Nasze dzieci nasza siła – nasza przyszłość
Słowiański ślub – czyli nasza Swaćba i Swadźba, a także jak widać – nasze kolejne wcielenia i cała przyszłość – to co mamy tak naprawdę do zrobienia wżyciu to dawać życie
Z przyjemnością i satysfakcją obserwuję jak nowa, młoda nauka polska odrywa się od skostniałych poglądów „starców” i zbliża w efekcie w sposób z roku na rok coraz bardziej zasadniczy do mojej koncepcji Wiary Przyrodzonej i jej intuicyjnego obrazu jaki próbowałem odtworzyć.
Ten artykuł pokaże to zbliżenie tylko w części poświęconej tematowi dzieci – czyli kształtowania przyszłych pokoleń oraz tematowi narodzin i wcielającego się w nowe życie losu-koszu.
Przed publikacją książki Andrzeja Szyjewskiego takie zbliżenie wydawało się nieprawdopodobne, wręcz zupełnie niemożliwe, bowiem Mitologia Słowiańska Księgi Tura stała na przebogatym brzegu pełnym wielowiekowych wytworów słowiańskiej kultury rozumianej holistycznie i opierała się na takimż holistycznym sposobie odtwarzania panteonu i zasad wiary, zaś na drugim brzegu za fundamentalną przepaścią aksjologiczną stały mitologie odtworzeń naukowych Brucknera, Strzelczyka, a nawet Gieysztora, chociaż ta ostatnia szła już lekko w stronę nowych metod.
Przytaczam tutaj obszerny fragment antropologicznego dzieła Andrzeja Szyjewskiego, bo w zasadzie zgadzam się z jego wnioskami w olbrzymiej większości. Rozumiem też jego krytyczną postawę tam gdzie ja mogłem sobie pozwolić na swobodne puszczenie wodzy fantazji po to by zobaczyć jak coś mogłoby wyglądać gdyby nie zostało przerwane i w jaki sposób powinno się to przywrócić aby mogło się dalej rozwijać.
Ewa i Grześ – jak widzicie Ewa nie była taką całkiem młodziutką mamą – Wszystkie kłopoty zostały jednak przezwyciężone i poszło bez zarzutu. Widzimy tutaj dumną i szczęśliwą mamę i wspaniałego synka
Oto fragment dzieła Andrzeja Szyjewskiego “Religia Słowian”, Wydawnictwo WAM, grudzień 2003
poświęcony tematowi narodzin
Ciało i dusza – zarys antropologii
„W tradycyjnym światopoglądzie istnienie ludzkie jawi się jako pewna całość syntetyzująca przemiany wszechczasu. Ziemski i pozaziemski byt człowieka tworzą szczególny cykl w obrębie życia w ogóle”.
[A. Zadrożyńska, Powtarzać czas początku, cz. II: O polskiej tradycji obrzędów ludzkiego życia, Warszawa 1988, s. 8]
Dola
Zgodnie z opisanym w rozdziale 2 mitem kosmogo-nicznym człowiek, podobnie jak świat, jest wspólnym dziełem Boga i Diabła, przynależy i do rzeczywistości organizującej, i do sfery chaosu i śmierci. „Potrzebuje więc przewodnika, pomagającego mu w lawirowaniu między potęgami i żywiołami świata, prowadzącego go ku jego przeznaczeniu”. Wydaje się, że – wbrew słowom Moszyńskiego i Urbańczyka – Słowianie znali ideę przeznaczenia, indywidualnego losu, który wyznaczany był w momencie stworzenia. Światem nie rządził przypadek, ludzie mieli swoją dolę, której przyznawali życie i osobowość. Jej zawiązanie następowało w momencie narodzin, czyli przejścia z tamtego świata na ten. Wówczas przy kołysce zjawiały się postacie określane jako Rod i rodzanice i aby je ugościć, zostawiano im chleb, ser i miód z kaszą (kutię). Jeśli wierzyć źródłom wschod-niosłowiańskim, Słowianie składali ofiary Rodowi i ro-dzanicom, zanim złożyli je Perunowi. Słowa te natchnęły radzieckiego archeologa B. Rybakowa do postawienia bardzo ryzykownej hipotezy. Jego zdaniem Słowo św. Grzegorza Teologa opisuje rzeczywisty proces historyczny: Słowianie najpierw „kłaniali się upiorom i be-regyniom”, potem „Rodowi i rodzanicom”, w końcu zaś (przechodząc do henoteizmu) „Perunowi”. Kult duchów dobra i zła (animizm) Rybakow datuje na okres zbiera-czo-łowiecki, po czym aż do X wieku zaczęły dominować więzi rodowe, a ich ucieleśnieniem stał się kosmiczny, wszechogarniający bóg Rod (naturyzm). Idee i wizerunki Roda Rybakow widzi wszędzie, także w słynnym posągu zbruczańskiego Światowida. Jak pisze jedna z wyznawczyń tej teorii, a zarazem „wołchwyni Rodzimej Wiary” Halina Łozko: „Twórcą Wszechświata, Bogiem nad bogami był u Ukraińców Rod. On przebywa na niebie, jeździ na chmurach, jest dawcą żywota ludziom, zwierzętom, ptakom, zsyła deszcz na zasiewy żyta, wyznacza człowiekowi jego los”70.
W rzeczywistości Rod, określany też jako Sud, Usud, personifikuje idee pokrewieństwa rodowego jako symbol ciągłości duchowej (rodosłowie). On bowiem kieruje dystrybucją dusz należących do każdego rodu, wita tych, którzy po śmierci trafili do Zaświatu-Wyraju, po czym po jakimś czasie odsyła z powrotem do naszego świata w postaci grudek ziemi ciskanych w dół lub powierzanych ptakom (lelek, bocian).
Prawdopodobnie bardzo archaiczna jest koncepcja rodzanic. Demony te znane są na całej Słowiańszczyź-nie pod nazwami rożanic „rodzących”, sudjenic „wieszczących” czy „sądzących”, narecznic „określających”; łączą ze sobą koncepcję rodzenia, rodu i losu (od słow. rod „ród, rodzina”, z pie. *hordhu „wyrastać”). Istoty te w liczbie trzech pojawiały się przy kołysce, by wieszczyć przyszłość, szczęśliwe lub nieszczęśliwe życie danego dziecka, orzekać jego losy, czy będzie mu się darzyć, czy też ścigać go będą nieszczęścia, czy będzie bogaty czy ubogi, a wszystko to zapisują w postaci nie-zmy walnego znamienia na czole. Tego, co powiedzą, nikt nie jest w stanie zmienić. Zgodnie ze źródłami etnograficznymi rodzanice mieszkają na końcu świata, w pałacu Słońca. W towarzystwie Roda przybywają też na po-strzyżyny, kiedy należy poczęstować je ponownie posiłkiem i ofiarować włosy. U południowych Słowian niekiedy odróżnia się rodzanice (rojenice) od sudjenic (so-jenic), które zjawiają się przed śmiercią i przełomowymi momentami życia. Co ważniejsze, w ruskich zakli-naniach nad dojrzewającym chłopcem wymieniane są Trzy Marie lub Boże Matki: Paraskiewa, Anastazja i Barbara, a w bułgarskim folklorze Bogurodzica, Paraskiewa (św. Piatka) i Anastazja (św. Niedziela). Do ich za-chodniosłowiańskiego odpowiednika odnosi się wzmianka w Katalogu magii Rudolfa: „Składają ofiarę swym trzem siostrom, które poganie nazywaj ą Kloto, Lache-zis i Atropos, aby im użyczyły bogactwa”. Tym razem ta interpretatio romana jest najzupełniej słuszna, gdyż idea rodzanic ma głębokie korzenie indoeuropejskie, w antyku grecko-rzymskim odpowiadały im mojry-parki, w Skandynawii trzy norny – Urd, Wernandi i Skuld, u ludów celtyckich trzy wieszcze matrony bądź trzy Brygidy, u Bałtów Łajma {laime) w trzech postaciach.
We wszystkich tych przypadkach potrojenie bóstwa losu wiązane jest z personifikowaniem trzech jego czynności: zaplatania nici przeznaczenia, pilnowania jego właściwego przebiegu i przecinania. Mitoznawcy twierdzą, że za tymi trzema postaciami kryje się jedno prastare bóstwo losu (żeńskie – jako że przędzenie jest czynnością żeńską) w rodzaju pragermańskiej Urdhr i wcze-snogreckiej Mojry. Wydaje się, że analogiczny proces zaszedł u Słowian, dlatego też ucieleśnienie losu występowało u nich w postaci żeńskiej jako Dola. Imię to oznacza dosłownie „dział”, „udział”, dola bowiem to uosobienie szczęścia, powodzenia, indywidualnego losu, przeciwstawianego Niedoli albo Biedzie, personifikowane-mu złemu losowi. Prawdopodobnie dolę każdego człowieka uważano za dar bogów, siłę użyczoną do pokonywania trudności w życiu. Towarzyszy niezmiennie człowiekowi od narodzin do śmierci, można ją dziedziczyć po ojcu. Przybiera postać dziewczyny w stroju panny młodej, odpowiadając w ten sposób irańskiej daenie, niekiedy występuje w roli ducha domowego. Istnieje też, zwłaszcza w folklorze południowosłowiańskim, wyobrażenie ogólnoludzkiej Doli. Funkcjonuje to w opowieściach o gospodarzu, któremu mimo ciężkiej pracy nic się nie udawało. Wędrując w poszukiwaniu dawcy doli, trafił do domu, w którym najpierw objawia mu się Dola w postaci urodziwej i młodej bogatej dziewczyny (czasami Los jako piękny młodzieniec, albo sam Pan Bóg). Wszyscy, którzy się narodzili tej nocy, dostawali taką właśnie, szczęśliwą dolę. Następnego dnia dziewczyna była starsza, a jej bogactwo mniejsze, aż do przemiany w zaropiałą staruchę w łachmanach w starej chacie. Tak więc przyszły los zależny był od dnia urodzenia, wieszczyły go zgromadzone przy kolebce rodzanice, odtąd nieodmiennie w postaci kobiecej towarzyszył poczynaniom ludzkim. Inny symbol przyznanego losu wiąże się z ideą duszy ludzkiej jako ptaka i odwołuje się do archaicznych kosmologii euroazjatyckich. Dusze, zanim przyjdą na świat, pozostają w postaci piskląt w gniazdach, rozmieszczonych na gałęziach Drzewa Kosmicznego. Drzewo to, zwłaszcza jeśli miało dziuplę, było symbolem powszechnej matki. W analogicznych wierzeniach syberyjskich od wysokości umiejscowienia gniazda zależą możliwości i przyszły los człowieka.
Inna Ewa, czyjaś fantastyczna córka
Narodziny
Narodziny były niewątpliwie okresem progowym, doświadczeniem, w którym związek pierwiastków duchowych z ciałem dopiero się ustala i może łatwo ulec przerwaniu. Dlatego w folklorze słowiańskim porońcom (stradcze) i dzieciom zmarłym w czasie porodu przypisuje się potężną moc – skumulowany potencjał niezrealizowanego życia. Jednym ze sposobów zyskania sobie domowego kłobuka było pochowanie pod progiem po-rońcajako tzw. ofiarę założną (zakładzinową). Brzemiennej kobiecie nie wolno było, spośród wielu innych rzeczy, zaglądać do studni i czerpać wody, gdyż mogłaby wówczas poronić – rosnące w jej łonie dziecko zapragnęłoby powrócić do swego żywiołu. Świadczy to między innymi o uznaniu zaświatowej, demonicznej natury ducha. Z tego samego powodu w folklorze słowiańskim noworodki i ich matki podlegały wielu zakazom. Nie powinny w ogóle wychodzić, a zwłaszcza stąpać po polu, by nie zabrać mu płodności, nie powinny też odbywać stosunków płciowych. Katalog magii Rudolfa wylicza kilka z działań magicznych związanych z dzieckiem w tym czasie.
„Pytaj najpierw, co czynią przy porodzie dzieci, a przekonasz się, że: Dzieci jeszcze bardzo delikatne wsadzają do worka, aby spały. Chodzą z dzieckiem dookoła ogniska, podczas gdy inna idzie z tyłu i pyta: co niesiesz; a odpowiada głupia: rysia, wilka i śpiącego zająca. Kradną wiecheć słomy, którym czyści się piec, i w kąpieli myją nim dziecko. Uszy zajęcy, nóżki kretów i wiele innych rzeczy kładą do kołyski, a czynią to, aby dzieci nie płakały. Pytaj też pilnie o słowa, które przy tym wymawiają, a znajdziesz wiele podziwienia godnych rzeczy. Oprócz tego, gdy je [kobiety] prowadzą z miejsca porodu do łóżka, wymawiają jakieś niedorzeczne błogosławieństwa. Położne uderzają je w głowę siekierą. Naczynie, w którym się kąpią, obwiązują surowym sznurkiem. Układają kupki mąki i soli, które liżą, aby miały obficie mleka. Ojcu pokazują najpierw wielki palec nóżki dziecka, a nie twarz. Z błony porodowej dziecka odgryzają trzy kawałki, które zamieniwszy w proch, dają ojcu do pożywienia, aby kochał dziecko. I inne jeszcze odrażające praktyki wykonują z ową błoną porodową. Do pierwszej kąpieli dziecka wkładają jajko, które ojcu dają do spożycia. Wodę z tej kąpieli wylewają na ręce ojca. Dziecko błogosławią źdźbłem słomy, na którym zrobiły węzełek. Ognia nikomu z domu nie pożyczają i wiele innych bluźnierczych praktyk przy porodzie czynią.
Podobnie po chrzcie dziecka nóżkami jego dotykają gołego ołtarza, sznur dzwonu kładą mu na usta, rączkę kładą na księgę, aby się dobrze uczyło, a prześcieradłem z ołtarza głaszczą jego twarz, aby było piękne. Niosąc dziecko [z kościoła] do domu, rozdeptują na progu domu jajko pod miotłą. Do kąpieli po chrzcie wkładają dziewięć rodzajów ziarna, wszelkiego rodzaju żelastwo, a pod palenisko wsa-dzają czarną kurę, naprzeciw której tańczą zapaliwszy światła. Z koszulką dziecka robią czary, aby wszystko, co zgubi, znalazło. Wodę z kąpieli dziecka wylewają pod płot innej położnicy, aby tamto dziecko płakało, ich zaś było spokojne. Tym miejscem ciała, które jest bramą naszego wejścia na świat, pokładają się na dziecko, lecz nie tak jak to czynił Elizeusz71, aby je uzdrowić od wszelkich słabości i chorób. Wieczorem, trzymając dziecko na ręku, stoją z tyłu za drzwiami i wzywają leśną babę, którą nazywamy fauną, aby dziecko fauny płakało, a ich było spokojne, i jeszcze wiele innych środków pełnych niedorzeczności stosują wobec dzieci bądź aby było spokojne, bądź aby było mądre”.
Fiołkowo i różowo, czyli klasycznie albo inaczej tradycyjnie [foto: Anne Geddes], ale czy zawsze do końca tak jest najlepiej. Nasze dzieci to nasza przyszłość
Wiele z tych działań ma bardzo głębokie znaczenie, jak choćby odwołujące się do mitu antropogonicznego wycieranie dziecka wiechciem słomy, tłuczenie jajka czy równanie go ze zwierzętami leśnymi bądź zabezpieczenie przez „leśną babą”, prawdopodobnie postacią Baby Jagi. Niezmiernie ważne było to, z czym będzie się wówczas stykać dziecko i położnica, z kim rozmawiać i o czym, gdyż okres ciąży i następujący po porodzie kształtowałdziecko, nadawał mu piętno indywidualne i osobowość. Ten szczególny okres trwał do szóstego tygodnia życia dziecka, kiedy następował wywód: wyprowadzenie położnicy, „pokazanie dziecka Słońcu” i nadanie imienia (w kulturze ludowej święto Matki Boskiej Gromnicznej uważane jest za jej wywód). Od tego dnia bezimienny płód stawał się człowiekiem i członkiem wspólnoty. Jeśli zmarł wcześniej, „zwracano go ziemi”, wkładając głową w dół do odpowiadającego macicy glinianego naczynia i grzebiąc.
Podstawowym pytaniem dla zrozumienia antropologicznej strony religii słowiańskiej byłoby rozstrzygnięcie, skąd się biorą dzieci, a raczej kto wyposaża je w życiodajne elementy duchowe? Współczesny folklor widzi w tej roli Boga: „Bóg daje dziecko i Bóg zabiera”. Konieczność pokazania dziecka Słońcu wskazywałaby tu też na j ego rolę. Rybakow uznaj e wywyższonego Roda za odpowiedzialnego za przydział doli Rządcę Losu z serbskiego przekazu. Jednak przydział doli nie oznacza wyposażenia w ducha. Dusza w wierzeniach słowiańskich jest, zgodnie z jej źródłosłowem (prasł. *dm-, *duch-), „tchnieniem” utożsamianym z „oddechem”, wypełniającą ciało przejrzystą, subtelną materią, którą przy śmierci można wyzionąć (zwrot występuj ący we wszystkich językach słowiańskich). Z taką odlatującą duszą kojarzy się para oddechu albo wiry powietrzne. Od najwcześniejszego okresu, jak wskazuje jedna z płaskorzeźb drzwi gnieźnieńskich, widziana też była w postaci ptaka. Skojarzyć można z tym wspomnianą wyżej ideę dojrzewania dusz jako piskląt w gniazdach na gałęziach Drzewa Kosmicznego. Wówczas tym, kto je roznosi, jest także ptak, przybierający różne postaci. Naj-bardziej znana z nich to bocian, charakterystyczny dla nizinnego krajobrazu ptak łąkowy, który na dokładkę swym przylotem zapowiada (=sprowadza) wiosnę i jest wrogiem przynależnych sferze akwatyczno-chtonicznej gadów: węży i żab. Wiąże się z nim szereg ciekawych wierzeń, wskazujących na archaiczność jego symboliki. Bociany na zamorskim zimowisku przyjmują postać ludzką. Bocian w folklorze bułgarskim pierwotnie był człowiekiem, gdy zabije się bociana, krowy będą dawać mleko splamione krwią. „Zabicie bociana uważano za grzech śmiertelny, nigdy nie odpuszczony i odpuścić się nie mogący”. W Polsce ze względu na kolor dzioba i nóg jego obecność chroni gospodarstwo przed ogniem, odgania chmury, burze i pioruny, jest więc kolejną postacią domowego ducha opiekuńczego. Oczywiście należałoby zapytać, skąd się w takim razie biorą dzieci w zimie, kiedy bociany odlatują do ciepłych krajów? Zwykle za zastępcę bociana uważa się kruka bądź wronę, na przykład czeskie powiedzenie „wrona zastukała im do okna” oznacza narodziny dziecka w zagrodzie. Objęcie tej funkcji właśnie przez krukowate zostało prawdopodobnie umożliwione przez istnienie czarnych bocianów, czyli półkruków.
Innym ptakiem kojarzonym ze sferą duchową człowieka jest lelek, którym nie musi być lelek kozodój, lecz jakiś ptak mityczny czasami mylony też z nietoperzem. Sama jego nazwa nawiązuje do jednego z określeń duchów zmarłych i zarazem miej sca ich pobytu: lala. Na tej podstawie Włodzimierz Szafrański rozwija tezę o obecności słowiańskich „larów” w postaci lalek bądź łątek – drewnianych wyobrażeń przodków trzymanych w domkach72. Uważa za takowe trzy brodate figurki znalezione w Wolinie. Ibn Fadlan wspomina o takich przenośnych figurkach kultowych. W Kronice Kosmasa mowa jest też o stawianiu przodkom budek – domów dusz. Zdaniem Szafrańskiego motyw umieszczanego w kapliczkach przydrożnych Chrystusa Frasobliwego jest pozostałością tej formy kultu. Proponuje on też zrehabilitować wymienianą przez Długosza Dziedzilelę i włączyć do panteonu słowiańskiego jako „nosicielkę dzieci”. Można by zarazem rekonstruować nazwę lelka jako „ptaka dusz”. Dusz, których drewniane wyobrażenia przeistoczyły się po desemantyzacji w zabawki dziecięce. Duchy zmarłych nazywano od nich lalami albo, jak na Łużycach, lutkami. Po kolejnej desemantyzacji dały początek idei krasnoludków.
Dzieci to nie zabawki ani wesołe króliczki -[foto: Anne Geddes]
Ponieważ duszę u ludów słowiańskich widziano często w postaci ornitomorficznej, po śmierci ulatuje ona zapewne w postaci ptaka do Wyraju jako ojczystej krainy wszystkich ptaków. Tam przebywa czas jakiś pod władzą rządzącego nią bóstwa, by potem powrócić na ziemię i wkroczyć do łona kobiecego. Przenoszona jest wówczas przez powracające z Wyraju ptaki, dlatego w folklorze słowiańskim dominuje widzenie sprowadzania dzieci przez ptaki w rodzaju bociana czy lelka. Rekonstrukcję taką zdają się potwierdzać zapiski odnoszące się do obrzędów pogrzebowych. Duszę zmarłego unosi do nieba wraz z dymem stosu pogrzebowego wiatr (rus. irej). Tam musi przekroczyć Bramy Raju, pilnowane przez strażnika, w folklorze identyfikowanego na wschodzie ze św. Mikołajem (Wołos), na zachodzie z św. Piotrem bądź św. Jerzym (Jaryło/Jarowit?), w postaci zoo-morficznej zaś jest to Złoty Kur, Raróg bądź ptak drapieżny, dzierżący w szponach klucz do Wyraju.
Z tak zaznaczonej roli ptaków w pojawianiu się dzieci można by wnosić, że mają one całkowicie niebiańskie, boskie pochodzenie. Jednak przyglądając się zwyczajom i zaklęciom porodowym łatwo zauważyć, że w przyjściu dziecka na świat współuczestniczą też inne siły. Nadchodzący poród przepowiadało wypadnięcie i rozsypanie się węgli z domowego paleniska, podobne zdarzenie przepowiadać miało też przyjście niespodziewanych gości. Ognisko jest bowiem siłą scalającą rodzinę w jedną całość, na bieżąco jest poinformowane, co się dzieje w gospodarstwie. Ze względu na ścisły związek z rodziną nie wolno go było sprzedawać ani też pożyczać w okresie, kiedy coś w domu się urodziło. Mocno buzujące ognisko odstraszało złe siły, a jedną z postaci domowych duchów jest sypiący iskrami ptak. Bociany przynosiły dzieci z nieba i „wpuszczały je przez komin”, czyli powierzały duchowi domowego ogniska, który – niezadowolony – mógł cofnąć swoje błogosławieństwo. Wspomniane w Katalogu magii wytarcie dziecka słomianym pomiotłem do wygarniania popiołu jest zapoznaniem go z mieszkającym w popielniku duchem. Wreszcie w tymże Katalogu… mówi się, że po porodzie położnicę przenosi się na łóżko. To oznacza, że poród nie następował na łóżku, lecz na polepie, w bezpośrednim związku z ziemią, która – jak mówiliśmy – jest ciałem wszechrodzicielki i dawczynią życia.
Z połączenia więc reprezentacji żywiołów: powietrza (ptak), ziemi i ognia rodzi się dziecko, które musi być następnie obmyte w wodzie, by zadomowić się w świecie.
Wielość dusz
Grześ nie tak dawno, 2008
Wielość dusz
Brak bezpośrednich źródeł opisujących antropologię słowiańską zmusza do korzystania z ogólnych modeli kultur ludowych Słowiańszczyzny, spójrzmy więc, jaką wizję człowieka zawiera folklor. Ze względów kosmologicznych w człowieku mieszka zarówno życie i tężyzna, jak i choroby, wprowadzone do jego ciała na mocy „podwójnego stworzenia” i pozostające w stanie utajonym. To, w którą stronę będzie podążać jego ciało, zależy od „woli bożej”, czyli w istocie od jego doli, tego co mu wyznaczono. Dusza może także podlegać działaniom różnych sił, może się wzruszyć albo przestraszyć i odejść na jakiś czas, może zostać zaatakowana przez demony choroby, a w konsekwencji zostać z r a n i o n a i boleć, może też piszczeć. Dzięki działaniom magicznym i sztuce znachorskiej można skłonić siły kosmiczne do wygnania z ciała chorób, zaniedbania zaś w działaniach rytualnych prowadzą do ujawnienia się sił chaotycznych w całej okazałości. Ich synonimem na poziomie antropologicznym jest kołtun. Nie chodzi tu bynajmniej o skłębione, nieczesane włosy, jest to jedynie zewnątrzna oznaka kołtuna, który z reguły „siedzi wewnątrz” i sprawia, że wnętrzności stają się skręcone, powikłane i poplątane, łamie je i wykrzywia. Innym terminem na oznaczenie choroby jest postrzał, gdzie chodzi o nagły, kłujący ból, za którego przyczynę podaje się ukąszenie choroby (w postaci np. jadowitego węża). Przybrać mogą postać robaków, żab, jaszczurek i węży, ale też drobnych gryzoni (tzw. łaska – łasica). Choć choroby te mogą być leczone przez Boga lub jego przedstawicieli: św. Ilję czy Jerzego, są też choroby, najcięższe i najstraszliwsze, które zsyła Bóg jako dopust w charakterze klęski żywiołowej albo wskazania na danego człowieka. Dlatego ci, którzy zmarli z powodu epidemii, podobnie jak rażeni piorunem i kobiety zmarłe w czasie połogu, idą bezpośrednio do nieba.
Analizy semantyczne pokazują, że najczęstszym synonimem duszy jest serce i jemu najczęściej przypisuje się siedzibę duszy (np. mówi się, że 40 dni po śmierci rozpada się serce, dlatego tego dnia dusza ostatecznie odchodzi z tego świata). Rzadziej wspomina się żołądek, głowę, oczy i kości, sporadycznie – wątrobę, płuca, krew. Niekiedy utożsamia się duszę z siłą życiową, organy, które tracą duszę – zamierają (np. uschnięte palce, kończyny itd.). Zawsze jednak wyjście duszy następuje przez usta. O umierających mówi się, że mają ją na języku, w zębach, w gardle, w ustach czy nosie. Istnieje możliwość wyjścia odbytem, czyli odwrócenia normalnego układu, dotyczy to jednak albo sytuacji granicznej, straszliwego lęku, albo osób związanych z tamtym światem: czarownic, wiedźm, wilkołaków itd.
Thietmar stwierdza, że: „w przekonaniu Słowian ze śmiercią wszystko się kończy”, chodziło mu jednak prawdopodobnie o to, że nie ma u nich pojęcia pośmiertnej kary i nagrody. Wbrew Thietmarowi można być bowiem pewnym, że śmierć oznaczała u Słowian konieczność odejścia duszy, dechu w takie miejsce, z którego niegdyś przybyła ona „na ten świat”. Zdaniem autorytetów opisane przez podróżników arabskich obrzędy pogrzebowe Słowian wschodnich czynią wrażenie jakby nałożenia na siebie dwóch kompleksów wierzeniowych, z których jeden, wyraźnie zorientowany na moce chtoniczne, związany jest z pochówkiem w ziemi jako łonie kosmicznej matki, drugi zaś, wyrażający się w kremacji i obecności zwierząt solarnych (koń, kogut), odnosi się do idei niebiańskich zaświatów i pobytu we władzy Peruna. Idee te wiązane są przez archeologów z rozpowszechnieniem się obrządku ciałopalenia obecnego na wschodzie Europy od kilku tysięcy lat. Moim zdaniem można mówić o wielości pierwiastków duchowych, nierównomiernie związanych ze światem. Jeden jako cień stanowi zagrożenie dla żywych i jest odsyłany bądź odchodzi jak najwcześniej „do Matki-Ziemi”, by zjednoczyć się z zamieszkującymi Nawb przodkami, drugi jako iskra boża (Peruna?, Swaroga?) stanowi reinkarnowany element życia w puli rodu i powraca po słupie czy drzewie rodowym na ten świat. Pozostałością tego wierzenia jest tradycja nadawania wnukowi imienia dziadka.
Z tego układu wynika pewien, bardzo prawdopodobny, w świetle analogii antropologicznych, wniosek, że u Słowian elementów duchowych w człowieku było więcej niż jeden i ich losy pośmiertne były różne. Poniekąd jest to poświadczone w folklorze słowiańskim dotyczącym upiorów i wilkołaków. Ci, którzy przyszli na świat z zębami (bądź innymi oznakami odmienności), mają nie jedną, lecz dwie dusze (jedna z nich jest „ludzka”, druga „zwierzęca”) i dwa serca, stąd określani są przez Sło- wian wschodnich jako dwodusznyki, dwadusznie itd. Co ciekawe, dwie dusze (swoją i dziecka) ma także kobieta w ciąży, stąd szczególne traktowanie zmarłych w połogu i przed wywiedzeniem. Po śmierci pierwsza dusza idzie do nieba lub do piekła. Drugi duch pozostaje w ciele zmarłego i po jego pochówku wyprowadza ciało z mogiły, stając się strzygą, bubą, upiorem itp. Podobnie ci, którzy zginęli, zjedzeni przez dzikie zwierzęta, zwłaszcza wilka, nie mogli dostać się do nieba. W innej interpretacji ci, którzy zmarli w sposób naturalny, tworzą gru-pę przodków opiekuńczych, podczas gdy samobójcy, zamordowani lub zaginieni i zaczarowani, zmieniają się w duchy złe i zawistne. To, w którą stronę udawał się główny duch, zależne było od pozycji zwłok. Aby dusza dostała się do górnej sfery, niezbędne było ułożenie zwłok „plecami do ziemi, fujarą do nieba”. Aby ustrzec się wilkołaka, powinno się go pochować „odwrotnie”. Śladem myślenia o przemianie, jaką przechodzi nieboszczyk, jest podanie serbskie o zmianie płci tych, którzy „przeszli pod tęczą”.
Tamta Ewa kilka lat później
Często zastanawiam się sam nad sobą jak to się stało że miałem dzieci – bo kiedyś jak każdy młody człowiek myślałem o posiadaniu dziecka z pewnym przerażeniem, zdawało mi się że to ponad moje siły i że nie poradzę sobie z tym tematem.
Teraz kiedy moje dzieci są dorosłe i same niedługo będą miały dzieci – chociaż ich nie popędzam, uważam że sytuacja zmienia się dynamicznie na lepsze, żyjemy dłużej, człowiek jest „młody” znacznie dłużej niż za mojej młodości i może później wydać na świat w pełni zdrowych i silnych potomków – widzę oczywiście że moje lęki i rozważania były śmieszne. Przeważnie rodzenie i wychowywanie bywa prostsze niż się to przedstawia – musi być prostsze skoro dwieście lat temu, 80% społeczeństwa nie umiało czytać i pisać, a przecież dzieci się rodziło i chowało, a Słowianie rozwijali się demograficznie lepiej niż inni dookoła.
Kiedy szczególnie zastanawiamy się nad dziećmi – jak dbać o ich zdrowie, aby rzadko chorowały, jak je wychować, aby wyrosły na mądrych ludzi, podchodzimy do tego dzisiaj nadmiernie „naburmuszeni” i „Nabzdyczeni”, bo znajdujemy się pod wielką presją literatury naukowej, fachowej medycznej, psychologicznej i setek różnych filmów, przekazów – nawet czysto artystycznych, które skupiają się na „złych” aspektach rzeczywistości – na tym głownie że coś może pójść nie tak jak trzeba i będzie problem.
Wielość opracowań na jakie trafimy siłą przypadku, filmy w telewizji, o deformacjach, nieszczęściach, chorobach genetycznych, negatywnym wpływie nikotyny i telefonów komórkowych oraz setek mniej lub bardziej wcale nie do końca potwierdzonych lecz głoszonych kategorycznie prawd to musi nas to mocno stresować i frustrować.
Współczesne czasy, rzeczywiście niestety, nie sprzyjają dzieciom, ale z innych powodów niż zagrożenia cywilizacyjne i nasze własne nieumiejętności – powtarzam posiadanie i wychowywanie dzieci jest naturalne, przyrodzone – więc jest aż śmiesznie proste i wykonalne dla każdego w sposób łatwy i przyjemny.
Jednak zagrożeniem jest to, że w dobie komercji, powszechnego hedonizmu i rozwoju techniki często zapominamy, że dzieci to przyszłość każdego narodu. To, jakie będzie w przyszłości społeczeństwo – czy będzie zdrowe fizycznie i psychicznie – zależy od nas: rodziców, dziadków, opiekunów, wychowawców. Ważne jest, aby na każdym kroku dbać o ten powierzony skarb, dlatego jeszcze raz wracam do tematu dzieci, któremu poświęciłem artykuł o Kupaliach.
Oczywiście że odpowiednie nawyki, takie jak: właściwe odżywianie, aktywność fizyczna, higiena osobista i psychiczna, w okresie rozwojowym dziecka są podstawą dla późniejszego zdrowia gdy będzie już ono człowiekiem dorosłym, ale bez przesady. Radzę się częściej trzymać zdrowego rozsądku i nie ulegać fobiom. Przesadna czystość – czyli higien izm – prowadzi do wyjałowienia organizmu z bakterii co powoduje uczulenia na byle kontakt ze środowiskiem i to uczulenia ujawniające się zupełnie niespodziewanie. Nie namawiam rzecz jasna do jedzenia brudnymi rękami prosto z piaskownicy, który nie jest nawet elementarnie odgrodzona od np. psiej hałastry.
Zabawa rozwija i kształci – warto o tym pamiętać, zwłaszcza gdy chodzi o nasze własne dziecko
Odżywianie i zapobieganie chorobom
O tym, że aby być zdrowym, trzeba się właściwie odżywiać, wiedzą zapewne wszyscy. I znowu po prostu bez przesady.
Kiedy czyta się takie zdania: „…Rodzice mają szczególny obowiązek dbać o właściwie dobraną dietę dla swojego dziecka. Jedzenie ma dostarczać mu składników budulcowych dla wzrastającego organizmu. A żeby tak się stało, do prawidłowego funkcjonowania organizmu dziecka potrzebnych jest wiele składników. Nawet brak jednego z nich zaburza pracę całego układu. Na przykład niedobór żelaza powoduje zmniejszenie zdolności skupienia uwagi i umiejętności rozumowania…” to po prostu nóż się otwiera w kieszeni.
Wierzcie mi że pamięć dziecka będzie funkcjonować niezależnie od waszych wizyt u lekarza, a najbardziej ze wszystkiego powinno ono zapamiętać rzeczy przyjemne, do których na pewno nie należą takie wizyty i ciągłe kontrole stanu żelaza poprzez co – pobieranie krwi. To nie najlepsze wspomnienie z dzieciństwa.
Naprawdę tylko wtedy robimy takie rzeczy kiedy są one absolutnie, absolutnie i jeszcze raz absolutnie niezbędne.
Nie pozwólmy także lekarzom się straszyć – oni to robią nie specjalnie lecz jakoś podświadomie -, straszą tak jak telewizja – mają w głowie to co się może stać najgorszego, żadnych pozytywnych scenariuszy.
Tylko nasza twarda nieustępliwa postawa w czterech wypadkach doprowadziła do tego, że nasze dzieci zostały wyleczone z chorób w sposób nieinwazyjny, gdyby nie to byłyby osobami dorosłymi już po co najmniej dwóch operacjach chirurgicznych.
Oczywiście jedne dzieci są zdrowe inne mniej – my mieliśmy jedno dziecko zdrowe jak rydz i bezproblemowe – to pierwsze a drugie chore, urodzone z uczuleniem na mleko i obie nasdzw córki wyrosły na wspaniałe kobiety, które SA dzisiaj w miarę zdrowe, przeciętnie, jak wszyscy, ale przede wszystkim wspominają swoje dzieciństwo jako przeszczęśliwy wspaniały okres beztroski i zabawy.
Posłuchajcie co ktoś by wam powiedział dalej – jak należy wychowywać i co robić: „…Brak żelaza upośledza pamięć i zdolność uczenia się oraz ogólnie pogarsza wyniki w nauce dziecka. Dieta powinna być zatem urozmaicona, składająca się z różnorodnych składników w odpowiednich ilościach i proporcjach. Nieracjonalne żywienie dzieci, m.in. przekarmienie albo niedożywienie, powoduje częstsze infekcje, ale także kłopoty szkolne, np. trudności z koncentracją uwagi. Złe odżywianie może się stać także powodem wielu chorób, takich jak: nadwaga, otyłość, wady postawy czy inne…”
Zdrowy na umyśle człowiek nie pcha w dziecko jedzenia kiedy ono jeść nie chce. Jeśli sami jesteśmy w miarę normalni to będziemy mieli także w pamięci swoją własną przeszłość – zastanówmy się co z nami robiono takiego czego nie znosiliśmy i nie róbmy tego własnym dzieciom.
To wcale nie oznacza, że powinniśmy ulegać ich prostej ochocie na hamburgery i inne mackdonaldy
Sport to zdrowie – to nie jest tylko głupie przysłowie ludowe, ale fakt. Od tego zależeć będzie stan fizyczny następnego pokolenia Polaków
Aktywność fizyczna
Podobnie rzecz ma się z aktywnością fizyczną. Przykład rodziców, którzy czynnie wypoczywają, może przyczynić się do tego, że dziecko również tak będzie spędzać wolny czas. Ćwiczenia fizyczne i zajęcia sportowe to jedna z najkorzystniejszych dla zdrowia forma odpoczynku. Spacery, wycieczki, nauczenie dzieci podstawowych umiejętności takich jak pływanie, jazda na rolkach, rowerze, desce – to oczywiście zestaw podstawowy, którego nie wolno zaniedbać. Tak samo jak bezwzględne wymaganie trzymania prostej postawy – nie garbienia pleców – to ma znaczenie już nie tylko dla zdrowia i życia bez bólu w dorosłości, ale także postawa jest wyrazem głębszej kondycji psychicznej i pewności siebie, ma wpływ na postrzeganie przez innych i rzeczywiście może zmniejszać szanse sukcesu w przyszłości. Zwróćcie uwagę co jest charakterystycznego w postawie „chuligana” po prostu pokrzywienie, przygarbienie, ramiona podane do przodu, skulenie. To nie są postawy otwarte do świata – to postawa ludzi głęboko skrzywdzonych w dzieciństwie – skrzywdzonych przez kogo? Po prostu przez rodziców – niestety. Więc postawa – prosty kręgosłup i „otwarta” do przodu, to coś o co warto walczyć za wszelką cenę, no i ten podstawowy jakiś zestaw umiejętności sportowych, który pozwoli dziecku także dobrze czuć się w grupie rówieśników. Poza tym znowu bez przesady.
Na pewno jeżeli dziecko nie ma rzeczywistego – rzeczywistego czyli nie wyssanego z palca taty i mamy – talentu sportowego w jakiejś dziedzinie, to nie warto go męczyć treningami. Kariera sportowa to trudny kawałek chleba i często wyniszczający fizycznie, trzeba o tym pamiętać.
I jeszcze sport – bo sport i zabawa rozwijają wszechstronnie więzi społeczne i uczą postaw rycerskich, pod warunkiem że wyplenia się z nich cwaniactwo
„Od urodzenia przez całe życie ruch fizyczny odgrywa ważną rolę w tworzeniu sieci komórek nerwowych, które stanowią istotę uczenia się. Aktywność dobrze wpływa m.in. na serce, płuca. Zdaniem psychologów, udział dziecka w zabawach i grach ruchowych zaspokaja również wiele jego potrzeb, takich jak: potrzebę samorealizacji i spełnienia się, potrzebę walki, rywalizacji i konfrontacji z innymi, przynależności i identyfikowania się z grupą, potrzebę utrzymywania stosunków emocjonalnych, potrzebę uznania, sukcesu, poczucia własnej wartości, ale również doświadczenie porażki i pogodzenie się z nią. Tak więc aktywność fizyczna wpływa zarówno na zdrowie fizyczne, jak i psychiczne”.
Słowem gry i zabawy rozwijają ogólnie dziecko – w przeciwieństwie do siedzenia za biurkiem i kucia formułek. To warto zapamiętać.
Tutaj zacytuję wam trochę lekarskiego „wymądrzalstwa”, które nie jest jednak tylko pustym ględzeniem, więc kto chce niech sobie przeczyta a kto nie to nie:
„…“Krzywe” plecy
Obecnie coraz częściej dzieci i młodzież ma różnorakie wady postawy. Przyczyny takiego stanu rzeczy to m.in. siedzący tryb życia, zbyt mała aktywność ruchowa dziecka i wykonywanie przez nie czynności dnia codziennego w niewłaściwych pozycjach, pochopne decyzje o zwolnieniu dziecka z lekcji WF, nieuczestniczenie w zajęciach z gimnastyki korekcyjnej mimo wskazań lekarza lub nauczyciela WF, niezdrowy tryb życia, tzn. niewłaściwa ilość snu, złe odżywianie powodujące nadwagę i otyłość, brak ruchu na świeżym powietrzu. Przyczyną może być również nieprawidłowa opieka i pielęgnacja dziecka w okresie wczesnodziecięcym, np.: noszenie dziecka przez matkę ciągle na tym samym ręku, chodzenie na spacer, trzymając je ciągle za tę samą rączkę, używanie chodzików, niewłaściwe obuwie, bagatelizowanie wczesnych symptomów nieprawidłowości w postawie ciała. Oczywiście wady postawy mogą wynikać również z przyczyn niezawinionych: wady wrodzone – z jakimi dziecko przychodzi na świat, np. jedna kończyna dolna krótsza – choroby przebyte w wieku dziecięcym, urazy kości nabyte wskutek wypadków komunikacyjnych itp.
Rodzice rzadko zwracają uwagę na kształt sylwetki dzieci i młodzieży, umykają im wczesne symptomy nieprawidłowej postawy. Tymczasem im wcześniej wykryta wada postawy, tym większe możliwości jej całkowitego wyleczenia. Postawa, która powinna zaniepokoić rodzica, to m.in. głowa dziecka wysunięta do przodu lub pochylona w bok, klatka piersiowa płaska, zapadnięta lub zniekształcona, barki wysunięte do przodu, brzuch wypukły, wysunięty do przodu lub zwiotczały, obwisły, plecy zgarbione, zaokrąglone, a miednica posiada zbyt duże nachylenie, co łącznie daje silne wygięcie krzywizn kręgosłupa w płaszczyźnie strzałkowej, nieprawidłowe wysklepienie stóp.
Wady postawy to według ortopedów odchylenia od ogólnie przyjętych cech postawy prawidłowej. Wyróżniamy m.in. wady kręgosłupa np. w płaszczyźnie strzałkowej: plecy okrągłe, plecy wklęsłe, plecy okrągło-wklęsłe, plecy płaskie, w płaszczyźnie czołowej: boczne skrzywienie kręgosłupa (skolioza), wady klatki piersiowej, np. klatka piersiowa lejkowata, wady kończyn dolnych, np. wady kolan: kolana koślawe, kolana szpotawe, wady stóp: płaskostopie, stopa koślawa, stopa szpotawa, stopa wydrążona.
Nieleczenie wad postawy ma różne konsekwencje, począwszy od defektu kosmetycznego, a skończywszy na poważnych dolegliwościach, takich jak: bóle w obrębie kręgosłupa i stawów kończyn, zmian zwyrodnieniowych stawów w późniejszym wieku. Zdaniem ortopedów, szczególnie ważne jest, by wcześnie wykryć symptomy wymienionej wyżej skoliozy. Ta wada polegająca na odchyleniu osi długiej kręgosłupa w jednym odcinku lub całości w płaszczyźnie czołowej (w bok), które pociąga za sobą wtórne zmiany w całym organizmie, nieleczona lub zbyt późno wykryta powoduje duże zniekształcenia w obrębie kręgosłupa i klatki piersiowej, co często prowadzi do trwałego inwalidztwa. Ponadto osoby z zaawansowanymi zmianami w obrębie klatki piersiowej i kręgosłupa mają małą wydolność układu krążenia i oddychania – szybko się męczą i często nie mogą normalnie uczestniczyć w życiu społeczeństwa.
Dlatego ważna jest profilaktyka wad postawy i jak najwcześniejsza interwencja w przypadku zaobserwowania nieprawidłowości w postawie ciała, gdyż to zminimalizuje późniejsze następstwa. Najlepszym sposobem zmniejszającym ryzyko powstawania u dzieci wad postawy jest zapewnienie im dostatecznej porcji ruchu w trakcie wychowania, ponieważ aktywność fizyczna sprawia, że mięśnie, więzadła i stawy są zdrowe, silne i w mniejszym stopniu podatne na złe czynniki powodujące deformacje w obrębie kręgosłupa i kończyn. W przypadku wykrycia wady pomocne mogą okazać się ćwiczenia korekcyjne, na które dziecko powinno uczęszczać systematycznie.
Być może Grześ za kilka lat – Zespół Czeremosz
Nadwaga i otyłość
Coraz częstszym dostrzegalnym problemem zgłaszanym przez pediatrów jest nadwaga i otyłość wśród dzieci i młodzieży. Podobnie jak w przypadku wad postawy nękających młodych, przyczyny otyłości upatruje się w siedzącym trybie życia dzieci i młodzieży. Powszechna komputeryzacja i wizualne media zdominowały wolny czas spędzany przez nasze pociechy. Do nadwagi i otyłości przyczyniają się także m.in. fastfoodowe, przetworzone jedzenie, słodkie napoje. Aby stwierdzić, czy dziecko ma właściwą masę ciała, wystarczy posłużyć się siatkami centylowymi, które znajdują się w książeczkach zdrowia dziecka oraz na niektórych stronach internetowych. W przypadku stwierdzenia nadwagi czy otyłości dobrze jest skontaktować się z dietetykiem, który pomoże dziecku przezwyciężyć chorobę poprzez dobór właściwej diety i aktywność fizyczną. Nie bez przyczyny lekarze apelują także do rodziców, aby sami dawali przykład zdrowego żywienia i nie dopuszczali do nadwagi u siebie i swoich bliskich…”
Z innej beczki – Higiena Umysłu
Mając na uwadze higienę umysłu dziecka, trzeba zastanowić się, czy zapewniamy mu wystarczającą ilość snu, czy nie spędza zbyt długiego czasu przed telewizorem lub komputerem – jeżeli tak, wówczas należy pokazywać konkurencyjne sposoby spędzania wolnego czasu, stwarzać możliwości rozwoju różnych zainteresowań.
Bez przesady z czasem poświęcanym na naukę.
Chrońmy dzieci przed nałogami przede wszystkim w taki sposób żebyśmy im sami nie dawali złego przykładu, ale to nie znaczy że musimy być abstynentami, wystarczy naturalność i znów harmonia, równowaga. Walczmy z własnymi nałogami, ale przede wszystkim zapobiegajmy temu by dzieci poszły w nasze ślady jeżeli już te nałogi mamy, myślę tu głównie o papierosach.
Obserwujmy dzieci, ale nie wpadajmy w panikę, gdy zobaczymy coś niepokojącego u naszej pociechy. Swoje wątpliwości rozwiejmy u pediatry
„Psychologowie uważają, że dzieci w szczęśliwej rodzinie, gdzie jest więcej niż jedno dziecko, rozwijają się lepiej zarówno pod względem zdrowotnym, jak i emocjonalnym”
– podzielam ten pogląd, bo sam jestem jedynakiem i bardzo mnie zawsze to bolało że nie mam rodzeństwa, ale także jedynak – bo przecież nie wszyscy możemy i powinniśmy mieć więcej dzieci (np. może komuś nie pozwolić na to zdrowie, albo inne sprawy), zapewniam was także jedynak wyrośnie sobie spokojnie na zdrowego i normalnego dorosłego człowieka który spełni i wasze marzenia i swoje własne.
Czy to jedynak czynie ważne żeby ten pierwszy człon poprzedniego zdania był spełniony – żeby rodzina w której się chowa była szczęśliwa i zdrowa.
Ale powiem wam też coś innego – mój ojciec był alkoholikiem i walczył z alkoholizmem bezskutecznie przez wiele lat. Dopiero gdy sięgnął dna wyszedł z tego ale moja matka dużo wcześniej przerwała ten chory związek, rozwiodła się, zabrała mnie kiedy miałem 6 lat i wyszła za innego. Dom zrobił się spokojny, ale warunki były ciężkie. Jednak mimo wszystko jestem kim jestem, człowiekiem z normalną rodziną, który potrafił wychować dwoje dzieci, więc – i w tym wypadku da się wyjść na prostą- bo dziecko to strasznie silny mały człowiek – sto razy silniejszy od dorosłego – od momentu dojrzewania po prostu się starzejemy i słabniemy – trzeba o tym pamiętać, największe szanse na poradzenie sobie z chorobą i ciężką sytuacją, biedą innymi fatalnymi czynnikami – ma młody organizm.
Rodzeństwo – to jest to!
Gdy myślimy o zdrowiu dziecka, w głównej mierze bierzemy pod uwagę jego zdrowie fizyczne. Tymczasem równie ważne jest jego zdrowie emocjonalne. Zdaniem psychologów, dzieci, które wychowują się z rodzeństwem, są zazwyczaj zdrowsze pod względem fizycznym i emocjonalnym od swych rówieśników, którzy pozbawieni są brata czy siostry.
I znowu trochę lekarskich mądrości na temat funkcji rodziny – lektura dowolna:
„…W rodzinie prawidłowo funkcjonującej, w której panuje odpowiednia atmosfera emocjonalno-wychowawcza, dziecko uczy się właściwych postaw – rozwija w sobie życzliwość, sympatię, współczucie nie tylko w stosunku do swoich najbliższych, ale i do każdego napotkanego człowieka. W rodzinach zdrowych psychicznie i moralnie, w których rodzice kierują się rozumną miłością do dziecka, ma ono zapewnione warunki do zaspokojenia wszystkich potrzeb rozwojowych. W takich rodzinach realizacja macierzyństwa i ojcostwa daje wiele radości i pełne uznanie. Dziecko czuje się kochane i akceptowane, jest pewne siebie, ufa rodzicom. Zdaniem psychologów, dzieci otoczone mądrymi rodzicami, ale także rodzeństwem, są zazwyczaj zdrowsze pod względem fizycznym i emocjonalnym od swych rówieśników, którzy pozbawieni są brata czy siostry. W rodzinie z kilkorgiem dzieci są one włączone w prace i obowiązki domowe. Przez pomoc rodzicom zdobywają takie cechy charakteru, jak: pracowitość, uczciwość, obowiązkowość, dokładność, życzliwość, a także samodzielność. Według psychologów, możliwość codziennych bliskich kontaktów z rodzeństwem jest dla dziecka bardzo korzystna – są bardziej uspołecznione, przyjacielskie, serdeczne. W rodzeństwie lepiej widzi się bliźniego, co skłania dziecko do opanowania się, wyrzeczenia i ofiary, zamiera egoizm i egocentryczne patrzenie na otaczający świat. Wychowywanie się dzieci wśród licznego rodzeństwa stwarza także możliwości większej różnorodności charakterów, bardziej złożonych i bogatszych osobowości.
Ponadto dzieci, które wychowują się wśród braci i sióstr, są też częściej zdrowsze fizycznie, ponieważ ich system immunologiczny, stymulowany różnymi infekcjami “złapanymi” od bliskich, staje się odporniejszy. Towarzystwo rodzeństwa chroni przed nudą, zmusza też do większego ruchu, częstych zabaw, co przyczynia się do zdrowszego spędzania wolnego czasu. Takie dzieci rzadziej chorują na otyłość czy inne choroby spowodowane siedzącym trybem życia.
Oczywiście w rodzinach zdrowo funkcjonujących nie brak jest problemów i nieporozumień, m.in. wśród rodzeństwa, jednak zdarzają się rzadziej, rozwiązywane są zazwyczaj na bieżąco i nie osłabiają więzi uczuciowych…”
Być może tamta Ewa za kilka lat – czy to nie największy cud świata?
Korzystne karmienie piersią – potwierdzamy to z żoną z własnego doświadczenia.
„Karmienie piersią stanowi istotny zdrowotnie element rozwoju każdego dziecka. Mleko kobiece jest gatunkowo swoistym, aktywnym biologicznie pokarmem, który zapewnia prawidłowy rozwój psychofizyczny dziecka i zmniejsza ryzyko wielu chorób, nie tylko w okresie niemowlęcym, ale także w późniejszych etapach jego życia.
Pokarm matki jest nie tylko zwykłym pożywieniem dostarczającym składników potrzebnych do dalszej budowy i rozwoju narządów malucha, zwłaszcza mózgu, ale zwiększa m.in. odporność dziecka, a także może zapobiegać niektórym alergiom i chorobom. Dzieciom karmionym piersią w mniejszym stopniu zagrażają infekcje przewodu pokarmowego, dróg oddechowych i moczowych, zapalenia uszu i migdałków, a także cukrzyca. Osoby dorosłe, które były karmione piersią, mają mniejsze ryzyko zachorowania na tzw. choroby cywilizacyjne, a więc nadciśnienie, otyłość, zawał serca.
Najlepiej jest, gdy pierwsze przystawienie dziecka do piersi odbywa się zaraz po porodzie. Wyłączne karmienie piersią, bez dopajania i podawania innego pożywienia, pediatrzy zalecają utrzymywać przez sześć miesięcy życia maluszka. Nie należy także w tym czasie podawać smoczka, ponieważ, według lekarzy, zmienia on prawidłowy odruch ssania i może wywołać zaburzenia laktacyjne prowadzące do zaniku pokarmu. W pierwszych miesiącach życia dziecka powinno być ono karmione “na żądanie”, najczęściej jest to osiem i więcej karmień na dobę. Przerwa nocna nie może przekraczać sześciu godzin. Po pół roku można rozpocząć podawanie owoców, jarzyn, zbóż i ich przetworów, np.: kukurydzę, ryż, mięso. Około ósmego miesiąca można podać gotowane żółtko, a całe jajko pod koniec pierwszego roku życia. Każdy nowy produkt wprowadza się pojedynczo i w niewielkiej ilości, podając pierś przed każdym posiłkiem.
Podawanie piersi do końca drugiego roku życia zapewnia skuteczną ochronę przeciwinfekcyjną i przeciwalergiczną. Odstawienie od piersi, według pediatrów, nie powinno być nagłe, lecz stopniowe, rozłożone na kilka tygodni. Karmienie piersią przynosi także korzyści matce. Dzięki niemu następuje szybsze obkurczanie się macicy po porodzie, co zapobiega utracie krwi i infekcjom. Zmniejsza także ryzyko nowotworów piersi i jajników. Wpływa korzystnie na samopoczucie kobiety, zwiększa jej poczucie własnej wartości i zadowolenie z macierzyństwa…”.
Na koniec tylko mały dekalog psychologiczny, który warto rozważyć a potem rozważnie go ewentualnie zastosować. Ma sens, ale jeżeli będziemy w stanie sami go sobie przyswoić.
Jeśli raz czy drugi nie postąpimy według tych idealnych rad to trudno – nie jest to powód do ciągłego frustrowania się i stresowania. Naprawdę trzeba być bardzo nieodpowiedzialnym i złym człowiekiem żeby trwale zaszkodzić dziecku. Normalny człowiek, a więc nie-sadysta, nie-zboczeniec, nie-dewiant psychiczny – po prostu nie popełni na tyle ciężkich błędów, żeby zaszkodzić zdecydowanie rozwojowi psychicznemu dziecka.
Zwracajmy bardziej uwagę na to żeby naszym dzieciom nie szkodziło środowisko – szkoła, otoczenie, to może być źródło nabytych kompleksów, urazów psychicznych – świat szkoły – o czym pewnie sami pamiętacie dobrze – jest światem szczególnie bezwzględnym, a rówieśnicy (czasami także nauczyciele) są najokrutniejszym przeciwnikiem dziecka – w wielu przypadkach – tam naprawdę musimy być czujni. Ale także i z tym bez przesady, jak ze wszystkim – Przecież chcecie żeby dziecko miało koleżanki i kolegów, prawda?
W ogóle w życiu warto zakładać, że większość ludzi to przyzwoici, dobrzy ludzie, którzy chcą jak najlepiej.
Oto ten psychologiczny dekalog:
Niektórym dzieciom żyje się trudniej. Są bardziej wrażliwe, szybciej się męczą, mają mniej cierpliwości. Jeśli tak jest z waszym dzieckiem, pamiętajcie, że to nie wasza wina. Ale to właśnie wy możecie bardzo pomóc.
Wasze dziecko nie lubi zmian? Trudno adaptuje się do nowych warunków? Łatwo wpada w złość i do wszystkiego jest nastawione negatywnie? Być może przyszło na świat z temperamentem określanym jako “trudny”. Co dziesiąte dziecko ma tego rodzaju kłopoty. Oto kilka wskazówek, które pozwolą wam lepiej sobie radzić z codziennymi przeciwnościami.
1. Formułujcie jasno oczekiwania.
Nie pogrążajcie się w zawiłych tłumaczeniach albo usprawiedliwieniach. Powiedzcie dziecku jasno, o co wam chodzi (np. “w naszym domu nikogo się nie bije”).
2. Ustalcie, na czym wam najbardziej zależy.
Skupcie się na tworzeniu i pilnowaniu tych zasad, na których wam naprawdę zależy. Czy rzeczywiście założenie bluzki w groszki do spodenek w kratkę jest przestępstwem? Czy warto się o to kłócić? Małe dziecko nie jest w stanie zapamiętać, a potem respektować zbyt wielu reguł. Im bardziej szczegółowy i restrykcyjny jest domowy “regulamin”, tym więcej jest okazji do awantur.
3. Doceniajcie sukcesy dziecka.
A przede wszystkim stwarzajcie do nich okazje. Chodzi o kreowanie sytuacji, w której dziecko może coś zrobić samo. Np. kupcie glinę i wspólnie twórzcie z niej pierwsze “rzeźby”. Pokażcie dziecku, jak można zrobić miseczkę. Po wypaleniu w piekarniku będzie miało namacalny dowód, że umie stworzyć coś trwałego.
4. Unikajcie porównywania.
Nikt nie lubi, kiedy go się z kimś porównuje. Zawsze przecież będą ludzie, którzy są w czymś od nas lepsi.
To o niczym nie świadczy. Doceniajcie indywidualizm swojego dziecka, pamiętając o tym, co sprawia mu trudności. Jeśli będzie czuło, że jesteście po jego stronie, będzie mu łatwiej.
5. Dbajcie o wspólny czas.
Najlepiej taki, kiedy wasza uwaga jest skupiona tylko na dziecku. Bez włączonego telewizora. Nie musicie nic robić – po prostu słuchajcie, co ono ma wam do opowiedzenia.
6. Nie stosujcie kar fizycznych.
To naprawdę nie przynosi niczego dobrego. Co najwyżej wzmacnia negatywne reakcje malca – upór, zamknięcie w sobie albo agresję. Każdemu dziecku zależy na tym, by rodzice je kochali. Wasza dezaprobata jest więc karą najdotkliwszą. I zazwyczaj najskuteczniejszą.
7. Działajcie szybko, mówcie powoli.
Krzyk, strofowanie, poganianie, zawstydzanie tylko pogarszają sytuację. W sytuacji konfliktu trzeba działać – wyprowadzić dziecko z “miejsca zdarzenia”, zabrać sporną zabawkę, udaremnić akt agresji.
8. Skupcie się na mocnych stronach.
Zarówno własnych, jak i dziecka. Badania wykazały, że osoby, które potrafią koncentrować się na tym, co im się udaje, odnoszą w życiu większe sukcesy. Nie obwiniajcie się więc, nie rozpamiętujcie porażek wychowawczych, nie oskarżajcie się wzajemnie o rodzicielskie błędy. Nikt nie jest doskonały.
9. Kultywujcie zasadę złotego środka.
Czasem można negocjować, a czasem trzeba być stanowczym. Tylko wy wiecie, kiedy i co jest możliwe.
0. Bądźcie wyrozumiali dla dziecka.
Wyrozumiałość, a także współczucie i cierpliwość to znakomici doradcy rodzinni.
11. Szukajcie wsparcia u innych.
Rozmawiajcie z innymi rodzicami, pytajcie, jak sobie radzą. Nie poddawajcie się presji sukcesu. Wszyscy rodzice popełniają błędy i wszyscy mają czasem dość.
12. Dbajcie także o własne potrzeby.
Bezgraniczne poświęcanie się drugiej osobie nie prowadzi do niczego dobrego.
13. Pamiętajcie, że ruch to radość.
Stwarzajcie dziecku jak najwięcej okazji do zabawy na powietrzu. Ruch to endorfiny, które działają ożywczo na każdego marudę.
14. Pokazujcie, czym jest przyjaźń.
Delikatnie oswajajcie dziecko z rówieśnikami. Jeśli wasi przyjaciele mają dzieci, możecie spędzać wspólne popołudnia. Dziecko, patrząc na was i na inne dzieci, będzie próbowało przyjaźnić się po swojemu.
dzieciaczki [foto: Anne Geddes] – kruchy skarb
Najważniejsze nie urażać
Każdy z nas w prosty sposób może wzmocnić wiarę dziecka we własne siły. Najczęściej wystarczy kilka zwyczajnych słów, a jeszcze częściej po prostu najlepiej ugryźć się w język.
Rzecz może nie być łatwa jeśli sami jesteśmy mało optymistycznie nastawieni do świata i uprawiamy czarnowidztwo, skupiamy się na słabościach, wyrażamy często przesadny krytycyzm.
Tego typu postawa i wypowiedzi w tym duchu kierowane do dzieci podcinają im skrzydła, demobilizuje, obrzydza życie.
Bagatelizowanie uczuć albo zaprzeczanie im powoduje z kolei zamęt w głowie i nie pozwala dziecku na poznanie swoich mocnych i słabych stron. Niby wszyscy to wiemy, a jednak czasem w najlepszej wierze mówimy dziecku coś, co ma skutek odwrotny do zamierzonego.
Co zrobić gdy usłyszymy z ust dziecka
Nigdy nic mi się nie udaje!
Ugryź się w język, jeśli masz ochotę odpowiedzieć:
“No, rzeczywiście!”, “Nie przesadzaj!” albo “Jeszcze się taki nie narodził, któremu by się wszystko udawało”.
Takie ogólnikowe stwierdzenie na pewno jest nieprawdziwe.
Warto wniknąć w przyczynę, zapytać dziecko, co takiego się wydarzyło, i trzymając się konkretów, sprowadź rzecz do właściwych rozmiarów. Na przykład: “Aha, a więc dzisiaj w czasie meczu mogłeś strzelić gola, ale nie trafiłeś w bramkę? I coś takiego zdarzyło ci się już w zeszłym tygodniu?”. Albo: “Znowu próbowałaś narysować baranka, ale nie jesteś zadowolona z tego, co ci wyszło?”. Konkret jest zawsze łatwiejszy do ogarnięcia niż ogólnik. Konkret nie paraliżuje i pozwala na spokojnie poszukiwanie równie konkretnego rozwiązania (”A może w sobotę poćwiczymy trochę strzały na bramkę? Czy masz jakiś inny pomysł?”, “Każdy rysuje trochę inaczej. Mnie się twój królik podoba. A twoim zdaniem czego mu brakuje?”). Konkretne działanie, pokonywanie trudności pozwala przezwyciężyć problem, a wspólne działanie z rodzicem wzmacnia więź.
Ale ze mnie idiota!
Ugryź się w język, jeśli masz ochotę odpowiedzieć:
“Za mądry to ty rzeczywiście nie jesteś”, “Kochany głuptasek!” albo “Co ty pleciesz?!”.
Zwykle taki okrzyk to spóźniona i całkiem niesprawiedliwa reakcja na jakąś nietrafną decyzję. Wyjaśnij dziecku, że jego decyzje nie zawsze będą trafne, ale wszyscy uczymy się także na błędach.
Postarajmy się o krytykę konstruktywną, żeby w przyszłości nasze dziecko nie bało się podejmować inicjatywy.
Świetnie, gdyby udało ci się jednocześnie pochwalić dziecko, bo każda decyzja jest lepsza od braku decyzji. Można zasugerować drogi wyjścia z podobnych sytuacji w przyszłości, np.: “Dobrze, że chciałeś sam zrobić ten kolaż na jutro do szkoły, ale zanim zacząłeś ciąć kolorowe czasopisma, mogłeś mnie zapytać, które można zużyć. Poszukaj w tej stercie, która jest na makulaturę, bo te są jeszcze do czytania.
Nikt nie chce się ze mną bawić!
Ugryź się w język, jeśli masz ochotę odpowiedzieć:
“A skąd ty to możesz wiedzieć?”, “Ależ oczywiście, że będą chcieli” albo “Głupie gadanie!”.
Dziecięce lęki i obawy – przed odrzuceniem przez rówieśników, ale także np. przed bólem – mogą wynikać z gry wyobraźni, ale i z jakiegoś doświadczenia z przeszłości. Walcząc z lękami, dobrze więc okazać zrozumienie dla uczuć dziecka i również odwołać się do rozumu i doświadczeń, np.: “Rozumiem, że się denerwujesz, że nie będziesz miał się z kim bawić. Ja też zawsze bardzo przeżywam wizytę w nieznanym miejscu. Ale tam będzie bardzo dużo dzieci, więc całkiem możliwe, że przynajmniej z jednym uda ci się znaleźć wspólny temat do rozmów i się pobawić”.
Nie pójdę na ten mecz, boi tak wszyscy są ode mnie lepsi!
Ugryź się w język, jeśli masz ochotę odpowiedzieć: “Są lepsi, bo z ciebie jest taka ciapa!”, “Jak nie będziesz ćwiczył,
to nigdy się nie nauczysz” albo “Już nie mam siły na to twoje marudzenie!”.
Czarnowidztwo bywa efektem skłonności do perfekcjonizmu, stawiania sobie zbyt wysokich wymagań i porównywania się tylko z lepszymi od siebie. Spróbuj pokazać dziecku jego mocne strony, ale i doceniaj postępy, jakie robi w tych sferach, które sprawiają mu trudność.
A konkursy, w których ma brać udział, dobieraj raczej tak, by mogło sobie w nich nieźle poradzić (to wcale nie znaczy, że ma zająć pierwsze miejsce!).
Na koniec jeszcze jedno zdanie o pieniądzach – Jakoś tak jest, że pieniądze – kiedy na przykład nasze dziecko jest owocem przypadkowego wzlotu namiętności – zawsze jest w stanie człowiek jakoś zdobyć. To naprawdę nieliczne skrajne przypadki bezradności i biedy mogą spowodować, że tych pieniędzy nie znajdziemy. To akurat jest najmniejsze zmartwienie – liczy się zdrowie, zdrowie i jeszcze raz dużo, dużo zdrowia. Reszta to żadna kwestia, chociaż na świecie jest tak, że milionerów jest 1% a reszta ciężko haruje na chleb.
Zapytacie na koniec po co on to wszystko pisze. Czemu tyle zajmuje się tym tematem i co to ma do tego metafizycznego wstępu i gadki o losie-koszu, narodzinach według tradycji słowiańskiej i bóstwach opiekuńczych żywota ludzkiego ?
Bo chodzi o to że tamta Ewa spotka się z Grzesiem tak jak oni się spotkali – więc żeby była pewna że sobie poradzi i wszystko będzie świetnie
Ano ma to tyle sensu, że powinniśmy zrobić wszystko co w naszej mocy żeby nasze Słowiańskie Drzewo rosło bujnie i pączkowało nieustannie – a te pączki – jedyne co nas i nasze trwanie przerzuca w przyszłość – to właśnie nasze dzieci.