Dawni bogowie wracają – co zostało z dziedzictwa Słowian? – wywiad z Witoldem Jabłońskim

Czy mamy do czynienia ze „słowiańskim odrodzeniem”?

Jakub Napoleon Gajdziński

29 września 2017

Z Witoldem Jabłońskim, pisarzem, publicystą, rodzimowiercą, autorem takich pozycji jak „Słowo i miecz”, „Ślepy demon” oraz „Dary bogów” rozmawiamy o rodzimej kulturze, słowiańskich korzeniach i warsztacie autora powieści historycznych.

Czym dla pana jest słowiańszczyzna? W porównaniu do mitologii greckiej czy egipskiej, mitologia dawnych Słowian jest stosunkowo mało znana. Jednocześnie w pana książkach można znaleźć ogromną liczbę źródeł.

Witold Jabłoński: Słowiańszczyzna jest dla mnie fascynującą zagadką i tajemnicą. Każdy, kto zna choć trochę współczesną literaturę fantasy, ma również świadomość, że o bogach grecko-rzymskich, rycerzach króla Artura, Wikingach, a nawet elfach i trollach, napisano setki powieści i nakręcono dziesiątki filmów. To tematyka straszliwie wyeksploatowana, dlatego kolejne utwory nie wnoszą w tej dziedzinie nic nowego, poza banałem. O Słowianach pisano jak dotąd niewiele. W tej sytuacji tajemnicza, nierozpoznana słowiańszczyzna stanowi twórcze wyzwanie, dla tych, których nie ciekawi podążanie utartym szlakiem, lecz poszukują wciąż nowych dróg.

Wielowiekowa identyfikacja polskości z katolicyzmem spowodowała, że wszczepiono nam podświadomą pogardę do własnych kulturowych korzeni, wspartą dodatkowo niewiedzą. Z jednej strony fascynowaliśmy się tym wszystkim, co niosła ze sobą kultura zachodnia, która przyszła do nas wraz z chrześcijaństwem, z drugiej uważaliśmy nasze rodzime podania za nic nie warte bajędy, godne co najwyżej opowiastek dla małych dzieci. Ale i w tej dziedzinie nastąpiły znaczące zaniedbania: oprócz infantylnych historyjek o szewczyku Skubie i Wandzie „co nie chciała Niemca”, nasze dzieci nie dowiadują się wiele więcej. Ignorancja w tej dziedzinie poparta była dodatkowo brakiem źródeł. Jeśli przejrzy się bibliografię, jaką zamieściłem na końcu „Słowa i miecza”, można się zorientować, jak niewiele stosunkowo mamy wiarygodnych zapisów i rzetelnych opracowań naukowych na ten temat, jak wiele luk w naszej wiedzy trzeba wypełniać domysłami i literacką wyobraźnią.

W „Słowie i mieczu” jednym z bohaterów jest Miecław. Stoi na czele reakcji pogańskiej walcząc z przyniesioną na niemieckich mieczach wiarą chrześcijańską. Czy dziedzictwo słowiańszczyzny jest w sporze z chrześcijaństwem?

Całe wieki wmawiano nam, że bez tzw. chrztu Polski nie mielibyśmy w ogóle własnej państwowości i nie przetrwalibyśmy jako naród. Wystarczy jednak przyjrzeć się bliżej realiom historycznym X wieku, by stwierdzić, że to kompletny nonsens. Mieszko I, decydując się na przyjęcie chrztu (a tym samym czyniąc odgórnie swój kraj chrześcijańskim, bo tak to wyglądało w ówczesnych pojęciach), nie kierował się bynajmniej religijnymi objawieniami, lecz twardym politycznym pragmatyzmem. Zapewnił sobie sojusz z Cesarstwem Niemieckim i Czechami, osłabił germańskie dążenie na wschód, zaszachował wrogich Wieletów i saskich margrabiów, stał się jednym z pełnoprawnych władców średniowiecznej Europy.

więcej: https://igimag.pl/2017/09/co-zostalo-z-dziedzictwa-slowian/

 

 

Podziel się!