To będzie nie tylko o Zofii Stryjeńskiej ale też trochę o innych Strażnikach Wiary Przyrodzonej Słowian, Zaczniemy od jednego z ważniejszych – od Stanisława Wyspiańskiego który powiedział:
„Będzie las litewski szumiał a Bogi stare wskrzesną, wstaną żywe !”
I oto wstały:
Zofia Stryjeńska -Bogi słowiańskie to cykl 16 obrazów.
Z 16 obrazów udało mi się odszukać tylko 12 i to nie jestem pewien czy one wszystkie tworzyły ten cykl. Wydaje się że niekoniecznie.
[Dzisiaj – 3 sierpnia dzięki uprzejmości Dobrosława Wierzbowskiego udało się uzupełnić artykuł o kolejne postacie bogów z cyklu. C.B.]
Boh – Bożebóg (a więc Radegast-Radogost albo Bodnyjak)
Stryjeńska w trochę odmiennym, bo poznańskim oświetleniu
Ekspozycja Zofia Stryjeńska 1891-1976, którą będzie można zobaczyć od 25 stycznia do 8 marca w gmachu Muzeum Narodowego w Poznaniu, jest drugą edycją monograficznej wystawy przygotowanej przez Muzeum Narodowe w Krakowie.
Wystawa ta – pierwsza po wojnie monograficzna prezentacja twórczości Stryjeńskiej – przypomni publiczności sylwetkę jednej z najbardziej znanych, oryginalnych i popularnych artystek dwudziestolecia międzywojennego. Artystkę, która miała okazję spełniać się w wielu dziedzinach sztuki: od malarstwa po sztukę użytkową.
W początkach kariery powodzenie przyniósł jej cykl Bożków słowiańskich podejmujący temat mitologii słowiańskiej, wyrosły jeszcze na młodopolskim gruncie. Później, jak wielu artystów związanych z grupą Rytm, inspiracje ludowe przełożyła na język nowoczesnej stylizacji, zachowując niektóre pierwotne elementy tej sztuki, jak zdobnictwo i barwność.
Niekwestionowany międzynarodowy sukces odniosła artystka w 1925 roku, gdy wraz z rytmistami reprezentowała Polskę na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu. Zachwyt zwiedzających wystawę wzbudził ośmioboczny, przykryty kryształową kopułą pawilon honorowy z 6 malowidłami Stryjeńskiej, przedstawiającymi Rok obrzędowy w Polsce (każdy obraz przedstawiał dwa miesiące). Pawilon polski, jego architekturę i wystrój uznano za dzieło nowoczesne, odwołujące się do narodowej specyfiki, a przez to wyróżniające się na tle współczesnej sztuki, co w sposób dobitny określało charakter nowo powstałego państwa. Artystka zdobyła tam 4 Grand Prix: za dekorację architektoniczną, tkaniny, ilustrację książkową i afisze, została także odznaczona Krzyżem Kawalerskim Legii Honorowej.
Odtąd Stryjeńska, którą okrzyknięto „księżniczką malarstwa polskiego”, stała się „eksportową” polską malarką – w okresie międzywojennym brała udział w ok. 30 prestiżowych wystawach zagranicznych zorganizowanych przez Towarzystwo Szerzenia Sztuki Polskiej wśród Obcych.
Kolejne sukcesy wystawowe i wydawnicze to m.in. Wielki Złoty Medal w Dziale Pięknej Książki na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1929 r., srebrny medal na Wystawie Sztuki Religijnej w Padwie w 1931 r., złoty medal na VIII Międzynarodowym Biennale Sztuki w Wenecji w 1932 r., a także zamówienia państwowe.
Bracia Miesiące – Lipiec i Sierpień
Cechą charakterystyczną malarstwa Stryjeńskiej jest specyficzne ujmowanie świata: poprzez pryzmat „ludowości” rozumianej nie tylko tematycznie i etnograficznie, lecz czytelnej także w typie dekoracyjności i sposobie malowania – np. nawiązaniu do zestawień kolorystycznych preferowanych przez sztukę ludową: kolorów czystych, nasyconych, zestawianych kontrastowo. Geometryzacja formy, spłaszczenie przestrzeni, a także sposób przedstawiania ruchu – rozpoznawalna cecha jej sztuki – wywodzi się z inspiracji ekspresjonistycznych, kubistycznych i futurystycznych. Zarazem w kompozycji i pozach postaci artystka czerpie z europejskiej i polskiej klasyki.
Jeszcze jeden Radegast
Aktywność Stryjeńskiej w wielu dziedzinach, a także trudna sytuacja materialna spowodowały, że zaczęła na masową skalę powielać samą siebie, co doprowadziło do spadku zainteresowania jej twórczością pod koniec lat trzydziestych XX w. Po wojnie, gdy tryumfy święciło pokolenie kapistów, przestała być modna.
W czasie pobytu na emigracji we Francji, później w Szwajcarii, podejmowała próby zmiany formuły swego malarstwa. Przeszkodził jej w tym doskwierający bardzo brak kontaktu z polskim środowiskiem artystycznym.
W powojennej Polsce oficjalnie Stryjeńska właściwie nie istniała, choć dało się zauważyć „oddolne” zapotrzebowanie na jej twórczość, stąd wykorzystywanie jej dzieł w seriach pocztówek i reklamach. Nie zapomniano o niej za granicą – wciąż była popularna wśród powojennej polskiej emigracji we Francji, Kanadzie i USA.
Jeszcze Kupała
Prócz mieniących się tęczowymi barwami obrazów (ok. 100), na wystawie będzie można zobaczyć projekty fresków, lalek i scenografii teatralnych, grafiki, książki i plakaty, papiery wartościowe i reklamy, zabawki, rękawiczki, szachy, tkaniny, a nawet projekty architektoniczne Stryjeńskiej. Na wystawie będą również mało znane
obrazy z sali bankietowej transatlantyku Stefan Batory.
Dorota Suchocka
O teatrze Zofii Stryjeńskiej w okupowanej Rabce
Piotr Kolecki
Nie twórzcie nam „nowej, właściwej” historii Rabcia.
Czytam tekst profesora Henryka Izydora Rogackiego i nadziwić się nie mogę, jak taki tekst ukazać się mógł w jubileuszowym wydawnictwie Teatru „Rabcio”. Po 60 latach od powstania tego pierwszego na południe od Krakowa TEATRU, wmawia nam się, że to nie „Rabcio” jest pierwszym teatrem w Rabce, że powstał na tradycji teatralnej, stworzonej w Rabce przez Zofię Stryjeńską.
Warwas
Stawia się pod znakiem zapytania kreatywność twórców „Rabcia”, sugerując, że w swych poczynaniach inspirowali się czeskim teatrem Josefa Skupy. Z dumą podaje się teatralne wojaże do Lublina, Chorzowa czy Warszawy, lecz ani słowa nie znajdziemy o wyprawach do Meksyku, Hiszpanii, Skandynawii, Niemiec.
Żywioły – Ogień i Woda (Swarogowie i Wodowie)
Na koniec, jako podstawę do istnienia „Rabcia” Autor wskazuje góralską zaciętość i fakt, że Rabka leży w połowie drogi między Krakowem i Zakopanem. Dlaczego na swoje 60-te urodziny sam „Rabcio” odbiera sobie zasłużone pierwszeństwo, dlaczego dodaje sobie splendoru „ginioletem” Zofii Stryjeńskiej i odcina się od własnych, wspaniałych korzeni swojego powstania?
To pierszeństwo jest znaczącą wtarością, z której ani Rabka ani Rabcio nie powinny rezygnować. „Rabcia” do Rabki w ciężarówce nie przywieziono – założyli Go ludzie tutaj mieszkający i pracujący.
Marzanna
Nikt do tej pory nie podnosił problemu pierwszeństwa, dopiero po 60-ciu latach od powstania profesor Rogacki ujawnia nam prawdę: „Otóż latem 1947 roku prywatny teatr lalek założyła i zainstalowała w Rabce sama Zofia Stryjeńska”. W żadnych dokumentach, w niczyich wspomnieniach ani w żadnych opracowaniach czy to o „Rabciu”, czy o Zofii Stryjeńskiej nie znajdziemy ani słowa o tym, że to Jej teatr był pierwszym teatrem powstałym w Rabce, że Zofia Stryjeńska tworzyła „tradycję teatralną” w Rabce.
W swoich wspomnieniach ta wielka, polska artystka, wspomina o swoim teatrze, ale raczej w kontekście porażki. Pomysł, aby uruchomić stworzony jeszcze w 1942r. w Krakowie teatr bajek rzuciła siostra artyski – Stefania. Ona też wyłożyła pieniądze na całą realizację pomysłu, gdyż w Rabce jest sezon i zapotrzebowanie na rozrywkę. Jak wspomina Zofia Stryjeńska „Z trudem wielkim ( w Krakowie, a nie w Rabce – dop. autora) wyszukałam trzech artystów, tzw. magików (wszyscy trochę od siedmiu boleści), którzy podjęli próby i zgodzili się kontraktowo pojechać do Rabki za siedem tysięcy na osobę i utrzymanie tamże.”
Scena z Krową
I dalej: „… w pokoju Maryli rozstawiło się fronton i przeprowadzało te próby kalwaryjskie, w tempie błyskawicznym i po łebkach oczywiście. Żadnego poziomu z danymi artystami nie osiągnęłam, a resztę posiadanych pieniędzy z Warszawy rozeszło mi się na opłacenie jeszcze brakujących niezliczonych szczegółów do teatrzyku oraz na introligatora i stolarza.
Obrzędy wiosenne
Tydzień trwała ta udręka i gorączka. W środę, 16 lipca, w obecności Stefy, która przyjechała specjalnie na nowo z Rabki i za pokryciem przez nią kosztów transportu załadowano nowo narodzony „giniolet”, łącznie z artystami na ciężarówkę i transport ruszył – po laury.”
Kupalia
Dzisiaj nie wiemy, ani gdzie, ani ile przedstawień zaprezentował ten teatr w Rabce. Lecz z pewnością teatr ten nie powstał w Rabce, z pewnością nie stworzył tradycji teatralnej i raczej, zważywszy na ocenę tego przedsięwzięcia przez samą Stryjeńską nie powinno się go stawiać jako „godnego poprzednika”, dodającego splendoru własciwej historii „Rabcia”.
Sobótki
Tym bardziej, że zdecydowanie przeciwstawne były motywy jego powstania: nie dla pieniędzy, lecz z potrzeby serca, nie dla znudzonych kuracjuszy, lecz dla chorych dzieci, nie z zatrudnionymi aktorami, lecz z wychowawcami.
Radogost (strasznie kiepska reprodukcja)
W jubileszowym wydawnictwie samemu jubilatowi prof. Rogacki poświęcił około 1/3 całego tekstu. Dwie trzecie to próba osadzenia teatru w kulturowo-geograficzne ramy. Podejście bardzo ciekawe, lecz niestety – obraz nie za bardzo do tych ram pasuje. Góry, ich młodopolskie ubóstwienie nie miały żadnego wpływu na powstanie ” Rabcia”. Gdyby twórcy „Rabcia” – Olgierd Sawicki, Stanisław Tarnowski i Stanisława Rączko pracowali w sanatorium dla dzieci chorych na gruźlicę np. w Połczynie-Zdroju, to z pewnością powstałby teatr „Połczynek”.
Istotą powstania „Rabcia” nie było stworzenie placówki kulturalnej czy „kolonii artystycznej”, lecz danie chorym dzieciom tego, czego im najbardziej brakowało – dzieciństwa, bajek opowiadanych przez rodziców dzieciom przed zaśnięciem, przekazywanie największych ludzkich wartości, takich jak miłość, poświęcenie, odwaga poprzez pigułki zwane bajkami.
Najwięcej miejsca – około 1/4 całości – poświęcono postaci Zofii Stryjeńskiej, co sugeruje Jej ścisły związek z powstaniem „Rabcia”. Jednak, nic nie ujmując tej wielkiej artystce, która ma ugruntowaną pozycję wśród najwybitniejszych Polskich artystów, żadnego związu „Rabcia” ze Stryjeńską nie było.
Świętowit I
Skutki takiego przedstawienia historii ujawniły się już w w dwa dni po uroczystościach 60-cio lecia „Rabcia” – na oficjalnej stronie Rabki pojawił się artykuł, w którym jako sensację podano wiadomość, że to nie „Rabci” był pierwszym teatrem w Rabce. Na skutek mojej interwencji, zniknęło słowo „sensacja”, ale informacja o tym, „że pierwszy teatr lalek dla dzieci w Rabce stworzyła w 1947 roku, korzystając z aktorów krakowskich, sama Zofia Stryjeńska.” na stronie Rabki widnieje do dzisiaj >> http://www.rabka.pl/index.php?id=serwis&art=1051.
Nieporozumieniem jest także fragment tekstu, mówiący o inspiracji czeskim teatrem Josefa Skupy: „Jeśli ci niezwykli ludzie byli w swoim działaniu inspirowani przez czeski teatr Josefa Skupy prezentujący przygody Špejbla i Hurvinka, to ich lekcja teatru była także diagnozą kultury.
Przecież papa Špejbl, dialogując pociesznie ze swoim synkiem, permanentnie uciekał w niedojrzałość, a głodny świata Hurvinek wdzierał się w rejony dorosłości.”. Rozmawiałem z Władysławem Biedroniem, który budował pierwsze marionetki dla „Rabcia” i z Jego wypowiedzi wynika, że gdy pojechali do Krakowa na spektakl tego czeskiego teatru, mieli już gotową całą scenografię i i wszystkie lalki.
Spektakl owszem, podobał się, ale o żadnej inspiracji nie ma mowy. Nie zapominajmy, że wtedy nie było jeszcze telewizji, ani środków masowego przekazu. Dla twórców lalek do pierwszych spektaki „Rabcia” spotkanie z teatrem Skupy w Krakowie było pierwszym i jedynym.
Komplenie niezrozumiałe jest zdanie o diagnozie kultury. Trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, aby dzieci Rabczańskich sanatorii „wdzierały się w rejony dorosłości”. Tym dzieciom 5 lat dzieciństwa odebrała wojna, a kolejne lata odbierała choroba i zamknięcie na długie miesiące w sanatoryjnych salach, bez możliwości opuszczenia budynku, z dala od rodzin i przyjaciół.
I właśnie dlatego, widząc jak tym dzieciom brakuje dzieciństwa, pracownicy rabczańskich sanatorii założyli pierwszy w Rabce teatr i, jak się okazało, jeden z najlepszych teatrów lalkowych w Polsce.
Kujawiak
Jakoś nie znalazłem nigdzie obrazów z Cyklu Łowy Bogów. CB
♦
Anegdota adwokacka
Jak można uniknąć posądzenia o korupcje czyli ciąg dalszy ze Wspomnień z Sali sądowej Olgierda Missuny.
Do prokuratora O. Missuny, w czasie dyżuru, zgłosiła się znana artystka Zofia Stryjeńska. Niejaki Bayer zmówił u niej do swojego teatrzyku scenografię i kostiumy. Za wykonane projekty odmówił zapłaty, bo jakoby nie miały być jednak w rewii wykorzystane. Ale były.
Missuna oczywiście interweniował, wynikiem czego właściciel teatru zapłacił. Zofia Stryjeńska w dowód wdzięczności obdarowała go pięknym albumem swoich prac. I cóż było robić – oddać album i obrazić artystkę, czy też narazić się na oskarżenie o przekupstwo? Poradziwszy się innego prokuratora, Missuna w sklepie Mortkowicz wycenił album, a następnie za jego równowartość, niebagatelną wówczas sumę 45 zł zakupił ogromną azalię i posłał Stryjeńskiej z bilecikiem.
Projekt kąciny Witazjon – autorstwa Zofii Stryjeńskiej – może ona jednak kiedyś powstanie według jej zamysłu albo tak jak to sobie wyobrażał na Wawelu Stanisław Wyspiański
♦
Co z Łowami Bogów?
Czy to przez zabójcze wiatry, a może – jak twierdził Witkacy – za sprawą czysto polskiego narkotyku „zakopianiny” w Zakopanem w latach 20. XX wieku samobójstwa, bójki, rozwody, szaleństwa, intrygi, rozpusta czy bankructwa były na porządku dziennym. A jednak, to, co wydarzyło się w 1927 roku
zbulwersowało wszystkich. Wiadomość o zamknięciu Stryjeńskiej w prywatnej lecznicy psychiatrycznej pod Krakowem obiegła lotem błyskawicy całą Polskę. Dlaczego? Bo ofiara przemocy w tamtych latach zajmowała pierwsze miejsce w rankingach na najpopularniejszego artystę II RP, zyskała miano „twórcy narodowego”, najpotężniejszej reprezentantki sztuki polskiej, księżniczki polskiego malarstwa. Leon Chwistek uważał Stryjeńską, poza nieliczną grupą artystów awangardowych, za najciekawszy talent malarski w Polsce. Antoni Słonimski stawiał ją ponad Angelikę Kaufmann i Olgę Boznańską. O jej tryptyku Łowy bogów (niezachowanym) wyraził opinię, że to już nie malarstwo utalentowanej kobiety, ale jeden z największych ewenementów współczesnej plastyki.
I tym sposobem zmierzamy do puenty – Łowy Bogów namalowane przez Zofię Stryjeńską grubo przed II Wojną Światową nie zachowały się – nawet w szkicach (choć tego akurat nie jestem pewien), ale sęk w tym, że ta informacja ludziom naprawdę wnikliwym powinna służyć za bardzo, bardzo ważną wskazówkę co do ciągłości Wiary Przyrodzoney Słowian (Wiary Rodzimej Słowiańskiej). Dlaczego?
Ponieważ do wydania w 1993 roku mojej książki Stworze i Zdusze, czyli Starosłowiańskie boginki i demony nikomu w oficjalnym obiegu polskiej kultury – podkreślam NIKOMU i NIGDY – nie przyszła nawet do głowy koncepcja Wielkiej Bitwy Bogów o Świętlnicę-Światło (Wielką-Białą Skrzystą Krowę – Nieistniejącą 89 Boginię) w doroczne Dni Zrównania, ani koncepcja Dzikich Łowów o rodzące się Światło (Bedrika-Wedrika) w Dni Przesilenia Letniego i Zimowego.
Ale Zofii Stryjeńskiej ta koncepcja była znana już niemalże sto lat temu – tak bo to już cholera sto lat prawie mija od namalowania tamtego tryptyku, a jeszcze więcej od Wesela i innych dziwów (110), które znajdziecie u Stanisława Wyspiańskiego, dwieście zaś od upowszechnienia wizji Adama Mickiewicza!!!
Ja nie wymyślam i nie zmyślam Wiary Przyrod(zone)y Słowian – tylko ją wam w ciągłości od wieków p r z e – KAZUJĘ.
Szkoda, że nie możemy zobaczyć tego obrazu!
„Będzie las litewski szumiał a Bogi stare wskrzesną, wstaną żywe !”
I oto wstały:
Czesław Białczyński – Wielki Tajemnik Słowiański (Księga Tura, Księga Ruty, Księga Tanów, Księga Wiedy), Stworze i Zdusze….
… I będą wstawać po wsze czasy – zgodnie ze starożytną formułą i wyznaczonym dla wszystkich przyszłych pokoleń jeszcze w czasach Glenia-Gołunia, Karoduny, Arkony i Arkajamy celem Królestwa Sis: „Co kiedykolwiek było nasze na zawsze takie pozostanie”.
A teraz na koniec, skoro nie mamy obrazu Boskie Łowy Zofii Stryjeńskiej, posłuchajcie za to jeszcze tego, a raczej poczytajcie co powiedział i napisał jeden z najważniejszych naszych wieszczych Strażników Wiary:
Antoni Wacyk – Polak Mały
Kto ty jesteś?
Polak mały,
Polak – znaczy człowiek śmiały,
Śmiały myślą, mową , czynem,
Polak – prawym Słowianinem,
A Słowianin – to poganin!
Tako uczą mię rodzice,
Tako wierzę. Tym się szczycę.
Potrzeba Ci wiary
Że życie to droga donikąd,
Że błoga nirwany ponęta –
Pociecha w sam raz niewolnikom,
Pasuje w sam raz dekadentom.
Z takimi to nam nie po drodze,
Nas inna przygoda urzeka,
Co płaczą, co duchem ubodzy,
Nie pójdą śladami człowieka!
Bo człowiek to moc i potęga,
I wola, i duma junacka,
Wciąż wyżej i dalej on sięga
I z bogiem się żadnym nie cacka!
Potrzeba ci wiary, Polaku,
Byś panem się czuł a nie sługą,
Litanie pozostaw żebrakom,
Posłuchaj! To woła Zadruga!
Do braci upadłych
Jak do was wołać – o skatoliczeni!
Co was obudzi, poruszy?
Jakie zaklęcie odmieni
Chore, spaczone dusze?
Z klęczeństwa kto was uleczy
I piękno życia ukaże,
Tęsknot nauczy człowieczych,
Lęk zdejmie z waszych twarzy?
Człowiek zdobywca zuchwały
Wszechświat wypisał na tarczy,
A wam, niewdałym,
Wisinakrzyżu wystarczy.
Prawdy z niemocy zrodzone
Bojaźń wam szepce niemęska,
Jedno wam zawsze sądzone –
Klęska, klęska, klęska
Har-naś, czyli człowiek Z Harpąci (Karpat) – z plemienia Harów-Charwatów z Ziemi Haratu (Wharatuu-Bharatu – kto wtajemniczony wie o czym mówię – Bharat to niekoniecznie Ludy Morza, to mogą być ludy Harpatów – Gór po prostu gór
Antoni Wacyk – Pogany My
Pogany my, dziarskie pogany,
I wiara w nas żywa, gorąca,
Swarogu , my rade Słowiany,
A one co krzczone, pies trącał.
I jeszcze przykład harskiej czapki tak podobnej do nakryć głowy znajdowanych w grobach starożytnych Scytów-Skołotów. To nie tylko Harnasie nosili takie czapki również Mazowszanie, Wielkopolanie i inni
Poganie my
Poganie my, bracia, poganie,
Nam cudzych świętości nie trzeba,
Tuziemskie są nasze kochania,
Obmierzłe nam uroki nieba.
Bo w raju co popy bajają
Tam nudy na pudy, martwota,
Anieli po kątach ziewają,
I święta się pęta hołota.
Świat ludzi się trudzi, wre praca,
Buduje się, walczy, zwycięża,
Nieróbstwo nijak nie popłaca
I czynem się znaczy dłoń męża.
Dla ciebie, młodzieży, przestroga –
Nie słuchaj, co truje ci klecha
Koszałki opałki o bogach,
Opałki koszałki o grzechach
I jeszcze harsko-scytyjskie królewskie czapki i bojowe tańce