Byliny jako źródło mitologicznej wiedzy

Na początek kilka słów o Bylinach – staroruskich pieśniach zawierających archetypiczne motywy mitologiczne, a potem dwie piękne byliny które warto przeczytać i spróbować poczuć tętno dawnej Słowiańszczyzny.

BYLINY Książka 530970_1024

Oto wykład:

BYLINY

Rosyjska ludowa pieśń epicka opiewająca czyny bohaterów, na ogół legendarnych, z dziejów Rusi XI-XVI w. Cechy charakterystyczne bylin: odwołania do wydarzeń z historii Rusi (XI-XVI w.), bohaterowie najczęściej fikcyjni (choć zdarzają się postaci historyczne), wzajemne przeplatanie się wątków fikcyjnych i historycznych. Pieśni układają się w cykle fabularne.
Bylina to późna nazwa, pochodzenia literackiego, zaczerpnięta w XIX w., w wyniku nieporozumienia ze Słowa o pułku Igora. Twórcy ludowi nazywali byliny starinami. Są to charakterystyczne pieśni epickie.

Treść:
• materiał historyczny (realne postacie, rzeczywiste wydarzenia i procesy) charakter historyczny
• rzeczywistość fikcyjna, cudowna , baśniowa bohaterska
• zjawiska życia społeczno-obyczajowego -bajkowy, nowelistyczno-obyczajowy, parodystyczno- satyryczny

Dwa typy pieśniowej twórczości epickiej, które ukształtowały się, jako wynik długiego procesu cyklizacji i poezji bylinnej:

I. cykl kijowski: tematyka historyczno- wojenna i o heroicznym charakterze (dzieje polityczne Rusi Kijowskiej).
Ze względu na klimat literacki, umiejscowienie fabuły i tematykę pojawiają się tutaj byliny najstarsze oraz byliny cyklu halicko-wołyńskiego, pieśni bylinne o tematyce wojennej i heroicznym charakterze.

II. cykl nowogrodzki: treści obyczajowe i o nowelistycznej naturze, elementy baśniowe ( warunki życia społeczno-obyczajowego).
Utwory o tematyce baśniowej, pieśni przygodowo-nowelistyczne i balladowe.

Nazwy tych typów wiążą się z miejscem i czasem akcji utworów danej grupy.
Pierwsze zapisy XVII i XVIII w. .Mimo iż elementy treściowo-fabularne i artystyczno-narracyjne pieśni epickich istniały już w czasach przedmoskiewskich i przedtatarskich to byliny w klasycznym kształcie uformowały się dopiero w średniowieczu, a nawet dopiero w XV-XVI w. . Dominacja treści takich jak: walki z Tatarszczyzną, zagrożenie mongolskie, wątki i motywy międzynarodowe.

BYLINY CYKLU KIJOWSKIEGO
Określony krąg bohaterów [historycznych i fikcyjnych]. Historyczni to książę kijowski Włodzimierz, Dobrynia Nikiticz- wuj Włodzimierza, jednak najważniejsze miejsce zajmuje Ilja Muromiec. Występuje on nie tylko w pieśniach, które mówią wyłącznie o nim, ale również w utworach poświęconych innym bohaterom jak Dobrynia, Alosza Popowicz, Światogor i in. . jego postać ucieleśnia cechy idealnego bohatera ludowego eposu. Jest to rycerz- wojownik o nadludzkich siłach fizycznych i wyjątkowych cechach charakteru. Nieustanne boje z wrogami i innymi bohaterami. Pieśń przypisuje mu pochodzenie chłopskie, wyruszył szukać przygód porzuciwszy pracę na roli. Wiąże się z nim szereg wątków np.: pojedynek z Sołowiejem- Rozbójnikiem, trzy podróże, życie osobiste bohatera. Znajduje się on w centrum najważniejszych spraw, jakie składają się na barwny baśniowo-historyczny świat bylin, poszczególne poświęcone mu pieśni układają się w wielowątkową całość epicką. W czasie rozwoju poezji bohater z lokalnego (Muromiec- z miasta Murom czy ziemi muromskiej) stał się bardziej monumentalny, zaczął nabierać cech ni tylko w sensie Rusi kijowskiej, ale także Moskiewskiej, wreszcie przyjął on charakter postaci realnej (wiązano go z XII w., w XVI w. zaczęto go uważać za świętego, a w XVI i na początku XVII wskazywano miejsce spoczynku jego szczątków). Alosza Popowicz- jego postać miała się wiązać z realną osobą z Aleksandrem, członkiem drużyny książąt rostowskich( XVII i XVIII w. ). Związany jest on z różnymi wypadkami historycznymi, nieustraszony rycerz. W czasach późniejszych cechy i czyny bohaterskie Aloszy zostały przypisane Ilijemy Muromcowi. Alosza dostał przydomek „Popowicz” i takie cechy jak chytrość, kłamliwość i zainteresowanie kobietami. Dobrynia był transformacja realnej postaci wuja, opiekuna i współpracownika księcia Włodzimierza. Przedstawiony jest, jako mądry i pomocny księciu doradca, dyplomata i człowiek wykształcony, o nadludzkiej sile i rycerskich wyczynach.
Oprócz tych trzech bohaterów w utworach występują jeszcze inni, mający własne biografie lub związane z Iliją. Tak różni bohaterowie jak Wasilij Ignatjewicz, Saur, Daniła i Suchman są idealnymi obrońcami ziemi rodzinnej w chwilach zagrożenia.
Biografie i działania bohaterów przedstawione są na tle walki Rusi z Tatarami (wiek XIII- XVI).
Byliny halicko-wołyńskie.
Podobnie jak kijowskie przedstawiają epizody wojenne i rycerskie wiążące się z danym terytorium i wrogiem idącym z zachodu ( z Polski i z Litwy). Łączą w większym stopniu heroikę i historyzm z narracją epicką typu nowelistycznego z motywami życia obyczajowego i świata baśni (Książę Roman i bracia Liwikowie, Diuk Stepanowicz, Czuryło Plenkowicz).
Byliny o tzw. najstarszych bohaterach.
Termin ten określa „starszeństwo” występujących w nich postaci wobec głównych bohaterów eposu i wskazuje na to, że zawierają one w sobie bardzo dawne „stare” pokłady kulturowe- ślady wyobrażeń i wierzeń pierwotnych. Odbiły się one na Światogore i Wołche (Wolge)-książe,czarownik.

Osobny typ byliny, wiążący się jednak z cyklem kijowskim stanowi pieśń Mikuła i Wolga. Główna postać ma z bohaterami najstarszymi wiele wspólnego. Postać Mikuła Sialaninowicza (chłop) przeciwstawiona księciu Woldze.

Zakończenie przynosi bylina Mamajowe pobojowisko, czyli o tym, od jakiego czasu wyginęli bohaterowie na Rusi (wersja pieśni Ilja oraz Kalin-Car, ale z innym zakończeniem). Ilja zwycięża z wojskami chana Mamaja, zwycięzcy ciesząc się wzywają na bój siły niebieskie, co powoduje powstanie pobitych Tatarów. Dopiero modlitwa i skrucha powoduje upadek wroga, Rosjanie wracają do Kijowa i wstępują do klasztoru, do końca życia.

BYLINY CYKLU NOWOGRODZKIEGO

Byliny nowogrodzkie.
Brak realiów historycznych, obca jest im tematyka wojenna. Sceny z idealizowanego życia społecznego i obyczajowego Nowogrodu, epizody awanturniczo-przygodowe, narracja ma wiele wspólnego z baśnią. Głowni bohaterowie tego bajkowego świata to gęślarz Sadko (spierający się z kupcami o zaszczyty) i Wasilij Busłajew (uosabia ducha indywidualnego sprzeciwu wobec społeczeństwa, jego etyki i zwyczajów, życiową beztroskę, negację i anarchizm).
Wawiło i skomorochowie- sprzeciw wobec represji władz państwowych w stosunku do twórczości ludowej, jej twórców i nosicieli- skomorochów. Jedyny zachowany utwór, w którym chłop Wawiło zwycięża władce i zajmuje jego miejsce.

POETYKA BYLIN

Specyficzną formę poetycką charakteryzuje: spokojny i epicki charakter narracji, stopniowo rozwijana fabuła, przedstawienia hiperboliczne i idealizujący sposób kreślenia postaci.
Treść: fabularny schemat wyprawy wojennej lub wędrówki pełnej przygód.
Kształt kompozycyjny: zespół kolejno po sobie następujących ujęć statycznych i dynamicznych, wśród których najistotniejszą rolę odgrywają tradycyjne formuły opisowe i sytuacje fabularne typu loci communes: żywot człowieka począwszy od narodzin. O typie i tempie decydują powtórzenia motywów i epizodów oraz retardacje.
Klasyczny schemat wewnętrznej kompozycji:
• zapiew- „zaśpiew”, niezwiązana z treścią pieśni formuła początkowa, mająca swym rytmicznym charakterem i obrazowością zaintrygować słuchacza
• zaczyn- właściwy początek narracji fabularnej, akcja właściwa utworu ze swoją ekspozycją, zawiązaniem, punktem kulminacyjnym oraz rozwiązaniem
• ischod- funkcją i charakterem odpowiada „zapiewowi”, będący czasami ironicznym nawiązaniem do osoby wykonawcy-artysty czy przymówką do słuchaczy o datek

Byliny były tworzone w formie wiersza białego, posiadały jednak charakterystyczny rytm. W warstwie słownej poezji epickiej ważną role odgrywają środki leksykalne i składniowe: stałe epitety, zwroty tautologiczne, wyrażenia emocjonalnie zabarwione, typu zdrobnień lub zgrubień, zaprzeczone porównania i animizacje czy hiperbolizująca metaforyka, a także paralelizmy, gradacje i antytezy.
Organizacja rytmiczna i dźwiękowa. Są pieśniami i wykonywane są w łączności z melodią. Byliny odznaczają się oryginalną strukturą wiersza. Opierając swój rytm na paralelnych konstrukcjach składniowo- intonacyjnych, częstszych powtórzeniach i wyliczeniach, rzadziej na zakończeniu wersów rymami. Wiersz ten stanowi odmianę białego, nie znającego podziału na strofy wiersza typu tonicznego, który dlatego sprawia wrażenie „nieprzekładalnego” i z wielkim trudem poddaje się przetransportowaniu na inny, nierosyjski system językowy i wersyfikacyjny.

Najważniejsze cykle bylin:
• o najdawniejszych bohaterach (Wołga Wsiesławicz, Mikuła Selianinowicz, Swiatogor),
• o Włodzimierzu Wielkim i złotym wieku Rusi Kijowskiej, o Ilji Muromcu, Aloszy Popowiczu i Dobryni Nikiticzu,
• o Nowogrodzie (Wasijij Busłajew, kupiec Sadko),
• o Moskwie (Jermak Timofiejewicz, Iwan Groźny)
• o historii ukraińskich Kozaków, inwazjach Turków i Tatarów, powstaniu Hajdamaka,
• o powstaniach kozackich (Stenka Razin),
• o Piotrze I Wielkim.

BYL okucie bog1

Bylina o Ilji Muromcu


ILJA MUROMIEC


Jak to dawniej bywało – któż nam dziś, bracia, opowie?

Kto pamięta te czasy, gdy żyli bohaterowie,

Kiedy nasz Ilja Muromiec u księcia służył w Kijowie?

W one czasy, przed wiekami.

W grodzie, co się Murom zowie.

A w siole Karaczarowie,

Kmieć żył sobie niebogaty.

Miał synalka miłego,

Ilja wołali na niego.

Odjęło Ilji ręce i nogi,

Nie mógł się ruszyć z izby za progi,

Kamieniem musiał siedzieć pod piecem

Ten ci to Ilja, syn kmiecy,

I siedział trzydzieści lat…

Wyszli ojciec z matulą

Do roboty przy dąbrowie,

Kiedy zaszli przed chatę

Dwaj ubodzy pątnikowie,

Przed okienkiem stanęli

I w te słowa zaczęli:

– Pięknie ci się kłaniamy,

Do wrót twoich stukamy,

Puść nas w dom, Iljo młody,

Pozwól napić się wody. –

Ilja na to odpowie:

– Witajcie, staruszkowie, ;

Puściłbym was w podwórze,

Ino jak je otworzę,

Gdy od lat już trzydziestu

Muszę siedzieć na miejscu?

Żadnym członkiem nie władam.

Wciąż pod piecem zasiadam. –

Rzekną dziady przez okno:

– Wstawaj, Iljo, na nogi,

Otwórz wrota szeroko,

Wpuszczaj dziadów w te progi. –

Ilja siłę swą zbiera,

Siły skądś mu przybywa,

Wnet na nogi się zrywa,

Wrota starcom otwiera!

Oni krzyżem się świętym żegnają,

Cześć obrazom pobożnie oddają,

Czarkę miodu zaraz nalewają,

Ilje miodem swoim ugaszczają.

Ledwo wypił łyk tego napoju,

Rozegrzało się serce jak w boja,

Zapaliło się mocą Wspaniałą

I pot okrył białe Ilji ciało.

Zapytają dziadowie:

– No, cóż, Iljo, jak zdrowie? –

A on im się kłania nisko:

– Siłę czuję bohatyrską! –

Znowu rzekną mu pątnicy:

– Junak będziesz nad junaki,

Śmierć ci w boju nie sądzona.

Kto na drodze twojej stanie,

Temu śmiało rzuć wyzwanie.

Jeno nie wznoszę topora

Na wielkiego Świętogora:

Jego ziemia z trudem nosi.

Nie wyzywaj też Samsona,

Co ma na łbie święte włosy,

I z Mikułą nie zaczynaj:

Ziemia kocha go jak syna,

I na Wołgę Wszesławica

Nie zamierzaj się palicą:

Ten, gdy siłą nie poradzi,

To podstępem ciebie zgładzi.

Konia zdobądź bojowego:

Wyjdź na drogi skrzyżowanie,

Źrebca kup byle jakiego,

Postaw go na kwartał w stajni,

Kukurydzą niech się karmi.,

A gdy miną trzy miesiące,

Przez trzy noce go po łące

Powódź – niech trzy ranne rosy

Spłuczą mu i sierść, i włosy.

Kiedy tak uczynisz, potem

Pod wysokim stań z nim płotem,

I gdy źrebiec wykarmiony,

Płot przesadzi w obie strony:

Skiełznaj go i siodło bierz,

Ruszaj na nim, dokąd chcesz. –

Po tych słowach przepadli dziadowie.

Poszedł Ilja, gdzie się trudzą ojcowie,

Karczujący pole po dąbrowie,

Wyrąbał sam dębowe kłody

I do głębokiej spławił wody,

Wstał ojciec z matką rano

Z głębokiego snu,

Do pracy wyszli, ano

Z podziwu brakło tchu:

– Hej, a cóż to za cuda?

Skończona nasza żmuda,

Robota wszystka zrobiona, .

Można powracać do doma. –

A kiedy wrócili, widzą:

Chodzi Ilja przed izbą,

I pytać go zaczęli,

Skąd mu się siły wzięły,

I słuchali radośni, gdy im synek mówił:

O wędrowcach, o miodzie, który go uzdrowił,

Jak to w rękach i w-nogach odzyskał moc całą,

Jaka to siła teraz rozsadza jego ciało.

A potem wyszedł z chaty na pole, na bezdroże,

Spojrzy-prowadzi chłopek źrebaczka na powrozie,

A źrebak – pokraka.’

I bury, i kosmaty.

Kupił Iljaźrebaka,

Nie targując zapłaty.

Postawił go w stajence,

Trzymał tam trzy miesiące:

Kukurydzą karmił śliczną,

Wodą poił go kryniczna.

A gdy przeszły trzy miesiące,

Trzykroć wodził go po łące,

Aż te trzy zaranne rosy

Sierść spłukały mu i włosy.

Gdy już to uczynił – potem

Stanął z nim pod wielkim płotem,

A ów źrebiec wypasiony

Przez płot skakał w obie strony.

Pożegnał wtedy Ilja matkę rodzoną i ojca,

Wziął od nich błogosławieństwo

I konia wywiódł z kojca.

Osiodłał, obuzdał konia,

Wyjechał w drogę, na’ błonia.

Zobaczył w czystym polu

Namiot pod dębem starym,

Przy namiocie, łoże stało,

Nadludzkiej iście miary:

Na długość dwanaście sążni,

A sześć – na szerokość miało.

Wyciągnął się na łożu i chrapnął sobie tęgo,

Zasnął Ilja Muromiec, spał bohaterskim snem,

Trzy razy noc odchodziła, trzy razy przybywał dzień,

Trzeciego dnia usłyszał pod dębem czujny koń.

Ogromny szum, idący gdzieś od północnych stron,

A święta ziemia się trzęsie,

A lasy ciemne się chwieją,

A rzeki za brzeg wysoki

Spienione nurty leją.

Na próżno wierny koń kopytem w ziemię bije,

Na próżno rży pod dębem, ażeby zbudzić Uje,

Aż wreszcie ludzkim głosem odezwie się i woła:

– A obudźże się, Iljo, odgarnij już sen z czoła,

Śpisz sobie rozwalony,

Nie słyszysz groźnych grzmotów:

Świętogor do namiotów

Z północnej wraca strony. –

Zerwał się tedy, skoczył Ilja na równe nogi,

Spojrzy: jedzie tu wiciądz,

Okryty pyłem drogi,

Wzrostem przerasta bór wysoki,

Głową sięga w płynące obłoki.

Podjechał olbrzym do dębu,

Zobaczył Uje z Muromia

I przepytuje młodego,

Kim jest i jak trafił do niego.

A Ilja mu odpowiedział,

Że zowią go Muromczykiem,

I wtedy stary Świętogor

Zamienił się z Ilją krzyżykiem.

I nazwał go młodszym bratem,

I uczył brata młodszego

Wszystkich tajemnic rycerskich

I rzemiosła wojennego.

I pojechali obaj, jadąc do Świętych Gór,

I oto na wielką trumnę natknęli się pośród pól,

I napis na niej zoczyli: „Kto w trumnie tej leżeć ma,

Ten ci w niej będzie” leżał aż do sądnego dnia”.

Pierwszy położył się Ilja,

Ilja Muromiec, syn kmiecy,

Ale był w trumnie za krótki,

Za wąskie miał w trumnie plecy.

A kiedy stary Świętogor po nim do wnętrza wlazł,

Wyciągnął się, aliści trumna dla niego w sam raz.

Odezwie się wtedy wiciądz, wciąż wyciągnięty wzdłuż:

– Weźże, mój bracie, wieko

I z wierzchu na mnie je włóż. –

– Nie usłucham, starszy bracie.

Nie założę wieka na cię,

Co za żarty stroisz sobie?

Sam się grzebać chcesz w tym grobie! –

Wziął stary wiciądz wieko, od stóp się nakrył do głów,

I już go nie mógł za chwilę znad siebie odwalić znów;

Daremnie moc wysila,

Wieko się nie uchyla.

Przemówił wtedy do Ilji, do swego młodszego brata:

– Nie mogę dźwignąć pokrywy, siła się we mnie rozlała.

Spróbuj zrzucić ją, Iljo, podważ ją u krawędzi. –

Ale nie drgnęło wieko, choć Ilja siły nie szczędził.

I znowu ze środka trumny Świętogor do Ilji rzecze:

– Weź mój miecz obosieczny

I uderz w poprzek mieczem. –

Uchwycił Ilja ja miecz w ręce;

Nie uniósł go, choć się zmęczył.

Przyzwie go więc Świętogor:

– Przybliż się, bracie, ku mnie,

Nachyl się do tej szparki,

Którą tu widzisz w trumnie,

Tchnę w ciebie krzepę mocarną. –

Ilja do szpary twarz przygarnął,

Natchnął go stary wielką silą,

W trójnasób siły mu przybyło.

I podniósł wtedy miecz dwuręczny,

Na odlew rąbnął w poprzek wieka.

Ale od ciosu tylko iskry

Na białe ręce mu wyprysły,

A gdzie stal miecza uderzyła,

Obręcz żelazna się zjawiła.

Przyzwie znów Ilje wiciądz w trumnie:

– Duszno tu, bracie, duszno u mnie,

Spróbuj uderzyć w podłuż wieka,

Umierać mi się jeszcze nie chce. –

Uderzył Ilja, a to miejsce

Obręcz żelazna wnet powleka.

Wtedy się ozwał wiciądz w trumnie:

– Coraz tu duszniej, bracie, u mnie,

Schyl-no się jeszcze ku tej szparze,

Tchnę – wszystką mocą cię obdarzę. –

A na to Ilja mu odrzecze:

– Dość mi, że twoim władam mieczem,

Wolę, bym większej siły nie miał,

Bo mnie nie dźwignie matka ziemia. –

I rzeknie na to wiciądz w grobie:

– Dobrześ uczynił, mówię tobie,

Żeś nie usłuchał, młodszy bracie,

Bo trupim tchnieniem tchnąłbym na cię,

I martwy zwaliłbyś się przylanie.

A teraz żegnaj. Mieczem władaj,

Lecz konia mego nie dosiadaj,

Uwiąż go tu, u mej mogiły,

Prócz mnie – już nikt go nie osili. –

I łzy gorące, potoczyste

Zalały oczy mu świetliste, .

Złożył na piersiach białe ręce

I nie odezwał się już więcej,

I wyszło z trumny martwe tchnienie.

Pożegnał Ilja brata cienie,

Uwiązał konia mu przy grobie,

A miecz przypasał z boku sobie,

I sam odjechał w szczere pole

Na nową dolę i niedolę…

przeł. Tadeusz Łopalewski

BYL 180px-DobrynaDobrynia

Bylina o Dobrynii Nikityczu


DOBRYNIA I SMOK

Urodziła Dobrynię matula rodzona,

hodowała Dobrynię aż da pełnolecia.

A do lat kiedy przyszedł Dobrynia Nikitycz,

zaczął na rączym koniu jeździć w szczere pole,

5 zaczął koniem tratować malutkie smoczęta.

Gdy powracał Dobrynia ze szczerego Pola,

zeskakiwał z podjazdka młodziutki Dobrynia

i do murowanego szedł swojego dworu,

do swej izby stołowej w dworze murowanym,

10 gdzie czekała na niego rodzona matula.

Mówiła do Dobryni matula rodzona:

– Lube moje dzieciątko, syneczku jedyny,

młodziuteńki syneczku, Dobrynio Nikitycz!

Co dzień na rączym koniu w szczere Pole jeździsz,

15 co dzień koniem tratujesz malutkie smoczęta.

Odtąd, proszę cię, nie jeźdź, młodziutki Dobrynio,

hen daleko, daleko, nie jeźdź w szczere pole,

popod owe sławetne Góry Soroczyńskie,

ponad doły głębokie, nad smocze jaskinie,

już tam nie tratuj, proszę, malutkich smoczątek,

nie wchodź, proszę  cię bardzo, do tych smoczych

[jaskiń,

ani jeńców moskiewskich nie wypuszczaj zowąd;

nie jeźdź, miły syneczku, młodziutki Dobrynio,

na brzegi onej sławnej Puczaj-rzeki bystrej,

25 nie zażywaj kąpieli, w bystrej Puczaj-rzece,

bo niebezpieczna wielce Puczaj-rzeka bywa,

dwie bardzo rwące strugi są w tej Puczaj-rzece:

pierwsza struga jest wartka niby wicher Polny,

wtóra struga jest wartka jak płomień ogniska.

30 Ale on młodziuteńki Dobrynia Nikitycz .

nie usłuchał bynajmniej matuli rodzonej,

wyszedł młody Dobrynia ze stołowej izby,

wstąpił da innych komnat w murowanym dworze,

wziął ze skrzyń strojne szaty, włożył je na siebie,

35 oblókł młody Dobrynia jedwabną koszulę,

od stóp do głów się ubrał w szaty najpiękniejsze,

od stóp da głów się ubrał w najbogatsze stroje;

z murowanego dworu wychodzi Dobrynia .

na szeroki dziedziniec swojego domostwa.

40 udaje się da stajni, pilnie się rozgląda,

wybiera- ognistego, rączego wierzchowca,

na dwór go wyprowadza ze stajni, kulbaczy

i dosiada Dobrynia rączego wierzchowca,

za pas sobie zatyka wspaniałą maczugę

45 nie dla bojów chwalebnych, nie dla wielkie i bitwy,

lecz dla płochych igraszek, młodzikowi miłych.

W szczere pole wyjechał młodziutki Dobrynia

na swoim rączym koniu, ognistym wierzchowcu;

od rana do wieczora cały dzień harcował

50 po szerokim rozłogu, po łąkach i polach.

I wzięła młodziutkiego Dobrynię ochota

hen daleko, daleko w szczere pole jechać,

popod owe sławetne Góry Soroczyńskie,

ponad głębokie doły, nad smocze jaskinie.

55 Ognistemu popuścił wierzchowcowi cugle,

popędził szczerym polem, szerokim rozłogiem.

Jak kropla dżdżu po kropli – dzień po dniu upływa,

umyka – jak nurt rzeki – tydzień po- tygodniu:

cały dzień sadzi junak pod złotym słoneczkiem,

60 całą noc sadzi junak pod srebrnym miesiącem;

przyjechał popod sławne góry Soroczyńskie,

jeździ po szczerym polu, szerokim rozłogu

od rana do wieczora cały dzień harcował,

małych smocząt okrutne potratował mnóstwo

65 Aż tu raptem usłyszał młodziutki Dobrynia,

że jego rączy rumak, ognisty wierzchowiec,

że jego rączy rumak utyka na nogi.

Natenczas precz odjechał młodziutki Dobrynia

od onych gór sławetnych – od gór Soroczyńskich,

70 i od głębokich dołów – od tych smoczych jaskiń,

do stołecznego zasię pojechał Kijowa.

Jak kropla dżdżu do kropli – dzień po dniu upływa,

umyka – jak nurt rzeki – tydzień po tygodniu:

cały dzień siedzi junak pod złotym słoneczkiem,

75 całą noc siedzi junak pod srebrnym miesiącem,

wyjechał w szczere pole, na rozłóg szeroki.

I wzięła młodziutkiego Dobrynię ochota

pojechać na wybrzeża bystrej Puczaj-rzeki,

przyjrzeć się, jak pomyka bystra Puczaj-rzeka.

80 Puścił się szczerym polem, szerokim rozłogiem,

przyjechał na wybrzeże bystrej Puczaj-rzeki,

tutaj zdarł ognistego swojego wierzchowca

i spieszył się Dobrynia z rączego rumaka;

przyjrzał się, jak pomyka bystra Puczaj-rzeka.

85 I wzięła młodziutkiego Dobrynię ochota

wykąpać się w bystrzynie sławnej Puczaj-rzeki;

rozebrał się młodziutki Dobrynia do naga,

poszedł zażyć kąpieli w bystrej Puczaj-rzece.

A właśnie o tym czasie, o -tej właśnie porze,

90 na onym-ci wybrzeżu bystrej Puczaj-rzeki

zgromadziły się były nadobne dziewczęta;

płuczą swoje bielutkie sukienki cieniutkie

i tak się do młodego zwracają Dobryni:

– Hola, chłopcze dorodny, udały junaku!

95 Nie ma tego zwyczaju, by się chłopcy nago,

kąpali w naszej sławnej, bystrej Puczaj-rzece:

chłopcy kąpią się w białych płóciennych koszulach.

Więc tak im odpowiada młodziutki Dobrynia:

– Oj, nadobne dziewczęta, moje wy serdeńka,

100 bieliźniane praczuchny, skrzętne gacio-myjki!

Toć nie znacie nic zgoła, nie wiecie o niczym,

o sobie tylko wiecie, tylko siebie znacie.

Poszedł zażyć kąpieli w bystrej Puczaj-rzece,

przeszedł młody Dobrynia pierwszą strugę rzeki,

105 przeszedł młody Dobrynia wtórą rzeki strugę,

przeszedł w bród Puczaj-rzekę od brzegu do brzegu.

I wzięła -młodziutkiego Dobrynię ochota

kąpać się w Puczaj-rzece, kąpać się, nurkować.

A właśnie o tym czasie, o tej właśnie porze,

hen z daleka, daleka, ze szczerego pola,

spoza pola szczerego, od zachodniej strony,

nie ulewa się zlewa ani gromy gromią,

jeno huk idzie sroższy nad grom i ulewę:

na młodego Dobrynię nalatuje z góry

115 przeokrutne smoczysko zionące płomieniem;

a ma owo smoczysko trzy ogromne głowy

i ma owo smoczysko lutych trąb dwanaście.

Na młodego Dobrynię smoczysko naciera

i przemawia do niego w takie oto słowa:

120 – W mojej mocy się teraz znajduje Dobrynia,

w mojej mocy się znalazł, ode mnie zależy!

Jeżeli mi się zechce – młodego Dobrynię,

młodziutkiego Dobrynię wezmę do niewoli;

jeżeli mi się zechce – spalę go płomieniem;

125 jeżeli mi się zechce – z kościami go pożrę.

Ale junak Dobrynia waleczne ma serce,

jego serce waleczne strachu nie zaznało;

umiał po bystrych rzekach pływać znakomicie,

dał nurka i przepłynął od brzegu do brzegu,

130 a od tamtego brzegu znów ku temu płynie.

I przypomniała mu się rodzona matula:

Toż mi zakazywała matula rodzona,

ażebym w szczere pole nie jeździł daleko,

popod owe sławetne góry Soroczyńskie,

135 ponad głębokie doły, nad smocze jaskinie;

zakazała mi jeździć na brzeg Puczaj-rzeki,

zakazała się kąpać w Puczaj-rzece bystrej;

może za to mi teraz taki despekt przypadł?

Znów dał nurka, przepłynął od brzegu do brzegu

140 i wychodzi Dobrynia na tamten brzeg stromy.

A przeklęte smoczysko, srogie potworzysko,

dalejże na Dobrynię sypać skry płomienne

i dalejże go palić do białego ciała.

Tak się marnie złożyło młodemu Dobryni,

145 że żadnego oręża nie miał w białych rękach:

więc jakoż ma się junak potykać ze smokiem?

Rozgląda się dokoła młodziutki Dobrynia,

rozgląda się dokoła po stromym wybrzeżu,

ale nic nie leżało na tym brzegu stromym,

150 co w białe swoje ręce mógłby junak ująć,

ażeby się potykać; ze srogim smoczyskiem.

A smok rozwiera paszcze, sypie skry na niego,

przepala go iskrami do białego ciała.

Aż tu raptem zobaczył młodziutki Dobrynia,

155 że na tym stromym brzegu bystrej Puczaj-rzeki

poniewiera się szyszak kuty w ziemi greckiej.

Wziął w białe swoje ręce on szyszak kowany

i z wielkiego zawziątku jak-ci nim nie praśnie,

jakci nim nie ugodzi srogiego smoczyska!

160 Zwaliła się na ziemię przeklęta potwora,

zwaliła się na ziemię pomiędzy burzany.

A ten młodziutki junak, Dobrynia Nikitycz,

okrutnie był odważny, zwinny i obrotny;

na białe piersi skoczył przeklętej potworze,

165 rozpłatać bez pardonu chce jej piersi białe,

chce przeklętej potworze poucinać głowy.

Zaczyna go smoczysko błagać i zaklinać:

– Młodziuteńki junaku, Dobrynio Nikitycz!

Mnie, lutego smoczyska, nie zabijaj, proszę,

170 daj mi jeszcze pobujać na tym bożym świecie.

Napiszemy cyrograf, umowę zawrzemy,

i to nie lada jaką, owszem, ważną bardzo:

że się nigdy nie będziem w szczerym polu zjeżdżać,

że nie będziem wszczynali bójek, walk ze sobą,

175 wielkiego krwi rozlewu, zwady ni warchołu.

Tedy młodziutki junak Dobrynia Nikitycz

schodzi wnet z białych piersi okrutnej potwory;

napisali cyrograf, umowę zawarli

i to nie lada jaką, owszem, ważną bardzo:

180 że się nigdy nie będą w szczerym polu zjeżdżać,

że nie będą wszczynali bójek, krwi rozlewu.

Tedy młodziutki junak Dobrynia Nikitycz

do rumaka rączego biegnie prędziuteńko,

ubiera się Dobrynia w strojne swoje szaty,

185 obleka dzielny junak jedwabną koszulę,

od stóp do głów się ubrał w najpiękniejsze stroje,

ognistego czym prędzej dosiada wierzchowca,

w szczere pole wyjeżdża Dobrynia Nikitycz,

aby się pilnie przyjrzeć lutemu smoczysku,

zobaczyć, gdzie poleci przeklęta potwora.

Nad stołecznym Kijowem potwora leciała,

tu przypadła do ziemi potwora przeklęta,

porwała siostrzeniczkę kniazia Włodzimierza,

najmilejszą chrobrego kniazia siostrzeniczkę,

195 nadobną Zabaweczkę, piękną Putiatównę.

Do stołecznego miasta przyjeżdża Dobrynia,

na szeroki dziedziniec swojego domostwa,

tu się spieszy Dobrynia z rączego wierzchowca.

Podbiega do Dobryni ulubiony sługa,

200 bierze z rąk jego uzdę rączego wierzchowca,

do stajni wnet prowadzi wierzchowca za uzdę,

tu zdejmuje mu siodło, karmi go i poi,

poi, karmi rumaka, zgrzebłem sierść mu czyści,

czyści, cudzi, obrządza rączego wierzchowca.

205 A młodziuteńki junak Dobrynia Nikitycz

murowanego dworu przebiega komnaty,

wstępuje do stołowej izby swego dworu,

gdzie czekała na niego rodzona matula;

niczym się przed matulą Dobrynia nie chełpi.

210 Zaczął chodzić młodziutki Dobrynia Nikitycz

do kniazia Włodzimierza na uczty wspaniałe;

pierwszego dnia na pierwszą poszedł tam biesiadę,

drugiego dnia na drugą poszedł tam biesiadę,

a dnia trzeciego poszedł na biesiadę trzecią.

215 W pałacu kniaź Włodzimierz stołeczno-kijowski

przechadza się po wielkiej komnacie biesiadnej,

przechadzając się zasię przemawia w te słowa:

– Hej, wy moi kniaziowie, moi bojarowie;

silni ruscy mocarze, waleczni junacy,

220 i wy, guślarze wszyscy i czarnoksiężnicy!

Czy się w naszym Kijowie znajdą tacy ludzie,

którzy by się ważyli w szczere pole jechać,

popod owe sławetne góry Soroczyńskie,

ponad doły głębokie, nad smocze jaskinie,

225 którzy by się ważyli wejść do smoczej nory

i naszą najmilejszą odbić siostrzeniczkę,

nadobną Zabaweczkę, piękną Putiatównę?

Ale nikt się nie znalazł w stołecznym Kijowie,

kto by się śmiele ważył w szczere pole jechać,

230 popod owe sławetne góry Soroczyńskie,

ponad doły głębokie, nad smocze jaskinie.

Znów tedy kniaź Włodzimierz stołeczno-kijowski

przechadzał się, po wielkiej komnacie biesiadnej,

przechadzając się zasię przemawiał w te słowa:

235 – Hej, wy moi kniaziowie, moi bojarowie,

silni ruscy mocarze, waleczni junacy!

Zadłużyłem się oto krainom niewiernym,

dotąd nie zapłacone jeszcze mam haracze

za całych lat- dwanaście i pół trzynastego.

240 Podszedł kniaź do junaka Michajła Potyka,

zwraca się do Michajła z takimi słowami:

– Hej, Michajło Potyku, Iwanowy synu!

Natychmiast się do ziemi wybierz politewskiej,

jedź do politewskiego króla Czubadzieja,

245 za całych lat dwanaście zawieź mu haracze,

za całych lat dwanaście i pół trzynastego.

Podszedł kniaź do starego Kozaka Muromca,

zwraca się do Kozaka z takimi słowami:

– Hej ty, stary Kozacze, mój Iljo Muromcze!

250 Wybieraj się natychmiast do szwedzkiej krainy,

jedź ode mnie, Muromcze, do szwedzkiego króla,

za całych lat dwanaście odwieź mu haracze

za całych lat dwanaście i pół trzynastego

Alosza Grigorjewicz chodzi po komnacie,

255 a chodząc po komnacie przemawia w te słowa:.

– Hej, kniaziu Włodzimierzu stołeczno-kijowski!

Masz-li komu poruczyć tę pracę niełatwą

(oj, niełatwą zaiste, owszem, trudną bardzo!),

tedy porucz ją, kniaziu, młodemu Dobryni:

260 niechaj młody Dobrynia jedzie w szczere pole,

popod owe sławetne góry Soroczyńskie,

niechaj zejdzie do smoczej jaskini głębokiej,

odszuka najmilejszą twoją siostrzeniczkę,

nadobną Zabaweczkę, piękną Putiatównę,

265 niech przywiezie Zabawę do Kijowa-grodu,

na twój – Włodzimierzowy – dziedziniec szeroki;

niech do murowanego wiedzie ją pałacu

i odda Zabaweczkę w białe twoje ręce.

Natenczas kniaź Włodzimierz stołeczno-kijowski.

270 podchodzi do dzielnego junaka Dobryni,

zwraca się do Dobryni z takimi słowami:

– Hej, młodziutki junaku, Dobrynio Nikitycz!

Poruczam ci, junaku, tę pracę niełatwą,

oj, niełatwą zaiste, owszem, trudną bardzo:

275 hen daleko, daleko pojedź w szczere pole,

popod owe sławetne góry Soroczyńskie,

zejdź głęboko pod ziemię do smoczej jaskini

i odszukaj najmilejszą moją siostrzeniczkę,

nadobną Zabaweczkę, piękną Putiatównę,

280 przywieź ją do Kijowa, stołecznego miasta,

tu do murowanego mego wiedź pałacu

i oddaj Zabaweczkę w białe moje ręce.

Siedzi młody Dobrynia Nikitycz za stołem,

siedzi sobie za stołem, bardzo się zasmucił,

285 zasmucił się, zmarkotniał, zafrasował wielce.

Podnosi się Dobrynia, wstał z dębowej ławy,

zza stołu dębowego wychodzi Dobrynia,

ze wspaniałej biesiady wraca niewesoły.

Wszedł do izby stołowej swojego domostwa,

290 gdzie Czekała na niego matula rodzona.

Powiada do Dobryni rodzona matula:

– Lube moje dzieciątko, syneczku jedyny,

młodziuteńki junaku, Dobrynio Nikitycz!

Czemu z uczty wspaniałej wracasz niewesoły?

295 Czyli miejsce poślednie za stołem ci dano?

Czyli roznosząc wino pominięto ciebie?

Czyli dureń pijany z ciebie się natrząsał?

Odpowiada Dobrynia matuli rodzonej:

– Matko moja najmilsza, rodzona matulu!

300 Nie dano mi za stołem miejsca pośledniego

ani roznosząc wino mnie nie pominięto,

ni się dureń pijany nie natrząsał ze mnie.

Aliści kniaź Włodzimierz stołeczno-kijowski

poruczył mnie, młodemu, tę pracę niełatwą,

305 oj, niełatwą zaiste, owszem, trudną bardzo:

Rozkazał mi daleko w szczere pole jechać,

popod owe sławetne góry Soroczyńskie,

kazał mi zejść głęboko do smoczej jaskini,

odszukać najmilejszą jego siostrzeniczkę,

310 nadobną Zabaweczkę, piękną Putiatównę,

przywieźć ją do Kijowa, stołecznego miasta,

na jego ,-Włodzimierza – szeroki dziedziniec

i do murowanego przywiódłszy pałacu

oddać ją w białe ręce kniazia Włodzimierza.

315 Powiada do Dobryni matula rodzona:

– Młodziuteńki junaku, Dobrynio Nikitycz!

Najedz się, synu, napij, kładź się spać spokojnie;

namyślimy się rankiem: noc przynosi radę.

Tedy młodziutki junak, Dobrynia Nikitycz,

320 podjadł sobie do woli cukrowych przysmaków,

popił sobie do woli miodowych napitków

i spokojnie się udał na nocny spoczynek.

A nazajutrz, raniuczko, zanim zaświtało,

zanim wzeszła na niebo rumiana jutrzenka,

325 zanim jasne słoneczko zajrzało do okien,

obudziła Dobrynię matula rodzona:

– Wstawaj, dzielny junaku, Dobrynio Nikitycz!

Uczyń, miły syneczku, co ci rozkazano,

oddaj Włodzimierzowi przysługę niemałą.

330 Więc młodziuteńki junak, Dobrynia Nikitycz,

z twardego snu się budzi, wstaje prędziusieńko,

w polewanej miednicy czyściutko się myje,

ze skrzyń wyjmuje szaty, pięknie się ubiera,

z murowanego dworu wychodzi Dohrynia

335 na szeroki dziedziniec swojego domostwa,

idzie młody Dobrynia Nikitycz do stajni,

w stajni bierze Dobrynia rączego wierzchowca,

okułbaczył Dobrynia rączego wierzchowca,

na swego ognistego wierzchowca wskakuje,

340 wyjeżdża z szerokiego dziedzińca za bramę.

Rozpłakała się matka młodego Dobryni,

rozpłakała się rzewnie, roni łzy gorące,

oblekła, w wielką boleść białe lica swoje

i płacząc tak mówiła matula Dobryni:

345 – Po com na świat wydała nieszczęśliwe dziecię!

Kiedy wejdzie biedaczek do smoczej jaskini,

kiedy wejdzie do smoków onych bezlitosnych,

rozszarpią-ci na sztuki białe jego ciało,

wyżłopią krew surową biednego Dobryni.

350 A młodziuteńki junak Dobrynia Nikitycz

pojechał w szczere pole, na szeroki rozłóg.

Jak kropla dżdżu po kropli – dzień po dniu upływa,

umyka- jak nurt rzeki – tydzień po tygodniu.

Cały dzień siedzi junak pod złotym słoneczkiem,

355 całą noc siedzi junak pod srebrnym miesiącem;

przyjechał pod sławetne góry Soroczyńskie,

jeździ po szczerym polu, szerokim rozłogu,

zaczął koniem tratować malutkie smoczęta.

Od rana do wieczora, cały dzień harcował,

360 stratował wielkie mnóstwo malutkich smoczątek.

Aż tu raptem usłyszał młodziutki Dobrynia,

że rączy jego rumak, ognisty wierzchowiec,

że rączy jego rumak utyka na nogę.

Za czym młodziutki junak Dobrynia Nikitycz

365 bierze w swe białe ręce harapek jedwabny

i zaczyna nim smagać rączego wierzchowca:

pierwszy raz go uderzył pomiędzy uszyma,

drugi raz go uderzył pomiędzy nogami,

uderzył go pomiędzy nogami zadnimi;

370 bez miłosierdzia chłostał rączego podjezdka

bił go z calutkiej siły mocnego ramienia,

zadawał podjezdkowi bardzo ciężkie razy.

Wtedy rączy podjezdek, ognisty wierzchowiec,

nuże po szczerym polu cwałować na przełaj,

375 nuże za jednym susem przeskakiwać wiorstę!

Aż po samo kolano grzęźnie w pulchnej ziemi,

z pulchnej ziemi w te pędy wyszarpuje nogi,

wyrywa bryły ziemi większe nad stóg siana,

głazy miota kopytem na trzy strzały z łuku.

380 Pędził po szczerym polu, szerokim rozłogu,

otrząsał ze swych kopyt malutkie smoczęta,

stratował wielkie mnóstwo malutkich smoczątek.

Podjechał dzielny junak do smoczej jaskini,

ognistego wierzchowca zatrzymuje przed nią,

385 zeskakuje na ziemię Dobrynia Nikitycz;

zeskoczywszy na ziemię młodziutki Dobrynia

uzbraja się pośpiesznie w mocny swój rynsztunek:

przypasuje do boku szablę wyostrzoną,

kładzie spisę tatarską na swej białej piersi,

390 bierze pod lewą pachę młodziuteńki junak

maczugę wykowaną ze stali hartownej;

za pas zatyka sobie kijaszek podróżny

i ku smoczej jaskini śmiało się kieruje:

A kiedy podszedł junak do smoczej jaskini,

395 widzi, że jest zawarta miedzianą zaworą

i mocno podpórkami z żelaza podparta

nijak wejść nie podobna do smoczej jaskini.

Tedy młodziutki junak, Dobrynia Nikitycz,

zerwał i precz odrzucił żelazne podpórki,

400 rozchwiał i poodsuwał miedziane zawory

i bez lęku wstępuje do jaskini smoczej.

Rozejrzał się dokoła młodziutki Dobrynia,

a w tych smoczych jaskiniach, w dołach tych głę-

[bokich

siedzi mnóstwo niezmierne brańców-niebożątek,

405 a wszyscy brańcy owi — to jeńcy moskiewscy:

siedzą tutaj kniaziowie, siedzą bojarowie;

siedzą tutaj ,potężne ruskie bohatery.

Wtedy wzięła dobrego Dobrynię ochota,

wzięła junaka chętka porachować jeńców;

410 idzie wzdłuż jaskiń smoczych, wzdłuż głębokich

[dołów,

narachował tych jeńców mnóstwo nieprzebrane.

Nareszcie do lutego dochodzi smoczyska,

patrzy, – a tu, w pieczarze przeklętej poczwary,

nadobna Zabaweczka Putiatówna siedzi.

415 Więc Dobrynia Nikitycz w te słowa przemawia:

– O Nadobna Zabaweczko, piękna Putiatówno!

Prędziuteńko się zerwij na równe nóżęta,

co rychlej wychodź za mną ze smoczej jaskini,

pojedziem do Kijowa, stołecznego miasta.

420 Dla ciebiem podróżował, dla ciebie wędrował

po szerokim rozłogu, po łąkach i polach,

dla ciebie tutaj chodzę po smoczych jaskiniach.

A przeklęta potwora tak do niego mówi:

– Hej, młodziutki junaku, Dobrynio Nikitycz!

425 Nadobnej Zabaweczki, pięknej Putiatówny

bez boju ci nie oddam ni bez krwi rozlewu.

A przecieśmy spisali ze sobą umowę

ponad ową sławetną, bystrą Puczaj-rzeką,

że się nigdy nie będziem w szczerym polu zjeżdżać,

430 że nie będziem wszczynali bójek, walk ze sobą,

wielkiego krwi rozlewu, zwady ni warchołu.

Przyjechałeś pod sławne góry Soroczyńskie,

wierzchowcem stratowałeś malutkie smoczęta,

chcesz mi jeńców moskiewskich wypuścić z niewoli,

435 chcesz porwać Zabaweczkę, piękną Putiatównę.

Więc tak jej odpowiada młodziutki Dobrynia:

– O, szkaradne smoczysko, potworo przeklęta!

Kiedyś ulatywała precz od Puczaj-rzeki,

czemużeś nad stołecznym leciała Kijowem?

440 Czemużeś tam potworo, przypadła do ziemi?

Czemu żeś nam porwała piękną Putilitównę?

Rzekłszy, ujął Zabawę za białe rączyny,

razem z Zabawą bierze złote jej pierścionki,

wyprowadza Zabawę ze smoczej jaskini

445 I przemawia Dobrynia Nikitycz w te słowa:

– Hej, moskiewscy junacy, waleczni mocarze!

Wszyscy ze smoczych jaskiń co rychlej wychodźcie,

niechaj każdy powraca do swego domostwa,

do swego pomieszkania, do swojego dworu.

450 Kiedy powychodzili ci jeńcy moskiewscy

z onych dołów głębokich, z onych smoczych jaskiń,

wielki gwar się uczynił, wrzawa niepomierna.

A młodziuteńki junak Dobrynia Nikitycz .

do swego ognistego podchodzi wierzchowca,

455 na ognistym wierzchowcu sadowi Zabawę,

sadowi ją plecyma do głowy podjezdka,

sam do głowy podjezdka sadowi się twarzą;

do stołecznego jedzie Dobrynia Kijowa.

Przyjechał na kniaziowy szeroki dziedziniec,

460 z ognistego wierzchowca zeskakuje na ziem,

zdejmuje Zabaweczkę Putiatównę z konia

i do murowanego prowadzi pałacu;

w pałacu zaś oddaje piękną Putiatównę,

prosto w bielutkie ręce kniazia Włodzimierza.

465 A nasza pieśń opiewa dawne dzieje.

przełożył Czesław Jastrzębiec – Kozłowski

BYL 200px-Sadko

Sadko w Królestwie Wodo-Wełma

Podziel się!