Dewastacja lasów podczas wycinki to w Polsce nowe zjawisko
Odkąd pamiętam w podkrakowskich, czy małopolskich lasach prowadzono wycinki drzew. Pozyskiwano tym sposobem drewno do celów gospodarczych. Budowano z niego domy i stodoły, powstawały z niego słupy telegraficzne i podkłady kolejowe. Jednak, jak daleko sięgam pamięcią, nie przypominam sobie żeby lasy po wycince były tak bardzo zdewastowane jak są teraz. Na zdjęciu Las Zabierzowski pod szczytem Wzgórza Demonów, na którym stoi słynna Zapałka Systemu Ostrzegania Radarowego. Zdjęcia wykonano 19 kwietnia 2018. Tak to wygląda, mimo, że tutaj wycinkę zakończono prawidłowo, przed 1 marca.
Podczas wycinki obecnie las jest „czyszczony” do samego dna. Dawniej tak nie było. Razem z drzewami znikają teraz wszystkie krzewy, wszystkie dzikie siewki drzewne, znika cała ściółka leśna. Skąd bierze się to zjawisko?
Jego źródłem jest mechanizacja procesu pozyskiwania drewna. Kiedy byłem mały wchodziły do użytku pierwsze spalinowe piły łańcuchowe, które w porównaniu do dzisiaj stosowanych narzędzi były słabeuszami. Pamiętam doskonale drwali z siekierami, którzy podcinali drzewa z określonej strony, zarzucali na konary liny i ściągali nimi upadający pień w pożądane miejsce.
Siekierami obcinano konary i gałęzie, które układano następnie w stosy. Pnie ściągano w wyznaczone miejsce przy leśnej drodze w całości. Nie cięto ich na kawałki, jak to często robi się teraz, w miejscu upadku drzewa. Długie pnie układano w długie sągi jeden na drugim. Ściągano te pnie z głębi lasu przy pomocy jednego, lub dwóch koni zaprzężonych do pnia.
Las ma specyficzne podłoże, które powstaje z osadzających się setkami lat opadających i rozkładających się następnie liści. Ziemia jest w lesie przepuszczalna, woda deszczowa wnika głęboko w grunt, który jest stosunkowo luźny. W ten sposób zasila korzenie wielkich drzew, które są podstawą ekosystemu lasu. Wszystko inne, organizuje sobie życie, wokół tych potężnych drzew. Konie ciągnące pień nigdy nie dewastowały całego zakrzewienia i całej ściółki leśnej. Wydeptywały stosunkowo wąskie i płytkie korytarze.
Konie nie mogły pociągnąć na raz więcej niż jeden, dwa pnie. Obecnie stosuje się do wycinki ciężki sprzęt mechaniczny, olbrzymie pojazdy z dźwigami i ładowarkami, wyposażone w długie naczepy transportowe. Często też pnie ściąga się traktorami o dużej mocy, prawdziwymi potworami, które ciągną przez las po kilkanaście pni na raz, zamocowanych do traktora specjalnymi łańcuchami.
Jak wszyscy wiemy, zimy w Polsce znacznie złagodniały. Okresy kiedy gleba jest porządnie zamrożona są coraz krótsze. Nawet przestrzegając przepisów o wycince drzew, która może rozpocząć się w listopadzie/grudniu wjeżdża się tym ciężkim sprzętem w las o rozmiękłym podłożu. Rozjeżdża się przy tym cały teren wycinki. Maszyny zapadają się na pół metra w glebę tworząc potężne koleiny. Koleina nakłada się na koleinę, ponieważ traktory i inne maszyny mimo wysokiego zawieszenia mają jednak ograniczenia i nie da się jeździć w coraz głębszych koleinach.
Po wycince pozostaje więc błotnista papka przeorana głęboko, na pół metra i głębiej, niczym jakimiś gigantycznymi pługami. Kiedy przyjdzie mróz, lub susza, ta papka zamienia się w glinianą skorupę. Teren, wycinki i cała trasa, którą ciągnie się po kilkanaście pni do drogi, zamienia się w półpustynię. Runo leśne zostaje po prostu wyorane i zdewastowane doszczętnie.
Resztki runa na skraju terenu wycinki
Nie istnieją w Polsce żadne systemy postępowania, które obligowałyby Leśników do przywrócenia po wycince właściwego stanu podłoża w lesie. Nie istnieją żadne opracowane i wdrożone w życie plany odtwarzania, czy wręcz uszlachetniania zdewastowanego przez wieki eksploatacji gospodarczej, runa leśnego. Lasy po wycince pozostawia się samym sobie. Nigdy, naprawdę nigdy jeszcze, nie dewastowano polskich klasów na taką skalę, jak to się czyni obecnie.
W taki to sposób „gospodarzą” Leśnicy w Naszych Polskich Lasach. Ocalałe na skraju obszaru wycinki runo leśne za chwilę zagłuszą pokrzywy i inne chwasty. Bezpowrotnie znikają z lasów poziomki, borówki, maliny. Coraz rzadsze są lasy, w których występują szlachetne gatunki grzybów. Naruszony zostaje cały system ekologiczny, cała leśna ekumena. Sarny wbrew pozorom są bowiem zwierzętami wybrednymi. Zjadają wyłącznie około 40 gatunków roślin. Kiedy te rośliny znikają z lasu, znikają też sarny. Podobnie jest z innymi zwierzętami mniejszymi, jak choćby jeże czy węże. Żaby tracą naturalne oczka wodne, które dotychczas stały nienaruszone przez dziesiątki lat. W lasach, których runo zostało zrujnowane i zachwaszczone nie pojawiają się sarny, znikają z nich też zające i lisy. Znikają różne gatunki myszowate, a za nimi jeże, sowy i jaszczurki. Lasy dookoła Lanckorony i Kalwarii Zebrzydowskiej, za mojego dzieciństwa, były pełne jodły (teraz prawie wytępiona do zera), borówek (czarnych jagód), poziomek, malin, ostrężnic i grzybów. Od 30 lat zamiast tego tego rosną w nich WYŁĄCZNIE pokrzywy i inne chwasty.
Ciężki sprzęt w Lesie Niedźwiedzkim
W tym konkretnym lesie (Zabierzowskim) od trzech lat trwa wycinka – w różnych jego segmentach. Wszystkie one są obecnie zdewastowane mimo, że tutaj akurat przestrzega się terminów. Do tego dochodzą Koła Łowieckie, które wybijają do zera resztki zwierzyny leśnej. Dziki, lisy i inne zwierzęta uciekają do miasta, gdzie paradoksalnie są bezpieczniejsze i mają więcej do jedzenia niż w takim spustoszonym lesie.
Od trzech lat w Lesie Zabierzowskim nie spotkaliśmy saren, zajęcy ani lisów. Przed rozpoczęciem tej dewastacji nie zdarzało nam się takie wejście do lasu, żebyśmy nie natknęli się na dziką zwierzynę leśną. To samo dotyczy Lasu Nielepickiego, Sarniego Lasu i Lasu Niedźwiedzkiego. Chociaż w tych dwóch ostatnich jeszcze sarny i zające w zeszłym roku i tej zimy były obecne, ale o wiele rzadsze. W lesie Nielepickim po dwóch zeszłorocznych masowych odstrzałach rozpanoszonych myśliwych, nie ma już nawet drapieżnych ptaków, które wyniosły się stąd o kilka kilometrów dalej, na dzikie wzgórze pod Dużą Kulą (Awacs), zwane Złotą Polaną. W ciągu kilku lat człowiek niszczy obecnie lasy w taki sposób, w jaki zniszczył Lasy Lanckorońskie i Kalwaryjskie rabując je przez ostatnie 100 lat.
Tak wygląda dzisiaj tzw. „gospodarka leśna”.