Ludwik Zarewicz (1813 – 1890), Michalina z Zarewiczów Pagaczewska i Julian I – krakowski browarnik

zarewicz_mono Zakonu

Ludwik Zarewicz jest autorem pierwszej monografii zakonu kamedułów w Polsce: „Zakon Kamedułów. Jego fundacye i dziejowe wspomnienia w Polsce i na Litwie” . Została ona opublikowana w 1871 roku, a dedykowana pamięci ojca Tadeusza Bergeata, ówczesnego bibliotekarza i archiwisty klasztornego. Książka ta do dziś pozostaje podstawowym źródłem wiedzy dla wszystkich interesujących się dziejami tego pustelniczego zgromadzenia. Zarewicz opublikował również prace dotyczące eremu w Szańcu i na Kahlenbergu, a sprawy kamedulskie były dla niego rzeczywistą pasją życiową. Największą przyjemnością były wycieczki na Bielany, gdzie od czasu do czasu przemieszkiwał w klasztorze i wspólnie z ojcem Tadeuszem, opiekującym sie zbiorami od 15 listopada 1855 roku do końca 1869, porządkował archiwum.

zarewicz_biblio
Biblioteka kamedułów na Bielanach

Znajdowali tam dokumenty z wizytacji przełożonych, akta kapituły generalnej, informacje dotyczące poszczególnych kandydatów do zakonu, korespondencję, inwentarze ekonomiczne, darowizny na rzecz klasztoru itp. To dzięki dostępowi do tak niezwykłych źródeł mogła powstać ta ksiązka. Zarewicz pisał o ojcu Tadeuszu, swoim wieloletnim przyjacielu:

„Zacny ten zakonnik, wzór doskonałego eremity, urodzony 7 września 1798, wstąpił do zakonu 13 sierpnia 1827 w eremie Monte Corona i podczas pobytu swego w eremie Monte Cucco wyświęcony na kapłana 29 sierpnia 1830 roku w kościele Augustyanów w Gubbio. Następnie przeniesiony do eremu tuskulańskiego (przy Frascati) przybył stamtąd do Bielan krakowskich 23 czerwca 1847, gdzie pozostając do śmierci, piastował bez przerwy odpowiedni zdolnościom swym i zamiłowaniu urząd bibliotekarza i archiwisty klasztornego. Sercem i duszą przywiązany do narodu naszego, srodze bolał nad jego cierpieniami, a kochany od wszystkich, co go bliżej znali – zgasł tutaj po trzechdniowej chorobie 3 marca 1870 r. Pokój jego duszy!”

zarewicz_dedy Dodał też: „O.Bergeat wedle woli korzystać z archiwum i biblioteki pozwolił”

Co więcej, dzięki przyjaźni z zakonnikami możliwe stało się wejście do otwieranego właśnie grobu Mikołaja Wolskiego. Ludwik Zarewicz wspominał, że na jego prośbę 3 sierpnia 1868 roku ówczesny przeor bielański, ojciec Benedykt, zezwolił na otwarcie grobu fundatora. Oto bezpośrednia relacja:

„Mozolna to była praca. Ponieważ tablica marmurowa położona na grobie wmurowana jest w posadzkę, musiano z boku kilka tafli pawimentu wyjąć i sklepienie grobowe przebić, co kosztowało do dwie godzin czasu. Gdy około pół do czwartej z południa otwór był już gotowy, spuszczaliśmy się, ja i zakonnicy po jednemu drabiną do sklepu grobowego, który jest dość obszerny, murowany i wytynkowany. Na samym środku spoczywa na dwóch ligarach trumna z drzewa modrzewiowego z wiekiem wypukłem na wzdłuż w spojeniu rozpadłem, zresztą całkiem dobrze zachowana. Wewnątrz wyklejona jest płótnem z żywicy maczanem, obicie zaś zewnętrzne całkowicie zetlało. Resztki śmiertelne marszałka głową do drzwi wielkich obrócone, przedstawiają szkielet brunatną skórą pokryty, przyodziany od stóp do głów w habit kamedulski, którego biały kolor stał się prawie brązowym. Głowa do pół kapturem zasłonięta i spoczywająca na poduszce ziołami wypchanej, ma wyraz trupiej głowy, której dolna szczęka na obojczyk opadła, pokazuje dwa rzędy dobrze zachowanych zębów – a przecież był to starzec 77 letni! W rękach na piersi złożonych trzyma koronę Pańską, której paciorki, wielkości dużego grochu, czarne z drzewa sosnowego toczone, nawiązane są na nić do tyla jeszcze tęgą, iż onej nie zdołano rozerwać. Na nogach widać jeszcze resztki skórzanego obuwia. Podziwialiśmy wszyscy niezwykłą długość trumny i szkieletu, który mierzy 3 1 łokcia polskiego, a w porównaniu do wysokości statury uderza nas szczupła objętość czaszki”.

Od tego czasu grób fundatora nie był więcej otwierany.

IIntrygujące staje się pytanie, kim był Ludwik Zarewicz i jakie były jego dzieje, które zawiodły go pod bramy eremu kamedulskiego.

Urodził się w 1813 roku w drobnoszlacheckiej, ruskiej rodzinie herbu Półkozic. Po ukończeniu studiów gimnazjalnych i wydziału prawnego we Lwowie, pracował w Dyrekcji Skarbu w Samborze, dosłużył się stopnia sekretarza, wcześnie, bo około 1867 roku, porzucił jednak karierę urzędniczą na rzecz ulubionych studiów historycznych i zamieszkał w Krakowie. Przez pewien czas był dyrektorem archiwum miasta Krakowa i członkiem komisji historycznej przy Akademii Umiejętności. Jego córka, Michalina, uważana była powszechnie za najpiękniejszą pannę w Krakowie, a Władysław Łuszczkiewicz wspominał, że wyglądała jakby żywcem wyjęta z obrazów Artura Grottgera. W 1859 roku w kościele kapucynów odbył się jej ślub z Julianem Pagaczewskim, znanym w Krakowie browarnikiem, który wykształcenie w tej dziedzinie zdobył w Anglii, a w Krakowie, na Kleparzu, w domu zwanym – od zainstalowanych urządzeń do warzenia piwa – „Pod Maszyną” założył znany browar. Przedsiębiorstwo Pagaczewskiego rozwijało się pomyślnie, rozpoczęło m.in. jako pierwsze w kraju produkcję porteru, który wcześniej sprowadzano z Anglii. Zięć Zarewicza cieszył się w mieście szacunkiem i popularnością, dorobił się niewielkiego majątku i kupił kamienicę przy ul. Floriańskiej 40.

Małżeństwo Michaliny Zarewiczówny i Juliana Pagaczewskiego długo pozostawało bezdzietne, dopiero po 15 latach, w 1874 roku, urodził się syn Julian (1874-1940). W trzy lata później zmarł ojciec, a przyczyną śmierci był samobójczy atak spowodowany prawdopodobnie finansowym załamaniem przedsiębiorstwa piwowarskiego. Wdowa po Julianie, a córka Zarewicza, sprzedała browar i dom „pod Maszyną”, w dalszym ciągu mieszkała w kamienicy przy Floriańskiej i zajmowała się wychowaniem jedynaka.

julian_pagaczewski_chlopiec wnuk Juliana Zarewicza
Julian Pagaczewski
wnuk Ludwika Zarewicza

Pomagał jej w tym znacznie dziadek dziecka, Ludwik Zarewicz, i to on prawdopodobnie przyczynił się do faktu, że w przyszłości został on wybitnym historykiem sztuki, profesorem UJ, członkiem honorowym Wydziału Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, naukowcem, którego zainteresowania obejmowały dzieje wielu epok od architektury, poprzez malarstwo i rzeźbę, aż po przemysł artystyczny.

Na rozwój zainteresowań Juliana miał spory wpływ także jego wuj, dr Aleksander Zarewicz, profesor Wydziału Lekarskiego UJ i kolekcjoner dzieł sztuki, głównie dywanów i nowożytnego malarstwa polskiego. To w jego mieszkaniu Julian często spotykał Jacka Malczewskiego i Kazimierza Pochwalskiego i te kontakty utrzymywały się jeszcze okresie późniejszym. Prawdopodobnie Aleksander Zarewicz jako kilkunastoletni młodzieniec chodził razem z Ludwikiem na Bielany gdyż w tzw. „Notatach Bielańskich” często pojawia się wzmianka o Olesiu.

Po zmarłym w 1890 roku dziadku, Ludwiku Zarewiczu, odziedziczył Julian Pagaczewski w pewnym stopniu zainteresowania problematyką kamedulską. W 1896 roku ogłosił kilka prac z tego zakresu podejmujących problematykę głównie budowy i wyposażenia kościoła na Bielanach.

julian_pagaczewski_zamyslony syn Juliana browarnika
prof. Julian Pagaczewski

Jego matka, a córka Ludwika Zarewicza, Michalina z Zarewiczów Pagaczewska, zmarła w roku 1924 w wieku 87 lat. Do końca chętnie opowiadała wnukom o wydarzeniach z młodości m.in. o bombardowaniu Krakowa podczas Wiosny Ludów – miała wtedy 11 lat i wracała Plantami do domu, gdy kilka kroków od niej rozerwał się austriacki granat. Rok później, 14 czerwca, z okna swego mieszkania na roku ul. Wolskiej /dziś Piłsudskiego/ i Straszewskiego widziała cara Mikołaja I jadącego w towarzystwie księcia Paskiewicza na Błonia, na przegląd wojsk rosyjskich idących pomóc Austriakom w tłumieniu powstania węgierskiego. Car bawił wówczas jeden dzień w Krakowie: przyjechał koleją, odbył przegląd wojska i ruszył dalej do obozu pod Duklą. Dwunastoletnia dziewczynka zapamiętała postać wysokiego, przystojnego mężczyzny w mundurze. Następnego roku przeżyła wraz z całym Krakowem parę groźnych dni, gdy w lipcu ogromny pożar zniszczył prawie połowę miasta. Wspominała także życie towarzyskie Krakowa z połowy XIX wieku: w sąsiedztwie rodziców mieszkała rodzina Estreicherów, z którymi Zarewiczowie utrzymywali bliskie kontakty m.in. z Karolem – twórcą Bibliografii Polskiej. Kilkadziesiąt lat później wnuk tegoż Karola, także Karol, będzie studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim pod kierunkiem profesora Pagaczewskiego – syna pani Michaliny.

stanislaw_pagaczewski przed wojną UJ
Stanisław Pagaczewski

Synem prof. Juliana Pagaczewskiego był m.in. Stanisław Pagaczewski (1916-1984) znany autor książek dla dzieci i młodzieży: „Porwanie Baltazara Gąbki” czy „Misja prof. Gąbki”, propagator turystyki i reportażysta, autor wielu przewodników, w których – podobnie jak jego pradziadek – chętnie proponował wizytę na Bielanach i zachęcał do zatrzymania się w pustelni ojców kamedułów. Wspominał go zresztą w swojej książce „Z tobołkiem za Kraków” pisząc m.in.:

„Ludwik Zarewicz, z zawodu urzędnik skarbowy, a z zamiłowania historyk (…) w 1871 roku ogłosił źródłową rozprawę pt. „Zakon kamedułów, jego fundacje i dziejowe wspomnienia w Polsce i na Litwie”. W ciągu wielu lat, poświęconych zbieraniu materiałów do tej pracy, zżył się bardzo z pustelnią bielańską, przesiadując tygodniami i miesiącami w bogatym archiwum klasztornym”.

Cytował również, nigdy nie ogłoszone drukiem, rękopiśmienne notatki dziadka tzw. „Notaty Bielańskie”. Czytamy w nich m.in.:

„D. 14 sierpnia po południu wyjechałem z pewnym młodym, lecz dość głupim, księdzem jezuitą i panem Ludwikiem Łepkowskim na Bielany; po drodze deszcz nas złapał i mimo parasolów nieco zmoczył. W czwartek odpust Wniebowzięcia NMP, pod której wezwaniem kościół bielański założony. Rano tego dnia przybyła tu cała rodzina Gajewskich, która ze mną wieczorem okazją klasztorną do Krakowa powróciła. Przez drogę deszcz przepadywał”.

Po śmierci Ludwika Zarewicza w Kalendarzu krakowskim Józefa Czecha na rok 1891 umieszczono notatkę następującej treści:

„Ludwik Zarewicz, członek komisyi historycznej Akademii Umiejętności, zmarł 17 września w 77 roku życia. Gorliwy pracownik w dziale historycznym, wydał wiele cennych dzieł drukiem. (…) W ś.p. Ludwiku Zarewiczu tracimy doświadczonego przyjaciela i współpracownika, a strata tem jest cięższą, iż trudno go będzie zastąpić. Niepospolity znawca naszej przeszłości, pracował niezmordowanie w archiwach i zbiorach publicznych, a prace jego noszą na sobie piętno sumiennych badań i znawstwa przedmiotu, o którym pisał. Niechaj to wspomnienie o cichym i zacnym człowieku, z tak pożytecznie przeżytym żywotem, będzie dla niego grudką ojczystej ziemi na jego mogiłę, a gałązką laurową za jego pracę”.

zar ludwik zarewicz_grob
Grób Ludwika Zarewicza
na Cmentarzu Rakowickim

Ludwik Zarewicz został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Niewiele osób wie, gdzie znajduje się jego grób: jeszcze kilka lat temu napis na kamiennej płycie był czytelny, teraz, z każdym niemal miesiącem, zamazuje się coraz bardziej. A przecież był niewątpliwie postacią nieprzeciętną i z pewnością wartą utrwalenia. Oprócz wspomnianej monografii zakonu kamedułów pozostawił po sobie jeszcze kilka ciekawych prac: „Erem Margrabski OO.Kamedułów w Szańcu” Kraków 1879, „Klasztor kamedułów na Kahlenbergu pod Wiedniem” 1884, „O. Bernard Szymoński (typ polskiego ascety)” Kraków 1889, „Biskupstwo Krakowskie z Pocztem Swych Pasterzy” Kraków 1880, „Andrzej z Piasków Bobola, podkomorzy koronny Zygmunta III” Lwów 1876; „Lanckorona, monografia historyczna” Kraków 1885; „Leliwita Spicimir oraz monografia Melsztyna” Kraków 1890; „Skałka w Krakowie, monografia historyczna” Kraków 1889; „Dom kapitulny zwany dawniej św. Stanisława biskupa przy ul. Kanoniczej” Kraków 1887.

całość materiału pochodzi ze strony MARZENY I MARKA FLORKOWSKICH

zarewicz http://www.kameduli.info

 

Książka o Ludwiku Zarewiczu autorstwa Marzeny i Marka Florkowskich [2014]

Ludwik Zarewicz – Miłośnik historii i przyjaciel Kamedułów. Opowieść rodzinna i nie tylko w 200. rocznicę urodzin 1813-2013
Marzena i Marek Florkowscy

ISBN: 978-83-932133-5-1
180/250 mm/s. 192
MMF 2014

W 2013 roku minęło 200 lat od urodzin Ludwika Zarewicza. Pamięć o nim jest wciąż żywa poprzez wiele tematów, którymi się zajmował. Bo czyż nie sięgają do jego książek historycy zakonów w Polsce, zwłaszcza kamedułów? Wciąż pozostaje niezastąpiony. Czyż odwiedzający Lanckoronę jej miłośnicy nie odwołują się do jego opracowania i nieraz nadaremno szukają go w antykwariatach? A ci, których los złączył z Dobczycami, czyż nie czynią podobnie? Ile jest miejsc w Krakowie, którym poświęcił godziny studiów, by przypomnieć ich fascynującą historię?

On sam, choć coraz lepiej poznawany, wciąż fascynuje choćby poprzez pokusę przeżycia przygody intelektualnej przy opracowaniu jego rękopiśmiennych notatek sporządzonych podczas wieloletnich prac w archiwum klasztoru kamedulskiego. Wpisuje się w pejzaż Krakowa przez swojego syna, doktora medycyny, prof. Aleksandra Zarewicza. Uczy spojrzenia na sztukę oczami swego wnuka, prof. Juliana Pagaczewskiego, zachęca do wędrówek i rozbawia książkami swego prawnuka, Stanisława Pagaczewskiego.

W ważnych dla siebie miejscach pozostawiał swój ślad, jak choćby swoje zdjęcie rodzinne czy własnoręcznie zapisany Brulion w klasztorze Kamedułów na Bielanach. Tam też, w 1847 roku, w nietypowym miejscu pozostawił swój podpis i datę. Miał wówczas 34 lata i zalewie od roku mieszkał w Krakowie. Impuls musiał być mocny, choć nie wiemy, czy to był jeden z pierwszych pobytów na Srebrnej Górze, czy rozwijająca się już pasja. A może filuterne mrugnięcie okiem w naszą stronę?

Podziel się!