Święto Rodów, Rusalia-Rodżanica – Święto Rodżany, Różane, Rodusie, Radunica, Kołożary; 20-26 maja – Święto Rodnej Pani, Kwietnej Matki, Bogini Przyrody (Tan 5 fragment i kalendarz)

© teksty Czesław Białczyński © obrazy Maksym Suhariew

Wielki Maj – fragment Tanu 5 z Księgi Tanów, tom 1 Wiosna – Lato

© by Czesław Białczyński

Maj tego roku pamiętnego w drugą ćwiartę wchodził, kiedy Dobrynia do domu rodzinnego mocno zatęskniła i zapragnęła nawiedzić ojczulka, mateczkę, braci i siostry. Nic innego nie pozostało Wszechwołodowi, jak jej w tej wyprawie towarzyszyć. A że im bardzo na innym towarzystwie w podróży niż własne nie zależało, zostawili gospodarstwo pod okiem babki Bogoluby i, dosiadłszy rumaków, bez dłuższego wahania we dwoje tylko wyruszyli w drogę.

Dziwna to miała droga być, Droga do Majumy, oj dziwna! Najdziwniejsza z dziwnych ścieżek, jakimi w życiu przyszło im chadzać. A dziwy zaczęły się, kiedy opuścili ziemie Wielkich Łuków i przekroczyli granicę łotygołskiego Rażnańskiego Boru za siołami Swarinci i Dagdą. Dagdowie rozpoznali knazińską parę znad Jilmienia, ugościli bogato, na dalszą drogę wyposażyli i hucznie ich pożegnali wieczorną ucztą. Wczesnym rankiem kolejnego dnia, kiedy mgły jeszcze po łąkach i bagnach się snuły, ruszyli więc Dobrynia z Wszechwołodem w dalszą drogę.

Ojcowie córkami oddychają.

– Cóż tobie, córeczko, że w las patrzysz tak?
Tam Bzowa Królowa daje święty znak,
Ma płaszcz, koronę i zielony tren.
– To mgła, moja córko, mgła albo sen.

– Ma córko, dlaczego twarz kryjesz we dłonie?
– Czy widzisz, mój ojcze? Król Olszyn w tej stronie,
Król Olszyn w koronie, z ogonem jak żmija!
– To tylko, ma córko, mgła nocna się zwija.

– Chodź do mnie, dziewczyno, zapraszam najmilij,
Pięknymi zabawki będziem się bawili,
Chodź na brzeg, tu kwiatki kraśnieją i płoną,
A moja ci mama da suknię złoconą.

– Mój ojcze, mój ojcze! Czy widzisz te dziwa?
To Bzowa Królowa do siebie mnie wzywa!
– Nie bój się, córeczko! Skąd tobie te dreszcze?
To tylko wiatr cichy po liściach szeleszcze.

 – Chodź do mnie, dziewczyno, poigrasz z rozkoszą,
Mam synów, co ciebie czekają i proszą,
Czekają na ciebie z biesiady nocnemi,
Zaśpiewasz, potańczysz, zabawisz się z niemi.

– Mój ojcze, mój ojcze! Ach, patrzaj… gdzie ciemno…
Król Olszyn ma synów, chcą bawić się ze mną.
– Nie bój się, córeczko, ja widzę to z dala.
To wierzba swe stare gałęzie rozwala[i].

Wzdrygnął się Wytautas na te rymy, które mu w myśl z nagła błyskawicą weszły. Znał je i słyszał kiedy? Jakby w krwi jego słowa owe odciśnięto i zapisano. A jednak nie pomniał tejże opowiastki. Wstał, choć noc była ciemna, ledwo północek. A lekko z łożnicy się uniósł, aby Wakariny nie obudzić. Łuna jeno w ciszy niezwykłej w bory jąćwiężskie promienie swe śle. Gacki raz po raz wzbijają się na granatowe niebo, co skrzy gwiazdami niczym Sławiańska Baja. Pisk ich bezdźwięczny w um prosto się wwierca. Nagle wiatr szarpnął wiekowym dębem romowskim. Ciepłem niezwyczajnym od Północnego Morza powiało. Jakby z piekieł, a nie z siewieru? Niepokojem straszliwym serce Wytautasowe się napełnia.

Mocno zabiło! Co to?…

Żadnego już ruchu nie czuć. Gacopyrze gdzieś przepadły, jakby ich nigdy nie było. Bezruch. Czy to „złe” bezszelestnie się do domu Wytautasów, do grodu Romowe, do Rodu żercy Swantewitowego wkrada? Ojcowie córkami czują.

– Dobrynio, miła moja, co tobie?

Czemuż lico twoje tak blade?

 Czemuż to w siodle się chwiejesz?

Czy ty mi nie zemdlejesz?

– Nic mi nie jest, nic mi nie jest. Nic nie jest.

– Jam ci Bzowa Królowa. Widzisz ty mnie, córo człowiecza, Dobrynio od Wytautasów Romowskich? Jam Plątwa Bogini, Jadu Dawczyni, Kłamu Nosicielka, Kłótnica Wielka. Spójrz na mnie, Dobrynio, żono Wszechowołodowa. Widzisz ty mnie?

– Widzę, widzę cię, o Pani, lecz czemu na twarz zasłonę z czerni ci dali? Czy oko twoje zbyt śmiertelnie rani, czy myśl twoja przenika zbyt dotkliwie, wlewając w ciało i myśl ludzką chłód z żarem na przemian?

–  Groźnica-Chorzyca u mego boku, tak, ona ci mą najmilejszą towarzyszką, pomocnicą sprawną, ale nic ku tobie ona teraz nie ma. Przybywam z wieścią, chcę ci świat objaśnić.

Nie wierz jej! – Duch Dobryninowy do serca i umu jej szepcze. – Nie wierz, ona zawsze kłamie. Jakżesz zatem świat ci objaśni? Na opak?!

– Kłamiesz!

– Lubię harde dziewki, lecz ze mną nie przelewki. Zresztą… chcesz – nie wierz, chcesz – wierz. Powiem ci pieśń starodawną, tak starą jako świat. Pieśń o tym, jak bzem i różami ledwo co zaplecione panienki strojono, jak wiły one wianki, jak rzucały płatki kwietne, dywany dla bogów piwoniami święcąc. Powiem ci pieśń przez ucho ludzkie niesłuchaną. O tym, jak owe dzieweczki małe Urusałczano, kiedy jeszcze nie śnił się Romowianom gród Romowe ani uroczysko Us-Złata, ani kapiszta Swantewitowa. Majuma w Czasie onym, Złotym dla Rodu Zerywańskiego, z bogunami pod rękę po borach jąćwiężskich się wodziła. Był to Czas Skrzysty – Srebrzysty. Chcesz – wierz, nie chcesz – nie wierz.

– Nie wierzę ci. Złoty to był czas czy Srebrny? Czyś ty, o Pani, w porę przyszła, by do mnie przemówić? Czy mnie dokąd zabrać zamiarujesz? Nie gotowam!

– Zawsze nie w porę przychodzę. Taka już jestem. Srebrzysty, to nie srebrny znaczy – srebrzysty to jest skrzysty. Złoty on był dla Zerywanów, ale dla wszech Welanów Srebrny.

– Krętaczysz, łżesz, nie wierzę ani jednemu słowu twemu!

– Mój czas marcowy i łżykwiatowy na ciężkiej robocie w Siewierzy, w Tajchu, spędziłam. Dla was mi go zbrakło. Lecz teraz to przeoczenie, masz rację – nie w porę, nadrobię. Co mam ci opowiedzieć opowiem, nieco pokrętnie, ale pojętnie. A to wszystko o czasie Wielkomajowej Majumy, o jej czci będzie, o tym, jak ją tutaj czczono za Bardzo Dobrego Czasu. Za Dobrego, Dobrynio, czasu dawnego, za czasów, kiedy bogowie z ludem twym u jednego stołu jedli. Wybacz, żem cię z Chorzycą-Groźnicą nawiedziła. Inaczej być nie mogło, wierzaj mi. Inaczej nie mogło. Mówią, żem Wielka Złośnica, Złośliwica – tak. Zasłonę na twarzy noszę, bo byś mię nie zniosła, kiej bym w ciebie z Prawi, w całej mocy swej wejrzała.

– Nie ukrzywdzę cię, jeno cierpliwie mnie wysłuchaj. Siedem Dni Świętych z końcem Wielkiego Maja ci obwieszczam – Majumy Romowskiej, Majumy Bratiańskiej, Majumy Rozpudzkiej, Majumy Boruskiej to święta – Wielki Maj, Majówka; Rusalia; Rośniak-Rosnak-Rusłak;Rozaria – Święto Kwietne, Różane; Rożane, Rodżanicowe; Różańcowe Święto Łąk i Ziół; Święto Palików Jarunnych i Stanic oraz Bajorów Barw Bożych. Podstrzyżyny, Zapleciny czynione będą. Dzieweczki i chłopięta kwiat biały i czerwony pod nogi bogom rzucą, wieńce łąkarskie zaplotą. Ku Wodom, ku Rodom, ku Ładom i Dziwieniom-Kraszeniom Tan Kukułczy, Tan Cietrzewi, ku Swarogom i Dażbogom Tan Kuraka i Tan Sokoli wznosić należy.

Dobrynia ze sobą się zmaga,

Słowom Bogini nie wierzy

Odeszła ją cała odwaga

Na grzbiecie rumaka się chwieje

Ciało jęzor gorący okrywa

Lico jej coraz ciemnieje

Pieśń straszna w umie przygrywa

Wzrok mami ją i mętnieje

Chorzyca Nielitościwa

Już bierze ją w bólu szczypce

Skrzypią kości jak skrzypce

Wszechwołod do wierzchowca Dobryninego przypadł, żonę z siodła zsuwa, w trawach zielonych ją kładzie. Twarz jej gorąca aż parzy. Onaż oczy rozwiera i ognistym spojrzeniem w dal się wbija. Lecz wzrok jej nieprzytomny.

– Czemuś mnie na tej półce skalnej złożył? W tym Białym Wąwozie mnie nie ostawiaj, dnem jego Olbrzym zakapturzony w szacie krwawej ku mnie zmierza. Przede mną Welska Szklana Góra – Wąwel! Wąwóz, Szyb Welański, gdzie kładki i drabiny w dół Jamy wiodą. Wizunas-Całożerca tam na mnie się czai, jęzorem gorącym lico me liże. U boku Olbrzyma sługa na czarno, w suknie do ziemi niczym Plątwa Bogini odzian. Twarzy tych dwóch ja nie widzę, ale strach niosą w swoich płaszczyskach.

Wtem pisk się w borze rozległ, cienki, doniosły a dziki. Wzniósł się, trwa, po czym z nagła się gwizdem urywa. Głos to niesłyszany, zupełnie Wszechwołodowi nieznany, nieludzki, niezwierzęcy. Czy to bogunki głos w rozpaczliwe te struny uderzył?!

– Czemu ty, mężu mój, krzyczysz rozpaczliwie – rzecze Dobrynia w dal, w drzew wierzchołki się wpatrując. – Tyś uwagę Olbrzyma w Czerwieni ku mnie zwrócił! Juści widzą mnie oni! Tam z dna wąwozu na mnie się ślipią, ku mnie się obracają – płaczliwie zawodzi ku mnie zmierzać będą, lękam się ich okrutnie! – Szarpnęła się, jakby ją kto zranił, śmiertelną szpilę w pierś wbił! – Ten mały czarny potężny jest, twojego wzrostu, ale olbrzym dziewięć razy tyle wysoki i tężny jakoby góra czerwona. Mężu mój, czy ja gorę?!

Krzyk dziki znowu się rozlega, słyszy go Dobrynia, jak po białych skałach wąwozów, po kamiennych kotłach wzmaga się i przygasza, widzi ci ona, jak falą przez dolinę się toczy, wzdłuża się i odkrzykłami ku Czerwonemu Olbrzymowi przypada. Głowa Kozłoboża ku półce skalnej się obraca. – Do jamy, do jaskoni, prędko! Prędzej! Drabinki, kładki dawaj! Mnie czas na Most Prawątu i Czynwątu!

Zemdlała?! Wszechwołod przerażony ku oczku wodnemu pobieżał, przecie żadnego wąwozu, skał ni kamieni białych ani jaskini tu nie ma?! Wody nabrał, wrócił, pierś żony odsłania, zimne okłady na ciało jej przytyka, czoło rozpalone zwilża, lecz woda jakby na blasze wrze i paruje. – Zioła są niezbędne! Ogień rozpalić trza. Napar uparzyć. Zioła, co przeciw goreniu, podać muszę!

– Słuchaj ty mnie! Po kolei te dni ci opowiem, a mąż mój, pan w szatę krwawą przyodzian, onże Król Olch, Przepląt we własnej osobie, wspomoże mnie w mowie onej. Po Pełni Miesiąca Wielkiego Maja, od dwudziestego do dwudziestego szóstego dnia słonecznego owe siedmiodniowe święto od tysiącleci tutaj obchodzono. Święto Siedmiobarwnych Tęcz to było, Święto Siedmiu Barw – Sióstr Miesięcy. Chcesz – wierz, nie chcesz – nie wierz!

Bierz wzór i czyń owe święta:

Święty Dzień Rodnej Pani i Bogini Przyrody;

Święty Dzień Kwietnej Matki i Kwietnej Panny-Krasatiny – Rozalie-Różalie;

Święty Dzień Rodów – Rasalia;

Święty Dzień Rusalie-Rodżanice i Rusalie Rusałcze;

Święty Dzień Rudzi i Rady-Rodzicy (Rady-Drasznicy, Rodicy-Czeli) – Radunicę Wielkomajową; Święto Dnia Dziwieniów i Ładów, Wody i Sporzeniów – Rośniak

oraz Kołożary-Wielki Maj: Dzień Kirów i Wszystkich Świętych Bogów Wiosny i Lata – Dzień Jarunnych Palów i Stanic oraz Dzień Bajorów Wszech Barw Bożych.

W Radunicę Wielkomajową, w którą Rudź i Drasznicę uświęcicie, oneż boginie z boginkami Babajagami dzieciakom Zapleciny i Podstrzyżyny wydadzą.

– Ach, czemu plączesz?! Nic nie pojmuję

Co, kiedy, po czym co następuje?

Kiedy się pale, kiedy się barwy świętuje?!

Czemuż, czemuż kołuję, kołuję, kołuję…

– Zamilcz i słuchaj! Wszakem Plątwa, więc nie dziw się, że kołuję i plączę?! Rzecz to wiadoma tym, co z Prawi, z Prawego i Prawiecznego Pradrzewa Obwiłtego wyrośli, że Rusalia to nie tylko Rusałek święto.

To święto wielu bóstw płodności.

Kraszeniów-Dziwieniów: Kraszenia-Dziwienia-Kupały, Krasy-Dziewanny Pani, Krasatiny-Krasopani – Krasnej Panienki i Zielji-Zielonej – Dzieliji-Ziewuny-Dzidzileli-Ilelji-Niekrasy.

Święto Wód to jest – Wądy Słodkiej, Wodo-Udena-Wodana Słonego, Śląkwy Dżdży-Kapły, Wodycy Wodolejicy i Wodnika Psikuśnika.

Święto Sporów – Bogów Mnożności: Roszy Bujnej, Spora-Spasa – Usłada-Złotego Dziada, Pana Złotowąsego; Sporzychy-Średczy – Bogini Złotowłosej, Pani Obwiłości Złotolicej – Złotej Baby; Rady-Zboży, jej Złotej Córy i Wołosa-Rogala – Skotnego Boga.

Porządek zaś świąt tych jest taki:

Dzień Pierwszy Radunica[ii] Wielkomajowa, czyli Baby i Dziady – Święto Radosne, a też Święto Ródzi Rudej i Rady Rodzicy, Zapleciny i Podstrzyżyny  – te dwa obrzędy Pasowania Młódzi powtórzone będą Poprawinami w Święto Kraszu, w Letnie Górowanie Sołnca-Swarożyca;

Dzień Drugi – Rodżanica, Święto Rodnej Pani, czyli Bogini Przyrody i jej Rodzanic oraz Krasy – Krasnej Dziewanny i boginek Rusałek. Dziewanny jako Panny –  Dziewicy oraz jako Pani Dziwej – Dojrzałej Dziewy;

Dzień Trzeci – Święto Różane, Rosalia[iii], Rozalia, Rosaria – Święto Kwiatów i Święto Kwietnych Matek – Śreczy, Rady-Zboży i Panny Kwietnej – Krasatiny;

Dzień Czwarty – Rośniak-Rusłak – Święto Wód, Święto Sporów, Święto Ziemi-Matki i Sima – Pana Kamiennej Podstawy Świata;

Dzień Piąty, Kołożary i Razalia: Kołożary – Święto Świętowita, Bogów Słońca (Swarogów), Razalia – Święto Dziwieniów, jako Władców Polowania i Opiekunów Myśliwych, Ładów – Rządców Rzeczy, Panów Wojny i Pokoju, Opiekunów Wojowników oraz Władców Weli/Prawi i Nawi – Lelij Koń, Lejkonik;

Dzień Szósty – Majuma – Latko, Nowe Lato – Święto Chorągwi i Stanic – Święto Białobogi i Bogów Wiosny i Lata;

Dzień Siódmy – Obchód Wielkiego Maja – 4 hołdarze, 4 strony świata, 4 kiry – Święto Kirów i Bajorów Wszych Barw Bożych – Jasnych i Ciemnych, Wspólnota – Układność Ciała i Ducha.

O każdym z tych dni dwa zdania wiedzieć wystarczy, więc dwa zdania o nich ci powiem. Ty do Romowego je zaniesiesz, dalej wiciami między Sławiany to pchniecie. Ale wpierw posłuchaj o Zróstach przedziwnej mej opowieści. Chcesz – wierz, nie chcesz – nie wierz. Czas Sianokosów nadchodzi, Pani Wiosna z orszakiem swoim odpłynie, Nowe Lato się zaczęło.

Wszechwołod napar naparzył, z czerepu nad ogniem wrzącego do kubka ociupinę zlał. Ku ustom Dobryni go niesie. – Dobrynio, Dobrynio, oblubienico moja, żono, matko dzieci naszych, Dobrynio, nie odchodźże! – Wargi jej zwilżył. Przecknęła się. Łyk pierwszy napoju podał. Dreszcze nią trzęsą. Futrem niedźwiedzim ją nakrył, kolejne zimne chusty na czoło kładł. Dobrynia oczy rozwarła. Budzi się, na łokciach unosi, po lesie, po jeziorku-bajorku wzrokiem wodzi, na twarzy Wszechwołodowej oko zawiesza.

– Co ci?! Jakbyś upira obaczył, albo ąpija! Czemuż my tutaj postój robimy? – rozgląda się, jakby z Księżyca spadła. – Nie gap się tak! – Wstaje. – Ruszmyż się, niedługo ku wieczorowi mieć się będzie, a my daleko dzisiaj nie zaszli. – Za kulbakę się chwyta. – Ku Dziwnie Rzece nam trzeba!

– Co działo się z tobą, nic ty, Dobrynio, nie pomnisz?!

– Pomnę ino Czerwonego Olbrzyma jako to Słońce Złote, co zaraz zachodzić będzie, olbrzymiego… I porządek świąt, które w Romowem czcić będziemy w Wielki Maj… Ale poplątany on jakiś? Niedorzeczny… Święto to ma być Siedmiu Tęczowych Sióstr Braci Miesięcy, czy wszech Bogów Jasnych? Radunica ma być przodkom tylko poświęcona, czy też Dniem Rudzi być i Rady Rodzicy? Ródź i Rada Rodzica czyli Drasznica i jej Babajagi mają Podstrzyżyny i Zapleciny dzieciakom wyprawiać?…  

Jak ręką odjął. Cud, nie cud?! Zaraz ruszyli przemierzać dalej Łotygolemską Krainę. Ku Dziwnie szli, a dalej na Jąćwież i do Borusji-Brusji. Do nocy kawałek świata jeszcze przebieżali. Bór był rzadki, wielkimi jodłami zwieńczony, na oko tysiącletnimi, a między nimi jałowiec gdzieniegdzie rozsiany, trawy zaś niskie, jakoby dywanem podłoże lasu onego wyłożono. Dobrze się szło. Po krótkim śnie ruszyli dalej. Cały dzień przeleciał znowu gładko. Nic dziwnego się nie działo.

Ale z wieczora przy ognisku znów Dobrynię Złe nawiedziło:

– Tyś mię kiej zdradził, od kiedym ci rękę dała? – pyta z nagła, bez powodu żadnego Dobrynia.

– Coś ty, umiłowana żoneczko moja?! Coś ty?! – Wszechwołod oczy szeroko otwarte na nią kieruje.

– Staram już, dzieci pięcioro porodziłam, zmęczona jestem… Nie mieniłbyś ty mnie na młodsiejszą?! Wierzyć ci, czy nie wierzyć?

– Dobrynio prześliczna, twoje lico znów płonąć poczyna, co ci?!

W rzeczy samej znowu Pani w Czarne Chusty Odziana stoi przed nią. Twarz wciąż za zasłoną schowana, lecz ta zasłona jakby cieńsza, bardziej przezroczysta. Cień warg umalowanych, wypukłych, zmysłowych, mocną czerwienią prześwieca. Wielkie oczy niebieskie jarzą się za czarczołem[iv] owym, usta zaś nie zamykają się, ciągłą przemowę do Dobryni tocząc. Wszystko ze wszystkim w przemowie owej się miesza.

– Świat inny jest, niż ci się zdaje – rzecze Plątwa Bogini. – Spojrzyj w ten las. Co widzisz? Drzewa jak drzewa, krzaki, ziółka kwitnące, wiewiórka w pniu ma mieszkanie, mrówczy kopiec albo gawra niedźwiedzia, strumyk, cicho rzekając, wody swe toczy. Lecz wszystko pozór to tylko, który oczami swojemi z grubsza ty widzisz. Wiesz ty, że Zróstowie z Weli głowami w dół spadli, i jak zlecieli, tak w Matkę Ziemię wrośli? Do góry nogami oni z ziemi wzrastają. Głowy swoje i chwytliwe dłonie pod powierzchnią trzymają. Tam jest ich mównia, tam pokarmu przyjmicielka, która za usta ich robi. Tam są ich głowy ukryte, tam oni ze sobą rękami korzeni się łączą, szczeciną, wrzecionem za palce chwytają się, a splatają w jedność. Tam ich prawdziwe życie tętni. Mowa ich dla ludzi w pniach, gałęziach skrzypiących i w liści szumie. Lecz mowa ich właściwa pomiędzy sobą pod ziemią się toczy, poprzez płyny tajemne i mości przepływy powiązana ci ona związkami nad wyraz delikatnych istności, poprzez wzajemne niewidzialne przerastanie siecią cieńszą niż pajęcza. Wiem, trudno w to uwierzyć.

Drzewa, krzewy, krzewinki, najmniejsze roślinki głównym życiem swym żyją pod powierzchnią. Tam, gdzie ich głowa, usta i ręce, tam one myśl swoją i działanie kierują. Tu, na górę, w powietrze, jeno rodnię swoją bujną wynoszą. Na oczach naszych one zapładniają się! Bezwstydnie owe rodnie nadobne kwieciem zdobią, przywabiają oczy nasze lubieżnie.  Kierują wszystko, co żywe na Matce Ziemi ku sobie. Całą uwagę żywocin innych na sobie skupiają – wszystko to ku zapyleniu, ku zapłodnieniu, ku owoców zrodzeniu, ku nasion pomnożeniu. Wierz albo nie wierz, jak chcesz?

A spojrzyj ty na tę jodłę, zauważ jej otoczenie. Wszak ona setki szyszek co roku, co dwa, z siebie wydaje. A każda szyszka setkę nasion ziarnistych w sobie ma. Lecą one szyszki na ziemię, całą ją wkoło onej jodły zaścielają… I co? Czyż jaka inna prócz niej samej jodła, sosna, dąb albo inne wielkie drzewo tysiącletnie jak ona wokoło niej się zalęgło? Nie. Ona rządzi Borem wkrąg siebie, z boską pomocą Borowiłów rodu, przy współpracy innych boskich tynów: a to Matki Ziemi, Wodów, Rodów i Ładów – Rządców Rzeczy, i wielu innych. Chcesz – wierz, nie chcesz – nie wierz.

Czy Strzybogowie władający wiatrami nic nie mają tu do powiedzenia? Wszak zawaliska wiatrołomne wiele razy na oczy swoje widziałaś. Od nich żywot wiekowych olbrzymów drzewych także mocno zależy. Wiatr, Woda, Ziemia i Słońce współżyją z Borem w jednoprzyrodnym zapleceniu.

Jodła pod ziemią władzę swoją sprawuje nad mikrą zwierzyną, której okiem nie zoczysz, i nad robactwem w ziemi żyjącym, nad grzybniami i sieciami korzennymi. Jodła tysiącletnia na całe stajania wokoło siebie zarządza.

A Spojrzyj no tutaj! Borówka – jagoda czarna i brusznica czerwona jagoda owoce zawiązały, kwiatki swoje one już przekwitły. Brusznica i borówka prawdziwa to potęga, a ludziom się zdaje, że one to wątłe krzewinki. Krzewinki to tylko ich kwietne rodnie, a ich główne cielsko pod ziemią schowane. Cielsko to jest potężne, opasłe, a ciągnie się daleko wzdłuż i wszerz. Siecią swoją podziemną drzewa potężne i zarośla na wskroś przerasta. A owoc malutki, skromniutki, ale za to w tysiące idący. A jakiż słodki (albo kwaskowaty), jaki  pachnący, smakowity, w mości przeróżne bogaty. Piękny to wytwór Boskiej Przyrody – jagoda. Za miesiąc prosić się będą o zerwanie, o spożycie. Ty ją spożyjesz i ptactwo, i zwierz gruby. A z pożytkiem dla wszystkich to będzie, bo jako napęd i budulec dla ciała ludzi i zwierząt jest udostępnione. A ciało twoje albo ptaka czy zwierzyny dla jagody przenośnikiem mnożności borówczanej i bruszniczej się staje. Wierzaj mi, albo i nie.

Ptactwo, zwierz gruby czy też i ty, Dobrynio, przyswoiwszy co dobre z jagody onej, nasienie jej wcale nieświadoma w glebę złożysz. Co dla twego ciała odpadem będzie, glebę zasili, a nasiona nietknięte przez ciało twoje przelecą. A czy inaczej jest z wiśnią lub śliwą, z tarniną albo inną zórstliną? Pestkę odejmiesz albo wyplujesz, a pestka ta z zawartym w niej nasieniem, jest najważniejszym istem roślinnego bytu, narzędziem jego pomnożenia i przetrwania. A wiesz ty, Dobrynio, że te gałęzie zielone i listki szumiące to są ich płuca, twornice ich siły i mocy życiowej? Jeden listek tworzy dla nich moc taką, jak setki kowalskich kuźni dla człowieka! Wierzaj mi! Albo i nie?  

Jeszcze to wiedz, że dowodem ostatecznym, iż Zróstwie odwrotni są niż Zwierzorowie i Zerywanie jest to, iż oni oddychają tym, co wy wydychacie, a wydychają oni to, co wam do wdychania jest niezbędne, co wasze wątpia napędza, co w wielkim ogniu wewnętrzym każdego wikła czasu w was się pali. Ognista z ciebie dziewczyna, Dobrynio, rozpalona żeńszczyna, doprawdy powiadam ci, Jako Pochodnia Płonąca ty jesteś. Swaróg Kowal Niebieski tobą zawiaduje na równi z Panią Wód Słodkich i Panem Słonowodnym. Rod jest twoim królem, a Przyroda Rodżana królową.

Ich święcić w Wielkim Maju musisz. W to mi uwierz! Oni wszyscy rządzą tobą i Borem, ale i Bór rządzi tobą, Bór rządzi nimi, ty rządzisz Borem. Ty w tym zarządzaniu swoim bądź ostrożna. Gdybyś kiedyś utraciła umiar przez swoje żądze w korzystaniu z Borowego Dobrostanu, gdybyś nad swoimi rządami w Równowadze Bór utrzymującymi zatraciła władanie, na cały ród ludzki okrutne nieszczęście byś ściągnęła. Bór jest Tobą, Ty jesteś Borem – Wyście Jedno. Bór Twoim Bogiem Jest – Zapamiętaj! Tyś Leśną Boginią – Jego Oblubienicą!

Mówią, że Nawie to Podziemny Świat Zmarłych. Nic głupszego nie słyszałam. Podziemie jest na Ziemi, Nawie na Weli. Świat Podziemny tak jak i Nawie tętni życiem. Nawie nie są Podziemiem. Nawie to Biały Padół Weli, Krąg Wąwelski Niwy obtaczający, Żywotem Duchowym bogaty, Życiem Zaświatowym tętniący, Dolna Kraina gotująca Duchy ku ponownym Wcieleniom. Nie na Ziemi ów Zaświat jest, lecz Wysoko, w Prawi Niebieskiej. Pamiętasz ty, Dobrynio, tę babuleńki Mildenisy opowieść, jak Pani Czysta, Czstnota-Czystota z Bogiem Morem na schadzkę się umówiła? W brzozę się ona zamieniła, a na pewnej wyspie Śródwodzia Welańskiego, w Niwie Wodów tamtejszej, przez siedem miesięcy i siedem dni na niego czekała? A pomnisz ty, Dobrynio, że na koniec ona Korzeniem w górę obróciła się, a Koroną Brzozową w głąb Weli się puściła, w Nawie, w Zaświaty? Po cóż to uczyniła? Czyż nie po to rodnię oną pod glebę welańską zagłębiła, żeby ją Mor zapłodnił? Mor ugiął się przed prośbą spisaną krwią Prowego i ustąpił w obliczu nieugiętości Czstnoty, która gotowa

była stać na miejscu wyznaczonego spotkania do końca świata. Dlatego właśnie drzewo tej nocy obróciło się koroną ku Zaświatom. Mor-Zięba w ciemnościach Otchłani oplótł się zielenią jej liści i spełniwszy tym sposobem życzenie bogini, spowodował jej powrót do życia

między bogami. Mor zapłodnić jej nie mógł, bo Mor morzy i umarza, umraża mrozem, mrokiem mroczy, mrzyćdą mrzy, umorzając w niepamięć wsze rzeczy zabiera, pamięć zatępia, uśmierza ją, w niepamiętliwość-zabycie obraca. Lecz to jest dowód dostateczny, jak z onymi Zróstami jest. To dowód, że w Podziemiach życie wartkim strumieniem pomyka, nie inaczej niż w welańskich Nawiach. To dlatego Słowiańszczyzna od dawien dawna obchodzi święto zwane Siemuchą. Zaczyna się ono siódmego dnia po Nowym Roku Godowym, czyli po Święcie Wiosny, ale w to święto obecne, w Wielki Maj, ma też swój dalszy ciąg. Małe Paliki lub Wiązanki z gałązek brzozowych i krzewu kłokoczki się stroi, zdobi je kwieciem wszelakim, kwiatkami róż, mlecza, barwinka, stokroci. Małe te paliczki i wiązeczki wyposażone są w małe kwiateczki – łżykwiaty, bo wyrażając cześć dla wytrwałości Czstnoty, dają też jednocześnie ludziom znać o płochości samego zamiarunku zdrady przez Czstnotę jej męża-brata Prowego. Dają również pamięć o owym bogini załamaniu, o jej powrocie do zwykłej postaci w obliczu próśb wszech boskich tynów. Są więc wyrazem czci i przypomnieniem podwójnej słabości – dlatego one mikre takie, w oczy nie rzucające się. Wierz, albo i…


Przypisy

[i] Całość tego Tanu  jest rozmową prowadzoną ponad i pod kulturą (transkulturalnie, w dialogu z ościenną Słowiańszczyźnie kulturą wysoką i głęboką), z mistrzami i z dziełami stworzonymi na bazie kultury ludowej Słowian. Duża część tych inspiracji i dzieł została przywłaszczona przez kulturę anglo-sasko-prusko-niemiecką w czasach podboju przez Niemców, od XI do końca XIX wieku, ziem słowiańskiego Połabia, Łużyc, Śląska, Pomorza, Polski i krajów Bałtów. Typowym przykładem tego procesu są bajki Braci Grimm czy niektóre utwory Johanna Wolfganga Goethe, w tym „Król Olch”.

Przedstawiona tutaj polska wersja (trawestacja) wiąże ten utwór ze Słowiańską Bają, do której on w wersji niemieckiej wprost nawiązuje i na nią, użytą symboliką wprost wskazuje. Źródłem Goethe’owskiej inspiracji był tu łużycko-połabski ludowy temat, zaczerpnięty z wierzeń Wiary Przyrodzonej Słowian dotyczący przewrotnego boga, władcy  Olch, Boga Przepląta.

[ii] Radunica – znana także jako Radawnica, Radunka – obrzędy czci bliskich zmarłych i przodków są wciąż żywe we Wschodniej Słowiańszczyźnie. Zostały szeroko opisane przez etnografówa, jak i w wielu dziełach literaturyb.

a Np. Józef Gołąbek, Dziady Białoruskie.

b Np. Adam Mickiewicz, Dziady.

[iii] Obrzęd i Dzień zwany Rosaliami lub Rosariami albo Dniem Różanym, najlepiej przechowany został na ziemiach Starożytnej Słowiańszczyzny rozłożonych wzdłuż Dunaju, od Bodenii (dzisiaj Szwajcaria) przez Rakoszanię (dzisiaj Austria) i Słowenię, dawniejsze Nadbołotonie i Uhorze (dzisiaj Węgry), Wołoszę, Siedmiorodzie, Drację, Dawanię i Sekielię (dzisiaj Rumunia, Mołdawia i Bułgaria) i nad Morzem Czarnym (południowa Ukraina, Naddniestrze, Armenia, Kurdystan, Gruzja) oraz na Słowiańskich Bałkanach.

Święta te zostały przejęte z Tracji-Dracji, Dahii i Gątji (Gotii, Getii) przez Rodomajów – Greków i Romajów-Rzymian, zapewne za pośrednictwem Macedończyków, Serbów, Trawunian, Draków, Dardawianów, a być może Pelazgów (Pyłozłotogłowych, Pałkinów), Minojczyków, Lachajów (Achajów), Hytrusków Pylajmena – Pałomęża Trojańskiego (Etrusków, Rasenów, Rutenów) i Filistynów.

W Rzymie znane były jako Rosalie – Różańce, z łaciny: Rosalia, Rosaria, Dies rosae. Były związane z powszechnymi obchodami upamiętnienia zmarłych różnymi obrzędami i śpiewami, podczas których grobowce zdobiono wieńcami róża.

Na początku XX wieku wierzono, że nazwa i obrzędy Rosaliów zostały zapożyczone przez południowych i wschodnich Słowian, jak np. Rusalowie z Tracji i Macedonii. Późniejsze badania kwestionują możliwość zapożyczania starożytnych rzymskich obrzędów przez Słowian. Wszystko wskazuje, że było odwrotnie i Rzymianie zapożyczyli te święta od znacznie starszych kultur neolitycznych Środkowej Europy, a obrzędy te mogą pochodzić już z naddunajskiej kultury Vincza, która kwitła tu ponad 5500 lat p.n.e. Rosalia to typowe święto wiosny i kwiatów, a w strefie umiarkowanej, gdzie następują wyraźne zmiany klimatu w kolejnych porach roku, a kwitnienie róż jest okazałym wyrazem tychże zmian, zapewne było  ono czasem wyróżnionym, świątecznym i uroczystym już od prapoczątków cywilizacji ludzkiej (Epoki Łowców – 20.000 lat p.n.e.). 

W czasach cesarskich Rzymu, Rosalia nadal były obchodzone, mimo przyjęcia chrześcijaństwa. W krajach chrześcijańskich daty tych świąt wahają się od połowy maja do połowy lipca, w zależności od czasu kwitnienia róż. W krajach o łagodnym klimacie – na Bałkanach, we Włoszech, Hiszpanii, południowej Francji, Rosalia świętuje się w święto Trójcy (włoskie Domenica Rosata „Różane Rezurekcje” lub włoskie Pasqua Rosata „Wielkanocne Róże”), a w krajach o chłodniejszym klimacie – w Niemczech, Austrii, Belgii, Holandii – w Dniu Piotra i Pawłab.

Armia rzymska świętowała Rosalie w maju, w Święta Róż, podczas których ozdabiano sztandardy wojskowe girlandami z tych kwiatów.

Obszerne, solidne opracowanie na temat Rosaliów można znaleźć w anglojęzycznej Wikipedii, ale także niezłe w Wikipedii rosyjskojęzycznejc.  

Tutaj warto uwypuklić dowody na faktyczny źródłosłów Rosaliów, wskazujące wyraźnie, że były to Święta Bogów Rodu i Wiosny.

Różane obrzędy i pochody prywatnych stowarzyszeń i grup są udokumentowane przez co najmniej czterdzieści jeden napisów w języku łacińskim i szesnaście w języku greckim, gdzie przestrzegana jest często nazywa Rodismosd. Wskazuje to bezpośrednio na obrzędy ku czci bogów Tynu Roda i ludy słowiańskie zamieszkujące Siedmiorodzie i Góry Rodów – Rodopy.

Róże i zapachy różane są wyróżnikami świąt Afrodyty (Dziewanny), a także Dionizosa (Kupały-Dziwienia) i Bachusa (Dziwnyjusza). Ten ostatni w poezji cesarskiej wychwalany był szczególnie jako bóg wina i pijatyk lub w kontekście Erosa („miłość, żądza, rozkosz”)e.

Święto zwane Rhodophoria, zachowane w zapisach trzech greckich papirusów, jest „Różańcem” prawdopodobnie dla Izydy, lub może być grecką nazwą Rosaliif.

Róże w kontekście pogrzebowym mogą wiązać się ze świątecznym biesiadowaniem, ponieważ wiadomo, iż rodziny rzymskie spotykały się w miejscach pochówku kilkakrotnie w ciągu roku na libacje i wspólny posiłek, który celebrował zarówno pamięć umiłowanych zmarłych, jak i ciągłość linii życia poprzez rodzinęg.

Także obecnie w XXI wieku obfita obecność na cmentarzach chrześcijańskich ciętych i uprawianych przy grobach kwiatów nadal jest charakterystyczna dla Włoch i Polski w stopniu, który odróżnia je zdecydowanie od anglo-amerykańskiej „oszczędnej” w tym względzie tradycji. Była to jedna z praktyk rzymskokatolickich ostro krytykowanych przez niektórych protestantów, zwłaszcza w XIX wieku, jako zbyt „pogańska” z pochodzeniah.

Większość dowodów wskazuje na to, że Rosalia pochodzą z Północy Europy, z Alp, z Galii Cisalpine (północne Włochy), gdzie znaleziono dwadzieścia cztery łacińskie inskrypcje odnoszące się do tego święta. Dziesięć łacińskich napisów pochodzi z półwyspu włoskiego, trzy z Macedonii i cztery z Tracji, Illyrii i Panonii. Sześć greckich napisów pochodzi z Bitynii, trzy z Macedonii i po jednym z Bułgarii, Mysii, Frygii, Lidii, Azji i Arkadiii.

W Pergamonie Rosalia są trzydniowym festiwalem trwającym od 24 do 26 maja. 

W Macedonii z epoki cesarskiej kilka napisów mówi o Rosaliach jako święcie pamięci finansowanym przez zapisy przyznawane grupom takim jak vicianus – wioska lub stowarzyszenie sąsiedzkie (od vicus) oraz thiasos – prawnie ustanowione stowarzyszenie, często mające charakter religijny. Jeśli dionizyjska grupa thiasos rozpadła się lub nie wywiązywała ze swoich obowiązków, jej majątek miał według prawa przejść do społeczeności Dryophoroi („Dąbrowidów”) lub do państwa. Inskrypcje w Macedonii i Tracji zawierają zapisy dla ozdabiania różami przez thiasoi świąt Diany (Artemidy) i słabo potwierdzonego trackiego boga Sourogethesaj.

To słabo potwierdzone według naukowców bóstwo Sourogotos jest według mnie ewidentnie słowiańskim Bogim Ognia i Słońca Sourogiem Ojcem – Swarogiem lub Swarożycem – Sourogiczem!

            Niektórzy uczeni uważają, że zwyczaje Rosalii zostały przyswojone do bachicznych świąt zmarłych przez rzymskie wojsko, szczególnie w Macedonii i Tracji. Grecki napis z 138 roku n.e. przekazuje darowiznę na Różaniec (Rodismos) dla rady w Histrii, we współczesnej Dobrudży, okolicy zasiedlonej przez trackich Biesów, która była szczególnie oddana Dionizosowik.

Obecnie część naukowców uważa Traków za ludność słowiano-iliryjską (haplogrupy R1a1+ I2a), a Biesów za plemię słowiańskie. Święta te były okazją do obrzędu przejścia od wczesnego dzieciństwa do dzieciństwa dojrzałegol.

Dionizos jest opisany przez Philostratusa (zm. ok. 250 roku n.e.) jako noszący wieniec z róż i czerwony lub fioletowy płaszcz, gdy napotyka Ariadnę, której sen jest rodzajem śmierci, a z którego zostaje przebudzona i przemieniona przez boga miłości. Korona symbolizująca nieśmiertelny związek Ariadny z Dionizosem przeszła metamorfozę w konstelację Corona Borealis; w niektórych źródłach korona ta była diademem z klejnotów, ale dla rzymskiego dramaturga Seneki i innych była to girlanda różł.

Rosalie miały też charakter święta wojowników. Większość dowodów wskazuje, że Rosalia w Imperium z I-III wieku n.e. to święta zmarłych, w które wojownicy upamiętniali poległych towarzyszy i mogli przysięgać na ubóstwiane duchy zmarłych braci bronim.

Posługiwanie się terminem „różaniec” (łacińskie rosarium, korona lub girlanda róż) dla określenia maryjnych modlitewnych paciorków w chrześcijaństwie było przedmiotem sprzeciwu niektórych chrześcijan, w tym Alanusa de Rupe, ponieważ przywołało ono „świecki” (w istocie pogański) różany wieniec Rzymiann.

Róże są jednym z najbardziej charakterystycznych atrybutów Marii, matki Jezusa, której obchody związano szczególnie mocno z miesiącem majem, zastępując boginie takie jak Maia (Maja-Gaja) i Flora (Przyroda) w ludowej wyobraźni. Maryja jest opisana we wczesnej literaturze chrześcijańskiej jako rosa pudoris, „róża skromności” i róża wśród cierni. W średniowieczu róże, lilie i fiołki stają się specjalnymi kwiatami Maryi. W niektórych kulturach katolickich wciąż ofiarowywane są Maryi kwiaty, zwłaszcza w polskich praktykach religijnych, czy w meksykańskich praktykach dla Matki Bożej z Guadalupe. Na wyspie Pollap, w Mikronezji, ofiarowane kwiaty przed kultową figurą Maryi są dodawane do ceremonii różańca, zwłaszcza na maj. Koncept różańca jako „korony róż” uzupełnia lokalne tradycje chrześcijańskie, w których istnieje zwyczaj noszenia wieńca kwiatowego na głowieo.

Dwa dni kalendarza liturgicznego nazwano „Niedzielami Różanymi”. Czwarta niedziela Wielkiego Postu znana jest również jako Dominika de rosa („Niedziela różana”), kiedy  kapłani mogą zastąpić różowym ornatem fioletowe szaty – pokutne lub pogrzebowe. W tym dniu Papież błogosławi Złotą Różę, klejnot w kształcie różyp.

W średniowiecznych tekstach Pięćdziesiątnica bywa nazywana Rosalią lub Rosata Pascha. Tradycyjne rumuńskie miano Pięćdziesiątnicy to Rusalie, co wywodzi się od róż.

W średniowiecznym Rzymie Dominika de Rosis (Niedziela róż) lub Pascha rosarum, lub Pascha rosatum, była obchodzona w oktawę święta Wniebowstąpienia, w niedzielę przed Zesłaniem Ducha Świętego.

Myślę, że to jedno drobiazgowo wykonane opracowanie dotyczące Rosaliów uzmysławia każdemu Czytelnikowi, jakie rozmiary musiałaby mieć ta książka, gdyby pretendowała do miana pracy popularno-naukowej lub naukowej. Zaznaczam z góry, że przypisy w Wikipedii anglojęzycznej są znacznie bardziej rozbudowane i obejmują 240 pozycji bibliografii. Gdybyśmy chcieli przeprowadzić naukowy dowód na przepływ Świąt Różanych od słowiano-aryjskich cywilizacji neolitycznych naddunajskich, np. Vincza do Grecji i Rzymu, trzeba by było opublikować 300-stronicową książkę poświęconą tylko temu dowodowi. Nie jest to ani zamiarem autora Księgi Tanów, ani jego rolą społeczną. To jest zadanie dla naukowców polskich, którzy powinni wziąć przykład z nauki rosyjskiej, serbskiej, chorwackiej, słoweńskiej, bułgarskiej czy macedońskiej.

Przypisy pochodzą z anglojęzycznej Wikipedii, która była dla autora źródłem powyższej krytycznej analizy i komentarzy:

a C.R. Phillips, The Oxford Classical Dictionary, edited by Simon Hornblower and Anthony Spawforth (Oxford University Press, 1996, 3rd edition), str. 1335; CIL 6.10264, 10239, 10248 and others. Other names include dies rosalis, dies rosae and dies rosaliorum: CIL 3.7576, 6.10234, 6.10239, 6. 10248. (https://en.wikipedia.org/wiki/Rosalia_(festival)).

b Christina Kokkinia, „Rosen für die Toten im griechischen Raum und eine neue Rodismos Bithynien,” Museum Helveticum 56 (1999), str. 209–210, noting that rhodismos is attested in glosses as equivalent to rosalia.

c (https://en.wikipedia.org/wiki/Rosalia_(festival)).

d Christina Kokkinia, „Rosen für die Toten im griechischen Raum und eine neue Rodismos Bithynien,” Museum Helveticum 56 (1999), str. 209–210, noting that rhodismos is attested in glosses as equivalent to rosalia.

e Cyrino, Aphrodite, str. 35–39; Ian Du Quesnay, „Three Problems in Poem 66,” in Catullus: Poems, Books, Reader (Cambridge University Press, 2012), str. 165–166.;  

M.L. West, „The Anacreontea,” in Hellenica: Selected Papers on Greek Literature and Thought. Volume II: Lyric and Drama (Oxford University Press, 2013), vol. 2, str. 388–389;

Laura Miguélez-Cavero, Poems in Context: Greek Poetry in the Egyptian Thebaid 200-600 AD (Walter de Gruyter, 2008), str. 130–134 (on the wine of Dionysus as having a potent fragrance that competes with that of flowers such as roses); Xavier Riu, Dionysism and Comedy (Rowman & Littlefield, 1999), p. 108;

Edoarda Barra-Salzédo, En soufflant la grâce: Âmes, souffles et humeurs en Grèce ancienne (Jérôme Villon, 2007), str. 178.

f J. Gwyn Griffiths, Apuleius of Madaurus: The Isis-Book: (Metamorphoses, Book XI) (Brill, 1975), str. 160–161.

g J.M.C. Toynbee, Death and Burial in the Roman World (Johns Hopkins University Press, 1971, 1996), str. 62–63;

Regina Gee, „From Corpse to Ancestor: The Role of Tombside Dining in the Transformation of the Body in Ancient Rome,” in The Materiality of Death: Bodies, Burials, Beliefs, Bar International Series 1768 (Oxford, 2008), str. 59–68.

h Jack Goody and Cesare Poppi, „Flowers and Bones: Approaches to the Dead in Anglo-American and Italian Cemeteries,” in Modes of Comparison: Theory and Practice (University of Michigan Press, 2006), str. 420–456; the epitaph of Optatus provides an epigraph for the article. See p. 451, note 60, on the possible connection of the Rosalia to the Romanian festival of Rusalii at Whitsuntide, with a citation of Gail Kligman, Căluş: Symbolic Transformation in Romanian Ritual (University of Chicago Press, 1981), and see also Beza, Paganism in Romanian Folklore, str. 42–43.

i Kokkinia, „Rosen für die Toten,” str. 209.

j Inscriptiones Graecae X/2 260; Richard S. Ascough, „Paul’s 'Apocolypticism’ and the Jesus Associations at Thessalonica and Corinth,” in Redescribing Paul and the Corinthians (Society of Biblical Literature, 2011), str. 164.; str. 373; str. 325

k Beza, Paganism in Romanian Folklore, str. 43.

l Burkert, Homo Necans, str. 226.

ł Susan Guettel Cole, „Finding Dionysus,” in A Companion to Greek Religion p. 333; Nina da Vinci Nichols, Ariadne’s Lives (Associated University Presses, 1995), str. 14 et passim;

 Zahra Newby, „In the Guise of Gods and Heroes: Portrait Heads on Roman Mythological Sarcophagi,” in Life, Death and Representation: Some New Work on Roman Sarcophagi (Walter de Gruyter, 2011), str. 201–205.;  Seneca, Phaedra 769, as noted by Michael Coffey and Roland Mayer, Seneca: Phaedra (Cambridge University Press, 1990), str. 159–160; and Hercules Furens 18, as noted by John G. Fitch, Seneca’s Hercules Furens: A Critical Text with Introduction and Commentary (Cornell University Press, 1987), str. 125–126.

m Silius Italicus, Punica 6.113–116; Charles W. King, „The Roman Manes: The Dead as Gods,” in Rethinking Ghosts in World Religions (Brill, 2009), str. 112.

n Anne Winston-Allen, Stories of the Rose: The Making of the Rosary in the Middle Ages (Pennsylvania State University Press, 1997), str. 81–82. Alanus, who played a key role in the development of the rosary, preferred the term „psalter”.

o Charlene Spretnak, Missing Mary: The Queen of Heaven and Her Re-emergence in the Modern Church (Palgrave Macmillan, 2004), str. 222–223;

Lorraine Kochanske Stock, „Lords of the Wildwood: The Wild Man, the Green Man, and Robin Hood,” in Robin Hood in Popular Culture: Violence, transgression, and justice (D.S. Brewer, 2000), str. 242, 245–247;

J. Miller, Beads and Prayers, str. 166–167;

Ambrose, De virginibus 3, noted by Winston-Allen, Stories of the Rose, str. 88;

Lightbown, Carlo Crivelli, str. 268;

Timothy Matovina, Latino Catholicism: Transformation in America’s Largest Church (Princeton University Press, 2012), str. 175;

Juliana Flinn, Mary, the Devil, and Taro: Catholicism and Women’s Work in a Micronesian Society (University of Hawaii Press, 2010), str. 147–148, 151.

p P.M.J. Rock, „Golden Rose,” in The Catholic Encyclopedia (1909), vol. 6, p. 629; Matthew Bunson, Our Sunday Visitor’s Encyclopedia of Catholic History (Our Sunday Visitor, 1995, 2004), str. 403. 

 

[iv] Czarczoł, czarczół – słowiańska nazwa czarczafu – półprzejrzystej zasłony twarzy i chusty na głowę. Podwika z zasłoną półprzejrzystą na twarz, jak w welonie. Obecnie to nakrycie głowy jest znane z użycia przez muzułmanki. Pokrewne nakrycia głowy to kwef, jaszmak albo czador, gdy chusta jest długa, sięgająca poza kolana. Czarczół zakłada kobieta dla ukrycia rysów twarzy, nadaje jej to tajemniczości, ale miał też znaczenie prozaiczne i praktyczne. Był i jest stosowany także przez mężczyzn na północy jako osłona głowy, twarzy i szyi w okolicach bogatych w jeziora i bagiennych, gdzie obficie roją się komary i meszki.

Podziel się!