© by Winicjusz Kossakowski
Suplement do „Polskie runy przemówiły”
ERATYK Z ŁĘGOWA
Eratyk (głaz narzutowy) znajdujący się w Łęgowie koło Sulechowa, w miejscowym lesie, liczy sobie w obwodzie 16 m, wysokość jego wynosi 2 m. Jest szary, z różowymi plamami, gruboziarnistym gnejsem, który wskutek wietrzenia przez setki lat zawiera wiele pęknięć. Najbardziej zagadkowym elementem skały jest tajemnicze pismo, prawdopodobnie runiczne. Prowadzono już wiele badań nad zrozumieniem i odczytaniem tego pisma. Niemniej jednak do tej pory nie zostało ono odczytane, a epigraf pozostaje tajemnicą do dziś. Ale dodaje to temu miejscu jeszcze większej dozę tajemniczości i domysłów.
Eratyk, a zgodne z terminem używanym w nauce polskiej „głaz narzutowy”, wsławiony nie swoją wielkością a nierozczytanym napisem wykonanym w runach polskich.
Inne narody zachowały swoje pismo. Na Uniwersytetach są katedry „runologów”, opracowania naukowe, doktoraty.
Nauka szwedzka, czy hiszpańska jest dumna z posiadania własnego pisma – z dawnej kultury.
A nasi ?
Nie raczą nawet zauważyć gotowego i solidnie udokumentowanego opracowania, które jest zamieszczone w internecie, na stronach Białczyńskiego. Większość Uniwersytetów ma w swoich zbiorach bibliotecznych pracę „Polskie runy przemówiły”. Zaglądają do niej naukowcy, czy studenci niemieccy a nasi? – Widocznie „rozkazu nie było” – jak mawiał Zagłoba.
Polska inteligencja, do której można zaliczyć dziennikarzy i kapłanów nie ma zielonego pojęcia, że nasi przodkowie posiadali własne pismo zwane runami, czyli stworzycielkami głosek.
Na banknocie dziesięciozłotowym jest rycina „denara Mieszka I” z runowym napisem MEZKO.
Co – trudno zauważyć? – Może za mały nominał?
Poniżej cytuję cały artykuł miejscowej gazety, napisany lekko, trochę sceptycznie, ponieważ daje najwięcej informacji nie tylko na temat zabytku, ale i ludzi którzy go promują.
Gazeta Lubuska – dodano 9 lipiec 2013 r. 0:10
Czy byli tu Wikingowie?
Autor – Eugeniusz Kurzawa
Znaki runiczne, czytelne na potężnym eratyku wciąż intrygują. Czy są historycznym żartem. Czy może zostawili je Wikingowie
Jeśli wyruszymy z Sulechowa do Łęgowa to w połowie drogi, w lesie, w pewnym momencie znajdziemy trasę prowadząca w gęstwinę leśną. Warto tam skręcić.
Często turyści pytali, jak trafić do tego ogromnego głazu. W końcu postanowiłem oznakować miejsce – opowiada ksiądz Olgierd Banaś z Łęgowa. Z pomocą życzliwych znalazł inny wielki kamień i ustawił go przy drodze do największego głazu nad środkową Odrą. Teraz widnieje na nim strzałka i napis 80 m.
Niesamowity eratyk to pomnik przyrody nr 500. W obwodzie ma 15 m, wysokość 2 – 2,9 m. Ale dokładnie nie wiadomo ile, bo jest zapadnięty w ziemię.
Ciekawe ile waży? – zastanawia się o. Banaś. Jednak największe zainteresowanie i to od ponad półtora wieku budzą wyryte na nim znaki. Maja 12 cm wysokości, zaś długość całego napisu liczy 80 cm. Są to runy. A skoro runy to wikingowie!
Lecz skąd u nas Wikingowie?
Nazwa Łęgowo pochodzi od „łęgu”, czyli podmokłych, zarośniętych drzewami terenów, zatem mogla kiedyś tędy przepływać Odra – uważa sulechowian Bogdan Fedorowicz. Jeśli zaś wikingowie wypływali na Odrę to mogli dotrzeć i tutaj i wyryć runy. Ale te są zbyt czytelne, nie mają tysiąca lat – dodaje sceptycznie.
Opowieść o Wikingach krążyła już w XIX wieku w niemieckiej prasie lokalnej. Przytaczał ją w swych opracowaniach regionalista z Sulechowa Leon Okowiński. A nad autentycznością run zastanawiali się Niemcy i głowią się również współcześni. Rzecz bowiem ciekawi i wciąga.
– Mam kopię niemieckiej mapy z 1934 roku, którą dostałem od znajomego. Widać na niej przysiółek Łęgowa o nazwie Runenthal – Runiczna dolina – to opinia mieszkańca Łęgowa Krutulewicza .
Jest też żartobliwa wersja pochodzenia run znana z prasy niemieckiej. Że znaki na eratyku to żart, na jaki pozwolił sobie jeden z dawnych właścicieli Łęgowa. Nabrali się nawet uczeni z Berlina sprowadzeni przez studenta Królewskiego Pedagogium. Ponoć runy wykonał miejscowy kołodziej, a napis brzmi „To napisał Nicolai”.
Jakakolwiek jest prawda, głaz wciąż wabi swą tajemniczością.
Bardzo mi przykro panie Eugeniuszu Kurzawa, ale uczeni niemieccy dokładnie wiedzieli z czym mają do czynienia. To są runy słowiańskie i w słowiańskim języku napisane. Nie potrafią ich czytać runolodzy germańscy, ale za to – w każdym wypadku – słowiański zabytek nie tylko ignorują, ale dyskwalifikują.
Treść napisu nie nastraja do żartów. Jest to kamień grobowy. W kółku napis ZL FŚIMJ – „żal wszystkim” lub „żal w siemj(siemja – rodzina)”. Na kamieniu nagrobnym Etrusków jest wyryty cały testament w języku słowiańskim. Jest na nim zdanie UJM BLEM JENO PO PNIU(rodzinie) MEJ. Zatem w obu wypadkach mamy do czynienia ze starymi, słowiańskimi zwyczajami pogrzebowymi.
Niżej imię pisane fonetycznie AŚLF ŚNNŚ. „Asław zasnął”.
Jak widzimy nasza mowa troszeczkę się zmieniła. Znamy słowo „śnięte”, które odnosi się współcześnie, jedynie do ryb. W tym napisie można się go doszukać. W każdym bądź razie mamy do czynienia ze słowem – śnić, spać (śennyś).
Współcześnie używany jest skrót ŚP – Świętej pamięci. Czytany również jako – Śpiący. Pomiędzy literkami gałązka – jeszcze pogański zwyczaj oznaczający „przeszczepienie w inny wymiar w inny świat”. Jest to symboliczne wyznanie wiary w istnienie duszy, oraz równoległego świata nie materialnego.
Jeszcze mała uwaga.
Słowiańska runa to rysunek układu narządów mowy przy wypowiadaniu głoski. Trzeba rozpoznać poszczególne kreski składające się na runę. Stąd wiemy jak brzmiała dawna wypowiedź.
Aby wymówić głoskę L – należy do podstawy górnych zębów rysowanych krótką kreseczką, dotknąć czubkiem języka, rysowanego długą kreską.
W tym wypadku mamy runę L odwróconą a zatem dotykamy czubkiem języka do podstawy dolnych zębów. Głoska brzmi podobnie do L, lecz trochę inaczej.
Runa (A) to rysunek otwartych ust z krótką kreską na podniebieniu wskazującą miejsce wibracji głoski. W tym wypadku mamy runę podobną do wczesnogreckiej, lecz ułożoną po słowiańsku.
(Grecy swój alfabet zapożyczyli bez znajomości tworzenia run, podobnie jak łacina. Stąd zniekształcenia znaków).
Na tej podstawie możemy pokusić się o datowanie. W ten sposób pisano (A) w VII – VIII w.p.n.e. Ostateczne ukształtowanie alfabetu greckiego(jońskiego) w którym (A) pisano jak łacińskie nastąpiło jeszcze w starej erze.
Zdarza się, że zachowane napisy z dziewiątego czy dziesiątego wieku pisane runami, mają wstawki zniekształceń łacińskich czy greckich. Daje to możliwość datowania zabytku.
Proszę zwrócić uwagę, znaki na kamieniu były „poprawiane” współcześnie, na szczęście niezbyt dokładnie. Rysy przy końcach liter są wyraźnie ciemniejsze.
Nie badałem kamienia osobiście. Opieram się jedynie na relacji kolegi i fotografii wykonanej „komórką”. Fotografie istniejące w internecie, łącznie z Wikipedią nie mają wartości faktograficznej, albo napis niewyraźny (Oficjalny serwis internetowy Urzędu Miejskiego Sulechów), albo fotka zrobiona z innej strony(Wikipedia). Jedynie zdjęcie z Gazety Lubuskiej na którym skacze staruszek z parasolką na tle kamienia, daje przynajmniej możliwość zorientowania się w wielkości zabytku.
Dla przypomnienia.
Zdjęcia architektury wykonuje się w dni słoneczne i z oświetleniem bocznym. Słońce daje silny cień, tym samym wydobywa fakturę i szczegóły. Nasz kamień powinien mieć napis ze strony zachodniej. Aby wydobyć szczegóły napisu i fakturę kamienia, należy wykonać fotkę w dzień słoneczny w godzinach 1-3.
Trochę się rozpędziłem. Naprawdę nie wiem z której strony jest wykonany napis. Swoje przypuszczenie opieram na starych zwyczajach pogrzebowych Słowian.
Dusza ma odchodzić ze słońcem. Grób ustawiony pod słońce duszę dezorientuje, myli drogę – nie może trafić do Nieba a dokładniej na Wyraj nocny, czyli księżyc. Błąka się po ziemi do czasu jesiennego odlotu ptaków, korzysta wówczas z ich powinności i darmowego środka transportu. Być może z tych względów słowiańskie święto zmarłych jest obchodzone późną jesienią, gdy żywi mają pewność, że dusze ich krewnych są już u bozi.
Jeszcze jedno spostrzeżenie. Fonetyczny napis „ZL FŚIMIJ – żal w rodzinie” pisany jest przez (Z) a powinno być (Ż).
Mamy do czynienia z mazurzeniem. Być może jest to wojenny grób Mazura.
Historia pisana przez chrystian zostawiła nam imię Mazura, ale o imieniu Masław, możliwe, że pogańskiego króla elekcyjnego.
– Czy złośliwie imię zniekształcono?
– Jest różnica pomiędzy Asem a masłem.
Z artykułu widzimy, że uczeni niemieccy zabytek ignorują a tzw. „nasi” wciskają na siłę skarby piśmiennictwa słowiańskiego Germanom, odsłaniając tym samym swoją ignorancję w dziedzinie starej kultury przodków naszych, którym należy się szacunek od praprawnuków.
Dziwi mnie nieco zaangażowanie w to księdza Banasia. Przecież jak „runy” to i pogaństwo.
– Tak, ale to runy, według jego pojęć, germańskie a nie słowiańskie. Jego kolega po sutannie włączył się czynnie do likwidacji prakultury słowiańskiej na prastarej, pogańskiej górze Ślęży. Doprowadził swoim działaniem do zdjęcia z przestrzeni publicznej kopii Światowida, tym samym łamiąc prawo unijne i nibypolskie. Papież JPII modlił się do ustawionego na ołtarzu Buddy. Słowiańskiego Światowida dziennikarze nie dostrzegli.
Obok kamienia można się spodziewać grobu komorowego podobnego do zabytków z Mikorzyna. W dwu grobach na sześć, płyty przykrywające urny miały rysunki i opis polskimi runami i w polskim języku.
Próbowałem zainteresować tym tematem Katedrę Archeologii w Zielonej Górze. Brak odpowiedzi – widocznie „rozkazu nie było”.
Obawiam się by archeolodzy amatorzy nie wyszczupali stalowymi szpilami komory grobowej w poszukiwaniu skarbów. Imię wskazuje, że może to być grób Asa, czyli książęcy. Zaznaczam, że gliniane urny zawierają jedynie spopielone szczątki. Żadnych skarbów nigdy nie było. Jedyne artefakty to gliniana urna i kamienie z których budowano komorę. Najważniejsza jest kamienna płyta przykrywająca komorę grobową ze względu na możliwość napisu runami.
Winicjusz Kossakowski
Białystok dn. 21 XII 20013r.