Moje filmy

O filmie polskim i produkcji filmowej i telewizyjnej w Polsce, a także o filmie Trzy dni bez wyroku

ode mnie:

Ten film zyskuje jedne z najwyższych ocen widzów i jest nieustannie powtarzany. Mało osób rozumie, że jest on tak dobry jak dobry był jego scenariusz. Tylko dobry lub bardzo dobry scenariusz sprawia, że właściwie się układa praca reżysera i potem aktorów na planie. Bez dobrego scenariusza nie ma dobrych filmów . Scenarzyści to najbardziej niedoceniony zawód w polskich mediach.

To ja jestem autorem scenariusza filmu Trzy dni bez wyroku. Swoje trzy grosze włożył w niego co przyznaję Wojtek Wójcik – powiedziałbym, że podkręcił go zdecydowanie w górę od strony komercyjnej, także Andrzej Mularczyk nadał dialogom trochę rytu ulicy. Jednakże gdybym miał ocenić wkład poszczególnych osób powiedziałbym, że jest tam 10% ich szlifu. System tantiem w Polsce był taki i dalej zapewne jest  – chociaż go nie śledzę więc nie mam 100% pewności  – że reżyser musi dopisywać się do scenariusza, żeby figurować jako autor i brać tantiemy – o tym wiedzą wszyscy w środowisku filmowym.

To był mój pierwszy i ostatni zrealizowany scenariusz filmu fabularnego chociaż napisałem ich koło 20.  Film byłby jeszcze lepszy, możliwe że znaczący dla polskiej kultury więcej niż Psy Pasikowskiego, gdyby wiele osób nie włożyło wiele wysiłku, żeby osłabić jego społeczną wymowę. Pracowano głównie nad początkiem scenariusza i nad końcem, ponieważ one dawały filmowi tę ostrą, gorzką, wręcz zabójczą dla systemu społecznego Polski lat 90-tych wymowę.

Ta praca – urabianie mnie – trwała wiele tygodni i okazała się skuteczna. To moja wina, że dopuściłem do zmian – zgodziłem się, bo bardzo chciałem ten film zobaczyć zrealizowany – a zawsze wpajano mi że film do dzieło wielu osób zaś współpraca jest sztuką kompromisu.

Poszedłem na to, bo  wtedy nie miałem jeszcze jasnego i pełnego oglądu faktycznej sytuacji politycznej po 1989 roku i pełnej wiedzy na temat polskiego środowiska filmowego, ani systemu produkcji filmów w Polsce – zaczynałem dopiero się w nim poruszać. Przede wszystkim uległem złudzeniu, ze nastała demokracja i wszystko się zmieniło.  Że to moja wina, widzę dopiero dzisiaj, po latach.

Film Polski nie jest przemysłem tylko chałupniczą manufakturą sterowaną przez instytucje Państwa.

W takiej sytuacji powstają koterie, które wyrywają środki na finansowanie własnych pomysłów, bo od tego czy je wyrwą zależy ich finansowy byt. To nakręca spiralę układów, stosunków, stosuneczków, wykorzystywania ludzi i kradzieży ich pomysłów. Beznadziejne bagienko.

Brak całkowicie prywatnej produkcji filmowej, a także skupienie całej produkcji filmowej i telewizyjnej w rękach ludzi wywodzących się ze światka producenckiego mediów PRLu – gdzie przecież miała miejsce negatywna selekcja o 50-cio letniej tradycji – spowodowały iż w pewnym momencie zrozumiałem, że szkoda czasu na walkę z tą całą machiną.

Walczyłem całe życie odkąd pamiętam.

Najpierw z PRL-owskim systemem edukacji i monolitycznym systemem społecznym  – jako hippis.

Potem z Władzą Ludową  (SB i MO) – jako pisarz, scenarzysta i konspirator  – autor książek i scenariuszy, które rozwalano i cenzurowano, których nie dopuszczano, albo które puszczano gdzieś półgębkiem, żeby nie stanąć kiedyś twarzą w twarz z zarzutem że zniszczyło się coś bardzo dobrego i ważnego dla kultury polskiej.

Później przyszło mi walczyć z „cenzurą” i jedynie słusznymi poglądami ludzi  Okrągłego Stołu, czyli całego aparatu władzy i informacji (mediów) III RP. Moja bezkompromisowość pokazała im jednak, że nie będą w stanie tolerować mojej publicznej działalności – nawet „półgębkiem”.  Dalsza walka z konglomeratem-melanżem czerwono-różowym wydała mi się nonsensowna. Wyemigrowałem mentalnie, pozostając fizycznie w kraju. Na szczęście rozwój technologii pozwalał już w latach 90-tych na takie pisanie. Były komputery i dyskietki, zaczynała się nawet jakaś sieć, przede wszystkim e-mail.

Wtedy, koło roku 1995 ograniczyłem się do publikacji zagranicą – głównie w Kanadzie, w tamtejszej Gazecie i Liście Oceanicznym, raz w miesiącu – Tam nikt mnie nie cenzurował i nie namawiał do głoszenia „słusznych” kwestii . Czytano mnie w Szwecji, USA, Rosji, Białorusi, Czechach. Trwało to wiele lat.

Kto wie czy nie należałoby stworzyć Listy Pisarzy Emigracyjnych III RP? Na pewno należałoby. Jestem pierwszy na tej liście. Liście emigrantów wewnętrznych i zewnętrznych.

Aż wreszcie wszedłem w świat zupełnie prywatnych, całkowicie niezależnych przedsięwzięć. Zapewne jest to prawidłowa droga ewolucyjna. To właśnie  – całkowicie prywatne wydawnictwa niezależne mentalnie od „prawidłowej, tj. czerwonej linii ” i postęp technologii w tworzeniu stron WWW powoduje że mogę wrócić i być.

Jednak główne źródło choroby systemu  i największe zagrożenie leży moim zdaniem gdzie indziej. I z tym podstawowym, najbardziej podstawowym z podstawowych źródeł ZŁA, postanowiłem się zmierzyć.

Jestem dzisiaj przede wszystkim zupełnie niezależny od źródeł dystrybucji i finansowania, które znajdują się w 95% w rękach byłych Czerwonych i ich Różowych popleczników.  W tej sytuacji nie dopuszcza się do swobodnego głoszenia poglądów w Polsce. Mogę to powiedzieć wprost – publicznie, każdemu z osobna i wam wszystkim, którzy zechcecie czytać. To pęka, ale samo nie pęknie – trzeba pomóc.

Internet czyni nas niezależnymi. Nie pozwólcie IM odebrać sobie INTERNETU – właśnie szykują na Internet skok!!! Od WAS, MŁODYCH, zależy czy pozwolicie IM się zmanipulować i zakneblować. Czynią to skutecznie od 1989 roku, ale ich monopol się właśnie wali, tak samo jak wali się monopol Kościoła. Trzeba tylko wytrwać w czynieniu rewolucji.

To dzięki Internetowi  mogę bez ich środków finansowych do WAS przemawiać i WY możecie przemówić do każdego. Dzięki niemu możecie być niezależni. Musicie też być wolni – jak ja – przede wszystkim od pragnienia robienia kariery i zdobywania sławy, poprzez ich media. Róbcie co możecie przez Internet – niezależnie – róbcie karierę, ale wyłącznie na swój rachunek, a jeśli jej nie zrobicie to  Historia was doceni – może późno – ale na pewno.

Ta  moja ocena sytuacji medialnej nie jest niestety – jakby się mogło komuś wydawać – radykalna, ona jest bardzo łagodna i stonowana. W tej chwili nie chcę wnikać w szczegóły na temat jak bardzo zmanipulowany jest ogląd rzeczywistości Polaków przez tzw. polskie media, ani z jakich osób składają się różne środowiska medialne, producenckie, zarządzające kulturą i inne. Odkrywanie prawdy prowadzi nie raz do szoku, ale jeśli się ma zafałszowane wyobrażenie o świecie nie sposób go skutecznie zmienić.  A zmienić go trzeba.

Naprawdę jest z czym walczyć, jeśli Polska ma być, kiedykolwiek w przyszłości, krajem demokratycznym. Na razie póki sił starczy walczę więc z tym co uważam za najgroźniejsze – jak zawsze odkąd pamiętam.

Nie piszę obecnie scenariuszy filmowych ani telewizyjnych – mam ich pełną szafę, a niektóre oddałem przyjaciołom, choćby takim jak Marek Kreutz (mam nadzieję, że mu tym wyznaniem nie zaszkodzę w karierze medialnej) – nie piszę, bo w Polsce nie ma konkurencyjnego, prywatnego, wolnego systemu produkcji filmowej i niezależnych mediów.

Jak będą to się zastanowię, może wtedy będzie miała sens realizacja któregoś z tych 20 scenariuszy fabularnych i wielu, wielu telewizyjnych, jakie napisałem.

Tyle o moich filmach ode mnie. Słuszność każdej decyzji weryfikuje czas – może należało się przebijać i osiągnąć w tym światku możliwie najwyższą pozycję – tylko że nie jestem idealistą i nie wierzę że np. Andrzej Wajda, był kiedykolwiek niezależny od swoich mocodawców (czyli tych którzy dawali mu pieniądze na filmy).

Prawda, prawda i tylko prawda – Amen. Wasz, oddany sprawie, wieczysty outsider, Wieszcz Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata – czyli Grupy torującej drogę do Prawdy.

Czas na ocenę innych dla tego co ja zrobiłem w filmie i ich ocenę produkcji filmowej w Polsce, więc oddaję im na stronach poniżej głos.

Podziel się!