Jan Józef Szczepański w „Dziennikach” o oficjalnym przyjęciu Czesława Białczyńskiego do nielegalnego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w roku 1986

Jan Józef Szczepański w Dziennikach o oficjalnym przyjęciu Czesława Białczyńskiego do nielegalnego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w roku 1986

O tym dniu piszę w swoim życiorysie zwykle jednym zdaniem. Brzmi ono dokładnie tak: „Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich od 1983 r. (oficjalnie 18 stycznia 1986, kiedy SPP było jeszcze nielegalne, przyjęty przez Sanhedryn na zebraniu u Tadeusza Chrzanowskiego) – w zalegalizowanym powtórnie SPP od 1989, stypendysta Ministerstwa Kultury i Sztuki 1985-1986 r., Stowarzyszenia Pisarzy Polskich 1987-1988 r.”

Było to jednak dla mnie ważne wydarzenie, potwierdzające w sposób ostateczny po której stronie barykady jestem. Znaczyło to także, że w PRL nie ukaże się już nigdy oficjalnie żadna moja książka. Nieoficjalnie do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich wprowadził mnie mój teść Stanisław Pagaczewski i Kazimierz Traciewicz w roku 1983. Teść zmarł w roku 1984, nie doczekawszy mojego oficjalnego przyjęcia do SPP, a Kazimierz Traciewicz zmarł w roku 2003.

 

Od tej chwili Czesława Białczyńskiego dotknęła całkowita CENZURA WYDAWNICZA. Wszelkie zawarte ze mną umowy na wydanie książek zerwano. Ostatnią oficjalnie zerwało Wydawnictwo Czytelnik w roku 1989, tuż przed obradami Okrągłego Stołu, kiedy Wydział Kultury KC PZPR zadecydował o rozsypaniu „składu” „Śmierci buntownika”. Skład zecerski, ołowiany, to była książka odlana w metalowych kasztach, gotowa do druku, nic tylko puścić z belki papier i drukować, potem oprawa i na rynek. To informacja dla Młodych, bo od czasu rewolucji komputerowej skład jest czymś o wiele prostszym i mniej pracochłonnym, a przede wszystkim stał się dostępny dla każdego grafika, który dysponuje odpowiednim programem. Rozsypanie praktycznie gotowej do druku książki to niesłychane barbarzyństwo. Po przelaniu czcionek praktycznie nic nie pozostaje poza litą bryłą ołowiu. Pokątnie w Czytelniku wydano mi jedyny egzemplarz składu odbitego na papierze już po korekcie, tzw „szczotkę”, z wyjątkiem kilkunastu szpalt, które zawierały zapisy równoległe tekstu, a więc praktycznie miały formę ostateczną wyłącznie w ołowiu. Wszystko to na dużych płachtach, nie nadających się do skanowania na skanerach A4. Programy do skanowania były zresztą w roku 1990 tak ułomne, że praktycznie lepiej by było całą książkę przepisać z maszynopisu, jaki oddałem Czytelnikowi, w programie komputerowym. Praca syzyfowa, zaś zapisy równoległe mógł wykonać tylko zaawansowany grafik (trzy ścieżki na jednej stronie druku z dziwnymi wcięciami i inne sztuczki graficzne). Praktycznie wydanie tej książki bez dużego nakładu kasy stawało się więc niemożliwe. Opublikowałem jej fragmenty w Internecie dopiero w roku 2009 na tym blogu.

Potraktowanie w ten sposób pracy całego zespołu osób, a zwłaszcza drukarzy, bo skład ołowiany to była w drukarni czynność bardzo pracochłonna, to skrajne barbarzyństwo, akt czystej mściwości Systemu PRL. Umówmy się jednak, że przy skali zbrodni do jakich PRL posuwał się wobec Narodu Polskiego, było to tylko takie sobie pogrożenie paluszkiem, niesfornemu, naiwnemu pisarczykowi.

Wróćmy jednak do tamtej chwili opisanej przez Jana Józefa Szczepańskiego.

Tak, bardzo dobrze pamiętam ten zimny styczniowy dzień i wizytę w mieszkaniu Tadeusza Chrzanowskiego oraz rozmowę z kilkuosobowym Sanhedrynem. Był tam też Kornel Filipowicz, dzięki któremu dostałem rok później stypendium Stowarzyszenia Pisarzy i kilka innych osób. Bardzo miło, że Jan Józef Szczepański, o czym dowiedziałem się dopiero teraz, zawarł ten epizod w swoich „Dziennikach”, poświęcając mu krótkie jedno zdanie. Dla mnie to było spotkanie z prawdziwą Radą Starców, rozmowa światopoglądowa z wybitnymi polskimi pisarzami. Dla nich jedno zdanie – nowy członek Stowarzyszenia został dzisiaj przyjęty.

Miałem wtedy 34 lata, za sobą cztery opublikowane z dużym sukcesem komercyjnym powieści, a także cztery kolejne złożone w wydawnictwach PRL z podpisanymi umowami. Te ostatnie miały nigdy już nie ukazać się drukiem.

Czytam, że Jan Józef Szczepański sześć dni wcześniej skończył 67 lat. Za moment sam skończę tyle, a oni wszyscy już dawno nie żyją.  Dziwne to, bo w mojej pamięci tamta chwila jest tak żywa, jakby zdarzyła się wczoraj. Pamiętam ciepłe światło kandelabrów, a nawet zapach świeżo napastowanego parkietu, w pokoju rozgrzanym kaflowym, zabytkowym piecem na węgiel. Salon wydał mi się niesłychanie duży, a przecież przywykłem do standardu stumetrowego, przedwojennego mieszkania rodziców mojej żony. Rzeczywistość wciąż mnie zaskakuje, choćby takim czyimś wspomnieniem zanotowanym 32 lata temu.

 

Nieuchronnie przy takich powrotach pamięcią do dawnych czasów cisną się inne wspomnienia. Są to myśli, które szczególnie młode pokolenie Polaków powinno sobie dobrze zapamiętać i wyciągnąć odpowiednie wnioski.

System PRL był zbrodniczym systemem społecznym, w którym totalitarna, czysto faszystowska partia PZPR, będąca namiestnikiem OBCYCH, MOSKALI w Polsce, wraz z tajnymi służbami politycznymi  (SB/UB + IW/WSW – i ich późniejsze mutacje w III RP) prześladowała Niezależną Myśl i mordowała „dla przykładu” kogo tam sobie umyśliła: jak np. Staszka Pyjasa, czy księdza Popiełuszko, Grzegorza Przemka, czy innych. W latach 1945- 1968 mordowano wciąż młodych ludzi z pokolenia poprzedniego, WOJENNEGO, a od 1968 do 1990, kiedy dorosło już pokolenie POWOJENNE, mordowano głównie już tych młodych z mojego pokolenia. Wystarczy spojrzeć w metryki ofiar tych zbrodni, stanowią w nich zdecydowaną większość, choć nie brakuje i ludzi starszych.

Pamiętajmy, i miejmy tę wiadomość zawsze z tyłu głowy, że te opisane ofiary to wierzchołek góry lodowej Zbrodni Ludowej Władzy. Tysiące ofiar, zwłaszcza z lat 1945-1956 pozostaną na zawsze bezimienne.

W latach późniejszych pisarzy i aktorów jednak raczej nie tykali. Jeżeli, to posuwali się do mniej czy bardziej ciężkiego pobicia, z jednym wyjątkiem, syna współpracującej z KOR działaczki społecznej, poetki Barbary Sadowskiej, Grzegorza Przemyka. To była wybrana przez nich ofiara, która miała zastraszyć całe środowisko artystyczne i kulturalne w Stanie Wojennym i po nim.

Nie wierzcie Młodzi jeśli ktokolwiek mówi wam że PRL-owski Barak w Obozie Moskiewskim był „wesoły”, że PRL „był przyzwoity”, że w PRL były jakieś „fajne rzeczy – jak np. praca dla każdego” – to kłamstwo, które ma „przykryć” wszystkie ohydne zbrodnie, jakich dopuszczano się w latach 1945 – 1990, a nawet i później.

PAMIĘTAJCIE MŁODZI POLACY, że odbieranie ludziom pracy było w PRL jedną z powszechnie stosowanych przez służby specjalne (UB/SB) metod terroru i to bardzo łagodną. Polegało ono nie tylko na wyrzucaniu z pracy, ale na nie przyjmowaniu do pracy gdziekolwiek, w całej Polsce, tych którzy zostali wybrani. Stosowano też represję rodzinną, polegającą na uniemożliwianiu młodym ludziom z rodzin przeciwników politycznych Systemu PRL, i samym najmłodszym przeciwnikom tego Zbrodniczego Systemu, w wieku takim jak wy jesteście dzisiaj, np. zdobycie wyższego wykształcenia.

Czytajcie też w związku z tym artykułem:

Kornel Filipowicz PARTNER SZYMBORSKIEJ – kim był, co osiągnął?

Jan Józef Szczepański | Głosy z przeszłości | 1/5

 

oraz na temat zbrodni aparatu bezpieki PRL:

11 marca 1968 r. Pobicie Stefana Kisielewskiego. Za „dyktaturę ciemniaków”

Ofiary stanu wojennego w Polsce (1981–1983)

Stanisław Pyjas

ILE BYLO OFIAR BEZPIEKI ?

Ofiary stanu wojennego: Ile ich było naprawdę

 

To działo się bez przerwy, także już w III RP.

https://www.youtube.com/watch?v=plarUikNE_o

TAKIE TO BYŁY CZASY, nie to co widzicie na filmach fabularnych z lat 1945- 1990, ani nie to co widzicie na lukrowanych obrazkach z tamtych czasów w TVN, Polsat, czy innych mediach. także nie to co słyszycie oficjalnie i co czytacie oficjalnie o III RP, która jest kontynuatorką PRL i można ją śmiało nazywać PRL-BIS.

Naród Polski wciąż nie jest SUWERENEM w swoim Domu!

Na temat „Śmierci buntownika” tutaj:

NaGłos: Czesław Białczyński – Śmierć buntownika (1996)

Nowe Książki 1987: Czesław Białczyński – „Śmierć Buntownika” – gotowa do wydania (ostatnia rozsypana przez Cenzurę PRL w 1989 roku)

Śmierć buntownika – Literatura 1986, czyli 6 lat po druku w Epoce

Śmierć Buntownika umowa z wydawnictwem Czytelnik (zerwana w 1989 roku) i recenzja książki Krzysztofa Karaska

 

Śmierć buntownika – część 1 (kodystyczna powieść tylko dla miłośników dobrej literatury)

 

J
Jan Józef Szczepański w Dziennikach o oficjalnym przyjęciu Czesława Białczyńskiego do nielegalnego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w roku 1986
Podziel się!