roku, że Słowianie wierzą w jednego Boga, pana wszystkiego, oraz w bóstwa przyrody. Imię Świętowit nie było więc nazwą „pogańskiego bałwana” ani „diabła” , lecz imieniem Boga – Jedynego Boga. Henoteistyczna koncepcja boskości była dogodnym gruntem dla przyjęcia chrześcijaństwa. Religijna „rewolucja” w X wieku, brutalnie niszcząc wszystko, co wiązało się ze światem duchowym naszych praprzodków, odcięła nas od korzeni. Chrześcijańscy misjonarze zachowali się u nas jak barbarzyńscy najeźdźcy. Dziś praprzeszłość naszej Ojczyzny daje się rekonstruować na podstawie nielicznych obcych dokumentów i archeologicznych wykopalisk.

Słowiański model świata

Zagadkowość czterotwarzowego „słupa ze Zbrucza” – jak nazywają naukowcy ogromny posąg Świętowita, przechowywany w Muzeum Archeologicznym w Krakowie – od prawie półtora wieku prowokuje badaczy do podejmowania kolejnych prób jego interpretacji. Rozwój metodologii badania naukowego przyczynił się do powstania w ostatnim dwudziestoleciu dwóch prac naukowych o szczególnie wielkiej wadze, autorstwa Adama Łapińskiego i Janusza Kotlarczyka.

Adam Łapiński przyjął jako jedno z założeń, że słup ze Zbrucza stanowi zapisany przy pomocy form plastycznych „tekst” , który ktoś, kiedyś, adresował do kogoś. Przyjął też tezę o uniwersalności kodu zastosowanego w zabytku. Założył, że dzieło ma charakter symboliczny, a zatem o jego doniosłości nie decyduje realizm przedstawienia, lecz rzeczywistość, do której przedstawienie się odnosi. Każdy symbol jest wieloznaczny, a jego wieloznaczność polega na tym, że może być interpretowany na kilka paralelnych sposobów- i właśnie w tej równoległości interpretacji może tkwić najgłębszy jego sens.

Z cybernetyki i ogó1nej teorii systemów zaczerpnął autor podstawową dla swej pracy ideę: sensu jakiejkolwiek całości nie można zrekonstruować przez sumowanie sensów jej poszczególnych części – podobnie nie można określić funkcji jakiegokolwiek urządzenia poprzez sumowanie funkcji jego podzespołów. Na przykład: zegarek nie jest sumą kółek zębatych i sprężyn, lecz strukturą – i ona właśnie stanowi sens całości. Aby zrozumieć sens całości, należy dochodzić do interpretacji jej części poprzez interpretowanie całości, poprzez poznawanie „struktury systemu”.

Symbolikę słupa ze Zbrucza autor interpretuje dwojako: kosmologicznie i socjologicznie. Człowiek wszędzie i zawsze przedstawia sobie wszechświat jako twór zorganizowany – jako Porządek czyli Kosmos. Porządek ten zawsze jest dla człowieka Porządkiem Najwyższym, Najwyższą Instancją. Ujmowany bywa jako największy i najwspanialszy twór Boga, albo też bywa z Nim utożsamiany. Jednostka ludzka doświadczając wciąż poczucia, że jest jedynie mikroskopijnym elementem gigantycznego systemu, rozumie, iż wyjdzie na tym najlepiej, jeśli będzie żyć i działać zgodnie z zasadami funkcjonowania całości.

Współczesna ideologia „ekologiczna” ma – w powyższym rozumieniu – charakter „parareligijny”. „Najszerzej rozpowszechnioną w dawnych kulturach i jednocześnie najwytrwalej popularyzowaną przez dawne systemy sterujące koncepcją kosmosu była jego wizja w postaci gradualnej opozycji, której skrajne człony – dynamiczne niebo i statyczną ziemię – przedziela kilka kosmicznych poziomów, tzw. sfer niebieskich (nieb). Skrajne człony opozycji – niebo astralne i ziemię – wiąże przebijająca kolejne sfery oś, której dół wyznacza środek ziemi, a górę punkt obrotu nieba astralnego. Wokół tej osi krążą należące do kolejnych sfer ciała kosmiczne – słonce, księżyc i planety . Abstrakcyjna idea kosmicznej osi, należąca do najpowszechniejszych pojęć na kuli ziemskiej, znajdowała w różnych kulturach konkretyzację: w postaci słupa, kolumny, filara, góry czy drzewa, które stoi w środku świata i swym wierzchołkiem wspiera kopułę: niebios.

Do takich właśnie modeli należy słup znaleziony w Zbruczu. Jego program wertykalny (odbierany przez widza synchronicznie) odnosi się do statycznego aspektu kosmosu, do jego struktury hierarchicznej (do hierarchii kosmicznych sfer). Strefa dolna programu słupa daje się związać z najniższą sferą kosmiczną – sferą Księżyca; strefa środkowa – ze sferą Słońca; strefa górna – z najwyższą kosmiczną sferą, ze sferą gwiazd stałych. Program horyzontalny słupa, odbierany przez widza diachronicznie, odnosi się natomiast do dynamicznego aspektu kosmosu, do jego struktury cyklicznej, do idei czasu, kt6rego istotą jest powtarzalność, cykliczność i czterofazowość. Cztery przedstawienia strefy górnej, która – jak ustaliliśmy – reprezentuje niebo astralne, reprezentują cztery ćwiartki nieba. Cztery przedstawienia strefy środkowej – czterofazowy roczny bieg słońca. Przedstawienia górnej i środkowej strefy oddają więc ideę roku wywiedzioną z obserwacji ruchu słońca względem nieba.

Można zatem powiedzieć, jak ongiś zaproponował Joachim Lelewel, że cztery przedstawienia strefy górnej są reprezentacjami pór roku („stanowisk” słońca wśród gwiazd w cyklu rocznym): żeńska postać z rogiem reprezentuje lato, męska z koniem i bronią – jesień, męska postać bez atrybutu – zimę, żeńska postać z dyskiem – wiosnę. Cztery przedstawienia strefy dolnej odnoszą się do miesięcznego cyklu księżycowego na niebie (jedna – do jego niewidoczności).

Reasumując możemy powiedzieć, ze słup ze Zbrucza jest modelem opisującym czaso-przestrzenną strukturę kosmosu.” Drugi z wymienionych wyżej współczesnych badaczy słupa ze Zbrucza, Janusz Kotlarczyk, od lat zajmował się archeoastronomią kultową, widząc w niej ważne dla archeologów narzędzie badawcze, pomagające w wielu przypadkach zrozumieć sens i przeznaczenie rozmaitych konstrukcji, czworokątnych rowków, kręgów kamiennych, czy też par kopców. słup ze Zbrucza nazwał autor „hymnem w kamieniu ku czci Słońca” i twierdzi, że tylko przy zorientowaniu ścian słupa względem stron świata cały sens znajdujących się na nim wyobrażeń staje się w pełni zrozumiały.

„Słońce w swoim biegu rocznym wschodzi i zachodzi w róznych punktach horyzontu – przesuwając się od skrajnego położenia na południu podczas przesilenia zimowego do skrajnego położenia północnego podczas przesilenia letniego. Nie ma potrzeby, aby w tym miejscu uzasadniać, iż od zamierzchłej otchłani wieków omawiane kierunki znajdowały się w centrum uwagi rozmaitych ludów na całej kuli ziemskiej i stanowiły kościec pierwotnego kalendarza.” Jeśli skierujemy czołową stronę dolnego piętra słupa (z klęczącą postacią męską, widzianą od przodu) w kierunku wschodu Słońca „podczas zimowego przesilenia, które to zjawisko jest centralnym punktem cyklu rocznego obiegu Słońca, spostrzegamy, iż w tę samą stronę zwrócona jest postać z maleńką figurka obok głowy na środkowym piętrze oraz postać z rogiem na piętrze górnym.

Wymowa całej ściany jest jednoznaczna: rodzące się 22 grudnia Słońce (z zorzy porannej – piętro środkowe) jest bogiem, który przezwyciężył swoją śmierć (upokorzywszy odwiecznego wroga? – piętro dolne) i lada moment podniesie się nad horyzontem. Zwycięskie bóstwo wy pija nowy róg wzmacniającego boskiego napoju jako symbol cyklicznego odradzania się i odmładzania, równocześnie wróżąc dostatek i obfitość (piętro górne). W kierunku zachodu Słońca w dniu poprzedzającym zimowe przesilenie skierowana jest ściana z wyobrażeniem postaci trzymającej kółko (górne piętro).

Może to oznaczać, że zachodzące Słońce, mimo chwilowej słabości pozostanie nieśmiertelne. Z nadzieją na nieśmiertelność dusz zmarłych, które udają się do krainy spokoju położonej na zachodzie, prowadzone przez zachodzące Słońce – deus psychopompus – wykształcił się zwyczaj pogrzebów przed zachodem Słońca. Identyczne kółka są trzymane przez postacie w serbskich wyobrażeniach średniowiecznych. Zapowiedzią odrodzenia się Słońca zdaje się być znajdujące się w piętrze środkowym wyobrażenie zorzy wieczornej jako kobiety-rodzicielki z piersiami wezbranymi pokarmem.

W kierunku zachodu Słońca podczas przesilenia letniego skierowana jest postać z koniem i szablą. Słońce letnie (22 czerwca) jest w swojej największej mocy – najwyżej góruje i przebywa najdłuższą drogę w ciągu najdłuższego dnia, co zawsze symbolizował koń. Zachód Słońca w tym dniu nie odznaczał się widocznie niczym specjalnym, przebywanie najpotężniejszego Słońca w świecie zmarłych było najkrótsze, nic mu więc nie zagrażało. Widocznie z tego powodu postać górnego piętra skierowana ku NW nie posiada żadnego atrybutu. Zorze poranna i wieczorna nie mają uwidocznionych piersi, gdyż w tym dniu Słońce się nie rodziło. Natomiast koło szprychowe na najniższym piętrze wyraża podobną myśl jak koń – szybki ruch nocnego Słońca.

Jak z powyższej próby nowego odczytania semantyki wyobrażeń wynika, obelisk zbruczański można uznać za ideogram zdarzeń jakie przezywa cyklicznie bóstwo słoneczne podczas przebywania w dwóch opozycyjnych położeniach; podczas zimowego przesilenia – tryumf ponownego narodzenia, podczas letniego – tryumf najwyższej władzy i mocy. Do teologii tej należy również wiara w obecność nocnego Słońca i rodzicielską rolę zórz.” Warte uwagi jest spostrzeżenie autora, że czubki głów „postaci tańczących” w środkowym pasie zbruczańskiego słupa są obcięte przez listwę oddzielającą piętra, która w tym przypadku mogłaby reprezentować horyzont, spoza którego ukazuje się Słońce. Autor chętnie utożsamia „postacie tańczące” z wyobrażeniem zórz wyprzedzających wschody Słońca w dniach solstycjów. „Maleńka figurka obok głowy tańczącej postaci kobiecej, znajdująca się na tej samej ścianie co postać z rogiem, może oznaczać narodziny nowego Słońca z zorzy porannej w dniu zimowego przesilenia.”

Ręce Boga

Prasłowiański krzyż albo „Rece Boga”

Wielu badaczy, analizując zagadnienie motywu krzyża w starożytności, stwierdza, że był symbolem naczelnego bóstwa. Wobec znanej i dość powszechnej w różnych religiach ,solaryzacji bóstw naczelnych, również w przypadku kultury łużyckiej i pomorskiej symbolizuje on bóstwo słoneczne. Przykładem mocno potwierdzającym ten sąd jest tzw. „ryt narracyjny” na kultowym naczyniu z Białej koło Łodzi. Składa się on z wielu uproszczonych rysunków – znaków ideograficznych.

Przeważają wsród nich postacie ludzkie stojące na grzbietach zwierząt oraz różne formy krzyża. Człowiek stojący w pozie hieratycznej na grzbiecie zwierzęcia nie jest oczywiście wyobrażeniem realistycznym, lecz symbolicznym, znanym już starożytnym Egipcjanom. W malowidle ściennym we wnętrzu grobowca faraona Setiego II (19-ta dynastia) dusza zmarłego stoi na grzbiecie idącej lwicy; nie dosiada jej lecz stoi na niej, bo dusza nie waży i spaść na ziemię nie może.

W Muzeum Egipskim w Kairze znajduje się drewniany posąg Amenhotepa II którego dusza również jedzie na grzbiecie lwicy . Postacie na naczyniu z Białej są duszami zmarłych, którzy po śmierci dostąpili heroizacji. Mają wyolbrzymione dłonie, przypominające grzebienie. We wszystkich dawnych słowiańskich rytach grzebień występuje w kontekście dialektyki najwyższych mocy , to jest Słońca i Księżyca. „Kto kiedykolwiek czesał się kościanym grzebieniem, bo tylko takich używała ludność kultury pomorskiej, ten z pewnością odczuł i zobaczył wyładowanie elektryczne, niby piorun. Powiązanie wizerunku grzebienia z liniami nieba, bądź to za pośrednictwem łączących kresek, bądź – jak w rycie z Piotrowic Kołobrzeskich – rąk sięgających z nieba, musi nam narzucić interpretację wizerunku grzebienia jako symbolu energii kosmicznej.

” Postacie herosów lub półbogów” na popielnicy z Białej mają olbrzymie dłonie w kształcie grzebieni, ponieważ uczestniczą w zawiadywaniu ogniowymi mocami „niebiańskimi” – błyskawicą i gromem. Jeden ze znaków niższego pasa jest ideogramem wyrażającym całą koncepcję teologiczną. Wybitny badacz Marian Kwapiński zwraca uwagę na fakt, ze „ideogramy abstrakcyjne są imionami własnymi najwyższych mocy oraz ich prerogatyw” . Znak, o którym mowa, można by nazwać „Rękami Boga”. Tworząc krzyż cztery piorunowładne ręce, sięgając w cztery strony świata, obejmują go – gestem władczym i opiekuńczym. W czterech polach pomiędzy ramionami tego „prasłowiańskiego krzyża” widzimy cztery krzyże łamane (swarzyce). Jest to starszy niż Prasłowianie (czy Pragermanie) bo indoeuropejski znak symboliczny: znak bóstwa solarnego. Tu mamy cztery swarzyce: dwie z pojedynczymi zakończeniami i dwie z podwojonymi. Symbolizują więc nie jedną, lecz dwie postacie „ognia niebiańskiego”. Dwa aspekty boskości, czyli Słońce i Piorun.

Dwie zwykłe swarzyce oznaczają moce słoneczne, zaś te z podwojonymi „skrzydełkami” – jako że wyrażają większą dynamikę ruchu – moce piorunowe. Całość ideogramu „Ręce Boga” wyraża Najwyższą Boskość w dwóch jej aspektach: słoneczno-ognistym i władczo-opiekuńczym. Jest symbolem Mocy Wszechogarniającej, czczonej przez Słowian od wysp na Bałtyku aż po naddnieprzańskie stepy- najpierw jako cztery ręce wyciągnięte w cztery strony świata, a później jako jeden słup o czterech twarzach, Świętowit.

Etyka

Jak wykazały badania naukowe, „słup ze Zbrucza” jest złożonym w swojej strukturze wyobrażeniem ideograficznym. Jego analiza semantyczna pozwala na rekonstrukcję podstaw wiary dawnych Słowian, która wyraźnie określała pozycję jednostki ludzkiej w otaczającym ją świecie, a co za tym idzie – zakres jej praw i obowiązków. Święty „słup ze Zbrucza” uświadamiał wiernym, że 1.człowiek jest cząstką przyrody, tworem mocy kosmosu, 2.człowiek jest cząstką społeczeństwa. Człowieczy byt, jego bezpieczeństwo i życiowe powodzenie, zależne są od respektowania tych Prawd. Inaczej mówiąc: Świętowit wymaga przestrzegania Praw Przyrody i Praw Ładu Społecznego. Wymaga tego od nas dla naszego własnego dobra. Nasz Bóg zabrania nam kradzieży i zabójstw , gwałtów i rabunków. Nakazuje poszanowanie dla związków międzyludzkich, które organizują społeczeństwo – od rodziny po państwo. Nakazuje nam bronić Przyrody, która jest Jego świętym tworem.

Rodzimy Kościół Polski – strona internetowa

Podziel się!