Kryzys demograficzny zagraża Europie. Instytucje unijne oraz rządy poszczególnych krajów głowią się, jak skutecznie reagować na nadchodzące zmiany. Wydaje się, że sposób na sukces znaleźli południowi sąsiedzi Polski.
Kiedy w 2002 roku na Czeszkę przypadało 1,17 dziecka, w 2020 wskaźnik dzietności wyniósł 1,71 (wzrost na poziomie 0,54). Dla porównania w Polsce w analogicznych okresach na jedną kobietę przypadało 1,25 dziecka (2002 r.) oraz 1,38 (2020r.). Wzrost był nieznaczny i wynosił jedynie 0,13.
W ciągu niespełna dwóch dekad Czechy przeszły z bardzo niskiego poziomu dzietności do trzeciego najwyższego wyniku wśród państw UE. – Najnowsze, nieoficjalne dane pokazują, że Czesi już zajęli najwyższą pozycję w UE pod względem wskaźnika dzietności. Z miejsca w pierwszej trójce wysunęli się na pozycję lidera – mówi Interii Michał Kot, dyrektor Instytutu Pokolenia, w którym przeprowadzono dogłębną analizę czeskiego fenomenu demograficznego.
Co spowodowało, że w ciągu minionych 20 lat w Czechach zaczęło przychodzić na świat znacznie więcej dzieci?
– Nie ma jednego czynnika, który odpowiadałby za wzrost dzietności. Na ten efekt złożyło się wiele elementów, które razem współdziałały. Po pierwsze – konsekwencja. Czesi realizują podobną politykę społeczną od prawie 60 lat. Stworzyli swój własny model, który nie jest kopią żadnych innych systemów. Co więcej, ma oparcie w systemie wartości społecznych – tłumaczy Michał Kot.
Czesi wyraźnie skupiają się na wsparciu rodzin na początkowym etapie wychowywania dzieci. Państwo oferuje zasiłek rodzicielski w wysokości 60 tys. zł. Ta kwota ma pomóc pokryć koszty opieki nad dzieckiem od siódmego miesiąca do czwartego roku życia. Choć większość Czechów wykorzystuje zasiłek do trzeciego roku życia dziecka.
Rodzic sam wybiera miesięczną kwotę świadczenia (od 10 zł do 9215 zł) i okres wypłaty (od sześciu miesięcy do czterech lat). Może również dowolnie zmieniać wysokość świadczenia co trzy miesiące.
– Rodzice deklarują, przez jaki czas chcą pobierać pieniądze. Im krótszy czas, tym wyższa jednorazowa kwota świadczenia. Jeśli w ciągu tych trzech lat urodzi się drugie dziecko, prawo do zasiłku wychowawczego na starsze dziecko wygasa, ale niewykorzystana kwota – załóżmy np. 15 tys. zł – jest wypłacana jednorazowo po narodzinach kolejnego dziecka. Jednocześnie rodzina znów może pobierać to 60 tys. zł na drugie dziecko – wyjaśnia Michał Kot.
Czeszka może wybrać, czy podczas pobierania zasiłku zajmie się wyłącznie wychowaniem malucha, czy częściowo wróci też do pracy. Świadczenie można bowiem łączyć z pracą na część etatu lub studiami. Wystarczy w tym czasie zapewnić dziecku opiekę – w postaci babci, niani czy żłobka. Od stycznia 2020 r. czeski rząd podwoił do 92 maksymalną miesięczną liczbę godzin, które dziecko w wieku poniżej dwóch lat może spędzić w żłobku lub innej placówce opiekuńczej bez utraty prawa do zasiłku rodzicielskiego.
Jednak jak pokazują dane, większość Czeszek na początkowym etapie macierzyństwa rezygnuje z pracy.
– Całe narody zadają sobie pytanie, jak skutecznie pogodzić wychowanie dziecka z pracą. Czesi przyjęli model sekwencyjny, w którym większość kobiet po urodzeniu dziecka zostaje z nim do trzeciego roku życia. Kiedy maluch idzie do przedszkola, mama wraca do pracy. Biorąc pod uwagę dobrą sytuację gospodarczą Czech, gdzie nie było takiego problemu bezrobocia, jak w Polsce, wśród Czeszek nie ma więc obawy, że po 5-6 latach nieaktywności zawodowej nie będą miały, gdzie wrócić – tłumaczy dyrektor Instytutu Pokolenia.
– Czeszki faktycznie mają najniższy współczynnik zatrudnienia, gdy ich dzieci mają mniej niż 6 lat. Za to w kolejnych grupach pracują prawie najwięcej w Europie – potwierdza Barbara Socha Pełnomocnik Rządu ds. Polityki Demograficznej.
22 proc. – dokładnie tyle Czeszek pracuje, kiedy ich dziecko ma mniej niż trzy lata – wynika z danych Eurostatu. Co za tym idzie, Czechy są krajem, gdzie odsetek dzieci chodzących do żłobka jest najniższy w całej Unii Europejskiej.
– Z opieki instytucjonalnej korzysta poniżej 5 proc. maluchów w wieku do lat trzech. Dla porównania w Polsce opieką żłobkową objętych jest około 30 proc. dzieci w tym wieku, dlatego u nas ta infrastruktura jest o wiele bardziej rozbudowana – tłumaczy Michał Kot.
Według raportu przygotowanego przez Instytut Pokolenia, by zrozumieć czeski fenomen, trzeba wziąć pod uwagę dominujące wartości. Czesi, choć słyną z liberalnego podejścia do aborcji i są jednym z najbardziej zlaicyzowanych narodów Europy, wykazują ogromne przywiązanie do rodziny, a posiadanie dziecka traktują jako społeczny obowiązek.
– W Światowym Badaniu Wartości (WVS) realizowanym w większości krajów europejskich zadano pytanie, czy urodzenie dziecka jest obowiązkiem wobec społeczności. Okazuje się, że w Czechach (48 proc.) dwa razy więcej młodych ludzi niż w Polsce (22 proc.) zgadza się z tym stwierdzeniem. Urodzenie dziecka jest tam traktowane jako wkład w przyszłość społeczeństwa. Z kolei w Polsce młodzi częściej wskazywali, że to praca zawodowa jest tym obowiązkiem. Oznacza to, że w Czechach wychowanie dziecka jest społecznie traktowane jako coś, co przyczynia się do dobra ogółu. Z reguły pracodawcy – nawet jeśli ciąża pracownicy utrudnia im organizację pracy – mają świadomość, że kobieta wykonuje inną pracę, która jest równie ważna, a może nawet ważniejsza – opowiada dyrektor Instytutu Pokolenia.
– To właśnie powód, dlaczego taki hejt wylał się na matki, które korzystają z 500 plus. Żal, że one „nie będą nic robić”, a inni będą musieli na nie pracować. W Czechach nikt nie miałby takiego problemu – uważa z kolei Barbara Socha.
– Czesi doceniają pracę wychowawczą rodziców, zwłaszcza kobiet. Są gotowi ją wynagradzać, a Czeszki nie mają poczucia, że żyją na czyjś koszt. Wręcz przeciwnie. Mają poczucie, że praca, którą wykonują i za którą społeczeństwo w postaci podatków w jakimś sensie płaci, jest wkładem w dobrobyt i przyszłość kraju. W związku z tym łatwiej godzą się na to, by zrobić sobie przerwę zawodową na czas opieki nad dzieckiem, a to z kolei powoduje, że ten czas jest okupiony dużo mniejszym stresem, niż kiedy trzeba łączyć opiekę nad małym dzieckiem z pracą zawodową – mówi Michał Kot.
W ubiegłym roku Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zleciło badania na temat tego, jak poprawić kondycję demograficzną w Polsce. Wynikało z nich, że większość Polaków chce mieć dzieci.
– Niezależnie czy pytaliśmy młodą kobietę w dużym mieście, czy starszego mężczyznę na wsi wszyscy wiązali szczęście z rodziną. Chcemy mieć trwałe, głębokie relacje rodzinne oraz dwoje lub troje dzieci. Niemal nikt nie wskazywał na bezdzietność jako swój główny wybór. Zerowa jest aspiracja do samotnego rodzicielstwa. To wielki kapitał kulturowy – mówi Barbara Socha Pełnomocnika Rządu ds. Polityki Demograficznej.
Jednak jednym z najistotniejszych czynników, który powstrzymuje Polaków przed decyzją o prokreacji, są warunki mieszkaniowe. 43 procent badanych wskazało, że ich poprawa miałaby największy wpływ na decyzję o powiększeniu rodziny.
Patrząc na wskaźniki w obszarze mieszkalnictwa uwzględniane w europejskich badaniach warunków życia (EU-SILC), Czechy mają zdecydowanie lepszą sytuację mieszkaniową niż Polska.
– Mają zdecydowanie większą bazę mieszkaniową. To wynika z zaszłości historycznych. Czechy były znacznie mniej zniszczone podczas II wojny światowej. Kraj łagodniej przeszedł transformację i jest generalnie zasobniejszy niż Polska – tłumaczy Michał Kot.
– Choć Czesi dysponują większą liczbą, większych i lepiej wyposażonych mieszkań, to rzadziej posiadają je na własność. Wynajem jest popularniejszy niż w Polsce. Tymczasem dla Polaków jednym z kluczowych warunków zdecydowania się na dziecko, jest posiadanie na własność mieszkania czy domu – dodaje.
Czesi zdają się dobrze rozumieć, jak dużym obecnie problemem jest bezpłodność par.
– Dzięki wykorzystaniu technik wspomaganej reprodukcji, w tym in vitro, rodzi się z w Czechach około 4 proc. dzieci. Państwo refunduje maksymalnie trzy próby dla kobiet w wieku do 40 lat – mówi Michał Kot.
Dzięki wsparciu medycyny wzrasta liczba urodzeń wśród kobiet dojrzalszych.
Tymczasem Polska pod względem leczenia niepłodności jest w ogonie Europy. Według „Europejskiego atlasu polityki leczenia niepłodności” nasz kraj znalazł się wśród państw, gdzie dostęp do leczenia niepłodności oceniono jako bardzo zły.
Mówiąc o dzietności w Czechach trudno nie wspomnieć liberalnych przepisów aborcyjnych. Aborcja bez względu na powód jest tam legalna do 12. tygodnia ciąży, a ze względów medycznych i embriopatologicznych do 24. tygodnia ciąży.
– Wzrostowi dzietności w Czechach towarzyszy spadek liczby wykonywanych aborcji, choć jest ona na poziomie dużo wyższym niż w Polsce – zauważa Michał Kot.
Dyrektor Instytutu Pokolenia zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny problem, który ujawnił się w Polsce w ostatnich latach.
– Ciekawą daną, którą porównaliśmy w Polsce i w Czechach, jest liczba urodzeń pierwszego, drugiego, trzeciego i kolejnych dzieci na tysiąc kobiet w wieku rozrodczym. W Polsce mamy trochę więcej dzieci 3-4 i kolejnych, natomiast zdecydowanie mniej dzieci pierwszych. To powoduje, że mamy jeden z najwyższych w Europie wskaźnik bezdzietności. Ponad 20 proc. kobiet w Polsce nie ma dziecka i już nie będzie miało, chociażby ze względu na swój wiek – mówi.
– Realizowane w Polsce badania pokazały, że jedną z głównych przyczyn bezdzietności jest samotność. Dlatego powinniśmy szukać rozwiązań, które pomogą budować więzi społeczne, bo to właśnie ich rozpad jest jedną z przyczyn wzrostu samotności, a co za tym idzie bezdzietności – dodaje.
„Jakkolwiek nie ma uniwersalnej recepty na poprawienie dzietności, to dostępne analizy wskazują na to, że działania państwa, zwłaszcza te obniżające bezpośredni, ale też alternatywny koszt posiadania dziecka, mogą na liczbę urodzeń wpłynąć. Przede wszystkim jednak muszą to być polityki stabilne, dające rodzinom poczucie bezpieczeństwa, ale też oferujące szeroką gamę narzędzi wsparcia” – pisze w raporcie „Czeski sukces demograficzny” prof. Łukasz Hardt z Uniwersytetu Warszawskiego.
Przykład Czech pokazuje, że tylko kompleksowe rozwiązania dopasowane do sytuacji materialnej i wartości mogą przesądzić o sukcesach w polityce demograficznej. Czego może nauczyć nas w Polsce?
– Czesi nie skupiają się na demografii i wskaźnikach dzietności, ale na poprawie jakości życia rodzin. Wyższa dzietność jest efektem tego, że rodziny są w dobrej kondycji. To pierwsza rzecz, z której możemy brać przykład – ocenia dyrektor Instytutu Pokolenia Michał Kot.
Jak dodaje, Czesi większy nacisk kładą na zapewnienie rodzicom możliwości opieki nad dzieckiem do lat trzech, a ich model jest dopasowany do preferencji rodziców, którzy mogą wybrać, w jaki sposób chcą zapewnić dziecku opiekę.
– My też powinniśmy iść w tym kierunku. Z pewnością pierwszym krokiem jest wprowadzenie od stycznia 2022 roku Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego, ale powinniśmy ten program rozszerzyć. To świadczenie jest wypłacane rodzicom od ukończenia przez dziecko pierwszego roku życia przez rok lub dwa lata. W pierwszym przypadku wysokość miesięcznego świadczenia to 1 tys. zł, a jeśli przez dwa lata 500 zł. Natomiast minusem może być fakt, że świadczenie to jest wypłacane dopiero od drugiego dziecka, a zatem nie wszyscy rodzice mogą z niego skorzystać – zwraca uwagę Kot.
– Powinniśmy uważnie przyglądać się czeskiemu modelowi, ale nie po to, by go kopiować, tylko po to, by zastanowić się, jak występujące tam rozwiązania zadziałałyby w polskiej rzeczywistości – konkluduje.