RudaWeb: Zgubne samozadowolenie wobec pangermańskiej machiny

Zgubne samozadowolenie wobec pangermańskiej machiny

„Oczywistych prusacko-godłowsko-parczewskich bredni nie da się dłużej bronić na gruncie najnowszych odkryć zaawansowanych technologicznie nowoczesnych nauk przyrodniczych” – stwierdził w jednym z komentarzy na naszej stronie Adrian Leszczyński. Niestety, tak nie sądzą ci polscy naukowcy, którzy mają wpływ na kierunki badań i ich oficjalną wykładnię. Ta obrona okopów Kossiny nabiera wręcz nowej energii dzięki… pieniądzom polskich podatników.

 

 

źródło:http://rudaweb.pl/index.php/2018/08/05/zgubne-samozadowolenie-wobec-pangermanskiej-machiny/

 

Polskie państwo i środowiska naukowe przejmują obowiązki polityki historycznej państwa niemieckiego. Wyraźnym sygnałem jest wczorajszy artykuł z serwisu naukawpolsce.pap.pl, czyli Państwowej Agencji Prasowej: „Na białoruskim Polesiu archeolodzy znaleźli na ślady kolebki Słowian”. Pominę pokraczność językową tytułu tych wypocin, stworzonych za pieniądze polskich podatników. Skandalem jest sama treść tego artykułu, a ściślej wnioski w nim przedstawione. Otóż redaktor z „polskiej” agencji przekazuje takie brednie: […] potrzebne są dalsze badania wykopaliskowe na terenie Białorusi w poszukiwaniu podobnych stanowisk archeologicznych. Prawdopodobnie, pozwolą one uzyskać pełne potwierdzenie koncepcji dot. pochodzenia Słowian z dorzecza Prypeci.” Na zakończenie zaś mamy zapis tego, kto finansuje kształcenie głosicieli takich mądrości: „Dr Wadzim Bielawiec od 2014 do 2017 r. odbywał staż naukowy w Instytucie Archeologii UW, realizując projekt badawczy, finansowany przez Narodowe Centrum Nauki. W 2018 r. wrócił do Mińska, gdzie kontynuuje prace nad problematyką etnogenezy Słowian.” Czyli za pieniądze z budżetu państwa polskiego wyhodowano, w rzekomo suwerennej RP, kontynuatora myśli wykutej w instytutach Niemiec faszystowskich. Gdzie jest polityka historyczna Rzeczpospolitej? Czy ma przejawiać się finansowaniem antypolskich poglądów w historiografii? Na to niestety wiele wskazuje.

Nie mamy więc z czego cieszyć się Panie Adrianie. Machina państwa jest po stronie przeciwników odkrywania prawdy historycznej o dziejach narodu. Mało tego, zaczyna wysługiwać się obcej wizji i eksportować ją do innego państwa słowiańskiego. Zamiast np. opłacić program zbadania Y-DNA szczątków kopalnych z okresu kultury ceramiki sznurowej, które jako jedyne z okresu sprzed XII w. n.e. mogą przekazać przybliżony do rzeczywistego obraz populacji starożytnej Polski, bo zaniechano w tych czasach powszechnego ciałopalenia. Tymczasem badane są geny z grobów marginalnych stanowisk z okresu wpływów rzymskich, o których wiadomo, że będą niereprezentatywne, bo nasi przodkowie w tej epoce przedkładali ciałopalenie. Z góry można przyjąć, że wyniki z np. Masłomęcza nie będą odpowiadały, przeważającym na naszych ziemiach Lugiom i Wandalom, bo ci palili zmarłych i archeogenomika nic w ich sprawie nie ma do powiedzenia, a jedynie genetyka populacyjna (genealogiczna) może dać wskazówki. Jednak nie po to zwracam uwagę na ten dziwaczny tekst, stworzony przez redaktora Polskiej Agencji Prasowej na podstawie wypowiedzi naukowca wykształconego także za pieniądze polskich podatników, by tylko narzekać. Robię to z dwóch względów.

Po pierwsze, by przestrzec przed hurraoptymizmem, bo walka z ideologią pangermańską wcale nie kończy się, ale wchodzi w nowy etap. Nazwałbym go okresem – wzmożonej i uzgodnionej z władzą polityczną – obrony okopów nieświętego Kossiny. Dla porządku przypomnę (cytując politycznie poprawną polską wikipedię, by nie było, że przedstawiam jakieś oceny „turbosłowiańskie”) postać tego naukowca ideologa. Według owego lingwisty i archeologa, „plemiona germańskie miały w starożytności zasiedlać znaczne obszary środkowej Europy, włącznie z Polską, prasłowiańskie zaś, a później słowiańskie – błota Prypeci. Według niego Słowianie, odcięci od wszelkich prądów wyższej kultury, biedni i prymitywni, dopiero w VI wieku, wykorzystując sprzyjającą chwilę dziejową, zajęli dzisiejsze siedziby. Już w chwili ogłoszenia swojej teorii, w 1895 roku, na zjeździe Niemieckiego Towarzystwa Antropologicznego w Kassel, sam Kossinna włączył ją w służbę niemieckiej idei narodowej, która miała uzasadniać terytorialne roszczenia Niemiec wobec ziem zamieszkanych przez Czechów i Polaków. Jego teorie dotyczące pochodzenia Germanów mocno wpłynęły na ideologię narodowosocjalistyczną. Uprawiana przez niego apoteoza prehistorycznej kultury germańskiej spowodowała, że po zwycięstwie wyborczym Narodowosocjalistycznej Partii Robotniczej Niemiec [NSDAP] stał się wysoko ceniony w Niemczech. Między 1933 a 1936 rokiem pojawiły się 3 wydania jego książki „Die deutsche Vorgeschichte”, w której twierdził m.in., że polskie Pomorze oraz Wielkopolska były prakolebką Germanów już w epoce brązu, podczas gdy ludność słowiańska pojawiła się tam o wiele później. Wychodząc z tego założenia uważał, że ziemie te należą się Niemcom, spadkobiercom starożytnych Germanów. Uczniowie Kossinny, jak prof. Hans Schleif, wówczas Obersturmbannführer SS, podlegający bezpośrednio Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi, prowadzili prace badawcze w Biskupinie, które miały udowodnić germańskie pochodzenie osady.”. Takie „światłe” koncepcje poparło swoim autorytetem i budżetem państwo polskie, którego władze mają gęby pełne frazesów o polityce historycznej – chyba nazistowskiej.

 

więcej u źródła: http://rudaweb.pl/index.php/2018/08/05/zgubne-samozadowolenie-wobec-pangermanskiej-machiny/

Podziel się!