Tomasz Zieliński – Wesele czy jednak Weles? (Słowianić nr 7)

Matejko_Wernyhora

Jan Matejko – Wernyhora

 

Wesele czy jednak Weles?

Wesele Stanisława Wyspiańskiego oczarowywało mnie od dziecka. Podczas oglądania filmu z niecierpliwością czekałem na chwilę pojawienia się duchów. Zwłaszcza na jednego – Wernyhorę. Jeśli trochę przysnąłem to rodzice szturchali mnie i budzili. Prosiłem ich o to i zawsze spełniali moje życzenie. Książka jest o niebo lepsza od filmu – jednak jako dziecko nie mogłem tego jeszcze wiedzieć. Zwłaszcza że, gdy pierwszy raz karmiłem swe oczy Weselem, nie umiałem wcale czytać. Od lat zastanawiało mnie – jaki przekaz zawarł, dla nas, w swoim dziele genialny Stach?

Weles

Wyspiański oparł swoje dzieło na prawdziwym wydarzeniu, jednak czy Świat Duchowy tam występujący też znał z widzenia? Nie chciał tego ujawnić i jak prawdziwy znawca ważne rzeczy starannie poukrywał aby pospolite oko tak łatwo go nie rozszyfrowało.
Magia na jego kartach jest na porządku dziennym. Przeplata się z rzeczywistością i jest to oczywiste, a jedno nie przeszkadza drugiemu. Bogiem opiekującym się czarami i wszystkimi niezwykłościami jest słowiański Weles. Przestawiając litery w jego imieniu otrzymujemy tytuł sztuki (taki anagram). Jak Wesele, gdzie ludzie mają być i są radośni może być dramatem? Tak nam to często powtarzają w szkole, że nie zwracamy uwagi na takie drobne szczegóły. Czary czarami – nie wszyscy na nie jednak czekają – takie małe dziecko, zaledwie kilkuletnie, Isia nie poddaje się urokowi chwili i przegania istotę nadprzyrodzoną jak pospolitego zwykłego śmiecia. Wyspiański unaocznił pewną prawdę, że dzieci nie mają jeszcze rozwiniętego życia duchowego i nie umieją nawiązać z nim łączności (w sumie to dobrze bo kruche istoty są nie odporne na ataki „demoniczne” a tak to z założenia są zabezpieczone przed nimi). Z wiekiem ludziom przychodzi to znacznie łatwiej, o czym zaraz się przekonamy. Tak wypowiada się Gospodarz – przedstawiciel starszyzny:

„były bogi, będą bogi;
wiara jeszcze jakaś w ludzie”

Wiedział, że wiara słowiańska jest ciągle żywa w Narodzie – pomimo kilkusetletniego jej zwalczania, a wkrótce wszyscy przekonają się jak bardzo.

Wernyhora

Dla mnie kluczową postacią jest wysłannik z odległych kresów – Wernyhora. Jego niespotykane imię kołatało się długo w mojej głowie. W końcu jestem Słowianinem i postanowiłem poszukać jego znaczenia bez słownika. Wernyhora = Wierny Hora = Wierna Góra. Czy tak jest w istocie? Góry są świętymi miejscami, niezbędnym składnikiem wielu wierzeń i religii. Tam zachodzą cuda, tam obcuje się z Bogami albo góry są siedliskami Bogów. Ukrainiec przychodzi jako Duch Narodu, którego? W 1900r nie ma na mapie państwa polskiego ani ukraińskiego. Wernyhora jest Duchem Narodu – Naszego Słowiańskiego.
Jak On zwraca się do Gospodarza? Dokładnie w ten sposób: „Sława”. Jakby brat witał brata. Kto się tak w ogóle wita? (nie rzekł pochwalony ani dobrej nocy). Jest on osią wydarzeń. Osią świata wokół której odbywa się całe widowisko. Przybywa na ognistym białym koniu – świętym zwierzęciu poświęconym cztero-twarzowemu Bogu Bogów, Świętowitowi. Sam wysłannik niebios przyszedł by zadbać o swój Lud.

Zasadniczym celem wszystkich tych działań jest odrodzenia na poziomie duchowym. Zjednoczenie dobrych sił i wykrzesanie mocy w Narodzie. Nie chodzi o tworzenie państwa złożonego z „władców” i „parobków” bo to już było i na dobre żadnemu narodowi nie wyszło. To wszystko miało zniknąć, granice zatrzeć się. Nie chodziło również o zwycięstwo militarne (czyli w na płaszczyźnie czysto materialnej).

Wernyhora jak szaman zaklina siły przyrody – słowem i pieśnią. Umie zapanować nad mocami świata i stopniowo wzmaga je:

„Słyszysz, jak wicher wyje!
Słyszysz, wielki deszcz się pluszcze!
Słyszysz, chrzęszczą wielkie drzewa
I jak trzaskają kuszcze:
to tam moja drużba śpiewa,
tysiąc koni grudy bije
ze złotymi podkowami!”

Powoli z otoczenia wyłaniają się i „materializują się” rzeczywiste oddziały. Wernyhora robi użytek z liry aby rozmawiać przy pomocy muzyki ze Światem Duchowym. Przekazuje w ręce śmiertelnika święte naczynie ofiarne Świętowita – Złoty Róg. Wiele razy pada tam przy nim liczba cztery – jak święty symbol. Sam wspomina, że jest dawnej wiary. Jakiej mógłby być innej niż naszej słowiańskiej? Nigdzie w utworze nie pada słowo Ukrainiec, jest za to „gość z Ukrainy”. Chochoł jest jego drugim wcieleniem. (Chochoł to niestety przezwisko na wspomnianych Słowian wschodnich, a w Weselu to tylko pseudonimem). Aby wszyscy się przekonali że nie są to czcze obietnice jego koń gubi złotą podkowę – namacalny znak jego działań.

Przybycie

Dla mnie pierwszym duchem zjawiającym się na „Weselu” jest Rachela. Niby żywa istota a cały czas zachowująca się odmiennie. Nie pasuje do rzeczywistości. Miota się pomiędzy gośćmi nie mogąc zagrzać nigdzie miejsca. Poeta nawet zauważa, że przypomina ona widziadło. Przez chwilę ktoś ujrzał w końcu jej prawdziwe ja. Jest ona – spojrzeniem z innej perspektywy na nasze własne sprawy. Skoro ona je widzi to my również powinniśmy. Rachela jest żydówką ale w Weselu nigdy nam nieprzyjazną. Nie judzi, bo jest tylko zjawą, która przybrała ludzką postać. Poeta wiele razy opanowuje ją lecz po chwili pozwala swobodnie działać. Umiejętnie kieruje mocą tego żywiołu.

Mądrość i siła rdzennego Ludu Słowiańskiego jest przetrzymywana przez wielu zgromadzonych. Najbardziej widocznym przykładem jest wójt Czepiec. Mądrość kobiecą, lekko nieokrzesaną, posiada Panna Młoda.
Dzielną i odważną kobietą jest Maryna. Zebrała dla nas mądrość Narodu i przekazała ją nam w scenie ósmej:

„mówili o Polsce chłopi
i mówili wcale rozsądnie i szczerze:
że tego, tamtego trzeba bić,
że się nie trzeba dać, że trzeba jakoś żyć,
że dłużej tak nie może trwać”

Widać tu wyraźnie ślad Matriarchatu, gdzie to białogłowy dzierżyły mądrości rodziny, rodu, narodu. Wiele razy potykała się na słowa z Poetą nie dając się mu usidlić (nikt wcześniej nie dał mu rady). Widzi dobro i piękno tam gdzie ono rzeczywiście występuje. Kim ona jest, że ma taką moc? Dla jasności sama nawet delikatnie nam podpowiada krótkim zwrotem: „Ja wróżę”. Tak, jest ona Dobrą Wróżką tego Zgromadzenia. Poświęcę kilka słów odnośnie jasnowidzenia lub przewidywania przyszłości: dawniej nie warto było zaczynać żadnej sprawy bez wróżby, jeśli Bogowie byli nieprzychylni. Wówczas nasze działania były stratą czasu. (obecnie też jest cały zastęp wróżbitów tylko tytułuje się ich inaczej np. główny analityk).
Elementy wrogie: żyd (z narodu kapłańskiego) i ksiądz obcej religii trzymają się razem i próbują wspólnie szkodzić. Pokazani są w tle głównych wydarzeń i nie mają wpływu na zasadniczy ich bieg.
Lud weselił się, przyjął za oczywistość pojawienie się duchów, po nich mieli przyjść Bogowie. We wspomnianej scenie ósmej Poeta już o tym wie a być może też Ich widzi. Z jego ust padają następujące słowa:

„jak majaki spokojnych Słowiańskich Bogów”

Pierwszy bóg Weles czarami przygotował Naród Słowiański na Ich przyjście. Fraza „cały świat zaczarowany” pojawia się wielokrotnie jak fragment życzenia i pieśni modlitewnej do Niego. Tylko te trzy słowa są pieśnią i refrenem jednocześnie. Ludzie zapragnęli takiego zaczarowanego świata.

Po Welesie mieli przyjść Słowiańscy Bogowie: Perun – „tem wezwaniem piorunowem”, Łada Bogarodzica „z ryngrafem Bogarodzicy”, Swaróg „nim wstanie słońce” „zaś nie swarzcie”, Światowid lub Biełobog „Jasny Bóg”. Niestety Słowianie nie przygotowali się do tego należycie i Świat Duchowy zostawił nas, na ziemi, samym sobie. Na razie. Porzucony Złoty Róg został zabrany przez darczyńcę i czeka na nas. Widziała to słomiana postać…

Chochoł

Skoro przez przypadkowe niedbalstwo Jaśka (młodego zucha) nie dało się zakończyć zwycięstwem wskrzeszenia Ducha Narodu to Chochoł (wcielenie Wernyhory) jako wprawny czarownik pomógł powrócić ludowi z odmiennego stanu świadomości – szamańskiego transu – z powrotem na ziemię. Zrobił to w tak umiejętny sposób aby nie unicestwić swego ludu.

„Na czołach im kółka zrób”

Wiele lat temu moja babcia uczyła mnie prostych metod jak zdjąć komuś urok, jednym ze składników jego „odczyniania” – było właśnie wykonanie koła na czole (nie samym palcem). Taką metodą też sam pomagałem różnym ludziom. Chochoł-Wernyhora każe wykonać Jaśkowi też inne rytuały magiczne:

zakreśl butem wielki krąg”

I rozpoczyna pieśń szamańską – jest to forma wynagrodzenia Światu Duchowemu za jego działania i możliwość korzystania z nadprzyrodzonych mocy, często takie pieśni są wykonywane w nieznanych językach lub ich warstwa słowna jest bardzo uboga, lecz nie to jest ważne jedynie tylko własny wkład w tą pieśń np. modulacja głosu aby za każdym razem słowa miały inną treść:

„tęgo gram, tęgo gram”

Biedny Jasiek miotał się pomiędzy weselnikami chcąc wyrwać ich z mocy czarów. Jego proste metody zawiodły. Udało się to tylko dzięki wydatnej pomocy Chochoła. Dzięki niemu nie doszło do zguby zgromadzonych. Zwykli śmiertelnicy sami nie daliby rady, potrzeba było tęgiego czarownika. Jeszcze jako Naród nie byliśmy gotowi na połączenie się tu na Naszej Ziemi ze Światem Duchowym. Przyjdzie jeszcze nasz czas. Może jest on bardzo bliski. Przybywa dzieł o jedności Słowian, wspólnych korzeniach i wspólnym przeznaczeniu. Pod hasłem, sztandarem – „Słowianie dzieci Bogów”. Niesamowita piosenkarka Wielesława (Велеслава) wykonuje pieśń „Podnieś się z kolan Ludzie Rosyjski” (Поднимайтесь С Колен Люди Русские) Chciałbym wykrzyknąć za Nią „Podnieś się z kolan – Ludzie Słowiański”.

Tomasz Zieliński

 

Podziel się!