Jurij Drużnikow „Poeta i okupanci” – fragment powieści „Więzień Rosji”
Po osiągnięciu pewnego wieku Aleksander Puszkin w zadziwiający sposób godził nienawiść do rządzących z patriotyzmem, dumę z przypochlebianiem się możnym tego świata. Stał się apologetą rusyfikacji i imperialnej pychy. O wierszu „Oszczercom Rosji” i innych podobnych utworach Puszkina pisze Jurij Drużnikow.
źródło: http://www.druzhnikov.com/polish/teksty/powiesc/poeta.htm
Przed 170 laty, w 1831 roku, wojska rosyjskie krwawo zdławiły powstanie w Warszawie. Dzisiaj wydaje się to niemal niewiarygodne, lecz wówczas cesarz Mikołaj Pawłowicz całkiem poważnie rozważał możliwość wypowiedzenia wojny Francji i nawet dzielił się przemyśleniami na ten temat ze swymi generałami.
W kręgach rządzących Rosją nigdy nie brakowało gorących głów. Ruchy wojsk uzależnione zostały od rozwoju sytuacji w Polsce, a ta nabrzmiewała niczym ropień. Europa Zachodnia w napięciu obserwowała poczynania Rosji. Zdawało się, że jeszcze trochę, Anglia czy Francja wystąpią w obronie zrewoltowanej Polski. Był to moment, nie pierwszy zresztą i nie ostatni, do tego stopnia dramatyczny, że naprawdę niewiele brakowało, by I wojna światowa wybuchła o te niemal sto lat za wcześnie. Groza, jaką odczuwało się w Carskim Siole, gdzie car spędzał lato, była jak najbardziej realna, debatowano nad krokami, które należy przedsięwziąć…
Puszkin, rzecz jasna, nie mógł pozostać poza zasięgiem tych dyskursów, niebezpieczna sytuacja była tematem jego codziennych rozmów z przyjaciółmi. Według Platona wojna jest stanem naturalnym narodów. Również stosunek Puszkina do wojny był naturalny, a mówiąc ściślej – aprobujący; nie warto kreować go na pacyfistę, nigdy nim nie był. Tyle że w odróżnieniu od Rosji, jak również od samego Puszkina, państwa zachodnie miały akurat inne w tej materii zdanie niż Platon. Ani w głowie im było śpieszyć Polsce z pomocą.
Ze wszystkich zdobyczy terytorialnych Rosji właśnie Polska ze względu zarówno na położenie geograficzne, jak też cechy swej duchowości sytuowała się najbliżej Europy; azjatycka obroża była dla Polaków nie do zniesienia. I to właśnie stanowiło powód wrogości do Moskali, którzy zakuli ich kraj w łańcuchy. Marks wspominał o Polakach jako wieczystym „rycerstwie Europy”, gdyż uratowali ją od „azjatyckiego barbarzyństwa pod przewodem Moskwy”. Engels nazywał Polskę „żołnierzem światowej rewolucji”. Nawet Lenin, kiedy tylko było mu to wygodne, przyznawał, że „naród rosyjski z woli carów stał się katem polskiej wolności”. Teoretycy nie mogli sobie wyobrazić, do jakiego zniewolenia doprowadzi realizacja ich idei w praktyce obozu socjalistycznego. W tamtych czasach demokratów z krajów europejskich i emigrantów politycznych z Rosji jednoczyło hasło obrony Polski. Jej walkę popierały postacie tak znane, jak La Fayette, Heine, Hercen, Hugo. Francuski poeta Béranger wołał:
W dalekiej Polsce giną nasi bracia!
Tam na nas czeka dziś honor i sława!
(tłum. Andrzej Mandalian)
Zaniepokojony Mikołaj I pisał do głównodowodzącego armią rosyjską w Polsce Iwana Paskiewicza: „W Paryżu wściekali się przez parę dobrych dni i klęli nas strasznie”. Generał Benkendorf obawiał się wybuchu epidemii wolnościowej: „Nie wątpię, że gdyby niepowodzenia przy tłumieniu buntu w Królestwie Polskim trwały nadal, duch warcholstwa puściłby mocne pędy w ojczyźnie naszej…”. [Aleksander Benkendorf był naczelnikiem III Oddziału Carskiej Kancelarii Osobistej, czyli tajnej policji, i dowódcą żandarmerii].
Słowiczy śpiew Puszkina zdawał się tracić dawny swój impet po wyjątkowo owocnej zeszłorocznej jesieni w Bołdinie. Trwało tak aż do lata, kiedy to nagle, w przypływie erupcji twórczej, wróciła wena w postaci trzech pełnych nienawiści inwektyw – jedna po drugiej skierowanych przeciw Zachodowi. Trzy tygodnie przed upadkiem Warszawy Puszkin pisze wiersz „Oszczercom Rosji”. Nie da się ukryć, poeta wspierał nacierające oddziały swym piórem, czyli, jak to się dawniej mówiło, zrównał pióro z bagnetem.
Po „Oszczercom Rosji” napisał dwa kolejne utwory o antypolskiej wymowie: „Rocznicę Borodina” i „Przed grobowcem świętym”. Puszkin, posiadający rzadki dar przenikliwej interpretacji dziejów, poszukiwał w przeszłości Rosji tego, co było wygodnym i aktualnym usprawiedliwieniem dla rządzących. Jeszcze Karamzin [Mikołaj, 1766-1826, historyk rosyjski – red.] uważał, że patriotyzm „wymaga rozwagi”. Znany z zachowawczych poglądów przyjaciel brata Puszkina, Lwa, Michał Józefowicz napisze o poecie po latach: „Światopogląd jego zmienił się całkowicie i ostatecznie. Stał się człowiekiem głęboko wierzącym, obywatelem, który się ocknął, oprzytomniał i po zrozumieniu wymagań życia rosyjskiego zerwał z iluzją utopii”.
Fenomenu „Oszczerców…” nie da się wyjaśnić bez sięgnięcia po ówczesne okoliczności. Naszym zdaniem należy rozróżniać dwie rzeczy: opiewanie przez Puszkina Rosji jako ziemi ojczystej i składanie jej hołdu jako mocarstwu, które już w naszych czasach otrzymało zaszczytny tytuł „imperium zła”. Do pisania tego utworu nikt poety nie przymuszał. Jednak już w młodości zdradzał pewne nacjonalistyczne ciągoty, wtedy chociażby, gdy notował: „To my mamy spełnić chimeryczne plany Napoleona dotyczące podboju Indii”. Teraz te nastroje wróciły. Ongiś pisał był w „Fontannie Bachczysaraju”:
Ćmy Tatarów
Jak wody w Polsce się rozlały…
Już kraj opustoszony cały,
Osamotniały wioski, błonie,
Znikła wesołość z okolicy
Zamek w milczeniu, bez ozdoby…
Nowy już pomnik postawiony…
Skąpy następca posiadł imię
I jarzmem gniecie kraj zniszczony.
(tłum. Feliks Wicherski)
Obecnie Rosjanie zachowywali się jak tatarscy czy mongolscy najeźdźcy, poecie zaś prorządowe wiersze zapewniały wysoką protekcję. Nie sposób przemilczeć tego, że Puszkin po osiągnięciu pewnego wieku w zadziwiający sposób godził nienawiść do rządzących z uczuciami patriotycznymi, dumę szlachecką z przypochlebianiem się możnym tego świata.
Zaznaczmy (nie dla usprawiedliwienia, lecz dla porządku), że w brudnopisie „Oszczerców…” pozostało motto: „Vox et praeter ea nihil”, czyli „Dźwięk i nic więcej”. Ale czy tym pustym dźwiękiem istotnie miały być „oszczerstwa” prasy zachodniej? Czy też może, niezależnie nawet od zamiarów autora, jego własny – mówiąc współczesnym językiem – publicystyczno propagandowy utwór.
Tradycja poezji tego rodzaju jest nader żywotna w dziejach rosyjskich, choć w sposób obiektywny wciąż niezbadana. Po 20 prawie latach Fiodor Tiutczew napisze wiersz zatytułowany wcale niebanalnie, bo „Geografia rosyjska”. Z wierszy „Europejczyka” Tiutczewa pełnym strumieniem bije imperialny szowinizm:
Od Nilu aż po Newy brzeg, od Łaby do Szanghaju,
Od Wołgi do Gangesu, Eufratu i Dunaju…
Cesarstwo Rosji…
Aż po wieki wieków…
(tłum. Andrzej Mandalian)
By uzasadnić to przekształcenie mapy świata w mapę imperium rosyjskiego, powoływał się Tiutczew na… Pismo Święte. Na szczęście jazgot tych tak donośnych słów pozostaje w końcu „dźwiękiem i niczym więcej”.
Mieszkający w Londynie Mikołaj Turgieniew [były uczestnik ruchu dekabrystów] obruszył się na „Oszczerców…”. Według niego Puszkin i inni piewcy potęgi imperium, jak byli, tak pozostali barbarzyńcami z puszczy, dziczą „niezdolną, by sądzić cokolwiek o ludziach, którym okoliczności pozwoliły na zrozumienie tego, czego w puszczy zrozumieć nie sposób”. Na to odpowiedział mu brat Aleksander: „On jest barbarzyńcą tylko wtedy, gdy chodzi o Polskę”.
Tymczasem w Moskwie, jeśli wierzyć Aleksandrowi Turgieniewowi wspominającemu o tym w jednym ze swych listów, rozeszła się pogłoska, jakoby Puszkin zmarł na cholerę w Petersburgu, pozostawiając ciężarną żonę. Poeta jednak umknął chorobie i bardziej od cholery bał się podejrzeń o nielojalność. Aleksy Fiłosofow pisał z Warszawy bez żadnych niedomówień: „Powiadają, że Miłościwy Pan uczynił go swym historiografem. Zanim poznałem dwa jego ostatnie utwory, powiedziałbym: wpuścił kozę do ogrodu – teraz jednak myślę o tym całkiem przeciwnie”.
Przyjaciele byli zaszokowani. Dolly Ficquelmont przestała kłaniać się Puszkinowi. Piotr Wiaziemski [poeta i krytyk], pełen nagłej rezerwy w stosunku do Puszkina, pisze o „Oszczercach…” w liście do pani Chitrowo: „Bądźmy znowu Europejczykami, by okupić te wersety, całkiem pozbawione cech europejskich… Jakże zasmuciły mnie te wiersze! Władze państwowe, w zgodzie ze swą powinnością, nader często spełniają obowiązki krwawe i niechlubne, ale Poeta, dzięki Bogu, nie ma obowiązku ich opiewać”.
W dzienniku zaś Wiaziemski notuje: „Puszkin w swoim wierszu »Oszczercom Rosji« pokazuje im figę w kieszeni… Za cóż to ma nas kochać odradzająca się Europa? Czy zasililiśmy choć jednym groszem skarbnicę oświecenia powszechnego? Stanowimy tylko hamulec w ruchu ludów ku stopniowemu, etycznemu i politycznemu, doskonaleniu. Jesteśmy poza odradzającą się Europą, a przecież wciąż nad nią ciążymy. Odpowiedź »trybunów ludu«, gdyby udało się im w jakiś sposób dowiedzieć się o utworze Puszkina, a także o skali jego talentu, byłaby jasna i zwięzła: nienawidzimy was, albo jeszcze inaczej: gardzimy wami, skoro w Rosji poeta tej miary nie wstydzi się publikować podobnych wierszy”.
Niekonsekwencja Puszkina – admiratora Zachodu – polegała też na tym, że wspomniani już wyżej La Fayette, Heine, Hercen, Hugo, Béranger, wczorajsi sprzymierzeńcy poety, których darzył szczerym szacunkiem, z dnia na dzień pod jego piórem stali się „oszczercami Rosji”. Sympatycy poety odwracają się od niego. Nawet pozostający w służbie czynnej pułkownik Grigorij Rimskij-Korsakow oświadcza, że po ukazaniu się w druku wiersza „Oszczercom Rosji” przestaje go interesować „kupno utworów parnasu rosyjskiego”.
Wcześniej również zdarzały się Puszkinowi ataki (czy też paroksyzmy) szowinizmu rosyjskiego. Musimy wszak pamiętać, jak to w „Jeńcu kaukaskim”, opiewając „geniusz” krwawego okupanta Kaukazu jenerała Aleksego Jermołowa, wołał: „Pod mieczem Rosji Wschód się chyli”, co wywołało z kolei gniewną replikę Wiaziemskiego w liście do Aleksandra Turgieniewa: „Gdybyśmy oświecali plemiona, byłoby co opiewać. Poezja nie jest sojuszniczką oprawców, a że polityka ich potrzebuje, niech sąd historii rozstrzyga: usprawiedliwiać ją z tego czy nie, ale hymny poety w żadnym przypadku nie powinny wysławiać rzezi”.
Warto wspomnieć też o patriotycznych, a zarazem nadspodziewanie megalomańskich wierszykach Puszkina, adresowanych do „Francuzików”, a mówiących o zwycięstwie Rosjan nad „niewiernymi”:
Pamiętasz, jak bywaliśmy w Paryżu,
Gdy pop pułkowy, kozak, kmieć wprost z roli,
Z butelką za pan brat się tłukł w pobliżu
I żony wasze sławił i p… ?
(tłum. Andrzej Mandalian)
Rzecz jasna, trafiali się patrioci więksi nawet od Puszkina. Taki np. Aleksander Wojejkow wszystko niemal uważał za zamach na honor imperium. Obrazę Rosji widział nawet w tym, że na wyścigach klacz angielska wyprzedzała klacz znad Donu. Puszkin gardził, rzecz jasna, Wojejkowem, a przecież niekiedy górował nad nim w swym patriotyzmie. Chyba nikt jeszcze oprócz Puszkina nie szczycił się tym, że oddziały rosyjskie to sami maruderzy i gwałciciele. Zdanie zaś mówiące o tym, że „bywaliśmy w Paryżu”, w ustach człowieka, który podówczas był zaledwie wyrostkiem, a później nie zdołał już do Paryża trafić, brzmi nie najmądrzej.
Puszkin, zarzucając innym niekonsekwencję, sam stanowił jej smutny przykład. „I po co mu to było? – pisał o Wolterze. – Zamieniać swą niezależność na kapryśną łaskę monarchy, osoby całkiem mu obcej, i to bez żadnego przymusu?”. A po co było to Puszkinowi?
„Mimo całego swego niezależnego i oświeconego sposobu myślenia – wywodził znający go lepiej od innych Wiaziemski – zdradzał Puszkin niekiedy jakąś drażliwość patriotyczną, zazdrość w sądach dotyczących pisarzy obcych”. Skądinąd i sam poeta pisał „Rzecz jasna, gardzę swoją ojczyzną, gardzę od stóp do głów, a jednak sprawia mi przykrość, gdy cudzoziemiec dzieli ze mną podobne uczucie”.
Dosyć to ułomny wariant wolności słowa. Wiaziemski inaczej widział te sprawy: „Mój Boże, do jakiego łajdactwa może doprowadzić patriotyzm, to znaczy patriotyzm, który powstaje w niektórych nader osobliwe skonstruowanych głowinach. Przyznam się, że nie jestem ani wielkim, ani bezwarunkowym zwolennikiem tak zwanej narodowości”.
Powstaje pytanie: jakże to wszystko godziło się z geniuszem poety?
Być może odpowiedzi należy tu szukać w wielowarstwowości zjawiska, jakim był Puszkin. Mówiąc współczesnym językiem, nie ograniczał się on w swoim życiu do jednej kreacji, grał kilka ról jednocześnie. „Od dawna już, obsypanemu tyloma dobrodziejstwami przez Jego Cesarską Mość, ciążyła mi moja bezczynność. Jeśli tylko Najjaśniejszy Pan uzna, że potrzebuje mojego pióra, będę się starał spełniać jak najsumienniej i najdokładniej wolę Jego Cesarskiej Mości, gotów służyć Mu w miarę wszystkich moich zdolności”. Z brudnopisu tego podania do Trzeciego Oddziału Kancelarii Osobistej JCM, w którym poeta proponuje Benkendorfowi „posłużyć się moim piórem dla artykułów politycznych”, łatwo się można przekonać, jak dalece był gotów pójść na ugodę z władzą.
Ale jak się powiedziało „a”, musiało się powiedzieć też „b”. Życie w wielkim świecie, w którym obracać się pragnął wraz z żoną, stawiało swoje warunki. Za znajomości, protekcje, częste kontakty z możnymi tego świata, z najwyższymi dostojnikami, z rodziną carską musiało się płacić dostosowaniem się. I tutaj pojawia się nowy Puszkin, raz po raz usiłujący w podaniach i listach do Benkendorfa dowodzić swej lojalności:
,,Dziś, gdy gniew sprawiedliwy i zaciekła wrogość narodowa, przez tak długi czas jątrzona przez zazdrość, połączyła nas wszystkich w walce z rebeliantami polskimi, rozjuszona Europa napada na Rosję, za broń – jak na razie – mając codzienne wściekle oszczerstwa… Niechże pozwoli się nam, pisarzom rosyjskim, bronić się przed bezwstydem i ignorancją napaści pism cudzoziemskich… W Cesarzu pokłada Rosja całą swą nadzieję i ludzie prawdziwie kochający Ojczyznę życzą Mu jak najdłuższego panowania…”.
Tak stoi w brudnopisie. Z przepisanego na czysto tekstu listu usunął Puszkin „bezwstyd i ignorancję”, choć niczego to w istocie nie zmienia. Już się oddalił od dawnych swoich przyjaciół i pobratymców, nie spełni ich nadziei. Z kolei niepokój budzą ludzie, z którymi się zbliżył ostatnio, nawet nie możnowładcy, zwyczajni kompani, a niepokój budzą zgodnie z przysłowiem „powiedz mi, z kim przestajesz…”. Najbliższy z najbliższych, Naszczokin, jeszcze latem pisał (trochę wstyd cytować, lecz chyba i większy wstyd cenzurować): „Polaków nie znosiłem od zawsze i dla mnie będzie to radość, kiedy ich wcale nie będzie. Żadnego Polaczka w Polsce – i po wszystkim. A co zostanie – na zesłanie wszystkich, do stepów. Polska od tego się nie wyludni, rosyjscy fabryczni tam się osiedlą. Doprawdy, żadnej w tym nie widzę trudności, by ją rusyfikować„. (Na marginesie: zaznaczone przez nas kursywą zdania wycięte zostały z„Kroniki życia i twórczości Puszkina”, wydanej w 1999 roku (!) – prostowanie dokumentów historycznych przez rosyjskich puszkinistów trwa po dziś dzień).
Poeta sprzymierzył się z Benkendorfem w zmaganiach z „duchem warcholstwa” i opiewał Paskiewicza. Słowa rzucone ongiś pod adresem hrabiego Woroncowa [Michała, feldmarszałka], zarzucające mu lizusostwo, wracały jak bumerang:
Och, pochlebcy, pochlebcy! Nawet w nikczemności
Starajcie się zachować godziwe pozory.
(tłum. Mieczysław Jastrun)
Prawdę mówiąc, po napisaniu wiersza „Oszczercom Rosji” jego autor sam został oszczercą. Nie da się temu zaprzeczyć, aczkolwiek można spojrzeć na to inaczej, można twierdzić, że to patriotyzm Puszkina skłonił go do zawodowego zainteresowania się tematem. Tyle że w odróżnieniu od patriotów zbrojnych w armaty wziął się nie do strzelania, tylko pisania i przyznajmy, że było to zajęcie o wiele mniej odstręczające.
Wystąpił jednak w „Oszczercach…” jako apologeta rusyfikacji i imperialnej pychy, piewca Trzeciego Rzymu. Gdyby chociaż chodziło o plemiona zapóźnione w rozwoju i o misję cywilizacyjną, może i dałoby się to nie tyle nawet zaakceptować, ile przynajmniej w kontekście tamtych czasów zrozumieć. Jeszcze w poemacie „Połtawa” Puszkin próbował przedstawić zduszoną we krwi próbę wyzwoleńczej walki Ukrainy jako walkę pod przewodem Rosji z agresją szwedzką. Ale tym razem to właśnie Rosja rozpoczynała w Polsce czystkę, jako żywo przywodzącą na myśl okres najazdów mongolskich.
W kręgach rządzących, a także w podatnej na nastroje nacjonalistyczne części społeczeństwa rosyjskiego inwektywy Puszkina wzbudziły zachwyt. „Oszczerców…” niemal natychmiast przełożono na francuski i niemiecki, komponowano do nich muzykę. Jeden po drugim wielmoże komplementowali poetę, po którym od lat spodziewano się jakiejś patriotycznej wypowiedzi – i oto stało się… Nawet hrabia Dymitr Chwostow [polityk i poeta] nadesłał list z gratulacjami.
Nieoczekiwanie w gronie entuzjastycznych zwolenników ,,Oszczerców…” znalazł się też Piotr Czaadajew. Po publikacji tego wiersza nazwał Puszkina „poetą narodowym”. Musiało widać w rozważaniach filozofa nad mesjanizmem Rosji brakować elementu, który sam określał mgliście jako „coś na kształt religii politycznej”.
W czasach sowieckich wiersz Puszkina odczytywano zgodnie z ustaloną już interpretacją imperialną. Według Lwa Poliwanowa „w literaturze europejskiej nie da się znaleźć bardziej natchnionego przykładu liryki politycznej, którą cechuje nie tylko patriotyzm, ale też wielka siła wyrazu artystycznego i to poczucie miary, jakie właściwe było Puszkinowi”. Kolejny oficjalny puszkinista Dmitrij Błagoj wyjaśniał, że wiersz skierowany jest nie przeciw Polsce (przekształconej już w część obozu socjalistycznego), lecz przeciw planom antyrosyjskiej ekspansji Zachodu. I na dowód cytował zdanie Stalina o przyjaźni łączącej nas z Polakami.
więcej: http://www.druzhnikov.com/polish/teksty/powiesc/poeta.htm