CB
No i mamy skandal – Górska-Hejke niczym pirania z TVNu nie dopuszczała Kukiza do słowa przez cały wywiad. Gorsza lub taka sama jak „dziennikarze” propagandowi PO – do tego prowadzi fanatyzm PISowski, którym ta niby „obiektywna” dziennikarka jest podszyta. Do tego prowadzi ukryta gdzieś pod skórą postawa „ja wiem lepiej”. To samo jest z tą „dziennikarką” M. Olejnik z TVNu – ona wie lepiej i jej mocodawcy z WSI też wiedza lepiej. Nikt nie musi się w jej programach wypowiadać, ona się wypowie za niego.
Fatalne wrażenie wywarła stacja REPUBLIKA i jej dziennikarka-fanatyczka PISu. Niestety Paweł Kukiz też nie wytrzymał ciśnienia. Może spodziewał się że potraktują go tam jak sojusznika, a nie wroga? Poważny błąd, ale nie wielbłąd. Lepiej wyjść z takiego studia tak jak się wychodzi z TVNu. Nie zauważyłem różnicy między tym propagandowym wywiadem realizowanym dla PISu a wywiadami Olejnik realizowanymi dla PO i Post-UB/WSI.
Właśnie w tym programie Paweł Kukiz zaprzeczył oficjalnie rewelacjom o Platformersach w jego szeregach – stało się to w TV Republika w której został bezpardonowo zaatakowany w stylu TVNu i Olejnik przez Górską Hejke, która okazała się nie dziennikarką a propagandystką falangi i PIS. Cały System jest przeciw Kukizowi i REFERENDUM 6 Września – przeciw jedynemu Antysystemowcowi, który nie dał się skaptować służbom specjalnym PRL BIS= III RP tak jak np. Korwin Mikke i inni.
22 08 2015
I już wszystko jasne. Ani Prezydent DUDA ani PIS nie popierają Referendum 6 WRZEŚNIA. Urządzają za to swoje własne Referendum 25 Października.
11 08 2015
Głosuj jak chcesz ale weź udział w REFERENDUM 6 WRZEŚNIA, którego PIS ani PO ani SLD ani Prezydent Były nie popierał i nie popiera. Weź też udział w wyborach 25 października, ale to już dalsza sprawa!
Jedyni, którzy naprawdę chcą tego Referendum to Paweł Kukiz, WoJOWnicy, Ruch Wolnych Ludzi, Ruch Wolnej Polski i prezydent Duda.
Bunt wyborców PO. Referendum pogrąży rząd Ewy Kopacz?
Okazuje się, że wyborcy Platformy Obywatelskiej w zapowiedzianym na 6 września referendum mogą odejść od linii partii. Wszystko wskazuje bowiem, że chcą oni dopisania do referendum proponowanych przez Prawo i Sprawiedliwość dodatkowych pytań.
Jak informuje „Fakt” powołując się na tajny sondaż, wyborcom PO zależy na dopisaniu do referendum dodatkowych pytań proponowanych przez PiS. Ponadto wielu z nich deklaruje chęć głosowania wbrew linii PO.
Co ciekawe z sondażu TNS Polska na zamówienie Prawa i Sprawiedliwości wynika, że aż 61 proc. wyborców PO opowiada się za dopisaniem do referendum pytania o obniżenie wieku emerytalnego. Jeśli pytanie zostałoby dopisane, 53 proc. deklaruje opowiedzenie się przeciw emerytalnej reformie rządu Tuska.
Sytuacja jest mocno niekorzystna dla PO również w kwestii sześciolatków w szkołach. Okazuje się bowiem, że aż 82 proc. wyborców Platformy Obywatelskiej jest przekonanych, że nie można narzucać tego odgórnie i to rodzice powinni decydować, czy ich dziecko jest gotowe na wcześniejsze pójście do szkoły.
W weekend Beata Szydło zgłosiła prezydentowi Andrzejowi Dudzie postulat dopisania do referendum dodatkowych pytań. Poza kwestią wieku emerytalnego i sześciolatków, Prawo i Sprawiedliwość chciałoby zapytać Polaków również o prywatyzację Lasów Państwowych.
akt. 11.08.2015, 08:56
Ekspertyzy PiS: prezydent może wprowadzić zmiany i uchylić postanowienia ws. referendum
Zdaniem autorów ekspertyz zamówionych przez PiS prezydent może na każdym etapie uchylić postanowienie w sprawie referendum, jeśli uzna, że któreś z pytań jest niekonstytucyjne, szczególnie w sytuacji zmiany personalnej na urzędzie prezydenta. Prawnicy piszą też, że zmiana postanowienia prezydenta jest możliwa, wymaga jednak zgody Senatu.Trzy dni temu kandydatka tej partii na premiera wiceprezes PiS Beata Szydło zwróciła się do prezydenta Andrzeja Dudy o dołączenie dodatkowych pytań do referendum, które ma się odbyć 6 września. Prezydent zapowiedział, że rozważy sprawę.Konstytucjonaliści kontra eksperci PiS
Zdaniem konstytucjonalistów dopisanie dodatkowych pytań do wrześniowego referendum jest jednak niemożliwe. Tylko zdaniem prof. Marka Chmaja byłoby to możliwe, za zgodą Senatu, ale jest już na to za późno.
„Pod warunkiem przestrzegania właściwego trybu legislacyjnego istnieje możliwość zmiany postanowienia prezydenta w sprawie zarządzenia referendum ogólnokrajowego, szczególnie w zakresie uzupełnienia już ustalonego referendum o dodatkowe pytania dotyczące kluczowych z punktu widzenia obywateli spraw” – brzmi główna teza przedstawiona przez prof. Banaszaka.
Ekspert zaznacza, że dla zmiany postanowienia polegającego na zmianie treści pytań referendalnych, dodaniu nowych pytań lub zmianie terminu referendum potrzebna byłaby zgoda Senatu. Zgoda Senatu byłaby też potrzebna, gdyby zmiana polegać miała na wycofaniu niektórych pytań.
Profesor podkreśla, że możliwość uchylenia postanowienia prezydenta w sprawie zarządzenia referendum ogólnokrajowego istnieje w ramach czuwania nad przestrzeganiem konstytucji (art. 126 ust. 2) „tylko w przypadku stwierdzenia przez niego niekonstytucyjności pytań referendalnych lub samego postanowienia o zarządzeniu referendum ogólnokrajowego”.
Także według Muszyńskiego możliwa jest zmiana lub uchylenie postanowienia prezydenta w sprawie referendum. Podkreśla, że jest to możliwe, ponieważ – jak argumentuje – „obowiązujące prawo nie zawiera norm zabraniających prezydentowi zmiany decyzji w sprawie zarządzenia referendum”. Zdaniem eksperta, zmiana lub uchylenie postanowienia o referendum „jest możliwa na każdym etapie, przed faktycznym przeprowadzeniem referendum”.
Zaznacza, że prezydent wydaje akt urzędowy polegający na zarządzeniu referendum ogólnokrajowego, a treść tej prerogatywy zawarta w art. 144 ust. 3 pkt 5 konstytucji „obejmuje pełną sferę decyzyjną, tj. możliwość zarządzenia, rezygnację z zarządzenia na każdym etapie, ewentualnie zmiany w jego zakresie przedmiotowym”.
Muszyński przyznaje, że swoboda decyzyjna prezydenta jest ograniczona w kilku punktach proceduralnych na rzecz Senatu (wymienia tu zgodę na treść pytań i termin referendum). „Literalne ograniczenie to jest jednak skutkujące jednokierunkowo, działa w płaszczyźnie zgody na zarządzenie referendum, dokonywania zmiany, ale już nie na odwołanie. Nie blokuje też samej decyzji przez prezydenta w sensie władczym w aspekcie zmiany lub uchylenia postanowienia” – uważa ekspert.
Postanowienie o zarządzeniu referendum – w opinii Muszyńskiego – „jako akt prawny nie tworzy praw nabytych, tak po stronie narodu, jak i innych podmiotów wskazanych w ustawie (urzędów, komitetów referendalnych, partii politycznych itp.)”.
„W szczególnej sytuacji możliwość zmiany lub uchylenia postanowienia w sprawie zarządzenia referendum może przekształcić się w obowiązek prezydenta, wynikający zarówno z ogólnego nakazu procedowania zgodnie z prawem (legalizm działania) w trybie art. 125 konstytucji, jak i z innych norm konstytucyjnych” – zauważa.
Jego zdaniem, jeśli w kwestii zarządzonego w trybie postanowienia referendum ogólnokrajowego pojawią się uzasadnione wątpliwości co do zgodności jego treści lub skutków z konstytucją, wymuszą nakaz działania prezydenta w celu zmiany lub uchylenia postanowienia.
„Ten przypadek może ujawnić się szczególnie w sytuacji zmiany personalnej na urzędzie prezydenta. (…) Nowa osoba na urzędzie może mieć nie tylko inną ocenę potrzeby, jak i sposobu skorzystania z uprawnienia, ale też inną ocenę w perspektywie prawno-konstytucyjnej. Utrzymanie obowiązującego postanowienia przy jednoczesnym uznawaniu jego niekonstytucyjności naraziłoby nowego prezydenta na zarzut naruszania konstytucyjnych obowiązków” – uważa Muszyński.
Szydło chce dodatkowych pytań
Po raz pierwszy Szydło zaapelowała o dodanie pytań do referendum na początku lipca, kiedy prezydentem był jeszcze Bronisław Komorowski. Proponowane przez nią pytania brzmią: „Czy jest Pani/Pan za przywróceniem powszechnego wieku emerytalnego wynoszącego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?”, „Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe”, „Czy jest Pani/Pan za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków?”.
6 września zgodnie z inicjatywą prezydenta Komorowskiego Polacy mają odpowiadać na trzy pytania: czy są „za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu”; czy są „za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa” i czy są „za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika”.
Po tym, jak Bronisław Komorowski zarządził referendum, PiS dowodził, że pytanie dot. JOW-ów jest niezgodne z konstytucją. Podczas pracy nad wnioskiem prezydenta o zarządzenie referendum senatorowie PiS argumentowali, że jest konflikt konstytucyjny dotyczący pytania o JOW-y. Jak mówili, wiążące referendum w tej sprawie oznaczałoby zmianę konstytucji w trybie, którego ustawa zasadnicza nie przewiduje.
08 08 2015
Głosuj jak chcesz ale weź udział w REFERENDUM 6 WRZEŚNIA, którego PIS ani PO ani SLD ani Prezydent Były nie popierał i nie popiera. Weź też udział w wyborach 25 października, ale to już dalsza sprawa!
Jedyni, którzy naprawdę chcą tego referendum to Paweł Kukiz, WoJOWnicy, Ruch Wolnych Ludzi, Ruch Wolnej Polski i prezydent Duda.
Tutaj wywiad udzielony podczas lotu z Krakowa do Warszawy Telewizji Republika, w którym prezydent Duda mówi o rozszerzeniu Referendum 6 Września o kolejne ważne pytania np. o wiek emerytalny!
Tuta: http://vod.gazetapolska.pl/10772-telewizja-republika-pierwszy-telewizyjny-wywiad-z-andrzejem-duda
[Podkreślenia w tekście na czerwono – Czesław Białczyński]
Jerzy Targalski – Bicz na kleptokrację. Jak wymienić zdeprawowane elity
http://niezalezna.pl/69713-bicz-na-kleptokracje-jak-wymienic-zdeprawowane-elity
Twierdzenie, że w Polsce władzę sprawują postsowieckie elity i należy je zastąpić nowymi, jest powszechnie zrozumiałe i akceptowane. Nie wypracowano jednak metody, jak do tego doprowadzić i jednocześnie zapobiec, by nowe elity nie były jeszcze bardziej zdemoralizowane i bardziej antypolskie od sowieckiej hołoty. Potrzebne są więc dwa mechanizmy – selekcji nowych elit i zastępowania pozostawionych nam elit politycznych. Samo tworzenie się nowej elity politycznej nie stanowi przecież żadnej gwarancji, że będzie ona lepsza od starej, komunistycznej czy postkomunistycznej – pisze Jerzy Targalski w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Komuniści traktowali Polskę jako własność nadaną im przez Moskwę i w ramach katastrofalnego systemu starali się zwiększać wartość powierzonego sobie majątku. Straty i zacofanie były powodowane właśnie przez ustrój socjalistyczny. To on był główną przyczyną zła. Kleptokracja nie powstała, gdyż nawet nie można było bezpiecznie gromadzić dóbr na skala obecną i na dobrą sprawę nie byłoby co z nimi robić. Elity komunistyczne oraz dobrani sojusznicy z opozycji konstruktywnej traktowali transformację jako przejęcie należnego „nomenklaturszczykom” majątku poprzednio zarządzanego przez nich kolektywnie. Państwo zostało sprowadzone do roli pompy ssąco-tłoczącej z kieszeni obywateli na konta bankowe oligarchów i ich najmitów. Dopiero więc uwłaszczenie nomenklatury stworzyło warunki dla rozwoju kleptokracji.
Homines novi, ludzie nowi albo kolekcjonerzy zegarków, którzy po 1989 r. uzupełnili stare nomenklaturowe elity, traktowali Polskę jako zdobycz, którą można i trzeba natychmiast rozkraść. Porównywanie statusu naszego kraju ze statusem kolonii może być jedynie częściowo słuszne, gdyż w wielu wypadkach państwa kolonialne nie tylko eksploatowały zdobyte tereny, ale także je zagospodarowywały, np. Francja Afrykę Północną. Dla nowych elit w powojennej Polsce liczyło się tylko jedno – doić, dopóki jeszcze coś zostało, a na końcu sprzedać nawet kupę kamieni na kostkę brukową do Niemiec. Po skoku na kasę zawsze można przecież uciec na Zachód, co dla nomenklaturszczyków w PRL było wyjściem skrajnym.
Sam fakt, że elity postsowieckie kooptują coraz więcej młodych, zdolnych kolekcjonerów zegarków, nie zmienia ich charakteru, a nawet stwarza modę na udział w rabowaniu kraju jako jedyną skuteczną drogę kariery. To z kolei rodzi ciche przyzwolenie społeczne – inaczej przecież nic się nie osiągnie. Elity postsowieckie stają się więc coraz bardziej zdegenerowane i antypolskie, gdyż walka o resztki wymaga większej bezwzględności.
Selekcja elity
Jak więc uruchomić mechanizm pozytywnej selekcji elit politycznych, aspirujących do zastąpienia sowieckiej hołoty, i kto może tego dokonać? Partia polityczna, po wygranych wyborach, może przegłosować prawa, które będą ułatwiały pozytywną selekcję, ale nie może ona dokonać wymiany kadr bez użycia przemocy. Ta zaś rodzi patologie. Politycy, zwłaszcza aparat partyjny, z natury rzeczy uwikłani są w kompromisy, układy, muszą często akceptować zdemoralizowanych lub niezdolnych do działania funkcjonariuszy, „bo nasz”, „bo dzięki temu coś uzyskamy”, „zwiększymy wpływy w powiecie lub instytucji”, no i poza tym tak wdzięcznie klęczy na wycieraczce i merda ogonkiem przed kim trzeba…
Takiej pozytywnej selekcji mogą dokonać tylko obywatele, w których interesie leży nie zajmowanie stanowisk politycznych i życie z polityki, lecz uczciwe funkcjonowanie państwa, bo tylko wtedy sami będą mogli normalnie pracować w swoich zawodach na utrzymanie rodzin, robić kariery, rozwijać się.
Odejście partii złodziei i zdrajców i zastąpienie jej przez partię opowiadającą się za zmianami może jedynie złagodzić objawy, ale nie zmieni istoty systemu selekcji nowych elit, gdyż każda grupa zawodowych polityków podlega prawom aparatu i rynku politycznego, w którym obecnie demoralizacja i klientelizm stały się powszechne.
Trzeba zmienić mechanizm selekcji elit i postawić na ludzi, którzy swój interes będą widzieli w interesie Polski, którzy działają nie dlatego, że chcą jak najszybciej ukraść, ile się da, pluć na Polskę i szerzyć deprawację, bo dostaną stanowisko lub kasę od wrogów naszego kraju i tożsamości, tylko działają, gdyż chcą stworzyć takie warunki, w których będą mogli normalnie funkcjonować. A zatem funkcje kontrolne muszą należeć do obywateli, nie do polityków. Obywatel, który chce normalnie funkcjonować, jest zainteresowany tym, by państwo było uczciwe i na to normalne funkcjonowanie mu pozwalało. To on musi więc kontrolować władzę i stwarzać warunki, w których ta władza będzie rywalizowała o jego głos nie pod hasłem: „Ja ukradnę więcej i pozwolę więcej ukraść moim ludziom, zatrudnię więcej pociotków, ale będę działał w interesie obywateli i sprawię, że to obywatelom będzie się lepiej żyło i pracowało”.
Dlatego nie rozejdziemy się do domów
Gdy ktoś w działaniach politycznych, społecznych czy obywatelskich mówi, że nie wie, jaki będzie jego następny krok, ale że zastanowi się nad nim w przyszłości, oznacza to tylko tyle, że nie chce ujawniać swoich planów, gdyż mogłyby go skompromitować, zanim się wypromuje.
Głośne okrzyki typu: „Teraz kontrolujemy wybory, a potem się zobaczy, potem będziemy się zastanawiali i dyskutowali, teraz nie czas, by przygotowywać się na okres po wyborach, nie potrzebujemy żadnego narzędzia dalszej działalności, mamy czas, później będziemy myśleli” – mają dwa cele.
Pierwszy: doprowadzić ludzi do zniechęcenia poprzez odmowę ukazania im perspektywy działania, co dalej. A gdy ludzie zaczną się rozchodzić – rozpuścić wojsko przed bitwą, by nie zorientowało się, że zostało poprowadzone do kapitulacji. W niekończących się dyskusjach, gdy trzeba działać, zlikwidować ruch, który już odegrał swoją rolę i teraz mógłby przeszkadzać w kombinacjach politycznych.
Może istnieć też cel drugi – przekształcenie działalności rzeczywistej w pozorowaną, która nikomu nie zaszkodzi, a będzie na papierze stanowiła doskonałe uzasadnienie dla grantów przyznawanych na działania fikcyjne. Znamy specjalistów od sześciotysięcznych organizacji prężnie działających w sferze wirtualnej, których żadnego członka nikt nigdy nie widział.
Pacta conventa
Jednym z zadań Stowarzyszenia Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy będzie stałe monitorowanie działalności nie tylko posłów, burmistrzów, radnych, ale także sędziów i prokuratorów oraz służalczych mediów w danym powiecie i regionie. Ci ludzie uważają, że są bezkarni i wystarczy, jak raz na kilka lat pokrzyczą głośno „Polska!” i „Sprawiedliwość!”, by obywatele im uwierzyli. No to ukrócimy ich bezczelność.
Stale informując o ich zachowaniu, głosowaniach, wynikach i sposobach przeprowadzania przetargów oraz powiązaniach z firmami, które „okazują się najlepsze”, zmusimy do ograniczenia złodziejstwa. Dlatego planujemy kształtowanie i oddziaływanie na opinię publiczną nie tylko za pomocą naszych mediów, ale także poprzez akcje pikietowania, udziału w rozprawach sądowych, akcjach ulotkowych w miejscach zamieszkania zdeprawowanej czy wręcz zdegenerowanej dotychczasowej elity. Będzie to funkcja wychowawcza strachu – bicz na kleptokrację. Ostracyzm społeczny wobec ludzi nikczemnych będzie skuteczny, jeśli stanie się powszechny. Zamiast apelować do sumień osób właśnie sumień pozbawionych, należy ich traktować jak zadżumionych. Taka postawa społeczna wobec zdrajców wysługujących się caratowi niejednokrotnie zmuszała ich nawet do wyjazdu z Kongresówki na stałe do Rosji.
Oczywiście metoda ostracyzmu obywatelskiego wobec zdeprawowanych funkcjonariuszy administracji, sądownictwa czy mediów może być skuteczna tylko wtedy, gdy przywrócimy podstawowe zasady moralne jako wzorce postępowania społecznego.
Nie interesują nas powiązania i przynależność partyjna złodziei. Nie dzielimy ich na „naszych”, których usprawiedliwiamy, i przeciwników, których potępiamy. Dlatego Stowarzyszenie RKW musi być całkowicie niezależne od jakiejkolwiek siły politycznej. Nas interesuje tylko zachowanie konkretnego polityka, urzędnika, sędziego czy dziennikarza, naukowca lub artysty, a nie jego sympatie i przynależność polityczna. To też powód, dla którego Stowarzyszenie RKW będzie, prędzej czy później, źle widziane przez każdą partię polityczną, gdyż ta z natury rzeczy kieruje się własnymi interesami. Mogą one w różnych okresach pokrywać się częściowo, w dużej mierze lub całkowicie rozmijać z interesem społecznym, ale nigdy nie będą zawsze z nim tożsame.
Jednocześnie, jeśli Stowarzyszeniu RKW uda się połączyć ludzi o różnych, nawet przeciwstawnych poglądach politycznych, których łączy jednak dążenie do zbudowania instytucji demokratycznych niepodległego państwa polskiego i obrony jego interesów, unikniemy niebezpieczeństwa preferowania jakiejś opcji ideologicznej.
Monitoring działalności i zachowań elit lokalnych, jeśli spotka się z zainteresowaniem obywateli danego powiatu, wpłynie na ich udział w wyborach i głosowanie na konkretnych kandydatów.
Z kolei władze będą musiały brać pod uwagę protesty przy mianowaniu prokuratorów i sędziów, gdyż w przeciwnym wypadku, będzie im groziła przegrana wyborcza.
Oczywiście uruchomić taki mechanizm będzie można, gdy w każdym powiecie znajdzie się grupa działania, czyli nie specjaliści od gadania, drapania się po brodzie i udzielania mądrych rad, lecz ludzie czynu.
Dlatego Stowarzyszenie RKW będzie nie tylko monitorowało, ale także oceniało członków lokalnych elit. Powinno to doprowadzić do ułożenia i podpisania przez polityków, którzy będą chcieli uzyskać nasze poparcie, pacta conventa z narodem, w których zobowiążą się do konkretnych zachowań i obrony konkretnych interesów społeczeństwa. Stowarzyszenie zaś tym łatwiej będzie mogło ocenić ich wierność zasadom.
Jeśli opisany mechanizm kontroli i selekcji uda się uruchomić, w Polsce do głosu dojdą elity merytokratyczne, kierujące się interesem publicznym, a nie zasobnością własnego konta.
Oto dlaczego tylko wymieniając starą Yetielitę na nowych ludzi, młodych, do 45 roku życia, nie uwikłanych w system PRL – a więc nie tak łatwo sterowanych przez służby postkomuchów (WSI i inne), ideowych, oddanych sprawie mozna dokonać WIELKIEJ ZMIANY. Oto dlaczego tylko Ruch Kukiza proponuje najwłaściwszą drogę do tej ZMIANY.
Głosuj jak chcesz ale weź udział w REFERENDUM 6 WRZEŚNIA, którego PIS ani PO ani SLD ani Prezydent Były ani Prezydent Obecny nie popiera. Weź też udział w wyborach 25 października, ale to już dalsza sprawa!
[Podkreślenia w tekście na czerwono – Czesław Białczyński]