Rodzimowiercy chcą kupić działki, które rząd wyrzucił z granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego
Od Ratomira Wilkowskiego (RKP)
„Miało pójść łatwo: przyjazny Kościołowi katolickiemu PiS zmieni prawo, zakon zgodnie z przyjętą praktyką otrzyma 99 proc. zniżki i oblaci będą mogli budować na Łyścu swoje centrum pielgrzymkowe. Nieoczekiwanie z wnioskiem o kupno działek na Łysej Górze zwrócił się inny Kościół.”
„Tymczasem rodzimowiercy zorganizowali zbiórkę i mobilizują obywatelki i obywateli w mediach społecznościowych.”
Popieram z całych sił w 100%!!! Wejdź na zbiórkę i wesprzyj inicjatywę RKP!- Czesław Białczyński
Oko.Press: Rodzimowiercy chcą kupić działki, które rząd wyrzucił z granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego
Teren chcą kupić oblaci, którzy od lat bezskutecznie próbowali go przejąć. Mają jednak konkurencję. Chęć zakupu działek zgłosili także wyznawcy wiary Słowian – pisze aktywista walczący o powrót działek do ŚPN.
Trzy działki o powierzchni 1,35 ha na Łyścu usunęło z granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego (ŚPN) ministerstwo klimatu i środowiska. Teren znalazł się w zarządzie starosty kieleckiego Mirosława Gębskiego. Działki, choć nie są już częścią ŚPN, wciąż są własnością skarbu państwa. Własność tę chcą nabyć oblaci z Łyśca oraz… Rodzimowiercy, czyli Rodzimy Kościół Polski.
Działki gwałtownie tanieją, a politycy Lewicy stawiają ministrów Solidarnej Polski przed prokuraturą. O co w tym wszystkim chodzi?
Koncepcja utraty wartości
18 stycznia 2022 premier Mateusz Morawiecki podpisał bezprawne rozporządzenie RD 162. Tym samym przesądził o losie trzech działek o numerach ewidencyjnych 2039/1, 2039/2, 2039/3 Obręb Nowa Słupia wraz z zabytkową, klasztorną zabudową o powierzchni 1,35 ha na Łyścu w Świętokrzyskim Parku Narodowym.
Premier złożył swój podpis pod projektem rozporządzenia po trzech latach protestów, słania pism, nagłaśniania sprawy oraz dzień po tym, jak pod oknami jego kancelarii przeszedł duży protest pod nazwą Świętej Pamięci Natura. Podobny protest w formie artystycznego performansu przeszedł kilka dni wcześniej przez Łysiec.
Motorem działań mających na celu usunięcie tych szczególnych działek z granic ŚPN są Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej, którzy od 1936 roku zamieszkują pobenedytyktyński klasztor. Działki jeszcze w XIX wieku Watykan odsprzedał Królestwu Polskiemu. Później, po zaborach stały się one własnością niepodległego państwa polskiego, a od 1950 roku częścią trzeciego utworzonego w Polsce parku narodowego: Świętokrzyskiego.
Oblaci: teren nam się należy!
Po dziesiątkach lat bezowocnych prób ze strony oblatów wreszcie pojawiła się ekipa rządząca, która postanowiła pomóc zakonnikom. Jedyną drogą do tego zgodnie z ustawą o ochronie przyrody było wykazanie, że działki na Łyścu utraciły bezpowrotnie swoją wartość przyrodniczą i kulturową.
Tylko wtedy można usunąć taki teren z granic Parku Narodowego.
Przyrodnicy i aktywiści z kieleckiego Stowarzyszenia Społeczno-Przyrodniczego MOST udowodnili tymczasem, że teren nie utracił ani wartości przyrodniczych, ani kulturowych. Wówczas były minister Michał Woś postanowił włączyć w granice ŚPN leśną enklawę poza zwartym obszarem ŚPN o powierzchni ponad 62 ha. W ten sposób chciał wykazać, że powiększa, a nie pomniejsza powierzchnię ŚPN, a co za tym idzie, nie można stosować zapisu o bezpowrotnej utracie.
Jako nielegalne i nieuzasadnione merytorycznie takie działanie ocenili: Komitet Biologii Środowiskowej Polskiej Akademii Nauk, Instytut Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk, Rada Naukowa Świętokrzyskiego Parku Narodowego, Państwowa Rada Ochrony Przyrody.
Zgłosiłem sprawę do Najwyższej Izby Kontroli. W swoim raporcie pokontrolnym do premiera Mateusza Morawieckiego NIK pisze o konieczności: podjęcia „działań mających na celu nowelizację rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 10 grudnia 2021 r. w sprawie Świętokrzyskiego Parku Narodowego, polegającą na ponownym włączeniu w granice ŚPN działek ewidencyjnych stanowiących własność Skarbu Państwa, leżących na terenie gminy Nowa Słupia, o nr 2039/1, 2039/2, 2039/3 o łącznej powierzchni 1,3447 ha, tworzących enklawę na wzgórzu Święty Krzyż”.
Rodzimowiercy z ofertą kupna
Starosta kielecki Mirosław Gębski zlecił wycenę działek, a oblaci wystąpili z wnioskiem o prawo do zakupu terenu bez przetargu z 99-procentową bonifikatą. Jeszcze w 2021 roku, kiedy było wiadomo, że zakon nie zrezygnuje ze swoich zamiarów, kieleckie Stowarzyszenie MOST wystąpiło do dyrektora ŚPN Jana Reklewskiego o udostępnienie informacji na temat wartości przeznaczonego do usunięcia z ŚPN terenu. Według uzyskanego operatu wartość dwóch z trzech działek (około 1 ha) miała wynosić 5 mln 447 tysięcy złotych. Tymczasem starosta kielecki wszystkie trzy działki (1,35 ha) wycenia obecnie na 3 mln 268 tysięcy złotych.
Skąd taka różnica? Co wydarzyło się na Łyścu pomiędzy 2021 a 2022 rokiem, skoro działki o większej powierzchni są tańsze o około 2 miliony złotych niż działki o mniejszej powierzchni? Tego jeszcze nie wiemy. Czekamy na wyjaśnienie starosty kieleckiego.
Bez względu na cenę i powody realnej, finansowej utraty wartości nieruchomości, chęć zakupu w trybie bezprzetargowym i z 99-procentową bonifikatą zgłosił również legalnie zarejestrowany w Polsce związek religijny o nazwie Rodzimy Kościół Polski. Nazywany jest potocznie „rodzimowiercami”.
Rodzimowiercy wystąpili z pismem do starosty kieleckiego, w którym wnioskują o dopuszczenie do przetargu i wyrażają chęć zakupu 1,35 ha na Łyścu wraz z zabytkową zabudową. Jeśli cena nieruchomości ustalona przez starostę nie ulegnie zmianie, to po bonifikacie nabywcy będą musieli zapłacić Skarbowi Państwa nieco ponad 30 tys. złotych. Rodzimy Kościół Polski już ogłosił zbiórkę na ten cel. Kiedy piszę ten tekst, na koncie rodzimowierców jest już ponad 3 000 zł.
Bazar na Łyścu
Rodzimowiercy w swoim komunikacie deklarują, że jeśli uda im się zakupić nieruchomości na Łyścu, to będą zabiegać o ich ponowne włączenie w granice Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Tak uzasadniają swoją inicjatywę:
„O ile bowiem klasztor benedyktyński na Łyścu pochodzi z lat 1102–1138, to pozostałości prasłowiańskiego wału kultowego znajdującego się na tym terenie datuje się na IX-X wiek. Wiele więc wskazuje, że ośrodek kultu istniał tu znacznie wcześniej. Tym samym mówiąc o »pomniku tożsamości i kultury narodowej«, a przede wszystkim »sprawiedliwości dziejowej z poszanowaniem prawa«, uwzględnić należy roszczenia również innych systemów wyznaniowych, głęboko osadzonych w naszej kulturze”.
W zbiórkę zaangażowane jest też Stowarzyszenie Społeczno-Przyrodnicze MOST. Obie grupy deklarują, że zależy im na przywróceniu poprzedniego statusu ochrony na całym Łyścu, tak aby Świętokrzyski Park Narodowy zachował swoją integralność, a wartości kulturowe wspólne różnym środowiskom wraz z unikalną przyrodą tego miejsca nadal stanowiły własność państwa.
Państwowo-zakonna legislatywa
Od samego początku tej sprawy, czyli od kwietnia 2019 roku wielokrotnie pisałem, że zaproponowana przez rząd procedura jest bezprawna. Toczące się zakulisowe gry, lobbowanie, spotkania posła Mariusza Goska z superiorem zakonu Marianem Puchałą, dyrektorem ŚPN Janem Reklewskim i ministrem Michałem Wosiem są jak żywcem wzięte z czasów, gdy spotykały się różne egzekutywy, kreując surrealistyczną rzeczywistość prawną, obyczajową, każdą inną. Tu motorem toczącej się legislatywy jest reprezentujący zakon oblatów Marian Puchała, któremu udało się użyć aparatu państwa reprezentowanego przez ministrów Henryka Kowalczyka, Michała Wosia, Michała Kurtykę, Annę Moskwę, sekretarz stanu Małgorzatę Golińską, dyrektora Jana Reklewskiego, starostę Mirosława Gębskiego, posła Mariusza Goska do realizacji swojej idée fixe. Mimo obowiązującego prawa, mimo głosu naukowców, prawników oraz ponad 30 tys. obywatelek i obywateli, którzy podpisali petycję o wstrzymanie toczącego się bezprawia.
20 stycznia 2023 roku w Sejmie odbyła się konferencja prasowa, na której posłanka Lewicy Anita Sowińska i poseł Lewicy Jan Szejna poinformowali, że składają do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 231 § 1 Kodeksu Karnego. W myśl tego artykułu „Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Doniesienie dotyczy Anny Moskwy, Michała Wosia, Michała Kurtyki i Mirosława Gębskiego.
Najwyższa Izba Kontroli jest organem konstytucyjnym. Oznacza to, że jej wezwanie do usunięcia bezprawnego rozporządzenia RD 162 jest wiążące. Premier Mateusz Morawiecki powinien je uchylić i przywrócić na Łyścu stan zgodny z prawem. Wszyscy urzędnicy państwowi zaangażowani w tę niemal trzyletnią awanturę mieli świadomość, że działają niezgodnie z prawem i wbrew rozmaitym organom i instytucjom. Mimo tego sprawa toczy się do dziś. A starosta kielecki Mirosław Gębski prawdopodobnie niebawem wystawi na sprzedaż za kilkadziesiąt tysięcy złotych majątek Skarbu Państwa, którego nie wolno mu sprzedać. Być może do zarzutu postawionego przez posłów Lewicy będzie trzeba dorzucić zarzut niegospodarności.
Casus ŚPN
Poza fizyczną utratą własności państwowej przy tej okazji rządowi udało się dokonać istotnego wyłomu w polskim systemie ochrony przyrody.
Casus ŚPN może być teraz używany właściwie w odniesieniu do wszystkich obszarów chronionych.
Ministerstwo klimatu i środowiska pokazało obywatelom, jak deprecjonując wartości kulturowe i przyrodnicze oraz jak włączając i wyłączając różne działki, można manipulować dowolnym obszarem chronionym, jego granicami i znaczeniami. Ta skrajnie destrukcyjna praktyka wskazana przez rząd, jeśli nie zostanie zanegowana, będzie stanowić furtkę dla biznesu, grup religijnych i każdego, kto umie się odpowiednio dogadać z władzą odpowiedniego szczebla.
Uparte twierdzenia o bezwartościowości zabytku na Łyścu i o bezwartościowości przyrody chronionej w ramach najwyższej formy ochrony przyrody w Polsce, a teraz wykazywanie spadku wartości ekonomicznej tego szczególnego, niewielkiego fragmentu naszego kraju, nierespektowanie głosu ekspertów i społeczeństwa zmuszają jednak do stawiania pytań o to, kto i ile zyskuje na tym dealu, skoro tak bardzo się go forsuje, ryzykując coraz więcej?
Łukasz Misiuna
Wykwalifikowany pracownik leśny, przyrodnik, pedagog, współpracownik ekologicznego miesięcznika „Dzikie Życie”, prezes Stowarzyszenia MOST, występującego w obronie Świętokrzyskiego Parku Narodowego, specjalista ds. zarządzania zasobami przyrody i środowiska, psychoterapeuta.
Krytyka polityczna: Rodzimowiercy na Łysą Górę? To będzie prawdziwa sprawiedliwość dziejowa
Równo rok temu pisaliśmy o rozporządzeniu wydanym przez Radę Ministrów, pozwalającym na wykrojenie ze Świętokrzyskiego Parku Narodowego trzech działek na szczycie Łyśca o łącznej powierzchni 1,3447 ha. Protestowały wtedy liczne instytucje i organizacje, dowodząc, że ten skrawek ziemi jest niezwykle cenny zarówno pod względem przyrodniczym, jak i historycznym i że musi być chroniony.
Działki miały być jednak prezentem dla oblatów – zakonu, który rezyduje w klasztorze należącym niegdyś do benedyktynów. Oblatom, którzy nazywają przedsięwzięcie „reintegracją Świętego Krzyża” oraz „sprawiedliwością dziejową”, teren klasztoru nie wystarczy. Roszczą sobie prawa do ziemi, dawnego szpitalika i zachodniego skrzydła dawnego klasztoru, gdzie mieści się budynek zawiadywany przez ŚPN. Zakon chciałby organizować odpusty i zjazdy, więc potrzebuje więcej przestrzeni, by pomieścić tysiące pielgrzymów.
Wartość mchów i kamieni
Już teraz obserwujemy kilkutysięczne pielgrzymki motocyklistów pędzące z rykiem silników na szczyt Łyśca przez środek Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Co tam się będzie działo, gdy powstanie całe centrum pielgrzymkowo-turystyczne? A to raptem 1,35 ha: mchy, porosty, ptaki i przedchrześcijański wał kultowy.
Dla rządzących skarb musi być jednak ze złota, żeby miał jakąś wartość. Mchy, drzewa i kamienie niewiele znaczą, bo nie pasują do opowieści o Panu Historii, dzięki boskiej woli którego powstała katolicka od zarania dziejów Polska. Pewnie dlatego podstawą do wydzielenia tych działek miała być, jak przekonywali pisowscy politycy, utrata wartości przyrodniczych i kulturowych. Czego się nie ceni, to się traci, więc po zagrabieniu terenu przez oblatów i rozjechaniu go koparkami, wyasfaltowaniu i postawieniu centrum pielgrzymkowego wszelkie wartości przyrodnicze i kulturowe z pewnością zostaną utracone.
Mimo protestów środowisk eksperckich, w tym Polskiej Akademii Nauk, Państwowej Rady Ochrony Przyrody i Rady Naukowej Świętokrzyskiego Parku Narodowego, a także sejmowej komisji prawniczej i 23 organizacji, Mateusz Morawiecki rozporządzenie podpisał. A oblaci podziękowali. „Jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim oblatom za wsparcie. Całemu Rządowi, Panu Premierowi, Radzie Ministrów, Ministrom Klimatu i Środowiska, począwszy od Pana Kowalczyka, który podjął pierwsze starania w 2019 r., a skończywszy na aktualnej Minister Środowiska Pani Annie Moskwie” − napisał o. dr Marian Puchała.
W maju 2022 roku wysłali zaś do starostwa ofertę zakupu tych działek, wartych teraz 3,268 mln zł. Bo działki nagle, jak donosi kielecka „Gazeta Wyborcza”, potaniały. W 2019 roku tylko dwie z trzech działek warte były jeszcze 5 mln 447 tys. zł. Cuda się najwyraźniej dzieją na Łyścu, bo kiedy w całym kraju ceny ziemi rosną, tam spadają. Oblaci wnioskują o sprzedaż bez przetargu i z 99-proc. bonifikatą. Gdyby im się to udało, za bezcenne 1,35 ha zapłaciliby zaledwie około 32 tys. zł.
NIK też nic
Procedury trwają. Tymczasem 30 września 2022 roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała informację o wynikach kontroli procesu legislacyjnego, który doprowadził do wydzielenia działek z obszaru ŚPN. NIK stwierdził, że podstaw do wyłączenia nie było, bo teren nie utracił swojej wartości. Zwrócił też uwagę na nieprawidłowość przeprowadzenia konsultacji społecznych i inne błędy, a włączenie w obręb parku enklawy o powierzchni 62,5 ha lasu pod Grzegorzowicami uznał za niebezpieczny precedens, który daje wygodny pretekst do wymiany terenów bardziej wartościowych na mniej cenne. Ostatecznie NIK wniósł o ponowne włączenie w granice ŚPN działek wciąż stanowiących własność państwa.
Raport NIK nie wywarł jednak na rządzących oczekiwanego wrażenia. W sumie trudno się dziwić – mamy rok wyborczy, a energia, z jaką oblaci zbierali podpisy wśród zmanipulowanych parafian, każe nie lekceważyć kościelnych możliwości. Piszę tak śmiało, że zostali zmanipulowani, bo oficjalny przekaz ojca doktora Mariana Puchały jest zwyczajnie kłamliwy, kiedy pisze on, że „wielkie środowiska naukowe Kielc, Warszawy i Krakowa również swoimi podpisami wydały stosowne rekomendacje, w których zaznaczały, że zgadzają się z nami i popierają nasze starania”. Znaczące środowiska naukowe, jak pisałam wyżej, protestowały.
W odpowiedzi na interpelację poselską Anity Sowińskiej i Andrzeja Szejny z Lewicy, którzy pytali, czy rząd wypełni postanowienia NIK, wiceministra w Ministerstwie Klimatu i Środowiska Małgorzata Golińska powtórzyła wszystkie poprzednie opinie rządu PiS, jasno dając do zrozumienia, że raport NIK niewiele ją obchodzi.
Już wydawało się, że sprawa przegrana, że oblaci, cieszący się najwidoczniej sympatią władz („w Urzędzie Marszałkowskim, Starostwie, u Pana Wojewody. Wszystkie te konsultacje były bardzo pomyślne dla nas” – pisali), zaraz dopną transakcji. A wtedy do gry weszli rodzimowiercy.
Dwa Kościoły
Rodzimy Kościół Polski od początku uczestniczył w protestach przeciw wykrawaniu działek z ŚPN. Protestuje też przeciw innym aktom zawłaszczania historii Polski przez Kościół rzymskokatolicki, na przykład kiedy z okazji 1050 rocznicy chrztu Polski na Ślęży odbywały się uroczystości kościelne z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy.
− Byliśmy na miejscu, podkreślając, że nie jest to miejsce w jakikolwiek sposób związane z rocznicą chrztu Polski. Ślęża była przedchrześcijańskim obiektem kultu nie tylko Słowian, ale i Celtów, jest to więc oczywista próba zawłaszczenia tego sanktuarium − mówi rodzimowierca Ratomir Wilkowski.
− Jest umowny podział na religie objawione, gdzie pojawia się jakiś prorok albo mesjasz, i religie naturalne, które wykształciły się na danym terenie, razem z grupą kulturową od początku jej dziejów. Te ostatnie opierają się na zmysłowej i pozazmysłowej obserwacji otaczającego nas świata. Natura jest bardzo ściśle związana z tożsamością i wierzeniami słowiańskimi. Łysa Góra, Ślęża, Święta Góra w Polanowie, góra Chełmska na Pomorzu – te wszystkie miejsca szczególne były i są miejscami kultu. Wszystkie najstarsze chrześcijańskie sanktuaria zostały ustanowione na miejscu dawnych słowiańskich w celu ich wyparcia. Symbolem regionu świętokrzyskiego są zloty czarownic. To zostało w pamięci − wyjaśnia Wilkowski.
Rodzimy Kościół Polski zdecydowanie odżegnuje się od wszelkich ruchów faszyzujących i nacjonalistycznych, a także od mitotwórców Wielkiej Lechii. W ich systemie wartości człowiek nie jest panem świata, ale jego elementem, wcale nie ważniejszym niż inne, a podstawową jednostką organizacyjną są gromady − to system demokratyczny.
Teraz rodzimowiercy zdecydowali, że nie będą dłużej bezradnie patrzeć na niemoc kolejnych instytucji, ale że zagrają w grę według zastanych reguł.
− Jesteśmy zarejestrowani od 1995 roku jako Rodzimy Kościół Polski, ale jako grupa istniejemy dłużej, a naszymi poprzednikami było Święte Koło Czcicieli Światowida − opowiada Wilkowski. − Według konstytucji mamy takie sama prawa jak Kościół rzymskokatolicki, choć wiadomo, że cieszy się on szczególną przychylnością aktualnie rządzących − mówi.
Na czym polega pomysł rodzimowierców? Na skorzystaniu z równego prawa związków wyznaniowych i Kościołów. 13 stycznia 2023 roku złożyli wniosek o umożliwienie nabycia przez Rodzimy Kościół Polski trzech działek na szczycie Łyśca z uwzględnieniem przysługującej Kościołom 99-procentowej bonifikaty.
Powołali się na artykuł 25 ust. 2 konstytucji, który mówi, że „władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. Chęć zakupu tego terenu uzasadnili tym, że Kościół rodzimy nawiązuje do wierzeń Słowian, dla których Łysiec, czyli Łysa Góra, był obiektem kultu na długo, zanim pojawił się tu Kościół chrześcijański. „Mamy zdecydowanie większe podstawy odwoływać się do sprawiedliwości dziejowej i domagać się zadośćuczynienia za zniszczone i przejęte w procesie chrystianizacji pierwotne, etniczne miejsca kultu” − piszą w uzasadnieniu wniosku.
Przypominają też, że Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów nie ma podstaw do roszczeń zwrotu nieruchomości, ponieważ w 1819 roku abp Franciszek Malczewski dekretem skasował opactwo na Świętym Krzyżu, a ziemie wraz z budynkami sprzedano Królestwu Polskiemu. Państwo nie może więc zwrócić Kościołowi katolickiemu czegoś, co już od niego nabyło. Bezzasadność roszczeń uznała też w 2002 roku Komisja Majątkowa.
− Spadek wartości działek w ciągu trzech lat o dwa miliony to coś, przy czym powinna zapalić się czerwona lampka, a tu jeszcze oblaci występują o 99-procentowy rabat, czyli chcą to zakupić za 1 procent wartości. To jest przedwyborczy prezent. Gdyby nie było innej oferty, oblaci nabyliby ten teren na drodze bezprzetargowej. Jest szansa, że dzięki naszej inicjatywie uda się nie dopuścić do zaniżenia jego wartości i przejęcia go za bezcen.
Państwo przeciw obywatelkom
Jest to też okazja do nagłośnienia i podniesienia energii wokół tej sprawy, która wydawała się już przesądzona, a odwoływać można by się było co najwyżej do zawłaszczonej prokuratury i Trybunału Konstytucyjnego. Teraz w środowisku aktywistyczno-przyrodniczym widać więcej nadziei i entuzjazmu. To przecież kolejna w ostatnich latach sytuacja, kiedy obywatelki i obywatele organizują się, żeby robić to, do czego powołane jest państwo: pilnować interesu publicznego.
Co rodzimowiercy zamierzają zrobić z działkami, gdyby udało im się je zakupić?
− Chcielibyśmy, żeby został przywrócony wcześniejszy, chroniony stan tego obszaru.
Czy miałoby się to odbyć na drodze włączenia go ponownie do ŚPN?
− Docelowo tak, ale czy od razu? Musielibyśmy mieć pewność, że park tego zaraz z powrotem nie odda. Przekazanie musiałoby być warunkowe, na przykład poprzez zapis notarialny, że te tereny nie będą znów wydzielane albo przekazywane oblatom w dzierżawę. Może się i tak zdarzyć, że ŚPN nie będzie zainteresowany odzyskaniem działek. Działamy w porozumieniu z kieleckim Stowarzyszeniem Społeczno-Przyrodniczym M.O.S.T., które skupia przyrodników, psychologów i nauczycieli z regionu świętokrzyskiego, realizuje projekty badań i ochrony przyrody, zajmuje się edukacją przyrodniczą. W porozumieniu z nim i innymi instytucjami i organizacjami wypracujemy sposób, który pozwoli zachować walory przyrodnicze tego terenu − mówi Ratomir Wilkowski.
Tymczasem rodzimowiercy zorganizowali zbiórkę i mobilizują obywatelki i obywateli w mediach społecznościowych.
− Teraz, kiedy o kupno działek wnioskują dwa podmioty − tłumaczy Wilkowski − wybranie przez starostwo jednego z nich będzie jawnym uprzywilejowaniem i mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie. Starostwo może też próbować podzielić działki i dwie dać jednemu oferentowi, a pozostałą drugiemu. Może też ogłosić przetarg i dopuścić inne podmioty, nie tylko związki wyznaniowe. A przy cenie wywoławczej będącej ułamkiem rzeczywistej wartości znajdzie się z pewnością znacznie więcej chętnych na ten obszar.
− Liczymy na mobilizację środowisk przyrodniczych, instytucji, organizacji i społeczeństwa, bo to nasz wspólny interes, żeby tak cenne przyrodniczo i kulturowo miejsce nie przepadło. Ono należy do nas wszystkich − mówi Wilkowski.